Falstart trenerskiego diamentu. Miał podbijać Europę, zawiódł u szejków. W tle konflikt z gwiazdą
Masowo zdobywane trofea, status legendy i pomnik jeszcze przed 50-tką - Marcelo Gallardo pracą w River Plate zasłużył na miano jednego z najbardziej ekscytujących trenerów na świecie. Pracę poza kontynentem zaczął jednak od odbicia się od Arabii Saudyjskiej. Argentyńczyk jest na wylocie z Al-Ittihad, gdzie m.in wpadł w konflikt z Karimem Benzemą.
Marcelo Gallardo opuszczał Argentynę z łatką jednego z najlepszych południowoamerykańskich trenerów w historii. Utytułowanego menedżera jeszcze w czasach pracy w ojczyźnie łączono m.in. z Barceloną. Gdy po ponad ośmiu latach odszedł z River Plate, ofertę złożyła mu Sevilla. 48-latek wolał jednak poczekać i zdecydował się na zaskakujący ruch, wybierając w listopadzie saudyjskie Al-Ittihad. Nie wypaliło. Rozczarowujące wyniki, zakulisowe konflikty, niespełnione oczekiwania - dziś Gallardo jest na wylocie z klubu.
Najlepszy na kontynencie
Marcelo Gallardo, ofensywny pomocnik, był dobrym piłkarzem. Wielokrotnym reprezentantem Argentyny, długoletnim graczem River Plate, z którym wygrał wiele trofeów. Występował też z sukcesami m.in. w AS Monaco i Paris Saint-Germain. Co ciekawe, na ławce trenerskiej zasiadł od razu po zawieszeniu butów na kołku, w 2011 r.. I choć wydawało się to niełatwe, to, co osiągnął na nowej drodze, przyćmiło sukcesy z czasów kariery zawodniczej. Już w debiutanckim sezonie za sterami urugwajskiego Nacionalu poprowadził klub do mistrzostwa kraju, ale przyznał później, że… był to dla niego przyspieszony kurs trenerski i wciąż tylko zdobywał doświadczenie. Po zakończeniu rozgrywek zrobił więc sobie dwuletnią przerwę i wrócił do River, gdzie został na pełne sukcesów osiem i pół roku.
Mistrzostwo Argentyny, trzy puchary kraju, dwukrotnie wygrane Copa Libertadores, do tego Copa Sudamericana (połodniowoamerykański odpowniednik Ligi Europy), dwa Superpuchary Argentyny i trzy Recopa Sudamericana (odpowiednik Superpucharu UEFA) - to lista najważniejszych trofeów zdobytych przez drużynę z Monumental pod wodzą Gallardo. Wielkie grono fanatycznych kibiców absolutnie uwielbiało dawnego zawodnika prowadzącego ich ukochany klub. A tego doceniały nie tylko trybuny, ale i piłkarskie środowisko. Trzy razy z rzędu - w latach 2018-20 - wygrywał plebiscyt na najlepszego menedżera kontynentu, tradycyjnie organizowany przez urugwajską gazetę El Pais.
Pomnik za życia
Wraz z końcem 2022 roku Gallardo uznał, że nadeszła pora na nowe wyzwania. Z River rozstał się jako niekwestionowana legenda i najbardziej utytułowany menedżer w historii klubu - pomimo zaledwie 46 lat na karku. Kilka miesięcy później upamiętniono go, stawiając pod stadionem ośmiometrowy pomnik z brązu, na którym wznosi do góry trofeum przyznawane za wygraną w Copa Libertadores.
- To, co zrobił w River, jest niesamowite. Co roku trzech trenerów dostaje nominacje do miana najlepszego na świecie, ale jego nigdy wśród nich nie ma. Nie mogę tego zrozumieć - mówił o nim swego czasu w rozmowie z TNT Sports Pep Guardiola.
Wszystko, co Argentyńczyk wygrywał, wygrywał proponując ciekawy dla kibica futbol. Jego River charakteryzowała dominacja posiadania piłki, szybkie jej odzyskiwanie i duża zdolność do adaptacji, jeśli chodzi o system taktyczny i zachowanie na boisku dzięki reakcji trenera na ewentualne trudności. Jeszcze w czasach pracy w River miała go kusić Barcelona, a po odejściu błyskawicznie ruszyły spekulacje łączące Argentyńczyka z europejskimi klubami. Pisano o PSG, Chelsea, Realu Madryt, Sevilli czy nawet Leeds United. W momencie odsłonięcia pomnika Gallardo wciąż jednak nie miał pracodawcy. Przekonywał, że zdecyduje się zaakceptować ofertę tylko niosącą ze sobą coś, co naprawdę do niego przemówi.
- Tu musi być uczucie. Trzeba znaleźć właściwą relację, miejsce, gdzie możesz przekazać swoje pomysły. Nie jestem typem osoby, która po prostu dołączy do jakiegoś starego klubu, bo chce trenować w Europie. Nie tak działam - mówił na łamach The Athletic.
“Skalp” Saudyjczyków
Oczekiwanie Gallardo na odpowiedni projekt trwało ponad dziesięć miesięcy. Swoim wyborem mocno zaskoczył, by nie powiedzieć wręcz, że zszokował. Co prawda zdecydował się na przepowiadaną mu podróż przez Ocean Atlantycki, ale nie wylądował w Europie, a w Azji. Konkretnie - na Bliskim Wschodzie, w Arabii Saudyjskiej. Objął stery wspieranego finansami saudyjskiego Public Investment Fund Al-Ittihad.
Urzędujący mistrzowie kraju, którzy latem zeszłego roku dokonali wielkich wzmocnień, zatrudnili Argentyńczyka po 13. kolejce sezonu, by zastąpił zwolnionego Nuno Espirito Santo. Portugalczyk zaliczył serię słabszych wyników, ale czarę goryczy miała przelać eskalacja jego konfliktu z Karimem Benzemą, narastającego właściwie od samego początku gry Francuza w Saudi Pro League. Gallardo podjął się więc wejścia do “trudnej” szatni. Łatwo zakładać, że przekonała go wysoka pensja i pewnie jest to prawda, ale sportowo wyglądało to ciekawie. Skład, poza Benzemą, latem wzmocnili m.in. N’Golo Kante czy Fabinho. Nowy menedżer miał w kadrze głośne nazwiska, ale i sam stanowił wartościowy “skalp” dla Saudyjczyków. Sam też zapewniał, że w Dżuddzie znalazł coś ciekawego.
- Jestem na etapie oczekiwań: nie tylko dostosowywania się, ale również rozkręcania wszystkiego, co planujemy tutaj wnieść - opowiadał w rozmowie z oficjalną stroną FIFA. - Taka codzienna praca daje mi zastrzyk adrenaliny - na boisku, na treningach, podczas meczów. To wprawia mnie w dobry nastrój, więc czuję się szczęśliwy i mam nadzieję, że będziemy mieli okazję na stopniowe wprowadzanie naszych pomysłów i rozwój.
Saudyjska rysa
Przygoda na Półwyspie Arabskim okazała się jednak wielkim rozczarowaniem. Klubowe Mistrzostwa Świata, gdzie Ittihad wystąpiło jako gospodarz, przyniosły zaskakujące odpadnięcie w drugiej rundzie z egipskim Al-Ahly. W Azjatyckiej Lidze Mistrzów skończyło się porażką w ćwierćfinale z dominującym na krajowym podwórku Al-Hilal, które potem wyrzuciło ich jeszcze z półfinału pucharu kraju. Podopieczni Gallardo przegrali z nimi także w Superpucharze. Z kolei plan przywrócenia Ittihad do walki w ścisłej czołówce spalił na panewce, bo nie udało się na dobre włączyć nawet w rywalizację o miejsca premiowane awansem do AFC Champions League.
Do słabych rezultatów sportowych doszły też problemy pozaboiskowe, bo również w przypadku Gallardo atmosfera z Benzemą zrobiła się napięta. Rozmyślający od dłuższego czasu o zmianie barw klubowych Francuz, skłócony z zarządem klubu, przyjechał spóźniony na śródsezonowy obóz przygotowawczy w Dubaju. Zarzekał się, że spowodowały to warunki atmosferyczne uniemożliwiające mu powrót z Mauritiusu, ale prawdopodobnie chodziło o próbę wymuszenia transferu. Argentyńczyk uznał, że jego utytułowany podopieczny nie znajdzie się w kadrze na pierwszy mecz po przerwie zimowej. Według Marki odsunął nawet napastnika od zajęć z zespołem. Potem gwiazdor wrócił do drużyny, ale nie prezentował oczekiwanego poziomu.
Aktualna dyspozycja Al-Ittihad ma prawo stanowić powód do frustracji, bo ekipa o wielkich ambicjach wygrała tylko dwa z ostatnich dziesięciu spotkań na wszystkich frontach, zaliczając przy okazji aż sześć porażek. Na obronę menedżera nie podziałała nawet plaga kontuzji, które dotknęły jego zagranicznych piłkarzy - a jak wiadomo, to na nich opiera się gra saudyjskich zespołów. Przykładowo, w domowym meczu z prowadzonym przez Stevena Gerrarda Al-Ettifaq, Gallardo nie miał nawet pełnej ławki rezerwowych, a w całej kadrze meczowej znalazło się tylko dwóch obcokrajowców: Kante i wyjadacz Saudi Pro League, Brazylijczyk Romarinho. Efekt? Porażka 0:5 z klubem o dużo mniej imponującym budżecie. Kilka dni po spotkaniu Fabrizio Romano poinformował, że zarząd stracił cierpliwość i postanowił o rozstaniu z trenerem. Decyzji jeszcze nie ogłoszono i najprawdopodobniej wejdzie ona w życie po zakończeniu rozgrywek (ostatnia kolejka odbędzie sie 27 maja), ale los Argentyńczyka jest już przypieczętowany.
Wyprawa na Bliski Wschód skończyła się dla Gallardo porażką. Na wizerunku jednego z najbardziej ekscytujących trenerów na świecie pojawiła się spora rysa. Oczywiście, okoliczności mu nie sprzyjały, ale ostatecznie średnia niewiele ponad 1,4 punkta na mecz w lidze, z zasobami Al-Ittihad musi wyglądać w CV rozczarowująco.
Naturalnie. Gallardo nikt jeszcze globalnie nie skreśla. Ba, w mediach pojawiają się już plotki łączące go m.in. z AC Milan czy - ponownie - Barceloną. Pytanie tylko, gdzie legenda River Plate znajdzie swoje nowe miejsce pracy. I jak się w nim odnajdzie. Bo po tym, co widzieliśmy w Arabii Saudyjskiej, można mieć wątpliwości. Miał zostać kolejnym wielkim trenerem, a na starcie odbił się od Saudi Pro League. Trzeba przyznać, że nie brzmi to zbyt pięknie.