Feio to fatalny wybór dla Legii. Piroman w roli strażaka
Decydująca faza sezonu. Legia zwalnia jednego z lepszych trenerów, w jego miejsce ściąga bodaj najbardziej kontrowersyjnego w całej Polsce. Charakterologiczna reinkarnacja Ricardo Sa Pinto ma ratować rozgrywki? Przecież to się nie spina już na samym starcie.
Zwolnienie Kosty Runjaica przyjąłem jako szok. Nie dlatego, że Legii się wiodło jakoś szczególnie dobrze, ale ze względu na długą umowę Niemca. Kontrakt obowiązuje do 30 czerwca 2026 roku, co oznacza, że stołeczni będą musieli mu jeszcze długo płacić. Wydaje mi się przy tym, że są nieco pilniejsze wydatki niż utrzymywanie kolejnego szkoleniowca, lecz to nie ja zarządzam największym klubem w tym kraju.
Tak jak ja nie zarządzam, tak Runjaic nie odpowiada już za wyniki. W jego miejsce ściągnięto Goncalo Feio. W części środowiska zapanowała niezdrowa euforia, przyjście Portugalczyka potraktowano jako zbawienie dla "Wojskowych". Pojawiły się nawet głosy, że pod względem taktycznym jest to najlepszy trener w kraju (sprawdźcie TUTAJ). Nie wiem, na jakiej podstawie formułowane są podobne tezy. Przecież do tej pory Feio prowadził jedynie Motor Lublin. Owszem, przedarł się z nim przez II ligę, przebojem wbił do Fortuna 1 Ligi, ale złapał tam zadyszkę. A to nawet nie była Ekstraklasa.
Czy ktoś z Jarosława Skrobacza robił trenerskiego mesjasza, gdy w jeszcze lepszym stylu poradził sobie w Ruchu Chorzów? Ano nie. Ba, beniaminek zwolnił go przy pierwszych niepowodzeniach na najwyższym poziomie, a obecnie 56-latek prowadzi Podbeskidzie Bielsko-Biała. Portugalczyk dostał zaś w prezencie od losu Legię, chociaż - w przeciwieństwie do Skrobacza - ani nie awansował do Ekstraklasy, ani nie może opisywać siebie jako człowieka spokojnego. Diaboliczna twarz Feio nie jest żadnym wymysłem lub nadużyciem. Zarzuty o pobicia oraz mobbing nie wzięły się znikąd.
Nawet jeśli nowy trener stołecznych obroni się wynikowo - w co wątpię - pozostaje kwestia charakteru. Wszyscy wiem, że Portugalczyk potrafił zagotować się w każdym miejscu pracy. Odwalał jako młodzieżowy trener Legii, Rakowa Częstochowa oraz sternik w Motorze. Jednocześnie w żadnym z tych klubów nie musiał pracować pod presją choćby porównywalną do tej, jaka czeka na niego w Warszawie. Skoro gotował się w takich miejscach, a w ruch szły ikoniczne już kuwetki na dokumenty, to w Legii kaliber powinien być grubszy. Może shuriken?
Kwestia portretowania Feio jako nieposkromionego zwycięzcy wygląda w moich oczach na szalenie absurdalną. Wspomniany wcześniej Runjaic ma nieco większe doświadczenie w zdobywaniu trofeów, a właściwie w ogóle jakieś ma, bo o Portugalczyku nie można tego samego powiedzieć. Efekt nowej miotły działa czasami i dotyczy raczej zespołów walczących o utrzymanie. Legia zaś ma włączyć się do walki o mistrzostwo, w najgorszym razie zająć miejsce w TOP3. Nie wiem, czy czysta pasja wystarczy, aby wygrać tych siedem małych finałów. Nie wiem, czy na taką ścieżkę nie wolałbym wkroczyć z Niemcem. Bardziej przewidywalnym, ale jednak sprawdzonym.
Legia działa jednak inaczej, Jacek Zieliński, autor pomysłu na ściągnięcie 34-latka, postawił wszystko na jedną kartę. To jeden z najbardziej ryzykownych ruchów w jego karierze, niewykluczone, że Feio walczy nie tylko o swoje imię, ale też o posadę dyrektora sportowego. Działacz w ostatnim czasie był mocno krytykowany ze względu na ruchy (nie)poczynione podczas okienka transferowego. Cierpliwość w końcu się wyczerpie.
Runjaic miał w bieżącej rundzie naprawdę trudne zadanie. Legia powinna oczywiście grać, punktować znacznie lepiej. Niemniej Niemiec ma rację w tym, że kadra, którą dysponował, stała się znacznie gorsza. Sprzedano mu Ernesta Muciego oraz Bartosza Slisza, w ich miejsce ściągnięto Ryoyę Morishitę i Quendrima Zybę. Każdego wyprowadziłoby to z równowagi. U Runjaica skończyło się na gniewnym wywiadzie dla Canal+Sport. W wypadku Feio... sami już sobie dopowiedzcie.
Portugalczyk podpisał umowę obowiązującą do lata 2025 roku. Można stwierdzić, że Legia uczy się na błędach, nie chce z miejsca pakować się w wieloletnią współpracę. Ja w tym ruchu widzę także coś jeszcze - obawę. Przy okazji swojego zwolnienia Runjaic rzucił, że w Warszawie liczą się wyniki, a nie długofalowy projekt. Stołeczni wiedzą, że z Feio niezwykle ciężko będzie taki zbudować. Wcześniej nie miał miejsca, aby się do tego przygotować, zaś Motor porzucił niczym licealny cwaniaczek, który nie potrzebuje już pomocy od koleżanki, co do której nie czuł żadnej chemii, ale przynajmniej robiła mu zadania z matmy.
W gruncie rzeczy Legia ściąga trenera nie na lata, ale do lata, chociaż Zieliński upiera się, że decyzja nie była podyktowana chwilą, lecz długim przeanalizowaniem tematu. Klub był przygotowany na zwolnienie trenera obarczonego pewnymi wątpliwościami, a gdy odeszły największe gwiazdy, to zastąpiono ich piłkarskim półproduktem? Dziwne.
Wiem oczywiście, że istnieje ten promil szans na to, że Feio odpali, okaże się epokowym kontynuatorem myśli największych z portugalskiej myśli szkoleniowej. Będę musiał wtedy odszczekać wiele rzeczy, ale jakoś to uniosę. Na dobrą sprawę ryzykuję mniej niż "Wojskowi". Wciąż mnie to trochę zaskakuje.
W całym tym legijnym zamieszaniu pewne jest natomiast jedno. Nie będą narzekali kibice innych drużyn oraz dziennikarze. Stołecznym przyszło żyć w ciekawych czasach, co, zgodnie z chińską tradycją, nie jest życzeniem pomyślności, ale przestrogą. Do gaszenia pożaru zatrudniono piromana.