Ekscytujące transfery Napoli. Kibice nie są już wściekli. Nowe gwiazdy pod Wezuwiuszem? "Zachwyca Włochów"
Wydawało się, że po stracie liderów drużyny Napoli naturalnie wypadnie z grona kandydatów do Scudetto. Tymczasem neapolitańczycy wkraczają w nowy sezon Serie A może i z mocno przebudowaną, ale wygląda na to, że nie słabszą kadrą. Ich transfery są ekscytujące.
Wychowanek i legenda klubu Lorenzo Insigne po dziesięciu latach gry dla seniorskiej drużyny. Autor blisko 150 goli w neapolitańskim trykocie, powszechnie szanowany Dries Mertens po dziewięciu sezonach. Wreszcie Kalidou Koulibaly, opoka defensywy, czołowy obrońca we Włoszech, po ośmiu latach. Napoli straciło tego lata trzech liderów zespołu, ikony współczesnej drużyny, tej która od wielu sezonów kręciła się w czołówce Serie A, choć nie zdobyła najcenniejszego trofeum, czyli Scudetto.
Kibice “Azzurrich” mieli więc pełne prawo obawiać się, jak prezydent Aurelio De Laurentiis, dyrektor sportowy Cristiano Giuntoli i trener Luciano Spalletti zareagują na osłabienia składu. Zanim w ubiegłym tygodniu rozpoczęły się nowe rozgrywki Serie A, w prognozach przed ich startem próżno było szukać Napoli w gronie kandydatów do końcowego sukcesu. Zapowiadało na to, że pod Wezuwiuszem raczej powinni obawiać się o utrzymanie miejsca w czołowej czwórce.
- Gdy z klubu odeszli Insigne, Mertens czy Koulibaly, kibice byli wściekli na właścicieli klubu, a fani Serie A raczej zgodnie twierdzili, że przed Napoli chude lata i wypadnięcie z czołówki na dłuższy czas. Natomiast w ciągu kilku tygodni sytuacja zmieniła się o 180 stopni - tłumaczy nam Bartek Szulga z “Polsatu Sport”.
Nastroje w Neapolu faktycznie są optymistyczne, a na pewno lepsze niż kilka tygodni temu. I to nie tylko za sprawą zwycięstwa na inaugurację z Hellasem Werona (5:2). Proces przebudowy kadry wygląda na przemyślany, a klub właśnie dopina kolejne ciekawe wzmocnienia i nie powiedział jeszcze ostatniego słowa na rynku transferowym.
Najnowsze transfery
W czwartkowy poranek transfer, a właściwie wypożyczenie z możliwością wykupu Giovanniego Simeone ogłosił sam Aurelio De Laurentiis.
Transferowy hit? Niekoniecznie, lecz neapolitańczycy, płacąc na razie tylko 3,5 mln euro, niewiele ryzykują, a sporo mogą zyskać. Syn słynnego szkoleniowca ma za sobą bowiem doskonały sezon (17 goli) w barwach Hellasu. Giovanni dał sygnał, że potrafi skierować karierę na właściwe tory, mimo że wcześniej kiepsko szło mu w Cagliari, a skończył już (a może dopiero?) 27 lat. Przenosiny do Neapolu to dla niego życiowa szansa. “Cholito” może udowodnić, że doskonała forma w Weronie nie była dziełem przypadku. Gdy to zrobi, Napoli bez wahania powinno aktywować klauzulę jego wykupu. O ile zresztą ta nie aktywuje się sama, bo w umowie wypożyczenia napastnika zawarto kilka punktów związanych z postawą drużyny i samego piłkarza. To scenariusz nad wyraz optymistyczny, ale wydaje się, że 27-latek powinien stanowić solidne wsparcie ofensywne dla Victora Osimhena.
Podobnie zresztą jak i Giacomo Raspadori. Gwiazdor Sassuolo i reprezentant Włoch nie idzie drogą Domenico Berardiego, który, trzeba to przyznać, zasiedział się w ekipie “Neroverdich”. 22-letni Raspadori trafi do Napoli na zasadzie wypożyczenia z obowiązkiem wykupu, więc w zasadzie można go będzie zaraz traktować jak pełnoprawnego zawodnika zespołu Luciano Spallettiego. De Laurentiis zapłaci Sassuolo 5 mln za wypożyczenie, 25 za wykup, a przelew kolejnych 5 mln zależy od kilku bonusów wpisanych w umowę. Raspadori przyda się Spallettiemu nie tylko z racji umiejętności i talentu, ale też wszechstronności - obsadzi bowiem wszystkie pozycje w ataku. W zeszłym sezonie ligowym wykręcił bilans dziesięciu goli i sześciu asyst. To chyba dla niego idealny moment na krok naprzód, a takim jest przeprowadzka do Neapolu.
Drogą Simeone i Raspadoriego podąży Tanguy Ndombele. Pomocnik Tottenhamu, który zupełnie nie odnalazł się w Premier League, także dołączy do Napoli na zasadzie wypożyczenia z klauzulą wykupu, tyle że nieobligatoryjnego. Francuz swego czasu uznawany był za spory talent. Spurs płacili za niego Lyonowi 60 mln euro. Być może we Włoszech odżyje i niczym ściągnięty tego lata na stałe Andre-Frank Zambo Anguissa pokaże się z tak dobrej strony, że klub bez wahania go wykupi.
Ndombele może zastąpić w zespole Fabiana Ruiza, który na finiszu okienka ma zasilić PSG. Spalletti wprost przyznał, że Hiszpan chce zmienić barwy klubowe, więc nie będzie go wystawiał do gry. Co ciekawe, za tym ruchem może iść kolejny interesujący transfer Napoli. Niewykluczone, że Ruiz zamieni się miejscami z Keylorem Navasem. Neapolitańczycy szukają nowego bramkarza i to właśnie Kostarykanin, niechciany w Paryżu, jest faworytem do wejścia między słupki kosztem obecnej “jedynki”, Alexa Mereta. Do dogadania pozostają jeszcze kwestie formalno-finansowe.
Nowy Koulibaly?
Oczywiście, Napoli nie obudziło się dopiero na mecie letniego mercato. Giuntoli zabrał się do roboty wcześniej. Blisko 20 mln kosztował koreański stoper Min-jae Kim, który ze świetnej strony pokazał się z Fenerbahce i został wytypowany do roli następcy Kalidou Koulibaly’ego. Łatwo nie będzie, ale papiery na grę Kim ma naprawdę spore. W debiucie przeciwko Hellasowi wypadł okazale.
Formację obronną uzupełnili też ściągnięty za 5 mln euro z Brighton Leo Oestigard, mający za sobą dobre pół roku na wypożyczeniu w Genoi, a także Mathias Olivera, lewy defensor pozyskany z Getafe za 11 mln. Obaj niedrodzy i w wieku (pierwszy 22, drugi 24 lata) predestynującym do przyszłego zarobku, gdyby się sprawdzili.
Spalletti dostał również solidnego bramkarza numer dwa, czyli niezatapialnego, doświadczonego Salvatore Sirigu. Najciekawiej jednak wygląda chyba transfer Chwiczy Kwaracchelii, największego talentu gruzińskiej piłki. 21-latek zimą ewakuował się z rosyjskiego Rubina Kazań, pograł kilka miesięcy w ojczystej lidze i wreszcie wyfrunął do zachodniej Europy. Czas najwyższy, bo Kwaracchelia został obdarzony wyjątkowymi umiejętnościami. Zdążył je pokazać w Weronie - w debiucie zaliczył i gola, i asystę. Włosi już się nim zachwycają.
- Każdy z transferów Napoli na swój sposób wydaje się ciekawy z różnych powodów. Z jednej strony mamy wzmocnienia na pozycjach na zasadzie zastąpienia zawodnika X zawodnikiem Y. Leo Ostigard jest bez wątpienia lepszym piłkarzem od Axela Tuanzebe, a sprowadzenie Giovanniego Simeone w miejsce Andrei Petagni to spore wzmocnienie ataku. Pozostałe ruchy są interesujące ze względu na fakt, że niewiadomą jest to, w jaki sposób uda się nowym piłkarzom zastąpić legendy, które odeszły z klubu - mówi Szulga.
- Niemal każdy z transferów niesie więc za sobą pewien znak zapytania, co sprawia, że trudno wskazać jeden najciekawszy, choć zazwyczaj wśród kibiców największą ekscytację wzbudzają ruchy w ataku, więc wydaje się, że duet Chwaracchelia - Raspadori jest tym, z którym wiąże się w Neapolu największe nadzieje - dodaje.
Imponujące łatanie dziur
Skąd tak duża rewolucja kadrowa w klubie z południa Italii? Tutaj warto nadmienić, że z Napoli latem rozstali się nie tylko Mertens, Insigne i Koulibaly, którzy, owszem, byli gwiazdami tego zespołu, ale jednocześnie naprawdę sporo zarabiali. Budżet płacowy zwolniły też pensje takich piłkarzy jak David Ospina, Faouzi Ghoulam, Andrea Petagna czy Kevin Malcuit.
- Zaoszczędzono dziesiątki milionów euro. Pod względem bilansu rewolucja na pewno się opłaciła, ale aby ocenić ją pozytywnie, Napoli w najbliższych latach będzie musiało osiągać solidne wyniki i utrzymać się w ligowej czołówce - zwraca uwagę Szulga.
Cristiano Giuntoli dostał do ręki finansowe narzędzia ułatwiające mu komfortową pracę. Po owocach go poznamy, lecz póki co działania dyrektora sportowego Napoli wyglądają imponująco. Przemyślane, rozsądne, będące odpowiedzią na dziury w składzie. Jeśli Giuntoli dopnie jeszcze sprowadzenie Navasa, to nawet przy stracie Fabiana Ruiza trzeba będzie przyznać, że “Azzurri” zaliczyli bardzo dobre okienko transferowe. Przynajmniej na papierze, bo rzecz jasna wszystko zweryfikuje boisko. Kibice w Neapolu mają jednak pełne prawo oczekiwać obecności swoich ulubieńców w ligowej czołówce. A to do niedawna stało pod dużym znakiem zapytania.
- Nie uważam, żeby Napoli miało kadrę na mistrzostwo Włoch, bo zmian było zbyt dużo. Niemal w pełni zerwano z sentymentalnymi odniesieniami do ekip prowadzonych przez Rafę Beniteza czy Maurizio Sarriego. Trzeba będzie trochę czasu, by trener poukładał to po swojemu. Z drugiej strony nie uważam też, żeby Napoli miało z hukiem wypaść z czołówki i popaść w przeciętność. Cel na ten sezon powinien być podobny do tego z poprzednich rozgrywek - awans do Ligi Mistrzów, co zapewni klubowi spory dopływ gotówki i pozwoli budować drużynę na przyszłość w takim stylu, jak ma to miejsce w trwającym obecnie okienku - konkluduje Bartek Szulga.