Kolejny rekord "Lewego" o krok! Dziarski "dziadek" nie zwalnia. Niewyobrażalne wyniki
Robert Lewandowski jest o jednego gola od dobicia do granicy stu (100!) trafień w Lidze Mistrzów. Granicy, do której wcześniej dotarli tylko Lionel Messi i Cristiano Ronaldo. Ale nie tylko dlatego Polak już od dawna zasiada przy jednym stole z tym kosmicznym duetem.
Robert, jak to Polak, lubi setki. W 2019 roku został pierwszym zawodnikiem, który strzelił sto goli na Allianz Arena. W zeszłym roku został dopiero trzecim zawodnikiem w historii, który strzelił sto goli w europejskich pucharach. Przed nim dokonali tego oczywiście "GOATs", czyli Messi i Ronaldo. Teraz jest o krok od dołączenia do nich jako jedynych z setką trafień w samej Champions League. Zapewne dokona tego już w ten wtorek. Bramkarz Brestu będzie mógł poczuć się częścią historii.
Polak od początku sezonu jest w fenomenalnej formie. Pod koniec października dobił do stu goli pod wodzą Hansiego Flicka. Potrzebował na to tylko 85 występów. W tym sezonie ma już 20 trafień w 18 meczach. W LM nie trafił tylko w pierwszej kolejce, przeciw Monaco. Potem dwa razy pokonał bramkarza Young Boys, raz Bayernu i dwa razy Crvenej zvezdy. Niespodzianką byłoby, gdyby nie trafił przeciw dzielnemu, francuskiemu debiutantowi.
W ostatnich dniach dużą popularnością cieszy się rozmowa Rio Ferdinanda z napastnikiem Barcelony, nagrana na październikowym zgrupowaniu reprezentacji Polski. Obejrzało ją już ponad 600 tys. osób. Słynny obrońca Manchesteru United z nieskrywanym podziwem mówi o Lewandowskim jako o "niepokonanym", "człowieku, któremu Covid odebrał Złotą Piłkę w 2020 roku".
- Dla ludzi, którzy może nie rozumieją skali twoich osiągnięć. W momencie nagrywania tej rozmowy masz więcej goli w Lidze Mistrzów niż Mbappe i Haaland od momentu, w którym obaj zadebiutowali w rozgrywkach. Średnio zdobyłeś w tych rozgrywkach 0,79 gola na mecz, z taką średnią może się równać tylko Messi (tak naprawdę tutaj Ferdinand się pomylił, średnia "Lewego" jest o 0,01 lepsza - przyp. red.). Mówimy tu o takim standardzie. Jedyny piłkarz, który tak jak ty zasłużył na Złotą Piłkę, a nigdy jej nie zdobył, i który przychodzi mi na myśl, to Thierry Henry. Tylko wy dwaj. Musimy napisać jakąś petycję, żeby ci ją przyznali - powiedział Anglik.
25-letni Mbappe i dwa lata młodszy Haaland będą musieli utrzymać wysoki poziom, by dorównać "dziadkowi" Lewandowskiemu. Oczywiście są na dobrej drodze (zwłaszcza Haaland), ale warto pamiętać, że Norweg zadebiutował w LM w wieku 19, a Francuz - 17 lat. Polak, gdy miał 17 lat, zastanawiał się, czy nie odpuścić sobie kariery piłkarskiej, bo właśnie stracił ojca, przeszedł poważną kontuzję i rozstał się z Legią. Przygarnął go trzecioligowy Znicz Pruszków.
W najlepszych piłkarskich rozgrywkach zadebiutował w wieku 23 lat. Rok później niż Ronaldo, pięć lat później niż Messi. Portugalczyk w wieku 23 lat miał już na koncie 23 trafienia w LM. Argentyńczyk - 27. Dziś kapitan reprezentacji Polski traci do Messiego 30 bramek, do Ronaldo - 41. Zapewne ich nie dogoni. To wygląda na niemożliwe. Ale czy niemożliwe istnieje dla faceta, który w Barcelonie gra w wieku, w którym większość zawodników jego pokroju wygrzewa już kości w USA albo Arabii Saudyjskiej?
Jest jedynym człowiekiem oprócz Ronaldo, który strzelił ponad dziesięć goli w LM dla trzech różnych klubów. Jest najlepszym strzelcem w Europie w historii Bayernu. Jest też oczywiście jedynym Polakiem, który kończył sezon LM jako król strzelców. Na wymienienie wszystkich tego typu osiągnięć nie starczyłoby mi znaków.
"Lewy" ma ponad trzy razy więcej trafień w UCL niż Luis Suarez, Wayne Rooney, Roy Makaay, Robin van Persie czy Samuel Eto'o. Za chwilę będzie miał trzy razy więcej niż Gerd Mueller. Dwa razy więcej niż Neymar, Pippo Inzaghi, Andrij Szewczenko i Alfredo Di Stefano. Zaraz będzie miał dwa razy więcej niż Thierry Henry. To chyba zawsze będzie brzmiało abstrakcyjnie.
Prosty chłopak z Leszna późno dosiadł się do kolejki, którą pędził niesamowity duet napędzający w ostatnich dekadach świat piłki, ale był w stanie utrzymać ich tempo, a czasem nawet samemu je nadawać. Jak przyznał w rozmowie z Ferdinandem, z tego jest w karierze najbardziej dumny. I czasem nadal sam nie potrafi w to uwierzyć.