FC Barcelona go skrzywdziła. Odszedł i odzyskał blask. "Fenomenalny chłopak"
W Barcelonie stracił pół roku i radość z gry w piłkę. Uśmiech odzyskał dopiero po opuszczeniu stolicy Katalonii. Vitor Roque znów czuje, że jego kariera żyje.
Bezsens. Takim słowem można podsumować wiele działań transferowych FC Barcelony. Nadal trudno zrozumieć, dlaczego kilka miesięcy temu klub targany problemami finansowymi wydał kilkadziesiąt milionów euro na zawodnika, na którego nie miał żadnego logicznego pomysłu. W styczniu “Blaugrana” przyspieszyła transfer Vitora Roque, ponieważ po kontuzji Gaviego zwolniło się miejsce w budżecie płacowym. Decyzja ta okazała się fatalnym posunięciem. Brazylijczyk przepadł w stolicy Katalonii, a deską ratunkową okazała się jedynie awaryjna zmiana klubu. Dziś już w barwach Betisu napastnik pokazuje, że wcale nie musi być kompletnym niewypałem.
Na chybcika
Vitor Roque przez pół roku był dla Barcelony piątym kołem u wozu. Xavi nie przywiązywał wielkiej wagi do próby wkomponowania debiutanta w europejski futbol. Brazylijczyk dostawał ogony, tylko dwa razy znalazł się w pierwszym składzie. Aż 12 meczów przesiedział w całości na ławce rezerwowych. W sumie rozegrał w barwach “Blaugrany” 353 minuty, strzelając w tym czasie dwa gole. I nic nie wskazuje na to, aby bilans ten kiedykolwiek uległ poprawie. Hiszpańskie media jasno podkreśliły, że włodarze postawili na nim krzyżyk. Przy czym lokalni dziennikarze dołożyli swoje, rozkręcając machinę krytyki. Każdy pojedynczy błąd wychowanka Athletico Paranaense był szeroko komentowany, analizowany, rozbierany na czynniki pierwsze. Mierny występ w presezonie potrafił urosnąć do niewyobrażalnej rangi.
- Vitor Roque strzela sobie w stopę. Jego okropny mecz z Manchesterem City otworzył mu na oścież drzwi wyjściowe z klubu. Jego występ nie mógł być gorszy, stracił większość piłek, które dostał, ani razu nie trafił w światło bramki, cały czas przegrywał pojedynki. Wiadomo już, że odejdzie, niezależnie od tego, czy to będzie transfer definitywny, czy wypożyczenie. Barcelona podjęła już decyzję, przyszłość Brazylijczyka znajduje się z dala od klubu - pisał w lipcu Javi Miguel z dziennika AS.
Czy Roque zagrał słabo w sparingu z City? Tak. Czy wcześniej przytrafiły mu się inne niezadowalające występy? Oczywiście. Ale trudno, żeby było inaczej. Zawodnikowi, który nigdy wcześniej nie miał kontaktu z europejską piłką, ciężko byłoby od razu rzucić Barcelonę na kolana. Takie cuda udawały się Neymarowi, ale Roque nie jest epokowym talentem. To nie oznacza jednocześnie, że należało wylewać na jego głowę wiadro pomyj.
- Nigdy nie widziałem tak personalnych ataków na 18-latka - grzmiał Deco w wywiadzie dla Mundo Deportivo. - Odkąd znam Barcelonę, nie spotkałem się z tak brzydkim traktowaniem młodego zawodnika. Tyle brzydkich i złych recenzji. Nie wiem, skąd się to wzięło. Był atakowany, został ofiarą, a to wszystko nie miało sensu, ani podstaw. Trudno było mi patrzeć na to, jak Vitor cierpi, jak źle to przeżył. Nie rozumiem, jak można być tak okrutnym wobec dzieciaka. Miał przyjść po zakończeniu sezonu, ale to nie jego wina, że został sprowadzony już w styczniu. Trener poprosił o to po kontuzji Gaviego. Być może nie był odpowiednio przygotowany, ale to młody gracz z ogromnym potencjałem. Cieszę się, że gra w Betisie i strzela gole. Ale nie pamiętam takiego ataku na jakiegoś zawodnika. Mam 47 lat, wiele widziałem w piłce, jednak do pewnych rzeczy nie jestem przyzwyczajony - dodawał.
Podróż za jeden uśmiech
Pod koniec letniego okienka Roque przeniósł się do Betisu na zasadzie wypożyczenia. Kluczową rolę w tej transakcji miał odegrać Joaquin. Legendarny gracz, a obecnie dyrektor “Verdiblancos” osobiście udał się do Barcelony, gdzie dopiął szczegóły transakcji. Przede wszystkim przekonał samego zawodnika do tego projektu. Napastnik przyznał później, że rozmowa z 43-latkiem bardzo pomogła mu w podjęciu ostatecznej decyzji. Kiedy już wszystko zostało sfinalizowane, Brazylijczyk zabrał się do pracy. I nie czekał długo, aby przedstawić się andaluzyjskim kibicom. W swoim pierwszym meczu na Estadio Benito Villamarin strzelił gola z Leganes.
- To spełnienie marzeń. Nigdy nie wyobrażałem sobie, że strzelę gola w debiucie na tym cudownym stadionie. Rodzina i Bóg pomogli zdjąć z moich barków ogromny ciężar. Jestem bardzo szczęśliwy, że tu trafiłem - mówił na gorąco na antenie Movistar. - Europejski futbol jest inny. Grałem w Athletico Paranaense, gdzie nasz styl opierał się na dużej liczbie długich piłek. Tutaj gra się inaczej, mam mniej czasu na podejmowanie decyzji. Miałem pewne trudności z przystosowaniem się, ale już jest lepiej. Zaufanie trenera Pellegriniego bardzo mi pomaga. Zawsze podkreśla, co muszę jeszcze poprawić. Dzięki niemu znów czuję pewność siebie - dodał w rozmowie z dziennikiem Marca.
Roque żywiołowo zareagował na premierowe trafienie w nowym klubie. Od razu ucałował herb Betisu, czym wysłał jasny sygnał chęci pozostania w Sewilli. Oczywiście, że tego typu gesty mogą być nieco pochopne. Trzeba jednak zrozumieć zawodnika, który wiele wycierpiał podczas półrocznego epizodu w Barcelonie. Zanim zdążył okazać przywiązania do barw “Blaugrany”, już pokazano mu drzwi wyjściowe. Potrzebował wewnętrznego resetu, impulsu.
- Nie uśmiechałem się tak od sześciu miesięcy. W Barcelonie było ciężko, przeżyłem trudne chwile. Wcześniej byłem w Brazylii na wakacjach i nawet nie wiedziałem, czy przyjadę do Hiszpanii w styczniu czy za pół roku. Na tydzień przed dowiedziałem się, że jadę do Barcelony. Spodziewałem się tam czegoś innego, zarówno, jeśli chodzi o grę, ale też relację z trenerem. Dostałem kilka szans, ale nie tyle, ile się spodziewałem. Zachowuję jednak pozytywne nastawienie, teraz cieszę się z każdej możliwości gry, znów jestem szczęśliwy - podkreślił w programie Todo al Verde.
Solidne wzmocnienie
- To była trudna sytuacja dla samego zawodnika. Mogę tylko powiedzieć, że rozmawiałem z nim i wspólnie uznaliśmy, że wypożyczenie będzie najlepszą opcją. W innym klubie ma szansę regularnie grać, rozwinąć się - mówił w sierpniu Hansi Flick. - Vitor udowodni, że "Barca" popełniła błąd, pokaże, że postąpiono zbyt pochopnie, pozwalając mu na odejście. Ma wszystko, aby odnieść sukces w Betisie, gdzie dostanie minuty i wsparcie. Trafia do zespołu, który ułatwi mu możliwość rywalizacji w lidze hiszpańskiej. Na pewno to mu pomoże - zaznaczał zaś Rivaldo w wywiadzie dla katalońskiego Sportu.
Na tę chwilę można uznać, że Roque podjął bardzo dobrą decyzję, wybierając Betis. W grze o pozyskanie go uczestniczyły bowiem jeszcze takie kluby, jak FC Porto czy Sporting. Możliwość adaptacji w lidze hiszpańskiej jest jednak lepszym wyjściem niż np. grzanie ławki kosztem Viktora Gyokeresa. W ekipie “Verdiblancos” Brazylijczyk powoli gruntuje swoją pozycję. W tym sezonie rozegrał już prawie 1000 minut, notując pięć trafień. W lidze jego bramki z Osasuną i Celtą pozwoliły drużynie zdobyć dodatkowe trzy punkty. Naturalnie, zdarzyły się też wpadki. W ostatnim meczu Pucharu Króla nie wykorzystał karnego. Jednak ten jeden błąd nie sprawi nagle, że Manuel Pellegrini go od składu. Rachunek sportowych zysków i strat daje bowiem wynik dodatni.
Trener Betisu ewidentnie nie boi się uczynić z 19-latka centralnej postaci linii ataku. Spoglądając w liczby, można nawet dostrzec pewne podobieństwa między Roque i Robertem Lewandowskim. W tym sezonie ligowym Brazylijczyk oddaje średnio 3,55 strzału na 90 minut, w tym, 1,84 uderzeń leci w światło bramki. W przypadku Polaka jest to odpowiednio 3,46 i 1,80. Problemem pozostaje oczywiście skuteczność. W La Liga gracz “Verdiblancos” zdobył trzy bramki, chociaż jego wskaźnik oczekiwanych goli wynosi 4,6. Pod względem decyzyjności i chłodnej głowy pod bramką wciąż ma on jeszcze wiele do przepracowania. Widać u niego jednak chęć rozwoju. Niedawno zdradził, że współpracuje z psychologiem i trenerem mentalnym, którzy dbają o jego wnętrze. Do tego dołożył indywidualne treningi, czego nie robił za czasów “gry” w Barcelonie. Kroczek po kroczku może stać się naprawdę solidnym napastnikiem.
Bez powrotu
- Vitor to fenomenalny chłopak. Mam nadzieję, że odniesie sukces w Betisie. Może strzelić naprawdę sporo goli - zachwalał Joaquin. - Sprowadziliśmy Vitora, ponieważ ma ogromny potencjał na przyszłość. Już strzela gole, pewnie mogłoby ich być więcej. Ale gdyby zdobywał więcej bramek, może nie grałby w naszym zespole, a w innym. Najważniejsze jest to, że to zawodnik, który wciąż się rozwija, ale już jest wartością dodaną - wtórował Manuel Pellegrini, przywoływany przez Futbolfantasy.com.
- Betis to wielki klub, Joaquin i inni opowiedzieli mi o jego historii. Każdy, kto tu jest, chce zostać na wiele lat i ja nie jestem wyjątkiem. Chcę razem tworzyć historię tego zespołu. Spędziłem sześć miesięcy w Barcelonie, ale teraz jestem zawodnikiem Betisu i wolę skupiać się wyłącznie na Betisie - dodał sam zainteresowany.
Wszystko wskazuje na to, że Roque nie wróci do Barcelony. Pobyt w tym miejscu był zbyt wyczerpujący, aby móc załagodzić rany. Piłkarz na każdym kroku podkreśla miłość do Betisu, gdzie wreszcie otrzymał pakiet troski i zaufania. Andaluzyjczycy wiedzą, jak należy obchodzić się z zawodnikiem, który dopiero stawia pierwsze kroki w europejskiej piłce. Wszyscy, może z wyjątkiem Deco i Xaviego, wiedzieli, że Brazylijczyk będzie potrzebował czasu, okazji na popełnianie błędy, aby następnie wyciągnąć z nich odpowiednie wnioski. Tylko w ten sposób można poczynić krok naprzód.
Teraz Roque po raz pierwszy w karierze zagra przeciwko Barcelonie. Hiszpańskie media informowały, że sam zawodnik naciskał na to, aby w zawartej latem umowie nie znalazła się tzw. klauzula strachu. Zwykle wpisuje się ją wypożyczonym graczom, aby nie mogli rywalizować ze swoimi macierzystymi klubami. Czuć jednak, że młody napastnik chce coś udowodnić “Dumie Katalonii”. Pragnienie wendety to jedno, ale każdy dobry występ 19-latka przybliża go też do pozostania na Benito Villamarin. Jeśli podtrzyma solidną dyspozycję, Betis prawdopodobnie skorzysta z opcji wykupu w wysokości 25 mln euro.
- Jeśli Bóg pozwoli, widzę siebie strzelającego gola Barcelonie. Jeśli mi się uda, nie będę go celebrował ze względu na szacunek do tego klubu - powiedział na antenie Directo Gol.
Wygląda na to, że każda z zainteresowanych stron ubiła dobry interes. “Barca” pewnie odzyska większość kwoty zainwestowanej w wychowanka Athletico. Betis zyskał potencjalny filar linii ataku na długie lata. A przede wszystkim sam zawodnik wreszcie otrzymuje realną szansę pokazania umiejętności. Wszyscy powinni być zadowoleni.