Ekstraklasa czeka na Derby Łodzi. ŁKS wreszcie z awansem? "Nie nakładajmy na ten biedny klub większej presji"

Ekstraklasa czeka na Derby Łodzi. ŁKS wreszcie z awansem? "Nie nakładajmy na ten biedny klub większej presji"
Lens Strong / Shutterstock.com
ŁKS rozpoczyna rundę wiosenną Fortuna I Ligi i w niedzielę 12 lutego zamierza zrobić pierwszy z kroków w 2023 roku, dzięki którym znów zawita na poziom Ekstraklasy. Lider ma przed sobą duże wyzwanie, ale czy większym trudem nie było rozpychanie się łokciami jesienią, by mieć dobrą zaliczkę przed nową rundą?
ŁKS zaliczkę ma bowiem najlepszą w lidze. W końcu to tylko ekipa Kazimierza Moskala w końcu okazała się mocna na Puszczę Niepołomice i przegoniła w tabeli zespół Tomasza Tułacza.
Dalsza część tekstu pod wideo
To jak już przy szkoleniowcach jesteśmy, Kazimierz Moskal wrócił do klubu i ponownie zrobił w nim porządki. Jego pierwsza współpraca z ŁKS-em miała miejsce w latach 2018-2020. To wtedy łódzka drużyna awansowała do elity. Teraz powtórka z historii jest bardzo realna. Czym szczególnie imponuje trener Moskal? Zapytaliśmy o to Jakuba Olkiewicza z "goal.pl", oczywiście ściśle związanego z ŁKS-em:
- Imponuje rozwojem. Wydaje mi się, że to już kompletnie inny, lepszy trener, niż w czasach, gdy robiliśmy awans do Ekstraklasy w sezonie 2018/19. Bardziej elastyczny na pewno, pewnie z bardziej otwartą głową na nowe pomysły, do tego cały czas dorzucający coś do swojego warsztatu. Kurczę, nawet w wywiadach złapał niesamowity luz, za pierwszej kadencji momentami było trochę "nawałkowato", ofensywa, defensywa, będziemy walczyć o trzy punkty. Mam też wrażenie, że trener Moskal czuje się u nas, jak u siebie. Takie czynniki są trochę lekceważone, klimat, atmosfera, relacje wokół drużyny czy wokół klubu. A moim zdaniem wspólna przebieżka szefa Tomasza Salskiego i Kazimierza Moskala sprzed paru dni czasem mówi więcej o kondycji organizacji niż sparingi czy treningi.

Pirulo na plus, szukamy wad

Gdy ŁKS pod wodzą Moskala awansował w 2019 roku, w środku pola rządził Dani Ramirez. Obecnie to także Hiszpan, ale oczywiście mowa o Pirulo. 9 goli i 3 asysty pomocnika zrobiły swoje. Zainteresowanie było nim spore, jednak lider zostaje na wiosnę w klubie.
- Pirulo oczywiście potrafi być tym języczkiem u wagi, który z remisu 2:2 robi zwycięstwo 3:2. Ale jednocześnie bardzo mocno obawiałem się o występ bez niego w Katowicach, a ŁKS zagrał tam jeden z najlepszych meczów w całym 2022 roku. Na pewno to gość, który potrafi skupić na sobie uwagę rywala, momentami zrobić bardzo dużo miejsca kolegom, a przy tym z taką bajerką, podaniem i uderzeniem, że regularnie punktuje w klasyfikacji kanadyjskiej - komplementuje Hiszpana Olkiewicz. Ale widzi też drugą, ciemniejszą stronę tego zawodnika:
- Z drugiej strony - ma też sporo strat, momentami lubi spowolnić kontrę, jego obecność na boisku to zawsze duże wyzwanie dla prawego obrońcy przy kontrach rywali. Na pewno bez niego cała drużyna gra kompletnie inaczej, ale paradoksalnie - to jest coś, czego ŁKS-owi brakowało np. za kadencji Wojciecha Stawowego. Plan A nie działa - jest jakiś plan B. Dla mnie kluczowy będzie Mateusz Kowalczyk, albo ktoś inny, kto będzie pełnił najwięcej funkcji defensywnych z trójki środkowych pomocników. Wydaje mi się, że to jest klucz do dobrych wyników ŁKS-u: niezła dyspozycja tego jednego gościa, który potrafi napędzić akcję do przodu, ale przede wszystkim zdusić kontrę w zarodku, czy dobrze zaasekurować boki boiska.
O co, jeśli już, można obawiać się wiosną? Mental czy łódzki pech odstawmy na bok, zastanówmy się bardziej stricte nad boiskiem. Jeśli ktoś ma rozwijać wypowiedź na tematy negatywne, to kto jak nie "Tetryk" Olkiewicz. No to, Kuba, co tam może ŁKS zaskoczyć lub zawieść?
- Przede wszystkim środek pola. ŁKS od lat ma tutaj duży problem z określeniem tożsamości - każdy z kolejnych trenerów w ostatnich latach próbował gry bez typowego defensywnego pomocnika, każdy z nich płacił za to straconymi punktami, każdy z nich próbował gry z typowym defensywnym pomocnikiem, każdy z nich musiał się mierzyć z jakością piłkarzy takich jak Dragoljub Srnić. Gdy już wydawało się, że tyły będzie efektywnie zabezpieczał Mieszko Lorenc, ten doznał poważnej kontuzji. W sparingach znów momentami widzieliśmy układ bez typowej "szóstki", nie zdziwię się, jeśli w trakcie rundy w niektórych meczach Ochrończuk nie podniesie się z ławki. Nie ukrywam, jako kibic, który nie należy do największych optymistów w historii Łodzi, dość mocno drżę o to, jak to wyjdzie.

Wiara w ponowne derby

Niedawno ŁKS przodował w Łodzi, a Widzew awansował ligę wyżej z trzeciego poziomu rozgrywkowego. Teraz z kolei podopieczni Janusza Niedźwiedzia walczą o europejskie puchary i jeśli ktoś ma zadbać, by ponownie odbywały się derby Łodzi, to teraz wpływ ma na to tylko Łódzki Klub Sportowy.
Dobra, to na koniec, pytanie-klucz. Będzie awans?
- Nie wywalczymy awansu! Mój pesymizm mógłbym określić wręcz służbowym, bo staram się nakłaniać wszystkich wokół siebie, by nie nakładali na ten biedny klub jeszcze większej presji. Do tej pory naszą siłą była właśnie skromność, pokora i ciężka praca na wszystkich szczeblach, często przy dość ekstremalnych warunkach. Gdybym miał odpowiedzieć, co mnie najbardziej wkurzało w ŁKS-ie sezonów 2020/21 i 2021/22, to właśnie ta napinka. Mamy najsilniejszą kadrę, najsilniejszy skład, zaraz wszystkich pogonimy. Potem mamy wyjazdowe 0:0 do przerwy, w sumie niezły wynik, a piłkarze schodzą z głowami w dole, bo wielki ŁKS nie naklepał trzech do przerwy. Teraz jest więcej spokoju, więcej koncentracji na tych najbliższych wyzwaniach i chciałbym, by tak zostało. Tak więc "moc, która pozwoli wywalczyć awans" to unikanie ze wszystkich sił spoglądania na koniec maja czy czerwiec - a pełne skupienie na meczu z GKS-em Tychy - zakończył, może i nudno, ale prawdziwie Kuba Olkiewicz.

Przeczytaj również