Ekscytujący projekt pełen młodych talentów rośnie w Bundeslidze. "Warto ich śledzić, mogą namieszać"
W lecie w Leverkusen stracili liderów, bo odchodzący bracia Benderowie, Leon Bailey i Aleksandar Dragović odgrywali w życiu drużyny bardzo ważne role. Wielu obserwatorów Bayeru uparcie powtarzało, że zespół ten musi się zbudować na nowo, jeśli chodzi o wewnętrzną hierarchię. Zwracano też uwagę na braki kadrowe, zwłaszcza na skrzydłach. Do tego europejskie puchary, nowy trener i mało czasu na przygotowania (choć to akurat problem większości klubów). Ale coś w zespole “Die Werkselfy” ostatnio zaskoczyło.
Przed wysoko wygranym (4:0) sobotnim meczem z Gladbach, na forach kibiców Bayeru dominował raczej sceptycyzm. Fani doceniali grę “Źrebaków” w meczu z Bayernem i zauważali, że była ona o niebo lepsza niż to, co ich ulubieńcy pokazali w Berlinie przeciwko Unionowi. Podkreślano, że Borussia ma gotową drużynę praktycznie od dwóch lat, podczas gdy ta “Die Werkself” ciągle znajduje się w fazie budowania. Wielu fanów twierdziło, że jeden punkt dla Bayeru w tym spotkaniu to i tak byłby dobry wynik. Ale rzeczywistość przerosła najśmielsze oczekiwania.
Zespół Gerardo Seoane dał popis nowoczesnej i atrakcyjnej gry, bazującej na zabójczym dla przeciwnika tempie. Wysoki i agresywny pressing mieszał się z dywanowymi atakami flankami, zwłaszcza prawą stroną, gdzie Moussa Diaby i Jeremie Frimpong demolowali wręcz Joe Scally’ego. Osiągnęli oni w tym starciu maksymalne prędkości przekraczające 35 km/h i wykonali we dwójkę 57 sprintów. Na ten moment plasują się w TOP5 ligi pod względem szybkości biegu. Gazeta “Sueddeutsche Zeitung” napisała po ostatnim gwizdku, że obaj byliby wzmocnieniem w zasadzie każdej sztafety 4 x 100 metrów podczas zakończonych niedawno Igrzysk Olimpijskich w Tokio. Ich gra jako żywo przypominała schemat preferowany w zeszłym sezonie przez Wolfsburg, który też czerpał pełnymi garściami ze współpracy dwóch nominalnych graczy na prawej flance - Kevina Mbabu i Ridle Baku.
Zajmowali oni wymiennie pozycje obrońcy i skrzydłowego, a zdarzało się też dość często, że Baku schodził do środka, gdzie tworzył przewagę liczebną i zostawiał cały korytarz dla Mbabu. Z rozmów z przedstawicielami Bayeru wynika, że “Die Werkself”, pod wodzą Gerardo Seoane, także chce oprzeć swoją ofensywę właśnie o bocznych obrońców. To oni mają robić różnicę w ataku i przełamywać defensywę rywala wejściami w drugie tempo, podczas gdy skrzydłowi mają ścinać do środka i uwalniać boczne korytarze, tworząc jednocześnie przewagę liczebną w półprzestrzeniach, między formacjami przeciwnika. Wspomniany wyżej Frimpong, a także Mitchell Bakker po przeciwległej stronie, wywiązywali się z tych zadań w meczu z Gladbach więcej niż dobrze. Dość powiedzieć, że młody Holender miał udział przy czterech akcjach zakończonych strzałem i przy dwóch, które dały Leverkusen gole.
W poczynaniach B04” widać również wyraźnie odwrót od piłki preferowanej przez Petera Bosza, która opierała się na jak najwyższym posiadaniu futbolówki. W meczu z Borussią Bayer trzymał ją przy nodze zaledwie przez 47% czasu. Grał za to w sposób niezwykle bezpośredni, nie stronił od długich zagrań (wykonując w tym meczu 100 długich podań na bardzo dobrej skuteczności 70%), dzięki czemu sprawnie omijał pułapki, jakie starali się zakładać piłkarze “Źrebaków”. Goście wykonali aż 171 tzw. doskoków pressingowych w tym meczu, czyli jeszcze więcej niż w spotkaniu z Bayernem, ale trudno było uchwycić momenty, w których przynosiło to pożądany efekt. Za to widać było, że trener Seoane wnikliwie przeanalizował potyczkę Moenchengladbach z mistrzem Niemiec.
Nade wszystko jednak Leverkusen grało wreszcie agresywne. Momentami nawet aż za bardzo, bo Bakker i Exequiel Palacios balansowali na granicy czerwonej kartki. Ale to jest droga, którą ta drużyna chce w tym sezonie podążać. W poprzednich latach zarzucano piłkarzom, że grają za miękko, że w starciach z ostrzej grającymi rywalami pękają. Tym należy tłumaczyć transfer Roberta Andricha, gracza, który będzie nieco odstawał wyszkoleniem technicznym od partnerów, ale wniesie do zespołu twardość i konsekwencję w pojedynkach. Będzie on świetnym uzupełnieniem Charlesa Aranguiza i Palaciosa, którzy do spółki z Keremem Demirbayem są w głównej mierze odpowiedzialni za grę defensywną i odbiór piłki. O ile Gladbach próbuje odbierać futbolówkę przeciwnikowi głównie w bocznych sektorach, o tyle Bayer koncentruje się przede wszystkim na środkowym pasie. Z 13 udanych prób odbiorów aż 8 było dziełem wspomnianej wyżej trójki.
Poniżej próby odbiorów obu zespołów z portalu “Whoscored”:
“Young Boys” Leverkusen
Warto też zauważyć, jak młodą drużynę zbudowano na BayArena. Gerardo Seoane zamienił Young Boys Berno, na “Young Boys” Leverkusen. Jeśli uznamy, że podstawową linię defensywną tworzyć będą Frimpong, Odilon Kossonou, Edmund Tapsoba i Bakker, to wyjdzie nam, że średnia wieku tej formacji oscyluje wokół 21 lat! A dodajmy do tego grających wyżej 21-letniego Paulinho, 22-letniego Moussę Diaby’ego czy wreszcie 18-letniego Floriana Wirtza. W pierwszej jedenastce na mecz z Gladbach na boisku pojawiło się tylko dwóch piłkarzy, którzy przekroczyli trzydziestkę, przy czym jeden z nich to bramkarz. Tak zbudowana kadra gwarantuje szybszą regenerację przy natłoku spotkań i szybsze dochodzenie do siebie przy urazach mięśniowych. Pozwala też utrzymać dużą intensywność w trakcie spotkania.
Łukasz Piszczek w niedawnej rozmowie z Michałem Trelą dla “newonce.sport” podkreślał, że z wiekiem zawodnik nie traci szybkości, ale obniża się jego wydolność. Starsi piłkarze nadal potrafią wykręcać w sprintach imponujące prędkości, tyle tylko, że są w stanie wykonać ich w meczu w następujących po sobie sekwencjach zdecydowanie mniej, niż dwudziestolatkowie. Widać to było jak na dłoni właśnie w starciu Bayeru z Borussią Moenchengladbach, która - co nie jest żadną tajemnicą - od dłuższego czasu zmaga się z deficytami w zakresie tempa gry i przede wszystkim pod tym kątem chce szukać nowych graczy na rynku transferowym. Obie drużyny przebiegły w tym meczu identyczną liczbę kilometrów (po 111,4), za to Leverkusen pokonało sprintem zdecydowanie dłuższy dystans niż Borussia (5,1 do 3,3 km). Zresztą, tylko Bayern był w stanie pokonać sprintem dłuższy dystans w tej kolejce ligowej.
Oczywiście, to tylko jedno spotkanie. Nie chodzi o to, by na jego podstawie wyciągać daleko idące wnioski, tym bardziej, że poprzednia potyczka z Unionem nie była aż tak dobra w wykonaniu Bayeru. Ale występ przeciwko “Źrebakom” jest drogowskazem, w którym kierunku ten zespół będzie się rozwijał pod wodzą Seoane. Dostrzegły to też lokalne media. “Koelner Stadt-Anzeiger” napisał, że to nie było zwycięstwo, to był komunikat posłany w świat. W Bayerze zgromadzili potężną dawkę talentu, tak jak w Dortmundzie, choć to oczywiście broń obosieczna, bo tak młode i energetyczne zespoły mają tendencje do wpadania w turbulencje w trakcie trwania sezonu. W BVB przekonują się o tym w zasadzie co sezon. O ile jednak Borussia nie kryje się ze swoimi aspiracjami, o tyle w Leverkusen nie mają aż tak wielkiej presji wyniku. Celem jest osiągnięcie tego, czego nie udało się dokonać Peterowi Boszowi, czyli powrót do Ligi Mistrzów. A jeśli po drodze nadarzy się okazja, by powalczyć o jakieś trofeum na pożegnanie Rudiego Voellera, to nikt się przecież przed tym wzbraniał nie będzie.
Kadra wciąż nie jest zamknięta, Bayer szuka intensywnie jeszcze jednego skrzydłowego, oczywiście z odpowiednim przyspieszeniem, który mógłby zagrać jako przeciwwaga dla Diaby’ego na lewej flance, ewentualnie byłby dla niego alternatywą po prawej. Z drugiej strony - nawet gdyby to się nie udało, to Seoane i tak ma na ławce ciekawe opcje. Po powrocie do zdrowia Timothy Fosu-Mensaha może przesunąć Frimponga wyżej (a Diaby’ego na lewą stronę), ewentualnie obsadzić skrzydło Florianem Wirtzem, który mógłby pełnić w zespole podobną rolę do Kaia Havertza, czyli schodzić z boku do środka, tworząc przewagę liczebną w świetle bramki i uwalniając korytarz przy linii bocznej dla Bakkera czy Frimponga.
Pierwszy poważny egzamin dla Bayeru będzie miał miejsce tuż po przerwie na mecze międzypaństwowe. Mecz z Borussią Dortmund zapowiada się naprawdę fascynująco i trochę szkoda, że wypada właśnie w takim terminie, bo po przerwach na rozgrywki reprezentacyjne kluby mają często problem z natychmiastowym powrotem do właściwego rytmu. Tak czy inaczej warto śledzić poczynania ekipy Gerardo Seoane, bo po cichu, bez zbędnego zadęcia, zbudowali w Leverkusen zespół, który może w tym sezonie solidnie namieszać. Może nawet nie tylko w Bundeslidze.