Faktycznie najgorszy bramkarz w historii Manchesteru United? Liczby nie kłamią

Faktycznie najgorszy bramkarz w historii Manchesteru United? Liczby nie kłamią
Craig Thomas/News Images / pressfocus
Radosław  - Przybysz
Radosław Przybysz17 Apr · 15:03
Przed pierwszym meczem Manchesteru United z Olympique Lyon w ćwierćfinale Ligi Europy były piłkarz MU, a obecnie zawodnik OL, Nemanja Matić, nazwał Andre Onanę "jednym z najgorszych bramkarzy w historii Man Utd". Przed rewanżem, kluczowym dla przyszłości i celów klubu z Old Trafford, sprawdźmy, czy miał rację.
- Wszyscy wiemy, jak ważny to mecz. Pojedziemy tam z nastawieniem na wygraną. Musimy pokazać, kim jesteśmy. Jeśli będziemy skupieni, zgrani i zjednoczeni, to wygramy. Oczywiście nie będzie łatwo, ale myślę, że jesteśmy dużo lepszym zespołem od nich - powiedział Onana na kilka dni przed pierwszym meczem z Lyonem.
Dalsza część tekstu pod wideo
Potem Kameruńczyk tłumaczył, że nie miał zamiaru nikogo urazić, ale i tak nie uchronił się przed kontrą ze strony Maticia. - Szanuję każdego, ale muszę odpowiedzieć. Kiedy jesteś jednym z najgorszych bramkarzy w historii Manchesteru United, musisz mieć odwagę, by coś takiego mówić - wypalił Serb, który grał dla United w latach 2017-2022.
- Gdyby powiedział to David De Gea, Peter Schmeichel albo Edwin van der Sar, to bym się zastanowił. Ale jeśli mówi to statystycznie jeden z najgorszych bramkarzy w historii, to musi to potem pokazać. Zobaczymy - wypalił doświadczony pomocnik, w stylu Jose Mourinho z najlepszych lat.

Zamieszkał w jego głowie

Jeśli miał na celu wyprowadzić Onanę z równowagi, to się udało. Na Parc Olympique Lyonnais bramkarz MU popełnił dwa wyraźne błędy, które skutkowały golami gospodarzy na 1:0 i 2:2 - w 25. minucie dał się zaskoczyć strzałem z daleka, bezpośrednio z rzutu wolnego, a w piątej minucie doliczonego czasu odbił przed siebie strzał Georgesa Mikautadze, co dało szansę na dobitkę Rayanowi Cherkiemu.
- Nie jestem w stanie teraz powiedzieć nic, co pomoże Andre. Wierzę w niego nadal, ale w odpowiednim momencie wybiorę odpowiedni skład - powiedział po meczu Ruben Amorim.
Trzy dni później, na ligowy mecz z Newcastle United posadził Onanę na ławce - pierwszy raz w Premier League od debiutu bramkarza, którego ściągał Erik ten Hag. Zastępca Kameruńczyka, Altay Bayindir, nie zagrał jednak dużo lepiej. Popisał się jedną, świetną interwencją na refleks przy strzale Alexandra Isaka, ale bardzo nerwowo wznawiał grę nogami i po jego złym podaniu padł czwarty gol dla Newcastle. Obsada bramki na pozostałe do końca sezonu mecze w oczach kibiców to wybór między dżumą a cholerą.

Odstaje od legend

Wróćmy do Onany. Czy Matić miał rację? Czy Kameruńczyk to rzeczywiście jeden z najgorszych bramkarzy w historii MU? Cóż, chyba nie ma tu wielkiej kontrowersji. Tym bardziej, że Serb świadomie użył słowa "statystycznie", a statystyki tylko potwierdzają "test oka" i są bezlitosne dla 29-latka. Odkąd zadebiutował w United, popełnił dziewięć błędów bezpośrednio prowadzących do gola we wszystkich rozgrywkach - więcej niż jakikolwiek inny bramkarz Premier League w tym okresie.
Trudno znaleźć inne, jednoznacznie wymierne statystyki, w których można by go porównać z byłymi bramkarzami "Czerwonych Diabłów". Ograniczmy się do ery Premier League, bo w tym okresie można znaleźć konkretne liczby. Nie ma też sensu porównywać z bramkarzami, którzy zostali zapamiętani jako za słabi na United, ale nigdy realnie nie byli traktowani jako ci podstawowi, typu Victor Valdes czy Massimo Taibi, którego The Sun nazwało "ślepym wenecjaninem". Ostatecznie zaliczyli oni tylko kilkumeczowe epizody w tym wielkim klubie.
Zostając przy tych, którzy realnie, przynajmniej przez jakiś czas byli ze względów sportowych (a nie przez kontuzję "jedynki") pierwszymi bramkarzami MU od 1992 roku, tylko Mark Bosnich (70%) ma gorszy od Onany (72%) procent skutecznych interwencji (liczony jako różnica między celnymi strzałami oddanymi na bramkę rywala, a wpuszczonymi golami). Nawet Roy Carroll (82%) czy Tim Howard (76%), którzy - umówmy się - nie zostali zapamiętani zbyt pozytywnie - mogą się pochwalić lepszą skutecznością.
Biorąc pod uwagę golkiperów, którzy w erze Premier League rozegrali dla United co najmniej 50 meczów i mieli przez dłuższy czas status pierwszego bramkarza, porównanie wygląda następująco:
Ranking pierwszych bramkarzy Man Utd pod względem proc. obronionych strzałów:
1. Edwin van der Sar - 81%

2. Peter Schmeichel - 78%

3. Fabien Barthez - 75%

4. David de Gea - 73%

5. Andre Onana - 72%
Pod względem liczby goli traconych na mecz Onana też jest najgorszy.
Ranking pierwszych bramkarzy Man Utd pod względem średniej goli traconych na mecz:
1. Edwin van der Sar - 0,8

2. Peter Schmeichel - 0,8

3. Fabien Barthez - 1,0

4. David de Gea - 1,1

5. Andre Onana - 1,4
Równie źle wypada gdy porównamy liczbę czystych kont (w jego przypadku 18) do liczby wszystkich ligowych spotkań (69).
Ranking pierwszych bramkarzy Man Utd pod względem proc. czystych kont:
1. Edwin van der Sar - 49% z 186 meczów

2. Peter Schmeichel - 45% z 252 meczów

3. Fabien Barthez - 37% z 92 meczów

4. David de Gea - 35% z 415 meczów

5. Andre Onana - 26% z 69 meczów
Dodajmy, że te porównania dotyczą tylko meczów ligowych, a Kameruńczyk szczególnie często kompromitował się w Europie. Wyjątkowo źle wyglądał jesienią 2023 roku w grupie Ligi Mistrzów. Wpuścił 15 goli w sześciu meczach i dosłownie przyłożył rękę do kompromitacji MU w grupie z Bayernem, Galatasaray i Kopenhagą. A przecież sezon wcześniej doszedł z Interem do finału Ligi Mistrzów tracąc przy tym tylko 11 goli w 13 meczach i zachowując osiem czystych kont.

Nie tak miało być

Kontrast między bramkarzem, którego oglądaliśmy w sezonie 2022/23 w świetnie zorganizowanej drużynie z Mediolanu, a tym, który od dwóch lat nie pomaga pogrążonemu w chaosie klubowi z Manchesteru, jest tak duży, że wręcz niezrozumiały. Jasne, obrona, z którą przychodzi mu grać, nie pomaga. Jasne, liczne kontuzje sprawiają, że trudno o zgranie z defensywą. Jasne, przychodził głównie po to, żeby pomóc w budowaniu gry od tyłu nogami i pod tym względem pewnie jest niezły.
Ale liczby i niezrozumiałe wręcz zachowania przy bronieniu strzałów w połączeniu z kwotą 50 mln euro odstępnego (to oczywiście najdroższy bramkarz w historii MU) podpowiadają, że Matić mógł się mylić, ale w drugą stronę - Onana nie jest "jednym z najgorszych bramkarzy w historii Manchesteru United". W relacji oczekiwania vs. rzeczywistość jest prawdopodobnie najgorszym.
Żeby nie było: nieraz ratował skórę pogubionej defensywie United. W wielu meczach ma sporo pracy i zwłaszcza w lidze potrafi popisać się inspirującymi interwencjami. Od jego debiutu lepszy stosunek "goli uchronionych" (różnica między xG straconymi i rzeczywiście straconymi) na 90 minut w Premier League ma tylko Ederson. Onana broni na poziomie takich graczy jak Guglielmo Vicario, Emiliano Martinez czy Jose Sa. Problemem jest jego brak regularności. Po kapitalnym meczu może kompletnie zawalić. Nigdy nie wiadomo czego się po nim spodziewać, a pod pewnymi względami - jak zbyt szybkie wybieranie strony przy strzale i przerzucanie ciężaru ciała na jedną nogę czy odbijanie piłek przed siebie - nie notuje żadnych postępów.

Saudi calling?

- Widząc pierwszy raz wypowiedź Maticia trochę się uśmiechnąłem i potraktowałem jako pstryczek, ale jednak lekko oderwany od rzeczywistości. Jak się jednak nad tym zastanowić... W kontekście najgorszych bramkarzy w historii United zazwyczaj rozważa się bohaterów tej czarnej ery po Peterze Schmeichelu. Bosnish, Howard, Carroll, Barthez czy Taibi wskakiwali do bramki i zaliczali mniejsze lub większe kompromitacje. Taibi i Carroll przychodzili do klubu jako zmiennicy, Bosnish nie pomógł sobie bardziej kwestiami pozaboiskowymi, Howard był bardzo młody i w sumie chyba tylko Bartheza można porównać do Onany pod względem oczekiwań i wyrzuconych w błoto dużych pieniędzy. Właśnie ta skala oczekiwań, fakt że Onana nie był awaryjnym wyjściem, a przemyślanym transferem sprawia, że znajduje się w ścisłym gronie najgorszych, ale wiadomo, warto tutaj poczekać z werdyktami do końca jego przygody z klubem - mówi nam Krzysztof Bielecki, kibic MU i współautor na kanale Angielskie Espresso.
No właśnie, co dalej? Jeszcze do niedawna zmiana bramkarza nie leżała w planach klubu na letnie okno transferowe, ale jeśli Kameruńczyk wyraźnie się nie poprawi do końca sezonu, to - według dobrze poinformowanych dziennikarzy - United chętnie poszukają na niego kupca. Wychowanek La Masii ma kontrakt do 2028 roku, który gwarantuje mu ok. 120 tys. funtów tygodniowej pensji. Brak awansu do Ligi Mistrzów będzie się wiązał z 25-procentową obniżką zarobków, ale i tak trudno wyobrazić sobie, że w Europie znajdą się chętni, by go kupić i zaproponować zbliżoną pensję. Na szczęście jest Arabia Saudyjska, z której już zeszłej zimy spływały sygnały do agentów bramkarza (których zresztą niedawno zmienił).
Na razie Amorim zapowiedział, że po "przerwie na odłączenie od szumu", Onana wraca do bramki na rewanż z Lyonem. To będzie najważniejszy mecz za kadencji portugalskiego trenera. W lidze United zajmują kompromitujące 14. miejsce (najgorsze od pół wieku), a bez awansu do Ligi Mistrzów finansowa przyszłość klubu maluje się w czarnych barwach. Czas, by Onana odpowiedział na własny apel sprzed pierwszego meczu. By "był skupiony i pokazał, kim naprawdę jest". Wszystkie oczy będą skupione na nim.

Przeczytaj również