FC Barcelona. Zegar nieubłaganie tyka, czas pożegnać się z PSG. Neymar nie ma co się zastanawiać

Zapewne mało kto nie kojarzy piosenki Limahla pt. “Never Ending Story”. Hit z lat 80. chyba jest jednym z ulubionych Neymara, ponieważ saga transferowa z udziałem Brazylijczyka ciągnie się od niepamiętnych czasów. Każde kolejne okienko przynosi nowe informacje na temat rozterek piłkarza, który już niedługo znów stanie przed jedną z ważniejszych decyzji w swojej karierze. Pozostać na Parc des Princes czy wrócić na dobrze znany Półwysep Iberyjski? On sam chyba tego jeszcze nie wie.
Media z wszystkich zakątków świata podgrzewają atmosferę wokół wychowanka Santosu i wydaje się, że ewentualny exodus ze stolicy Francji wcale nie jest scenariuszem rodem z science-fiction. Niecałe trzy sezony spędzone w barwach paryżan nie należały do najbardziej owocnych w jego karierze. Pora obudzić się ze snu.
Na peryferiach
PSG znów wygrało Ligue 1 z dużą przewagą, jednak to wciąż tylko mistrzostwo Francji. Tytuł, który można byłoby w ciemno przyznać im jeszcze przed pierwszą kolejką. Konkurencja jest na zbyt niskim poziomie, aby kolejne triumfy wywoływały nadmierną ekscytację w obozie Thomasa Tuchela. I mowa tu zarówno o jakości innych drużyn, jak i klasie poszczególnych boiskowych rywali, będących kilka(naście) półek niżej od Neymara. Wystarczy spojrzeć w statystyki, aby zrozumieć przepaść dzielącą brazylijskiego gwiazdora od reszty stawki.
W 80 spotkaniach dla paryżan Neymar zanotował, uwaga, 69 trafień i 39 asyst. Udział przy średnio 1.35 bramki na mecz. Istny kosmos, a zarazem zobrazowanie tego, że 28-latek przerasta rywali o głowę. To jakby Tom Hardy miał zagrać u Patryka Vegi, a Adele zaśpiewać na festynie w Grójcu. Po prostu marnowanie potencjału. A Neymar nie ma już czasu na trwonienie cennych lat swojej kariery.
Z Katalonii odchodził jako trzeci najlepszy piłkarz świata. France Football oraz FIFA doceniały wyczyny Brazylijczyka, który sprawdzał się idealnie jako barceloński numer dwa. Za Leo Messim, ale przed niemal wszystkimi innymi, poza Cristiano Ronaldo. Tymczasem podczas ostatniej gali Złotej Piłki nie było go nawet na liście 30 nominowanych. Popisy przeciwko Guingamp i Amiens notowano niżej, niż formę takich graczy, jak Wijnaldum, Lloris czy van de Beek. "Ney" zniknął z radaru ekspertów.
Camp Nou czeka na syna marnotrawnego
Nie ukrywajmy, pod względem ogólnoświatowego zainteresowania Barcelona czy Real znacznie przerastają paryską potęgę. I chociaż swoim odejściem wbił nóż w plecy, a zarazem serca sympatyków "Blaugrany", jego ewentualny powrót raczej spotkałby się z powszechną aprobatą.
Neymar odczuł na własnej skórze konsekwencje zmiany barw, ale i sam klub zanotował zauważalny regres. Ciągłość sukcesów zapewnia stara gwardia z Messim i Suarezem na czele. Nowe nabytki, które w teorii miały załatać lukę po Brazylijczyku, okazały się niewypałami.
Coutinho w trakcie kampanii 2018/19 prezentował się na tak miernym poziomie, że nikogo nie mogło zdziwić wypożyczenie go do Bayernu. W przypadku Dembele chyba nikt już nie wierzy w nagły renesans formy i wystrzał jak za czasów gry w Dortmundzie. Francuz od kilku lat więcej czasu spędza w gabinetach lekarskich, a jego dyspozycja niejednokrotnie woła o pomstę do nieba. Barcelona potrzebuje impulsu.
- Wszyscy znamy Neymara i to, co umie z piłką. Jego umiejętności nie podlegają żadnej dyskusji. W naszej szatni byłby mile widziany - zdradził niedawno Luis Suarez.
Odważna wypowiedź urugwajskiego snajpera jest zrozumiała, biorąc pod uwagę jego wiek. Trzon Barcelony w osobach "El Pistolero", Messiego, Pique czy Busquetsa ma już ponad trzydziestkę na karku. Powoli wybija ostatni dzwonek w ich karierach. Ponowne przybycie zawodnika o takim potencjale, jakim dysponuje Neymar, znacznie ułatwiłoby "Dumie Katalonii" walkę na wszystkich frontach. Z Coutinho czy Dembele pozostanie jedynie liczyć na długowieczność obecnych filarów.
Śladami Figo?
Drugim poważnym kandydatem w walce o podpis 28-latka nadal pozostaje Real Madryt. Nie jest żadną tajemnicą, że Florentino Perez czynił zakusy po Brazylijczyka jeszcze za czasów gry w Santosie.
Porażka z Barceloną zabolała sternika "Los Blancos" na tyle, że od kilku lat robi wszystko, aby to się więcej nie powtórzyło. Stołeczny klub obrał sobie za cel ligę brazylijską i wyszukanie kolejnej gwiazdy światowego futbolu. Transfery Viniciusa czy Rodrygo pokazują, że Perez za wszelką cenę chce mieć nowego Neymara. Gdyby nadarzyła się okazja, zapewne chętnie pozyskałby tego właściwego magika i zagrał na nosie ekipie z Camp Nou.
Szkopuł w tym, że plany prezesa Realu nie idą w parze z wizją trenera. Zinedine Zidane z pewnością dostrzega jakość, którą gwarantuje Neymar, ale oczkiem w głowie Francuza pozostaje jego rodak, Kylian Mbappe. Podziw trenera wobec umiejętności gwiazdora PSG również nie ulega wątpliwości.
Konferencje prasowe "Zizou" przypominają nieco czasy Adama Nawałki, który odpowiadał przygotowanymi formułkami, stroniąc od kontrowersji. 47-latek także nie dostarcza pożywki mediom, a na większość pytań o cele transferowe odpowiada, że interesują go tylko zawodnicy, których ma do dyspozycji. Wyjątkiem od reguły była wypowiedź właśnie na temat Mbappe.
Wyciągnięcie jednego piłkarza będzie niezwykle trudnym zadaniem, a o pozyskaniu obu piłkarzy przez Real nie ma nawet mowy. Nadejdzie czas wyboru. Marzenia Pereza staną naprzeciw idei Zidane'a, który może stworzyć na Bernabeu prawdziwą francuską kolonię.
Au revoir
Paryżanie w ostatnich latach raczej stronią od pozbywania się swoich największych gwiazd. Wszyscy mamy w pamięci telenowelę z Marco Verrattim, który wyrażał chęć przywdziania bordowo-granatowego trykotu, aby po kilku dniach publicznie przepraszać klub z Parku Książąt. Nasser Al-Khelaifi zapewne nie chciałby sprzedaży swojej "dziesiątki", ale w tym przypadku właściciel może nie mieć wiele do powiedzenia.
Kontrakt Neymara wygasa już za 2 lata, zatem nadchodzące okienko będzie jedną z ostatnich okazji na spieniężenie kapitana "Canarinhos". Naturalnie, budżety nawet czołowych ekip z każdym dniem ulegają uszczupleniu na skutek strat związanych z pandemią. Kartami przetargowymi Barcelony mogliby stać się zawodnicy pokroju Coutinho, Dembele czy Griezmanna, który w ślimaczym tempie wdraża się do katalońskiej układanki. W 26 meczach La Liga zdobył ledwie osiem bramek.
Powrót na Camp Nou jawi się jako najbardziej optymalna opcja dla wszystkich zainteresowanych. Ewentualne odejście Neymara ułatwiłoby PSG przekazanie pałeczki lidera w ręce Mbappe. Z kolei Barcelona nie ma czasu na dalsze zabawy w półśrodki, jeśli chce po raz ostatni wedrzeć się na szczyt z aktualnymi filarami. Sam Neymar również powinien pragnąć naprawienia błędów sprzed trzech lat.
W Katalonii miał zapewnione wszystko, był na świeczniku, a jedyny problemem wiązał się z pogodzeniem z rolą Messiego. Chęć wydostania się z cienia Argentyńczyka pogrążyła 28-latka, który w trakcie najbliższego okna transferowego musi zawalczyć o własną przyszłość. Trudno jedynie przewidzieć czy włodarze PSG zaakceptują odejście najdroższego gracza w dziejach futbolu. Barcelona i sam Neymar powinni jednak uczynić wszystko, aby przekonać Al-Khelaifiego i spółkę. Na tej transakcji skorzystałaby każda ze stron. Zegar nieubłaganie tyka.
Mateusz Jankowski