Futbol zamiast karabinów, czyli mecz w czasie I wojny światowej. Bożonarodzeniowy cud w Ypres
25 grudnia 1914 roku. Już pół roku trwają mordercze walki w trakcie I wojny światowej. Żołnierze są wycieńczeni fizycznie i psychiczne. Brakuje prowiantu. A to, co jeszcze zostało, zjadają szczury. Okropny konflikt zatrzymuje się jednak w okolicach belgijskiego miasta Ypres. Żołnierze Ententy i Państw Centralnych postanawiają odrzucić karabiny. Z okopów ktoś rzuca piłkę. I tak rozgrywa się jeden z najdziwniejszych meczów w historii futbolu. Anglia - Niemcy. Czy jednak rzeczywiście się odbył?
Europa straciła swoją niewinność. Oblężenie Liege. Walki w Charleroi i Mons. Pierwsza bitwa pod Marną. Nikt nie pamięta, kto wystrzelił pierwszą kulę. Nikt nie liczył, ile z nich wystrzelono potem. W trakcie I wojny światowej i za jej sprawą zginęło od 50 do 80 milionów ludzi. Świat nigdy wcześniej i nigdy później nie widział tak krwawego konfliktu. Konfliktu strasznego, w trakcie którego nie padały takie słowa jak litość i rozejm.
Pół roku po rozpoczęciu starć Papież Benedykt XV zaapelował, by przynajmniej w dzień Bożego Narodzenia strony zawiesiły walki. Nalegał by „strzały ucichły w noc, gdy śpiewają anioły”. Dowódcy wojsk Ententy i Państw Centralnych zignorowali te prośby. Żołnierze mieli jednak inne plany.
„Wy nie strzelacie i my nie strzelamy”
Ypres to małe miasto położone w zachodniej części Belgii. To właśnie tam swoje pozycje w grudniu 1914 roku zajęły wojska alianckie i Niemcy. Linia frontu była wąska. Żołnierze siedząc w okopach mogli słyszeć rozmowy, które prowadzono po drugiej stronie. Wiedzieli jakie papierosy palą przeciwnicy siedzący kilkadziesiąt metrów dalej, albo co dzisiaj do jedzenia przygotowała wojskowa kantyna.
24 grudnia po obu stronach myśli uciekały w stronę domu bardziej intensywnie niż w innych dniach wypełnionych hukiem wystrzałów.
- Byliśmy w odległości 300 jardów (274 metrów - przyp. autor.) od Niemców. Była Wigilia, zaczęliśmy więc śpiewać kolędy - wspominał Marmaduke Walkinton z 13 Pułku Piechoty. - Niemcy także zaczęli nucić swoje melodie. Zaczęliśmy się wołać, czasem wyzywając, czasem żartując. W końcu jeden z Niemców krzyknął „jutro - wy nie strzelacie i my nie strzelamy” - opowiadał Anglik.
Nikt jednak nie spodziewał się, że pomysł, by nie strzelać, przerodzi się we wspólne spędzanie czasu, chwilowy rozejm i rozegranie najdziwniejszego meczu w historii futbolu.
Pierwsi odważni zaczęli wychodzić z okopów w poranek 25 grudnia. Początkowa nieufność szybko uleciała. Żołnierze byli już zmęczeni błotem, pyłem i śmiercią. Chcieli znów poczuć się jak w domu w Kent, Gloucestershire czy Nadrenii. Zaczęli wymieniać się papierosami. Ci głodni dostali jedzenie od przeciwników. Znający odpowiedni język rozpoczęli dyskusje. Żołnierze wyciągali zdjęcia swoich bliskich i opowiadali o nich obcym z drugiego okopu.
Ernie Williams, szeregowy z szóstego batalionu, w książce "Fire and Movement: The British Expeditionary Force and the Campaign of 1914” Petera Harta wspomina moment, gdy nagle na ziemi niczyjej pojawiła się piłka.
- Nie wiadomo kto rzucił futbolówkę, ale pojawiła się ona z ich strony. Niektórzy ściągneli swoje płaszcze i ustawili je jako słupki. Rozpoczęła się regularna kopanina. Byłem dobry, miałem 19 lat i też zacząłem brać udział w meczu - wspomina Williams.
Anglia - Niemcy 2:3?
Doniesienia mówią o meczu, w którym brało udział nawet kilkuset żołnierzy. Brakowało sędziego. Boisko? Oczywiście nierówne, bez wytyczonych linii. To nie było spotkanie toczone według jasnych zasad. Bardziej piłka, w jaką gra się na ulicy, gdy rzucasz plecaki na chodnik i rozpoczynasz ze znajomymi kopać między sobą.
Mecz ponoć trwał godzinę i był bardzo wyczerpujący. Toczył się na zmrożonej ziemi, na której wyczyn stanowiło utrzymanie równowagi, nie mówiąc już o celnym podaniu do kolegi. Po 60 minutach dowódcy mieli wyraźnie dać znać, że spotkanie należy przerwać. Miało ono zakończyć się wynikiem 3:2 dla Niemców.
To skrót wszystkich informacji, jakie historycy zebrali na temat tej potyczki. Skrót łagodny dla opowieści, złączony ze skrawków opowieści o toczącym się meczu. Do dziś jednak nie wiadomo czy rzeczywiście taki pojedynek się odbył i że skończył się właśnie wynikiem 3:2.
Wiele listów z tego okresu wspominało, że żołnierze planowali rozegrać mecz. Ale między sobą, a nie z przeciwnikami. Nikt przecież nie spodziewał się chwilowego rozejmu, który istotnie nadszedł. Historycy znaleźli dużo przeciwstawnych dowodów. Jedni żołnierze pisali, że nikt w okopach nie posiadał piłki, nie jest więc możliwe że rozegrano to spotkanie. Inny list zawiera informację o spotkaniu, który Niemcy wygrali 3:2, ale była to tylko zasłyszana informacja. Autor listu nie brał w nim udziału, a o wydarzeniu opowiedział mu doktor.
Oficer Peter Jackson twierdził, ze grał w tym meczu. Jednak kilkadziesiąt lat później, w 1968 roku, przyznał, że zmyślił swój udział, a o całym zdarzeniu tylko słyszał.
Całe wydarzenie znów stało się głośne w 2014 roku, kiedy firma Sainsbury’s wypuściła świąteczną reklamę opartą o historii bożonarodzeniowego meczu.
Historyk Taff Gillingham postanowił wyjaśnić sprawę raz na zawsze. Od wielu lat zajmował się rozejmem z 1914 roku. Znał mnóstwo listów z tamtego okresu. Rozmawiał nawet z uczestnikami I wojny światowej, którzy walczyli na froncie belgijskim. Był doradcą firmy Sainsbury’s przy tworzeniu reklamy. Przedstawia wiele dowodów i sprzecznych relacji zarówno ze strony angielskiej jak i niemieckiej.
- Z ręką na sercu i z pełnym przekonaniem powiem - piłka była kopana. Nie był to jednak regularny mecz. I nie było to najważniejsze w trakcie tego rozejmu. Większość żołnierzy nie była tym zainteresowana. Woleli porozmawiać z wrogiem, wymienić się jedzeniem i zdjęciami. Niektórzy nawet pomagali Niemcom i ścinali im włosy - pisał na łamach “BBC History Magazine”.
Twierdzi, że nie ma twardych dowodów na to, że doszło do meczu. Jego zdaniem Anglicy nie zagrali z Niemcami i spotkanie nie skończyło się wynikiem 3:2 dla wojsk niemieckich. Cała historia obrosła jednak legendą. I warto w nią wierzyć. Łączy ona w sobie magię świąt, siłę człowieczeństwa i dobroci, która wznosi się ponad wszelkie konflikty.
To cudowna opowieść wigilijna. Dwie strony, które kilka dni wcześniej zabijały się, zapomniały o zgniliźnie wojny i rzuciły się w wir futbolu. Czegoś co połączyło ludzi z innych krajów i kultur, pozwoliło im na chwilę zatrzymać się, przenieść na angielskie i niemieckie uliczki i pokopać. Tak jak wtedy gdy byli dziećmi.
Rozejm zakończył się 26 grudnia 1914. Zawieszenie broni pod Ypres trwało dwa dni.
I Wojna Światowa zakończyła się 11 listopada 1918 roku. Życie straciło na niej ok 8.5 milionów ludzi, rannych zostało około 30 milionów żołnierzy. W wyniku działań wojennych i ich konsekwencji śmierć poniosło kilka milionów cywilów.