Fenomenalny gol Polaka dla Arsenalu. Podkręcił z wolnego jak Beckham [POLACY ZA GRANICĄ]
Obrodziło w gole polskich piłkarzy. Strzelali zarówno etatowi reprezentanci, jak i zawodnicy, którym nieco dalej do miejsca w kadrze. Jest co podsumowywać.
Zaczynamy od Barcelony, która staje się kolebką polskiego futbolu.
WOKÓŁ GOLI
Lewandowski znów na szczycie
Największą polską gwiazdą poprzedniego tygodnia miał zostać Wojciech Szczęsny. Nie ulega wątpliwości, że miniona środa przeszła do historii futbolu w naszym kraju. Doświadczony bramkarz oficjalnie wrócił z emerytury, podpisując z Barceloną kontrakt obowiązujący do końca tego sezonu. Nieśmiało liczyliśmy na to, że 34-latek być może dostanie swoją szansę już w niedzielnym spotkaniu z Deportivo Alaves. Na debiut w barwach “Blaugrany” trzeba będzie jednak poczekać co najmniej do 20 października, kiedy dojdzie do meczu z Sevillą.
- Wojciech Szczęsny jest w bardzo dobrej formie. Jego jakość i doświadczenie na pewno pomoga drużynie. Cieszymy się też, że mamy do dyspozycji Inakiego Penę, myślę, że Szczęsny również mu pomoże. Jesteśmy bardzo zadowoleni z pozyskania tego zawodnika. Po przerwie reprezentacyjnej może być opcją do gry - powiedział Flick na sobotniej konferencji prasowej.
Szczęsny docelowo ma zastąpić niepewnego Inakiego Penę, a żadnego konkurenta w linii ataku nie potrzebuje Robert Lewandowski. Przed startem sezonu wszyscy wiedzieliśmy, że zatrudnienie Flicka jest dobrą wiadomością dla 36-latka. Trudno jednak było oczekiwać, że snajper wskoczy aż na tak wysokie obroty. W środku tygodnia pokazał kunszt, strzelając gole numer 95 i 96 w swojej historii występów Lidze Mistrzów. Podkreślmy, że dotychczas tylko Cristiano Ronaldo (140 trafień) i Leo Messi (129) przekroczyli “setkę” w Champions League. “Lewy” w takiej formie prędzej niż później dobije do magicznej granicy i usiądzie przy tym samym stole, co dwóch kosmitów. Jego gole z Young Boys Berno od [0:18 i 1:13]:
Szczęsny z wysokości trybun obserwował show Lewandowskiego z YBB. W końcówce tamtego meczu na murawie zameldował się za to Łukasz Łakomy. Środkowy pomocnik wszedł w końcówce przy wyniku 0:5, kiedy wszystko było już pozamiatane. Po ostatnim gwizdku nie ukrywał jednak, że odhaczył jeden punkt z prywatnej listy marzeń.
- Od dziecka marzyłem, żeby zagrać przeciwko Barcelonie, fajnie, że udało się wejść w tych ostatnich minutach, trochę pokazać swojej piłki, wrócić po siedmiu tygodniach do gry. Wiadomo, wynik kompletnie nas nie satysfakcjonuje, Barcelona okazała się lepsza, ale kolejne doświadczenie zebrane, dla mnie to jest duże przeżycie - przyznał po porażce Łakomy w rozmowie z Canal+ Sport.
Z kolei Lewandowski nie zamierzał zwalniać tempa na krajowym podwórku. Przeciwko Alaves zdobył trzy bramki po 32 minutach gry. Łącznie w tym sezonie ligowym ma już na koncie dziesięć trafień, o cztery więcej od drugiego w klasyfikacji Pichichi Ayoze Pereza. Pięknie ogląda się renesans snajpera, który znów zamienia w złoto wszystko, czego dotknie. Co najważniejsze, jego ostatnie gole nie były największej urody. Ale właśnie o to chodzi. Pod wodzą Flicka doskonale wie, gdzie się ustawić, aby tylko dołożyć nogę, zwieńczyć akcję, postawić kropkę nad "i". Tych elementów brakowało rok temu, kiedy podczas rundy jesiennej “Lewy” niepotrzebnie próbował wcielać się w rolę kreatora. Teraz znów jest tym, kim powinien. Czyli jedną z najlepszych “dziewiątek” świata.
- Lewandowski to prawdziwa maszyna i jeden z kluczy do tego, że Barcelona znajduje się na szczycie tabeli. Zobaczymy, kto teraz będzie miał czelność wystawiać go na rynek transferowy - opisał dziennik Marca. - Lewandowski dobrze się bawi i świetnie radzi sobie pod bramką. Z Alaves potrzebował zaledwie 32 minut, aby skompletować hat-tricka. Po dziewięciu kolejkach ma dziesięć goli. Wykorzystał doskonałą okazję do powiększenia przewagi nad rywalami w klasyfikacji Pichichi - dodał Ferran Martinez z Mundo Deportivo.
Po raz pierwszy od dawna ofensywne popisy Polaków na Półwyspie Iberyjskim nie skończyły się na Lewandowskim. Pierwszą asystę w tym sezonie zanotował bowiem Kamil Jóźwiak. Z Mirandes 26-latek odnalazł się na lewym skrzydle, idealnie dośrodkował do Shona Weissmana, który wykończył akcję. Granada wygrała 1:0, ale zajmuje dopiero 14. miejsce na zapleczu hiszpańskiej ekstraklasy. Asysta “Józia” od [0:36]:
Pistolety odpaliły
Lewandowski strzelił w pucharach i w lidze, Krzysztof Piątek nie chciał być gorszy. Najpierw w środku tygodnia zdobył premierową bramkę w Lidze Konferencji. W meczu z Rapidem Wiedeń wykorzystał centrę Serdara Gurlera, popisując się kunsztowną główką. Jego zespół i tak przegrał jednak 1:2.
W weekend “Pjona” potwierdził formę, wpisując się na listę strzelców przeciwko Kayserisporowi. Doprowadził do remisu 1:1, ustalając wynik meczu. Łącznie w tym sezonie ma on już na koncie dziesięć trafień, w tym pięć w rozgrywkach ligowych. W Superlidze skuteczniejszy od niego pozostaje jedynie Ciro Immobile z dorobkiem siedmiu bramek.
Król w koronie
Jako kibice reprezentacji Polski nie możemy narzekać na formę środkowych napastników. Trzecia z “dziewiątek” również przyjedzie na kadrę po bardzo udanym okresie. W środku poprzedniego tygodnia Karol Świderski pozamiatał w rywalizacji z Chicago Fire. Skompletował dublet, dołożył do tego asystę, a jego zespół wygrał 4:3. Tak wygląda amerykański sen.
“Świder” oczywiście został wybrany MVP meczu z Chicago Fire. Po ostatnim gwizdku na jego głowie spoczęła zatem korona.
Trzy dni później 27-latek znów wpisał się na listę strzelców. Tym razem otworzył wynik rywalizacji z Montrealem. Dopadł do piłki odbitej przez Jonathana Siroisa i wykonał wyrok. Jak na rasowego napastnika przystało.
Kolejny punkcik w klasyfikacji kanadyjskiej MLS zebrał też Mateusz Bogusz. Filar Los Angeles FC zanotował asystę przy zwycięskiej bramce Denisa Bouangi z St. Louis City. Przy czym w tej konkretnej sytuacji trudno rozpływać się nad przeglądem pola Polaka. On zagrał do Gabończyka, który popisał się fenomenalną solową akcją. Tamten mecz rozegrał się już po ogłoszeniu listy powołanych na zgrupowanie. Tym razem Michał Probierz postanowił zrezygnować z 23-latka.
- Mateusz Bogusz stracił powołanie, bo źle zagrał z Chorwacją, nie wykazał się na treningach, czy... - zapytał Przemysław Langier z portalu Goal.pl.
- Nie będę wybierał z dostępnych odpowiedzi, tylko powiem wprost: w jego miejsce wziąłem Kacpra Kozłowskiego, którego znam i potrzebuję na najbliższym zgrupowaniu. Po prostu na dziś zrobiliśmy takie powołania ze względu na to, że do tego konkretnego dwumeczu, jaki czeka nas w październiku, potrzebujemy zawodników o określonym profilu i nie ma tu jakiegoś drugiego dna - odparł Probierz. Selekcjoner musiał jednak zmienić plany, Kozłowski nie stawi się na zgrupowaniu z powodu kontuzji.
Pozostając jeszcze w amerykańskich klimatach, Dariusz Formella strzelił szóstego gola w tym sezonie. Zawodnik Phoenix Rising błysnął w meczu z Monterrey Bay, jednak jego zespół i tak przegrał 1:2.
Przełamania
Wreszcie. Patryk Klimala po raz pierwszy w tym roku trafił do siatki i to od razu dwukrotnie. Napastnik Sydney FC skompletował dublet w rywalizacji z Kayą w drugiej kolejce AFC Champions League Two. Co ciekawe, przy pierwszym golu asystował mu nie byle kto, bowiem sam Douglas Costa. Chociaż o tym nie wiedzieliśmy, potrzebowaliśmy takiego duetu w 2024 roku.
Śląsk Wrocław pozostaje na dnie tabeli Ekstraklasy, a jego byli piłkarze imponują. Poza Klimalą do siatki trafił też Wojciech Golla. Defensor zapewnił ekipie Puscas Academy zwycięstwo 1:0 nad Debrecenem. W 89. minucie idealnie wykorzystał centrę z prawego skrzydła. Gol od [1:17]:
Mało trafień byłych zawodników Śląska? Przełamał się również Karol Angielski, strzelając pierwszego gola w tym sezonie. Napastnik AEK Larnaka otworzył wynik pucharowego starcia z Chloraką. Trafił wówczas na praktycznie pustą bramkę. Później koledzy z drużyny dopełnili dzieła, przez co mecz zakończył się wynikiem 5:0. Trafienie Angielskiego od [0:48]:
Skoro zawędrowaliśmy na Cypr, Grzegorz Krychowiak zadebiutował w barwach Anorthosisu. Defensywny pomocnik wszedł w 60. minucie meczu z Nea Salamis. Jego zespół prowadził w tamtym momencie 3:0, finalnie wygrał 3:1.
Podkręć jak Beckham
Solidny tydzień za Michałem Rosiakiem. 18-latek najpierw przyłożył rękę do zwycięstwa Arsenalu nad PSG w Młodzieżowej Lidze Mistrzów. Zanotował asystę przy trafieniu Andre Harrimana-Annousa na wagę kompletu punktów.
Z kolei w derbowym starciu z Tottenhamem U-21 Rosiak zaserwował specjalność zakładu. W 35. minucie oddał perfekcyjny strzał z rzutu wolnego, po którym Arsenal prowadził 2:0. Wydawało się, że “Kanonierzy” są na najlepszej drodze do sukcesu. W drugiej połowie nastąpiła jednak kompletna zapaść. “Spurs” podnieśli się, strzelili pięć goli i wygrali 5:2. Mimo wszystko trafienie Rosiaka można nazwać ozdobą prestiżowych derbów. Możecie je zobaczyć od [0:43]:
INNE WYDARZENIA
Polskie Emirates
Względem poprzedniego zgrupowania znacznie poprawiła się sytuacja Jakuba Kiwiora. Polak wciąż nie jest pierwszym wyborem Mikela Artety, ale wreszcie zaczął zbierać minuty. Szczególnie ważny był występ z PSG, kiedy tuż po przerwie pojawił się na murawie. W drugiej połowie dał radę, rywalizując głównie z Achrafem Hakimim. Arsenal dowiózł zwycięstwo 2:0, potwierdzając wyższość nad mistrzami Francji.
- Dowiedziałem się, że wchodzę, kiedy schodziłem do szatni w przerwie, więc musiałem być od razu gotowy. To nie było łatwe od razu wejść, w pierwszych minutach widać było, że jeszcze nie jestem w meczu, ale szybko dołączyłem i już czułem się dużo lepiej na boisku. Na pewno fajnie, że dostałem szansę, nawet te 45 minut daje mi lepszą pewność siebie, więc mam nadzieję, że jeszcze do kadry trochę minut złapię - stwierdził Kiwior na antenie Canal+ Sport.
- Ogólnie był to do bólu solidny występ Kuby Kiwiora. Lepszy niż ostatni jego bój w Lidze Mistrzów, gdy wiosną mnóstwo problemów sprawiali mu piłkarze Bayernu. Co więcej, Polak zagrał trzeci raz na cztery minione spotkania Arsenalu. 22 września wszedł na ponad 20 minut jako zmiennik przeciwko Manchesterowi City, następnie dostał pełny mecz w Carabao Cup, siedział na ławce w lidze z Leicester, a teraz pokazał się z PSG. Jego sytuacja jest więc znacznie lepsza niż na początku sezonu - opisał Mateusz Hawrot, dziennikarz Meczyki.pl. Całość znajdziecie TUTAJ.
W weekend Kiwior pojawił się na murawie w końcówce wygranego spotkania z Southampton. 90 solidnych minut rozegrał za to Jan Bednarek. Zaliczył 71 celnych podań przy 74 próbach, trzy razy wybijał piłkę głową po centrach Saki z rzutu rożnego, wyręczył Ramsdale’a, kiedy zablokował strzał Sterlinga. Na minus łatwo zarobiona żółta kartka po złapaniu za koszulkę uciekającego Gabriela Jesusa. “Święci” koniec końców przegrali 1:3, jednak trudno mieć większe pretensje do reprezentanta Polski.
- Obrońca pokazał swoje doświadczenie, kiedy doskonale zablokował Sterlinga, uniemożliwiając Arsenalowi objęcie prowadzenia pod koniec pierwszej połowy. Przez cały czas prowadził linię obrony, bez niego ten opór mógłby zostać złamany jeszcze wcześniej - czytamy na portalu Givemesport.com, który ocenił Bednarka na 7, najwyżej w Southampton, ex-aequo z Aaronem Ramsdale'em i Cameronem Archerem.
Do gry w Premier League wrócił też Matty Cash. Unai Emery wystawił go od pierwszej minuty przeciwko Manchesterowi United. I trzeba uczciwie przyznać, że nie był to najciekawszy mecz. Obie drużyny wyglądały tak, jakby nie do końca chciały wygrać. Prawy obrońca wyróżnił się jedynie zablokowanym strzałem, jednym dryblingiem i dwoma wygranymi pojedynkami.
Lekcja na Anfield
W weekend Bologna bezbramkowo zremisowała z Parmą. Łukasz Skorupski i Kacper Urbański zaczęli na ławce, pomocnik wszedł w drugiej połowie i zarobił żółtą kartkę. Cztery dni wcześniej obaj Polacy dostali jednak szansę w wyjściowej XI przeciwko Liverpoolowi. “Rossoblu” zaprezentowali na Anfield odważny, ofensywny styl gry, nie skupili się wyłącznie na defensywie. Sam Urbański stanął przed szansą na strzelenie gola, której nie wykorzystał.
Ostatecznie indywidualna jakość podopiecznych Arne Slota przesądziła o zwycięstwie. Przy pierwszej bramce Mohamed Salah posłał idealne podanie do niekrytego Alexisa Mac Allistera. Za drugim razem Egipcjanin sam postanowił wziąć sprawę w swoje ręce, oddając idealny strzał. “Skorup” przy obu sytuacjach raczej nie mógł zrobić nic więcej. Bramkarz został pozytywnie oceniony za ten występ. Włosi nieco ostrzej podeszli do poczynań Urbańskiego.
- Popełnił błąd przy pierwszej bramce, gubiąc swojego rywala. Później próbuje walczyć o każdą piłkę, zarówno w ataku, jak i w obronie. Szuka błyskotliwych zagrań, ale mu się to nie udaje. Był też bliski zdobycia bramki w jednej z wielu prób "Rossoblu" w pierwszej połowie - opisał portal 1000cuorirossoblu.it, wystawiając Urbańskiemu "szóstkę". - Bieganie za Mac Allisterem i innymi pomocnikami Liverpoolu nie jest proste, łatwo popełnić błąd. Przy pierwszym golu to on zapomina podążyć za rywalem. W czasie meczu Italiano widzi, że Polak znalazł się w trudnym położenie, więc go zdejmuje - dodali dziennikarze Tuttomercatoweb.com, dając "piątkę".
W Lidze Mistrzów zadebiutował Michał Skóraś. 24-latek wszedł w przerwie meczu ze Sturmem Graz przy prowadzeniu 1:0. Wynik się nie zmienił, chociaż sam Polak ewidentnie ożywił linię ataku. Zaliczył trzy kluczowe podanie, wywalczył jeden rzut wolny, miał trzy wygrane pojedynki. Przekonał do siebie trenera, który wystawił go w pierwszym składzie z Royale Union Saint-Gilloise. Tym razem Club Brugge zremisowało 1:1, a Skóraś zmarnował jedną dogodną okazję.
Wyczekiwany powrót
Do łask w Rzymie wrócił Nicola Zalewski. Najpierw po raz pierwszy od pięciu tygodni znalazł się w kadrze meczowej “Giallorossich”. Wahadłowy zaczął spotkanie z Monzą na ławce, ale już w 20. minucie musiał zmienić kontuzjowanego El Shaarawy’ego. W poczynaniach Polaka niestety widoczny był brak rytmu, nie wyróżnił się wieloma udanymi zagraniami. Pozostaje mieć nadzieję, że podczas zgrupowania kadry tradycyjnie już wzniesie się na szczyty swoich możliwości.
- Wrócił po zamieszaniu związanym z kwestiami kontraktowymi. Niewiele się zmieniło, dużo biegania, kilka dośrodkowań i niecelnych podań. Udział przy bramce Monzy - stwierdzono na łamach Romatoday.it, dając Zalewskiemu “piątkę”. - Zaczął dobrze, z mądrymi pomysłami, które pozwalają podnieść stopień zagrożenia. Potem wraca jednak Nicola z ostatnich dwóch sezonów, zbyt rozproszony i niedokładny - dodało Leggo.it.
Spośród naszych Stranierich o miejsce w składzie nieprzerwanie walczy Piotr Zieliński. Konkurencja w środku pola Interu sprawia, że nie jest to najłatwiejsze zadanie. W poprzednim tygodniu “Zielu” rozegrał 90 minut z Crveną Zvezdą i 14 z Torino. Paradoksalnie pokazał więcej właśnie podczas krótkiego epizodu przeciwko turyńczykom. Raz znakomitym prostopadłym podaniem wypuścił Federico Dimarco. W końcówce oddał mocny strzał, który z trudem odbił Vanja Milinković-Savić. Do piłki dopadł jeszcze Mehdi Taremi, ale również przegrał pojedynek z byłym bramkarzem Lechii Gdańsk. W międzyczasie za faul na Zielińskim żółtą kartkę zarobił Sebastian Walukiewicz. Do notesu arbitra trafił też Karol Linetty. Finalnie Torino przegrało z Interem 2:3 po hat-tricku Marcusa Thurama.
W ogniu krytyki
Kamil Piątkowski przyjedzie na zgrupowanie po dwóch bolesnych występach. Jego RB Salzburg został rozbity 0:4 przez Stade Brest i 0:5 przez Sturm Graz. W meczu ligowym Polak wszedł w drugiej połowie i zdążył popełnić błąd przy golu Miki Bieretha. Fatalnie zachował się też w Lidze Mistrzów przy pierwszej akcji bramkowej Francuzów. Został wówczas przestawiony przy linii bocznej przez Ludovica Ajorque’a. Błąd stopera od [0:11]:
Pomyłka na arenie międzynarodowej przytrafiła się Jakubowi Piotrowskiemu. Pomocnik Łudogorca nie wykorzystał rzutu karnego z Viktorią Pilzno w drugiej kolejce Ligi Europy. W tych samych rozgrywkach Nicea z Marcinem Bułką w składzie poległa 1:4 przeciwko Lazio. Polak niestety sprokurował jedenastkę, którą wykorzystał Mattia Zaccagni. Bramkarz zarzekał się, że nie podciął Taty’ego Castellanosa, ale sędziowie widzieli całą sytuację inaczej. Możecie zobaczyć tę akcję od [1:10]:
- Zwykle widywaliśmy polskiego bramkarza, który bardziej się poświęcał. Jeśli przy pierwszym i trzecim golu nie mógł nic zrobić, to nie jest bez winy przy czwartym, kiedy jego faul skończył się rzutem karnym. Ogólnie nerwowy występ - napisał portal Maxifoot.fr, dając Bułce "czwórkę".
Nicea zrehabilitowała się na krajowym podwórku, remisując 1:1 z PSG. Ten wynik nie byłby możliwy bez znakomitej postawy Bułki, który wyjął aż siedem strzałów. Powstrzymał Ousmane'a Dembele, Bradleya Barcolę i Vitinhę, a przy trafieniu Nuno Mendesa nie mógł zrobić więcej.
Spoglądając na innych bramkarzy, czyste konto w Lidze Konferencji zachował Albert Posiadała. Molde z nim w składzie pokonało ekipę Larne 3:0. W Eredivisie na zero z tyłu zagrał Daniel Bielica, pomagając Bredzie pokonać Nijmegen 1:0. Bartłomiej Drągowski przegapił hit z Olympiakosem z powodu urazu. Jego miejsce w kadrze na Ligę Narodów zajął Kacper Trelowski. W Niemczech Kamil Grabara trzyma równy, solidny poziom. Z Unionem wpuścił jednego gola, aczkolwiek obronił też cztery strzały, a jego zespół zwyciężył 3:1. 78 minut w tym spotkaniu rozegrał również Jakub Kamiński.
Z ławki w Bundeslidze nie podniósł się Tymoteusz Puchacz. Holstein Kiel sensacyjnie urwało jednak punkt Bayerowi Leverkusen. Mistrzowie Niemiec prowadzili już dwoma bramkami, stwarzali sobie kolejne sytuacje, wydawało się, że z łatwością dowiozą komplet oczek. Beniaminek zdołał przetrwać nawałnicę i doprowadzić do wyniku 2:2. Jeszcze efektowniejszą pogoń zanotowało Brighton, które przegrywało z Tottenhamem 0:2, aby finalnie wygrać 4:2. Jakub Moder niestety nie znalazł się w nawet w kadrze “Mew”. Środkowy pomocnik znów będzie szukał rytmu meczowego na zgrupowaniu.
Problemów z regularną grą nie ma Sebastian Szymański. Gwiazda poprzedniego sezonu coraz częściej musi jednak mierzyć się z krytyką. W miniony czwartek Fenerbahce zremisowało z Twente 1:1 w Lidze Europy. Po spotkaniu wrzucono reprezentanta Polski na ruszt.
- Szymański? Kim jest Szymański? To ma być ten ulubieniec trenera? W 13 meczach wychodzi w pierwszym składzie i nic z tego nie ma. Nie rozumiem tego. To zmierza w stronę najgorszego Fenerbahce, jakie oglądałem - grzmiał Semih Senturk, były reprezentant Turcji, cytowany przez Sozcu.tr.
Warto byłoby jednak zakończyć pozytywnym akcentem. Przypomnijmy zatem jeszcze raz, że przyszło nam żyć w czasach Roberta Lewandowskiego. Oby w przyszłości jakikolwiek polski piłkarz chociaż otarł się o taki poziom.