Ekstraklasowi bogowie z nich zakpili. Teraz mogą dostać mocnego gonga
Ciężko myśleć o utrzymaniu, jeśli twój trener punktuje niemal najgorzej ze wszystkich w Ekstraklasie. Ciężko myśleć o utrzymaniu, jeśli zamiast stabilnego zarządzania jest wojna na górze. Ciężko myśleć o utrzymaniu, jeśli twoje statystyki wyglądają dobrze, ale nie przekłada się to zupełnie na nic. Koronie Kielce jest ciężko.
Już w poprzednim sezonie Korona Kielce zmagała się ze sporymi kłopotami. W październiku 2022 roku z pracą pożegnał się Leszek Ojrzyński. "Strażak" tym razem przegrał walkę z ogniem, zostawił zespół na 16. pozycji w tabeli. Pod względem średniej punktowej było jeszcze gorzej, kielczanie zajmowali przedostatnie miejsce. Wtedy to zarząd postanowił sięgnąć po Kamila Kuzerę, czego nie przyjęto z większym zaskoczeniem.
Kuzera to postać w Koronie doskonale znana. Raz, że już wcześniej zasiadał na ławce, gdy działacze szukali szkoleniowców na pełny etat. Dwa, że przez lata występował w drużynie ze Świętokrzyskiego, tylko na poziomie Ekstraklasy uzbierał 91 występów. Następca Ojrzyńskiego nigdy nie krył, że ze "Scyzorami" związał się w sposób emocjonalny, kibicowski. Elementy tej kultury przeniósł do swojego wyglądu, stał się bodaj pierwszym trenerem ubranym w charakterystyczny komin w klubowych barwach.
- Kielce to mój dom, Korona to mój klub. Tu stawiałem pierwsze piłkarskie kroki. Czas na nowe wyzwania. Podjąłem się ważnego zadania, chcę zbudować drużynę odpowiedzialną, która walczy i zwycięża - zapowiadał niedługo po nominacji.
Początkowo faktycznie się udało, bo po gorszym okresie i trzech porażkach z rzędu przyszła seria siedmiu meczów bez przegranej. Wywindowała ona kielczan w górę tabeli, ostatecznie udało się utrzymać z czteroma punktami przewagi nad strefą spadkową.
Teraz jednak Korona znów drży o swój los. Kuzera wciąż jest na ławce, ale zdaniem wielu osób taki stan nie ma racji bytu.
Zmiany, ale nie w Koronie
Gdy trener jest szybko zwalniany, kibice zazwyczaj są temu przeciwni. Mało czasu na wdrożenie własnych pomysłów, dotarcie do piłkarzy, zaimplementowanie nowego stylu. Z oporem ze strony fanów spotkali się między innymi działacze Ruchu Chorzów, którzy w miejsce Jarosława Skrobacza najpierw postawili na Jana Wosia, a następnie na Janusza Niedźwiedzia. Niemniej po czasie można stwierdzić, że zmiany te wyszły "Niebieskim" na dobre. Zarówno Woś, jaki i Niedźwiedź punktują lepiej od swojego poprzednika. Beniaminek wciąż walczy o utrzymanie, chociaż szanse ma de facto teoretyczne.
Jeśli spojrzymy na całą piątkę, która w tym momencie zajmuje ostatnie miejsca w Ekstraklasie, dostrzeżemy zmiany w każdym klubie poza Koroną. Tam, chociaż wyniki nie rozpieszczają, stanowisko utrzymuje Kamil Kuzera. Patrząc na to, jak wygląda sytuacja kielczan, nietrudno dojść do wniosku, że przespano temat. Do zakończenia sezonu drużyna zagra jeszcze z Jagiellonią Białystok, Piastem Gliwice i Lechem Poznań. Dwa diabolo trudne mecze, tymczasem strata do bezpiecznej strefy wynosi jeden punkt. Będąca tuż nad Koroną Puszcza Niepołomice wydaje się dysponować lepszym terminarzem ( Warta Poznań, Górnik Zabrze, Piast).
Sensacyjny beniaminek wygląda też lepiej pod względem samej gry, planu taktycznego. Stałe fragmenty opracowane przez sztab Tomasza Tułacza zrobiły w Ekstraklasie prawdziwą furorę. W wypadku "Scyzorów" trudno mówić o podobnych superlatywach. Chociaż na papierze kielczanie dysponują kadrą lepszą niż w poprzednim sezonie, to ich trener punktuje gorzej. A właściwie to niemal najgorzej w całej lidze.
Tak wygląda sytuacja w zespołach, które nie zapewniły sobie jeszcze utrzymania:
- Aleksandar Vuković (Piast Gliwice) - 1,26 punktu na mecz w sezonie 2023/24 Ekstraklasy
- Maciej Kędziorek (Radomiak Radom) - 1,27
- Dawid Szulczek (Warta Poznań) - 1,19
- Dawid Kroczek (Cracovia) - 1,75
- Tomasz Tułacz (Puszcza Niepołomice) - 1,06
- Kamil Kuzera (Korona Kielce) - 1,03
- Janusz Niedźwiedź (Ruch Chorzów) - 1,08
- Marcin Matysiak (ŁKS) - 1,00
Jedynie w zdegradowanym ŁKS-ie sytuacja wygląda słabiej. Nie ulega jednak wątpliwości, że zespół z Łodzi ma gorszą jakość piłkarską poszczególnych zawodników, a gdyby trenerowi Matysiakowi udało się jakoś zespół utrzymać, to na jego widok w okolicach Polesia i Bałut ludzie krzyczeliby wyłącznie: "Lisan al Gaib".
Uchronienie Korony przed spadkiem jawi się przy tym jako zdanie znacznie prostsze. A przynajmniej jawiło, bo obecnie ekipa z województwa świętokrzyskiego ma przed sobą trzy małe finały, każdy o piramidalnym znaczeniu. A przecież walczyć nie trzeba tylko z rywalami, ale też... statystykami. Gdyby za wyniki meczów odpowiadały tylko suche liczby, to ten tekst nie mógłby powstać.
Nagięcie rzeczywistości
Korona dysponuje dobrą defensywą. Gorzej pod względem liczby straconych bramek wypadają Puszcza, ŁKS, Ruch, Radomiak, taki sam wynik osiągnęła Warta. Średnio rywale oddają na bramkę kielczan 11,14 strzału, a to już jeden z lepszych wyników w całej lidze. To tylko jeden z przykładów na to, że pod względem samej gry, chociaż jest ona często tak przyjemna jak borowanie zęba, drużyna nie ma się źle.
"Scyzory" wydają się cierpieć z powodu permanentnej niedokładności. W większości statystyk drużyna plasuje się gdzieś w środku Ekstraklasy, a mimo tego w rzeczywistości jest jej bardzo odległa. Spójrzmy na dane zebrane przez EkstraStats po 28. kolejce:
- stworzone okazje - 35 - 12. miejsce
- stworzone okazje rywali - 39 - 8. miejsce
- xG na mecz - 1,12 - 13. miejsce
- xGA na mecz - 1,09 - 4. miejsce (!)
Nawet jeśli trzy kolejne spotkania nieco pogorszyły sytuację Korony, to wciąż nie można mówić o jakiejkolwiek zapaści. Problem w tym, że "Złocisto-Krwiści" nie mają żadnego elementu, dookoła którego są w stanie zbudować większą narrację. Puszcza, jako się rzekło, opiera się na stałych fragmentach. Cracovia to czołówka pod względem liczby stworzonych sytuacji, jest w tym względzie lepsza niż między innymi Górnik Zabrze i Śląsk Wrocław. Piast Gliwice pozwolił zaś na stworzenie najmniejszej liczby okazji przez rywali. Od Warty Poznań tylko dwa zespoły biegają więcej w trakcie meczu. Radomiak wywalczył natomiast najwięcej fauli. Niby nic, ale po podaniach ze stojącej piłki radomianie zdobyli dziewięć bramek, czyli więcej niż Korona, Raków czy Legia.
"Scyzorom" brakuje solidnego punktu zaczepienia, który w niebywały sposób okazuje się mieć przełożenie na faktycznie zdobyte punkty. WyScout wyliczył, że Korona "powinna" mieć 42 "oczka", czyli bezproblemowe utrzymanie. Inna sprawa, że ten sam portal wskazuje Stal Mielec z 29 punktami i ostatnim miejscem w tabeli. A chyba wszyscy już wiemy, że polską piłką kieruje nie tyle matematyka i suche liczby, co futbolowi bogowie. Ci zaś Kuzerze oraz jego zespołowi kompletnie nie sprzyjają.