Dziwny transfer Barcelony? Guardiola nazwał go jednym z najlepszych. Niewiele do stracenia, sporo do zyskania

Dziwny transfer Barcelony? Guardiola nazwał go jednym z najlepszych. Niewiele do stracenia, sporo do zyskania
fot. pressinphoto/Pressfocus.pl
Oriol Romeu opuszczał Barcelonę jako nieopierzony młokos, a teraz wraca jako materiał na naprawdę solidny element drużyny. Z jednej strony, w powszechnej opinii uchodzi raczej za średniaka, któremu daleko do topowych klubów. Z drugiej, w wieku 31 lat spróbuje jednak wejść w buty jednego z najlepszych piłkarzy na swojej pozycji.
Jeszcze do niedawna trudno było sobie wyobrazić, że docelowym następcą Sergio Busquetsa zostanie akurat Oriol Romeu. W przestrzeni medialnej krążyły zbyt optymistyczne opinie podsycane niepotwierdzonymi informacjami na temat gwiazd pokroju Joshuy Kimmicha czy Martina Zubimendiego. Ale ostatnie tygodnie posłużyły za wyraźną weryfikację oczekiwań względem aktualnych możliwości klubu. “Duma Katalonii” obecnie po prostu nie jest w stanie przeprowadzić hitowego transferu za dziesiątki milionów euro. Stare porzekadło mówi jednak, że potrzeba jest matką wynalazków. Spłukani mistrzowie Hiszpanii musieli szukać okazji i wreszcie ją znaleźli. W tych kategoriach trzeba rozpatrzeć powrót Romeu do miejsca, w którym kształtował się jako piłkarz. “Barca” niewielkim kosztem dokonuje wzmocnienia, mając niewiele do stracenia, a sporo do zyskania.
Dalsza część tekstu pod wideo

Pod okiem najlepszych

Oriol Romeu po raz pierwszy trafił do FC Barcelony w 2004 roku. “Blaugrana” wyciągnęła wtedy 13-letniego zawodnika, który wyróżniał się w akademii Espanyolu. Pomocnik miał później szczęście terminować pod okiem ludzi, którzy dziś znajdują się na trenerskim Panteonie. W rezerwach prowadził go Luis Enrique, a seniorski debiut zanotował pod okiem Pepa Guardioli. Naprawdę wąska grupa piłkarzy ma okazję zetknąć się z tak uznanymi postaciami, które wówczas stawiały jeszcze pierwsze kroki w karierze szkoleniowej.
Tyle że Romeu w seniorach “Barcy” rozegrał łącznie tylko dwa mecze. Ze względu na jakość tamtej drużyny, młody wychowanek nie miał szans na optymalny rozwój. S Busquets zabetonował tę pozycję na tak długi okres, że dopiero teraz pojawił się wakat. Dla własnego dobra Oriol ponad dekadę temu opuścił Camp Nou i przeniósł się do Chelsea.
- Powoli wchodziłem do pierwszej drużyny, ale moja droga została zablokowana. Sergio Busquets miał pewne miejsce, a klub sprowadził jeszcze Javiera Mascherano. Wtedy na mojej drodze pojawił się Andre-Villas Boas. Po młodzieżowym mundialu agent powiedział mi, że wszystko jest już dogadane z Chelsea. AVB zadzwonił do mnie i powiedział, że będę trenował z pierwszą drużyną, że mam szansę na grę. Chciał zaimplementować podobny styl do Barcelony - wspominał Romeu na łamach "Daily Mail".
- Dla młodego zawodnika same treningi z Messim, Xavim czy Iniestą były czymś niewiarygodnym, spełnieniem marzeń. Zwykle trenowaliśmy osobno, ale czasem mogłem dołączyć do seniorów i widziałem, że choćby Leo był zdolny do wszystkiego. Wszyscy próbowali mu odebrać piłkę, ale nikt tego nie potrafił. Byłem tam i myślałem, że to niemożliwe, aby grać na takim poziomie. Ciężko było odejść, bo to w końcu Barcelona. Mogłem jednak grać jedynie w rezerwach, więc Chelsea była znacznie lepszą opcją - dodał w wywiadzie dla "The Guardian".

Przecinak

Na początku sezonu 2011/12 Hiszpan faktycznie zbierał minuty na Stamford Bridge. Problem w tym, że drużyna nie punktowała, za co głową zapłacił trener. Minęła zresztą dekada, a zwyczaje w Chelsea nie uległy większej zmianie, chociaż to już temat na nieco inną dyskusję. Wracając do meritum, Andre Villas-Boas został dość szybko zwolniony, a jego kolejni następcy nie patrzyli już tak przychylnie na talent Romeu. Pomocnik odszedł na wypożyczenie do Valencii, ale tam zmagał się z serią kontuzji. Również epizod w Stuttgarcie nie zakończył się większym sukcesem. Dopiero transfer do Southampton w 2015 roku pozwolił wychowankowi Barcelony na dłuższą chwilę względnej stabilizacji.
- Poznałem Oriola jeszcze za czasów jego gry w akademii Barcelony. Śledziliśmy jego postępy w Stuttgarcie, gdzie był ważnym elementem drużyny. To bardzo dobry zawodnik, który posiada odpowiednią jakość, aby rywalizować w Premier League - chwalił pomocnika Ronald Koeman, kiedy prowadził “Świętych”.
Holender polecił sprowadzić Romeu, ale dopiero po jego zwolnieniu pomocnik stał się filarem na St. Mary’s Stadium. Przez lata Hiszpan stanowił o sile drugiej linii zespołu, stawiając przede wszystkim na siłę, agresję i skuteczność. Chociaż wychował się w Barcelonie, to od finezyjnej tiki-taki wolał dźwięk wkrętów wbijanych w bezradnego rywala. Dał się poznać jako bardzo niewygodny przeciwnik, który nie boi się użyć wszelkich środków, aby osiągnąć cel. Nawet tych nieprzepisowych.
- W Hiszpanii futbol był bardziej techniczny. Ale ja lubię twardą piłkę, może jestem bardziej typem gracza w angielskim stylu niż w barcelońskim. Kolejna różnica to, że w La Liga kiedy wygrywasz 1:0, wszystko wydaje się pod kontrolą. W Anglii nigdy nie możesz być pewny dopóki mecz trwa - analizował Romeu, kiedy jeszcze reprezentował barwy Soton.
Od sezonu 2015/16 do 2021/22 Hiszpan obejrzał aż 63 żółte kartki w Premier League. W tym czasie żaden inny piłkarz nie trafiał tak często do sędziowskich notesów. Dziennikarze “The Independent” nadali mu nawet przezwisko “Buldożer”. Warto jednak podkreślić, że pomocnik potrafił łączyć agresję z odpowiedzialnością. Na Wyspach ani razu nie obejrzał czerwonej kartki, a w sumie w całej karierze tylko raz został wyrzucony z boiska. To pokazuje, że nie pozwalał, aby do końca poniósł go temperament. Wiedział, kiedy może sobie pozwolić na więcej, a w jakich sytuacjach trzeba zaciągnąć hamulec, mając na względzie dobro drużyny.
- Oriol Romeu to jeden z największych profesjonalistów, jakich widziałem. Jego zachowanie jest idealne, nawet kiedy czasem musi zaakceptować, że nie jest pierwszym wyborem. Zwykle jego gra przechodzi bez echa, ponieważ on robi to, czego nie chce nikt inny - zamyka przestrzenie, wygrywa pojedynki, jest wszędzie, a czasem pojawia się nawet w odpowiednim miejscu, żeby strzelić gola - mówił inny z byłych trenerów Southampton, Ralph Hasenhuettl, cytowany przez portal "Sportsmole.co.uk".
- Uwielbiam pomocników, którzy rozumieją grę, a Oriol Romeu to robi. To zespołowy gracz, w Barcelonie współpracowaliśmy, kiedy był jeszcze bardzo młody, ale cieszę się, że teraz nadal rywalizuje na topowym poziomie - to z kolei słowa Pepa Guardioli przed jednym z meczów City przeciwko Southampton. Katalończykowi zdarzyło się nawet nazwać Romeu jednym z najlepszych pomocników w Premier League.

Pokaz klasy

Rok temu Romeu wrócił do Hiszpanii i pokazał, że może być kimś więcej niż boiskowym człowiekiem-demolką. Wychowanek La Masii trafił do Girony, która prezentuje znacznie przyjemniejszy futbol w porównaniu z siermiężnym Southampton. Na Estadi Montilivi nadal był odpowiedzialny za utrzymanie porządku w obronie, ale dołożył do tego szczyptę odważniejszej gry ofensywnej.
Liczby potwierdzają, że Romeu bardzo dobrze odnalazł się w Gironie. Według danych “Whoscored” spośród 209 zawodników, którzy w poprzednim sezonie La Ligi zanotowali minimum 20 dryblingów, to właśnie 31-latek mógł się pochwalić najwyższym procentem skuteczności (95,2). Portal “The Athletic” informował, że w minionych rozgrywkach w Hiszpanii jedynie dziesięciu pomocników wymieniło więcej podań od Oriola, a 11 zaliczyło więcej kontaktów z piłką. To bardzo dobry wynik, biorąc pod uwagę, że grał on w drużynie ze środka stawki. Do tego nie zapomniał o swoich obowiązkach defensywnych, notując średnio 2,1 wślizgu na mecz, 1,5 przechwytu i 74% wygranych pojedynków.
- Girona to klub, który bardzo się rozwija. Cały czas stajemy się lepsi, zespół osiąga kolejne poziomy. Myślę, że jesteśmy na dobrej drodze i zobaczymy, gdzie nas zaprowadzi. Michel? To trener, który chce grać w piłkę, chce, żebyśmy wysoko naciskali, aby jego drużyna dominowała, dyktowała warunki i to jest nasz cel w każdym meczu. Nie ma znaczenia, gdzie gramy i z kim, po prostu chcemy prezentować nasz najlepszy futbol - podkreślał Romeu rozmowie z portalem "Sporf.com" w trakcie minionych rozgrywek.

Dostosować oczekiwania

Wydawało się, że Girona jest wymarzonym klubem, na który Romeu czekał przez większość kariery. Dziś wiemy, że zespół ten okazał się jedynie przystankiem w drodze powrotnej do Barcelony. I od razu warto zaznaczyć, że 31-latek na pewno nie zastąpi na Camp Nou Sergio Busquetsa. Wejście w buty nowego gracza Interu Miami jest niemożliwe, ponieważ wypracował on absolutnie unikatowy styl, którego nie da się podrobić. Nowy-stary nabytek “Barcy” ma jednak papiery na to, aby sprawić, że drużyna przejdzie w miarę suchą stopą przez trudy ery post-Busi.
- Oriol Romeu nie był jednym z najwybitniejszych zawodników w Espanyolu, ale miał wszystko, czego potrzebuje szkoleniowiec. Wyróżniał się w rozegraniu piłki i w pracy defensywnej, potrafił wygrywać pojedynki, utrzymywać wysoki procent skuteczności zagrań. Byłem też zaskoczony jego charakterem, pracowitością i tym, jak dojrzałym był piłkarzem - powiedział na łamach dziennika "Sport" Sergio Lobera, były trener drużyn młodzieżowych w Barcelonie, który współpracował zarówno z Romeu, jak i z Busquetsem. - Oriol jest lubianą i szanowaną osobą w szatni. Jest raczej introwertyczny i nie mówi zbyt wiele, ale kiedy się odzywa i jest słuchany. W ten sposób przypomina mi Busquetsa. Zdobywa szacunek wszystkich, ponieważ jest przykładem pracy, zachowania, poświęcenia i profesjonalizmu. Ma wszystko, by zająć pozycję zwolnioną przez Sergio Busquetsa - kontynuował Lobera, cytowany przez "FCBarca.com".
Według medialnych doniesień koszt transferu Romeu zamknie się w okolicach 5 mln euro. Raczej niemożliwe byłoby znalezienie w tej cenie lepszej opcji. Barcelona ściąga defensywnego pomocnika, który raczej nie będzie miał większych problemów z przystosowaniem się do systemu. Już w Gironie pokazał, że potrafi zaoferować coś więcej niż wślizgi, nakładki i żółte kartki. Chociaż o tych aspektach gry raczej też nie zapomni, ponieważ Xavi potrzebuje w pomocy człowieka od czarnej roboty. Wystarczy, że to Pedri, Frenkie de Jong, Gavi i Ilkay Guendogan będą oddelegowani do gry na fortepianie. Teraz Katalończycy znaleźli jeszcze materiał na idealnego “tragarza” przysłowiowego instrumentu.
Krótkoterminowo Romeu powinien zapewnić przynajmniej zadowalający poziom. To zawodnik, który nie zapomniał o barcelońskim wychowaniu, tylko dołożył do niego jeszcze brytyjską krewkość. Wyszkolenie techniczne poparł wypracowaniem cech wolicjonalnych. Posiadanie takiej opcji może być niezwykle przydatne na przestrzeni 38 kolejek ligowych. Dodatkową zaletą z perspektywy “Dumy Katalonii” jest jednoczesne odesłanie na wypożyczenie Pablo Torre. 20-latek pewnie otrzyma znacznie więcej szans na pokazanie umiejętności. Kto wie, czy dzięki temu Mateu Alemany i Deco nie upieką dwóch pieczeni na jednym ogniu.
Finalnie każda ze stron tej transakcji może być zadowolona. Girona dostanie zastrzyk gotówki, Barcelona kupi sobie czas na znalezienie lub wychowanie defensywnego pomocnika z najwyższej półki, a Romeu stanie przed szansą na sprawdzenie się w topowym klubie. W 2010 roku katalońskie media widziały w tym piłkarzu następcę Sergio Busquetsa. Pewnie nikt nie przypuszczał jednak, że przejęcie pałeczki dokona się dopiero teraz. Ale lepiej późno niż wcale.

Przeczytaj również