Entertrainer z Polski wkracza na salony. Kolejka chętnych, by go zatrudnić
W środowisku ligowym krąży opinia, że to obecnie jeden z najlepszych niemieckich trenerów. Są uznani na międzynarodowym rynku Hansi Flick, Julian Nagelsmann, Thomas Tuchel, Roger Schmidt czy Fabian Huerzeler, a zaraz potem on, wraz z Sebastianem Hoenessem czy Dino Toppmoellerem. Tak przynajmniej twierdzi Sueddeutsche Zeitung, powołując się na własne źródła. Jest praktycznie pewne, że Lukas Kwasniok, a właściwie Łukasz Kwaśniok, od nowego sezonu będzie miał okazję udowodnić prawdziwość tej tezy, prowadząc zespół w 1. Bundeslidze. Bo póki co, mimo tak dobrych referencji, pracował tylko na jej zapleczu.
Zastanawialiście się kiedyś, które oko jest u was okiem dominującym? Bo każdy z nas takie ma i podobno łatwo to rozpoznać. Plotka (a może to nie plotka?) głosi, że kiedy Lukas Kwasniok pracował z młodymi piłkarzami w Karlsruhe, każdemu z nich spoglądał najpierw głęboko w oczy. Nie, nie po to, by sprawdzić, czy będą w stanie utrzymać kontakt wzrokowy w bezpośrednim zwarciu i nie pękną potem na robocie. On w ten sposób… szukał im miejsca na boisku. To dominujące oko ma podobno znaczenie dla wizualnej koordynacji zawodnika. Jeśli jest on prawonożny, a do tego dominujące jest u niego prawe oko, to bardziej będzie się nadawał do gry na boku. Kiedy jednak pojawia się krzyżowa kombinacja (czyli lewe oko i prawa noga lub prawe oko i lewa noga), wówczas istnieje duża szansa, że da sobie radę w środku pola. Będzie w stanie dostrzec i wykonać to, czego piłkarze o “percepcji linearnej” nie będą w stanie zrobić.
Bundesliga otwiera drzwi
Lukas Kwasniok, a w zasadzie Łukasz Kwaśniok, bo to przecież Polak urodzony w Gliwicach, zdobywa za naszą zachodnią granicą coraz większą popularność. Kiedy kilka dni temu ogłosił, że po zakończeniu bieżących rozgrywek opuszcza drugoligowe Paderborn, media natychmiast zaczęły łączyć go z kilkoma silniejszymi klubami. Na liście są m.in. Wolfsburg i Hoffenheim, który zdaje się być faworytem w tym wyścigu.
To nie jest pierwsze podejście pod odejście w wykonaniu Kwasnioka. W 2022 roku chciał go Stuttgart, a ostatnio dwukrotnie HSV - latem i zimą. W tym ostatnim przypadku sprawy były dalece posunięte. Kwasniok osiągnął ustne porozumienie ze Stefanem Kuntzem, który z kolei był gotów zapłacić Paderbornowi za trenera 1,5 mln euro. Benjamin Weber, czyli dyrektor sportowy SCP, postawił jednak weto, zasłaniając się odgórnymi decyzjami. To wywołało wściekłość u Kwasnioka, bo wcześniej dostał od klubu zapewnienie, że w przypadku kolejnej atrakcyjnej oferty, nie będą mu rzucać kłód pod nogi. W Paderbornie doszli jednak do wniosku, że oddanie szkoleniowca w trakcie sezonu do bezpośredniego konkurenta w walce o awans nie jest w interesie klubu. Z jednej strony w pełni zrozumiałe, a z drugiej - umowa to umowa, nawet jeśli “tylko” ustna.
43-letni Kwasniok wie, że jest w dobrym momencie swojej kariery i bez względu na to, jak ten sezon zakończy się dla jego drużyny, to idealny moment, by zrobić krok naprzód. W niemieckich mediach nie brakuje jednak opinii, że już dawno pracowałby na pierwszoligowym poziomie, gdyby nie ciągnąca się za nim sprawa z 2023 r. Wtedy podczas urlopu na Majorce został oskarżony o wykorzystanie seksualne kobiety bez jej zgody i spędził nawet w związku z tym kilka godzin w tamtejszym areszcie. Kwasniok cały czas twierdził, że nie dopuścił się niczego niezgodnego z prawem. Ostatecznie sprawa została umorzona, ale kluby wolały przez jakiś czas trzymać się od niego z daleka.
Entertrainer
Także dlatego, że Kwasnioka dość ciężko ujarzmić. To typ trenera, który lubi polaryzować i wzbudzać kontrowersje. W jednym z wywiadów powiedział niedawno, że dzień, w którym zostałby zmuszony do bycia przeźroczystym w swoich poglądach, byłby jego ostatnim dniem w piłce. W trakcie pandemii uparcie twierdził, że nie zaszczepi się przeciwko covidowi i głośno artykułował swój sprzeciw wobec zaleceń w tym względzie. W końcu jednak to zrobił, kiedy okazało się, że jego zespół wylatuje na zgrupowanie przedsezonowe do USA, a bez szczepienia nie mógłby z nim polecieć. Innym razem po jednym z meczów ligowych z przekąsem odniósł się do tego, co jako VAR robiła (w właściwie czego nie robiła) sędzia Katrin Rafalski, mówiąc, że gdyby mecz był rozgrywany w Hiszpanii, to jej wstrzemięźliwość od podejmowania decyzji można by było uzasadnić ewentualną sjestą, ale ponieważ grano w Niemczech, to usprawiedliwienia dla biernej postawy pani sędzi nie znajduje.
Skrytykował też sędziego głównego za… pochodzenie (a poważniej mówiąc DFB za taką, a nie inną obsadę) mówiąc, że nie sądzi, by ktokolwiek pochodzący z Osnabrueck był w stanie obiektywnie sędziować mecze Paderbornu, nawiązując w ten sposób do zaciętej rywalizacji między klubami z obu ośrodków. Trener potrafi też bez pardonu skrytykować publicznie kierownictwo swojego klubu za brak odpowiedniej jakości w kadrze, jak i swoich piłkarzy, twierdząc, że to przecież sport zawodowy, a nie żadna ochronka i każdy w tej profesji podlega ocenom. Z kolei podczas jednej z konferencji prasowych zaskoczył dziennikarzy, przynosząc na nią karty autografowe swoich piłkarzy, bo - jak stwierdził - kontuzji ma w drużynie tak wiele, że wolał przyjść na konferencję z rekwizytami, by o nikim nie zapomnieć:
- A to Calvin Brackelmann - wywołał kolejnego piłkarza, prezentując dziennikarzom jego zdjęcie. - którego będzie nam brakować na skutek niezwykle sportowej postawy graczy Viktorii Pilzno w ostatnim meczu sparingowym. To nawet nie był faul, tylko zamach na niego, ale hiszpański sędzia widział to inaczej. Calvin do dziś nie może biegać, kręci mu się w głowie, ma sztywny kark i ogólnie porusza się jak 86-latek przed mumifikacją.
Ofensywnie i atrakcyjnie
Nie ma nudy, prawda? Entertrainer w najlepszym wydaniu. Zresztą on sam lubi definiować się tym określeniem. Ma świadomość, że występując przed dziennikarzami, kibicami, czy nawet swoimi piłkarzami, ma do odegrania pewną rolę i aby jego słowa trafiły na podatny grunt, musi sięgać po niekonwencjonalne metody. Bo - jak sam mówi - czasy się zmieniają, a rutyna zabija koncentrację.
Ale Kwasniok to nie tylko showman. To trener, który preferuje ofensywną i atrakcyjną dla oka piłkę, bazującą na dużej dynamice. Paderborn jest zespołem, który w całej 2. Bundeslidze biega najlepiej i najintensywniej (najwięcej pokonanych kilometrów, najwięcej intensywnych biegów i czwarta największa liczba wykonanych sprintów). Na tej bazie Kwasniok opiera podstawowe założenia dotyczące gry swojej drużyny. Paderborn w większości meczów gra na dużym ryzyku z wysoko ustawioną linią obrony, próbując jak najwcześniej odebrać piłkę przeciwnikowi. Są mecze, w których potrafi pressować rywala przez pełne 90 minut i zejść ze współczynnikiem PPDA poniżej 5 (to znaczy średnio częściej niż co pięć podań rywala podejmować akcję obronną, co jest wręcz imponującym wynikiem).
Są też jednak i takie mecze, w których Kwasniok dostosowuje się do rywala. Paderborn to zespół, który radzi sobie dobrze i z piłką przy nodze, i bez niej. Pod względem goli oczekiwanych jest trzeci najlepszy w lidze, zaś pod względem goli oczekiwanych przeciwko - czwarty. A trzeba dodać, że na tle konkurencji wcale nie ma rewelacyjnej kadry. Kwasniok potrafi rozwijać indywidualnie piłkarzy. 20-letni wahadłowy Aaron Zehnter, który zaliczył w tym sezonie już aż 12 asyst, trafił na celownik wielu pierwszoligowców. Coraz mocniej w zespole rozpycha się 17-letni pomocnik Luis Engelns, a doświadczony już Felix Goetze (brat Mario), który przez lata pałętał się po niższych ligach, pod wodzą Kwasnioka stał się jednym z najlepszych środkowych obrońców w 2. Bundeslidze.
Polska droga
Skoro nie możemy się doczekać polskiego trenera prowadzącego klub w jednej z topowych europejskich lig, to pozostaje nam śledzić rozwój i trzymać kciuki za tych, którzy mają z Polską mniejsze lub większe związki. Takich właśnie jak Kwasniok (a on akurat w medialnych wypowiedziach dość często akcentuje swoje pochodzenie) czy Eugen Polanski, który z kolei wykonuje bardzo dobrą pracę z drugą drużyną Borussiii Moenchengladbach, grającą w Regionallidze, i któremu także prorokuje się dużą karierę w tym fachu. Może akurat oni przetrą szlak dla innych polskojęzycznych trenerów?