Frankowski podbija Ligue 1. Agent zdradza nam kulisy jego kariery. "W Polsce uważali go za jednowymiarowego"
Przemysław Frankowski przebojem wszedł do Ligue 1 i w barwach Lens pokazuje się z najlepszej, a nawet nieznanej dotychczas dla szerszej publiczności strony. Piłkarz, który ostatnie sezony spędził w Stanach Zjednoczonych coraz więcej znaczy w reprezentacji Polski, a we Francji jest doceniany już w trakcie drugiego miesiąca gry.
Żeby poznać bliżej historię jego transferu i zajrzeć za kulisy jego nabierającej tempa kariery porozmawialiśmy z menedżerem ’’Franka” Mariuszem Mowlikiem, do tego zasięgnęliśmy języka u Michała Bojanowskiego, komentatora Canal+Sport.
- Przemek nie leciał do Stanów, by osiąść tam na stałe. MLS było tylko trampoliną do Europy. nie chcieliśmy z Ekstraklasy rzucać się na ligę TOP 5, wielu Polaków tak wyjeżdża i potrzebują bardzo dużo czasu, żeby się zaaklimatyzować, często odbijają się od poziomu i wracają do Polski - tłumaczy nam agent piłkarza.
- Pierwszy kontakt z Lens mieliśmy w styczniu. Gdyby nie pandemia, możliwe, że do zmiany klubu doszłoby wcześniej, a tak udało się tego dokonać po 2,5 roku gry w MLS. Też trzeba zaznaczyć, że Chicago Fire super się zachowało. Nie blokowali tego ruchu, mimo że nie było klauzuli, znali nasze plany i wiedzieli, że chcemy rozwijać ’’Franka” w Europie. Jak już doszło do negocjacji między klubami, cały transfer udało się dopiąć w sześć dni - zdradza ’’backstage” Mariusz Mowlik.
Jego wejście w Ligue 1 jest zaskakująco dobre. Na każdym kroku podkreślania jest jego wszechstronność. Lewy, prawy wahadłowy, oba skrzydła - to jego cztery możliwe pozycje, a i środek pola w razie czego może pokryć. Po ostatnim meczu z Lille znalazł się w jedenastce kolejki według ’’L’Equipe", do tego notuje bardzo dobre liczby, ma już gola i trzy asysty
Frankowski dostał swoje minuty w trzech pierwszych kolejkach Ligue 1. Debiutował z Rennes dostając 24 minuty, później wszedł na końcówkę spotkania z Saint-Etienne i zaliczył asystę przy golu dającym Lens remis, a z Monako pojawił się na murawie od razu po przerwie i także asystował, co zakończyło się wygraniem meczu 2:0.
Każdym kolejnym występem coś sobie wywalczał. Teraz jest już piłkarzem wyjściowego składu, trener Franck Haise nie ma co do tego wątpliwości. Spotkanie z Lorient było na tyle dobre, że mimo zejścia z boiska po nieco ponad godzinie gry Polak zachował miejsce w pierwszej jedenastce i kolejne dwa mecze zagrał od dechy do dechy. Z Bordeaux (wygrana 3:2) asystował przy bramce otwierającej wynik, a spotkanie z Lille to już historia na inne opowiadanie.
Jego akcja bramkowa i wykończenie akcji zaimponowały Francuzom. Głośno o nim zrobiło się w całym regionie, bo miejscowi czekali aż 15 lat na zwycięstwo w derbach północy. Po tym spotkaniu Polak będzie jadł obiady w tamtejszych restauracjach za darmo co najmniej do końca sezonu.
- Zanim dopięliśmy transfer, Przemek długo rozmawiał z trenerem Franckiem Haise o jego roli w zespole i tym, na jakich pozycjach go widzi. Wiedzieliśmy, że będzie profilowo pasował pod ich styl grania. Dla trenera ważne było, że potrafi grać na kilku pozycjach, na lewej stronie i na prawej, czy to na wahadle czy na skrzydle. Do tego też nawet jako fałszywa ’’dziesiątka” - mówi Mowlik.
Od ponad roku Lens gra w niemal niezmiennym ustawieniu 3-4-1-2, gdzie tą ’’jedyneczką” jest fantastyczny Gael Kakuta, będący mózgiem drużyny i najlepszym strzelcem zeszłego sezonu. Ponadto w obecnych rozgrywkach jeszcze bardziej wzrosła rola Seko Fofany, który gra jako pomocnik ’’box to box” i bardzo często współpracuje z Frankowskim, zapewniając mu wsparcie w obronie, gdy Polak ruszy do przodu.
Na prawym wahadle występuje Jonathan Clauss, który ma takie same liczby co Frankowski, trzy asysty i gola, ale jest o tyle istotniejszy, że stał się głównym wykonawcą stałych fragmentów. Dlatego Polak nie ma szans, aby grać na prawym wahadle, Clauss jest absolutną gwiazdą. Po lewej stronie Frankowski rywalizuje ze ściągniętym z Tuluzy Daiverem Machado i na początku to on był pierwszym wyborem, ale po tak świetnych występach został wygryziony przez Polaka, który nie musi się teraz bać o brak regularniej gry.
- Jak Przemek wyjeżdżał z Polski, każdy uważał go za piłkarza jednowymiarowego. Miał taką łatkę, nie ma co ukrywać. Prawy skrzydłowy, biegający po linii i tyle. Trenerzy w MLS, choćby pod względem taktycznym, bardzo go rozwinęli. Potrafi się odnaleźć w różnych konfiguracjach, tak jak i w stylu gry. Francuzi wskazywali wszechstronność za jego najważniejszą, najbardziej przyciągającą cechę - opowiada nam Mowlik.
Lens po sześciu kolejkach sezonu jest na podium Ligue 1, tuż za PSG i Marsylią. Są rewelacją początku sezonu, a to dla nich nie nowość. Zeszły sezon zaczęli jeszcze lepiej, a przyczynił się do tego słynny mecz na inaugurację z PSG, w którym zagrał Marcin Bułka i delikatnie mówiąc - dał ciała. To kontynuacja schematów, które przyniosły świetny rezultat w poprzednich rozgrywkach. Sprzedali Badé, ale przyszedł Frankowski, więc w podstawowym składzie są tylko dwie zmiany, a ci, którzy sprawdzali się w zeszłym roku, utrzymują wysoką formę do teraz.
Agent Frankowskiego opowiada nam o tym, co jest ważne w błyskawicznej aklimatyzacji jego piłkarza we Francji:
- Przemek jest bardzo rodzinny, dla niego nie ma znaczenia gdzie jest, ważne dla niego, by być z bliskimi. W Chicago pierwszy rok mieszkał w centrum, a potem wyprowadził się poza miasto. Obecnie mieszka w Arras, 20 kilometrów od Lens. Pasuje mu taki tryb.
I kontynuuje:
- Z Lens podpisaliśmy umowę na pięć lat. To nie znaczy, że Przemek Frankowski osiądzie na długie lata w jednym miejscu, to bardzo ambitny piłkarz. W Chicago też była czteroletnia. Nikt nie wie, gdzie jest sufit danego piłkarza, każdy ma cele i marzenia.
Przemek Frankowski to jeden z największych wygranych za kadencji Paulo Sousy, jego rola w reprezentacji rośnie, zwłaszcza że my także skorzystamy z jego wszechstronności. Cieszy każde zaakcentowanie swojej obecności przez naszego kadrowicza. Na najbliższe okazja już dzisiejszego wieczoru, w mecze ze Strasbourgiem.