Dwie pokrzywdzone gwiazdy Realu Madryt. Marnotrawstwo na własne życzenie

Dwie pokrzywdzone gwiazdy Realu Madryt. Marnotrawstwo na własne życzenie
Alberto Gardin / pressfocus
Mateusz - Jankowski
Mateusz Jankowski29 Oct · 13:24
Trudno zrozumieć hierarchię w ofensywie Realu Madryt. Zawodnicy, którzy mają papiery na wielkie granie, stali się regularnymi bywalcami ławek rezerwowych. Potencjał Ardy Gulera i Endricka jest ostatnio duszony w zarodku.
W szatni na Santiago Bernabeu panuje absolutny przepych. Prawie na każdej pozycji Carlo Ancelotti ma do dyspozycji co najmniej dwóch jakościowych piłkarzy. Kluczową kwestią pozostaje zarządzanie szatnią w taki sposób, aby zmaksymalizować potencjał zespołu. I nie jest oczywiście łatwo zakwestionować wybory legendarnego Włocha, który zapisał się w historii piłki. Wygrał każdą z pięciu topowych lig, tylko w Realu Madryt sięgnął po trzy Ligi Mistrzów, a pewnie nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Futbol nie znosi jednak próżni, a wczorajszy bohater może stać się dzisiejszym winowajcą. Właśnie dlatego 65-latek musi mierzyć się z coraz mocniejszą falą krytyki.
Dalsza część tekstu pod wideo
Czy Carletto był główną przyczyną ostatniej porażki “Królewskich” z Barceloną? I tak, i nie. Gdyby Kylian Mbappe czy Vinicius wykorzystali dogodne sytuacje, prestiżowy mecz potoczyłby się w inny sposób. Problem polega na tym, że w krytycznym momencie trener zdawał się nie szukać rozwiązania problemu. “Blaugrana” kolekcjonowała kolejne trafienia, rozpędziła się na dobre po ożywczych wejściach Frenkiego de Jonga i Daniego Olmo. Z kolei jej rywal dokonywał bezpiecznych, może wręcz zachowawczych zmian. Naprawdę nie da się logicznie wytłumaczyć, dlaczego w minionym El Clasico Arda Guler i Endrick nie rozegrali dosłownie ani jednej minuty. Ancelotti wolał wpuścić z ławki lewego obrońcę w osobie Frana Garcii i wracającego po kontuzji Brahima Diaza. Coś tu jest nie tak.

Nieograniczony potencjał

Endrick i Arda Guler to wciąż bardzo młodzi zawodnicy, których pewnie nie można wrzucać na zbyt głęboką wodę. Obaj zdążyli jednak pokazać, że są gotowi do rywalizacji na najwyższym poziomie. Brazylijczyk tuż po przybyciu na Bernabeu zapisał się przecież w historii, został najmłodszym debiutantem w Realu, który trafił do siatki w lidze hiszpańskiej i Champions League. Jego wejścia z ławki dodawały energii, wnosiły ofensywę “Los Blancos” na jeszcze wyższy poziom. Sami koledzy z Realu chwalili napastnika za to, że ma odwagę, charakter, cechuje go bezkompromisowość. Kiedy dostaje piłkę, jego pierwszą myślą jest oddanie strzału, poszukanie gola, chęć zmiany obrazu spotkania.
Podobnie Guler wykorzystywał praktycznie każdą z nielicznych okazji. W drugiej połowie poprzedniego sezonu błysnął kilkoma znakomitymi występami, imponował na trudnych terenach pokroju Estadio de la Ceramica czy Balaidos. W rozgrywkach ligowych spędził na murawie 373 minuty, strzelając w tym czasie aż sześć goli. W przypadku Turka udana wiosna została jeszcze zwieńczona bardzo dobrymi występami na mistrzostwach Europy. Można było oczekiwać, że w tym sezonie rola ofensywnego pomocnika będzie znacznie większa.
- Arda to piłkarz godny zaufania, podobnie jak Endrick. Jeśli Rodrygo się nie przebudzi w tym sezonie, to młodszy Brazylijczyk powinien otrzymać większy udział w ofensywie. Mbappe też nie odnalazł jeszcze najlepszej wersji siebie, oddaje wiele strzałów, ale brakuje świeżości w jego grze - oceniał niedawno Javier Herraez, dziennikarz Cadena Ser.

Na szarym końcu

Mijają jednak tygodnie, a ta dwójka znajduje się na marginesie poważnego grania w Realu Madryt. W tym sezonie Endrick rozegrał 104 minuty, a Guler 292. Dla porównania, Marc Bernal spędził na murawie 244 minuty, a mówimy o zawodniku, który jeszcze w sierpniu zerwał więzadło krzyżowe. Brazylijczyk od 3 października nie pojawił się na murawie ani razu, Turek czeka na występ w wyjściowym składzie od 21 września. Na razie obaj muszą zadowalać się uczestniczeniem w rozgrzewkach i patrzeniem na to, że więcej szans otrzymuje choćby Fran Garcia.
- Wszyscy chcemy być na boisku od pierwszej do ostatniej minuty. Robię wszystko, co w mojej mocy, aby grać jak najwięcej. Nie jestem jednak smutny, kiedy tak się nie dzieje. Dużo rozmawiam z trenerem, przed przyjazdem do Realu pytałem go, czy będę mógł grać, jak widzi mnie w zespole. On zawsze szczerze opowiadał mi o swoich planach i to był jeden z powodów, dlaczego wybrałem ten klub. Przedstawiono mi realistyczny plan, usłyszałem, że będę grał, kiedy będę gotowy - skromnie opowiedział Guler w rozmowie z Kafa Sports.
Można rozumieć Ancelottiego w kwestii wyborów pierwszej jedenastki. Pewnie trudno byłoby posadzić np. Mbappe czy Tchouameniego, chociaż nie znajdują się oni w życiowej formie. Ale dlaczego nawet w trakcie meczów Arda i “Bobby” nie są brani pod uwagę jako potencjalne asy w rękawie? W El Clasico aż prosiło się o to, aby zmienić coś w ataku, przemeblować formację, która nie funkcjonowała. Robiła wszystko, czego chciała Barcelona, czyli sztubacko dawała się łapać w kolejne pułapki ofsajdowe. Być może Endrick i Guler mieliby inny sposób na rozmontowanie sprawnie funkcjonującego bloku obronnego rywali.
Szczególnie, że mówimy o zawodnikach, którzy w tym sezonie gwarantowali konkrety. W przeliczeniu na 90 minut Brazylijczyk pozostaje liderem Realu w liczbie strzałów (średnio 18 uderzeń) i oczekiwanych goli (1,20 xG). Turek w obu przypadkach zajmuje trzecie miejsce w klubowej klasyfikacji. Pomocnik średnio na mecz posyła za to drugą największą liczbę kluczowych podań po Luce Modriciu. Próbka naturalnie jest niewielka, ale trudno, żeby było inaczej w przypadku głębokich rezerwowych. Chodzi jedynie o zwrócenie uwagi na to, że nawet grając ogony, potrafili się wyróżniać, zapewniać strzały, kreować okazje. A jednak wciąż nie mogą przekonać szkoleniowca do własnych umiejętności.
- Davide Ancelotti chce, aby Guler był podstawowym zawodnikiem, ale “Carletto” tego nie widzi - zdradził Raul Varela, dziennikarz Radio Marca.

Dlaczego grzeją ławę?

- Czy jestem niesprawiedliwy wobec Endricka? Z jednej strony tak, bo on dobrze pokazuje się na treningach, posiada jakość. Ale przed nim są Vinicius, Mbappe, Rodrygo. Musi być cierpliwy - tłumaczył Ancelotti, przywoływany przez dziennik Marca. - Arda? Myślę, że na tym etapie sezonu rozegrał już znacznie więcej minut niż w poprzednim i spisał się dość dobrze. Wniósł swój wkład do zespołu, robi postępy. Nie muszę mu nic mówić, ponieważ zna swoją rolę. Jego przyszłość jest związana z Realem Madryt. Pracuje tak, jak wszyscy piłkarze i czasami zagra, a czasami nie. Dlaczego tych minut jest mało? Bo Arda ma konkurencję i trudno znaleźć dla niego miejsce w podstawowej jedenastce. Ale gra więcej niż przed rokiem - dodał.
Hiszpania żyje tematem odsunięcia tego tandemu od regularnej gry. Powyższe tłumaczenia nie brzmią bowiem nad wyraz przekonująco. Ancelotti zwraca uwagę na to, że Guler częściej pojawia się na murawie, ale trudno, żeby było inaczej, skoro rok temu spędził całą rundę jesienną na leczeniu urazów. Jeden zawsze będzie większe od zera, co nie znaczy, że to wystarczająca liczba. Szukając powodów braku minut, zwraca się zatem uwagę na brak wszechstronności Turka. Wszyscy wiemy, że dysponuje znakomitym przeglądem pola, mocnym strzałem, lewą nogą, którą pewnie umiałby wiązać krawaty. Problemem ma być jednak brak dyscypliny taktycznej i gotowości do poświęceń w imię wyższego dobra drużyny.
- Brak zaufania Ancelottiego do Gulera można wytłumaczyć sesjami treningowymi w Valdebebas. Źródła klubowe sugerują, że trener nie jest do końca zadowolony z zaangażowania Ardy w treningach defensywnych. Nie ma żadnych wątpliwości w kwestii jego umiejętności ofensywnych, ale wymaga się od niego większej intensywności w obronie. Ancelotti prosi tego piłkarza o więcej - tłumaczono na łamach Relevo.
A dlaczego nie gra Endrick? Tutaj można zaś odwołać się do wrześniowych derbów Madrytu zakończonych remisem 1:1. Przy prowadzeniu Realu napastnik wyprowadził znakomicie zapowiadającą się kontrę, która mogła zamknąć mecz. Miał opcję podania do Jude’a Bellinghama, ale sam zdecydował się na strzał. Wcześniej w identyczny sposób zachował się przy okazji rywalizacji ze Stuttgartem. Z Niemcami wpadło, na Metropolitano piłka przeleciała obok słupka, po czym to rywale ustalili wynik.
Ancelotti na pomeczowej konferencji mówił, że zachowanie 18-latka nie było żadnym dramatem, jednak słowa to jedno, a czyny drugie. Od czasów starcia z Atletico Brazylijczyk wystąpił tylko w jednym meczu, którym na domiar złego była porażka z Lille. Od kilku tygodni siedzi w tzw. zamrażarce. Czy od tego poprawi mu się decyzyjność? Wątpliwe. Istnieje ryzyko, że przy kolejnym wejściu znów będzie grał delikatnie pod siebie, aby strzelić gola, przesądzić o wyniku i zasłużyć na kolejne minuty.

Więcej zaufania

Czy na treningach Endrick też zachowuje się egoistycznie, a Guler nie pracuje w defensywie? Odpowiedź na to pytanie znają tylko pracownicy Realu Madryt. Obserwując całą sytuację z boku, widzimy jednak przede wszystkim dwóch uzdolnionych graczy, których potencjał marnuje się na ławce rezerwowych. Na pewno obaj mają wady, nie są jeszcze gotowymi produktami piłkarskimi. Ciężko jednak, aby ich rozwój nadal przebiegał w płynny sposób, jeśli nie mają zbyt wielu okazji do zaprezentowania umiejętności w warunkach meczowych.
I nie chodzi tutaj o to, aby nagle wywrócić hierarchię do góry nogami. Bellingham, Tchouameni, Camavinga czy Mbappe zapewne utrzymają miejsce w pierwszym składzie, ponieważ są lepsi i ich sportowy sufit wisi znacznie wyżej w porównaniu z nominalnymi rezerwowymi. Należałoby jednak oczekiwać od Ancelottiego nieco większej odwagi w korzystaniu z dobrobytu, jaki posiada na ławce. Spotkania pokroju tego z Barceloną stanowią idealną okazję, aby podjąć ryzyko, zrezygnować ze sztywnych ram taktycznych. Skoro nie wyszedł jasno sprecyzowany plan A, to może warto pójść na żywioł. Wpuścić Endricka, który jeszcze dobrze nie przyjmie piłki, a już napina mięśnie lewej nogi, szykując się do strzału. Albo Gulera, potrafiącego uderzyć, rozegrać, posłać cięte dośrodkowanie.
Marcelo powiedział kilka lat temu, że, czy to się komuś podoba czy nie, Real Madryt zawsze wraca. Niezależnie od skali kryzysu, ten klub ponownie znajdzie się na szczycie. I tak zapewne będzie też tym razem. Wciąż znajdujemy się na zbyt wczesnym etapie sezonu, aby grzebać szanse “Królewskich” na triumfy w Lidze Mistrzów czy nawet na krajowym podwórku. Kadra mistrzów Hiszpanii jest po prostu zbyt mocna, aby to w końcu nie kliknęło. Pozostaje kwestia tego, kiedy Carlo Ancelotti znajdzie sposób na odpowiednie wykorzystanie wszystkich powierzonych mu narzędzi. Czas ucieka, zegar tyka, zespół wymaga pewnych korekt. A jednym z pierwszych usprawnień może być większe zaufanie do piłkarskich pereł z Brazylii i Turcji.

Przeczytaj również