Wielkie osłabienie Wisły Kraków. "Bez niego będzie bardzo trudno"
Prezes Wisły Kraków potwierdził, że tej zimy “Biała Gwiazda” nie dokona żadnego transferu. Klub z Reymonta przystąpi zatem do wiosennej rywalizacji w Betclic 1 Lidze bez choćby jednego ogranego na tym poziomie defensywnego pomocnika. Ryzyko? Ogromne.
W ostatnim meczu rozgrywanym na przestrzeni 2024 roku poważnej kontuzji stawu skokowego nabawił się Marc Carbo, jeden z kluczowych piłkarzy krakowskiej Wisły. Pierwszy komunikat mówił o przymusowej pauzie mającej potrwać około trzech miesięcy. Według takiego scenariusza hiszpański defensywny pomocnik wróciłby na murawę mniej więcej w połowie marca.
Brak klasycznej “szóstki”
Od początku było więc w zasadzie oczywiste, że Carbo nie będzie gotowy na początek rundy wiosennej, a ten może być dla “Białej Gwiazdy” wyjątkowo wymagający. Co prawda podopieczni Mariusza Jopa rozpoczną rywalizację od meczu z 11. w tabeli Zniczem Pruszków, ale potem zagrają cztery mecze z rzędu przeciwko przedstawicielom ligowego topu. Pojadą do Gdyni, Chorzowa i Legnicy, a ponadto podejmą u siebie Górnik Łęczna.
Już pierwsze tygodnie grania o punkty w 2025 roku powinny zatem zdefiniować, na co w zasadzie może jeszcze liczyć Wisła, która po kiepskiej jesieni ma niewielki margines błędu i zajmuje dopiero siódmą lokatę. Tym bardziej zaskakuje fakt, że “Biała Gwiazda” wyruszy w pogoń za awansem do Ekstraklasy z wielką wyrwą w środku pola. Bez klasycznego zawodnika na pozycji numer “sześć”.
Kilka dni temu Wisła była co prawda blisko zakontraktowania pomocnika z Francji, ale Alexis Trouillet, który miał przejść w stolicy Małopolski testy medyczne, w ostatniej chwili zdecydował się na przyjęcie innej oferty. Zostawił więc “Białą Gwiazdę” na lodzie, a prezes klubu, Jarosław Królewski, tłumacząc ten zaskakujący zwrot akcji napisał wprost:
- Liczyliśmy na ten transfer, ale jak już mówiłem nikogo na siłę nie będziemy ściągać w tym okienku (...). Nie planujemy kolejnych ruchów, przede wszystkim nas na nie nie stać.
Na marginesie warto natomiast dodać, że i Trouiletta trudno scharakteryzować jako typową silną “szóstkę”, której Wisła tak teraz potrzebuje. Francuz to drobny i niski pomocnik, z brakami fizycznymi, który cechuje się sporą kreatywnością, dobrze podaje i reguluje tempo gry, ale ma większe problemy w pojedynkach defensywnych. Tak czy siak nie byłby raczej zastępstwem jeden do jeden za Carbo.
Bardziej ofensywny duet
Wisła jest dziś więc i bez Carbo, i bez Trouilleta. Jeśli zatem szkoleniowiec krakowskiej drużyny chciałby posłać teraz w bój defensywnego pomocnika, musiałby postawić albo na Enisa Fazlagicia, który ostatni oficjalny mecz w barwach “Białej Gwiazdy” zagrał w 2022 roku, albo Karola Dziedzica. Ten drugi był natomiast jeszcze niedawno tak daleko w hierarchii, że miał zostać wysłany na wypożyczenie i początkowo nie poleciał nawet z drużyną na obóz do Turcji. Dotarł na nie, gdy z pomysłu wysłania go do Stali Stalowa Wola, z uwagi na braki kadrowe, ostatecznie w Krakowie zrezygnowano.
Wisła ma oczywiście kim grać w środku pola, natomiast Kacper Duda i James Igbekeme, którzy stworzą zapewne podstawowy duet w tej formacji, to piłkarze o zupełnie innej charakterystyce i warunkach fizycznych niż pauzujący Carbo. Bardziej kreatywni, mobilni, ale mający jednak więcej atutów w rozegraniu i grze do przodu, nie zaś w destrukcji. Trudno określić ich jako typowych defensywnych pomocników. Do czynienia mamy raczej z dwiema “ósemkami”.
Broń obosieczna. Z jednej bowiem strony taki zestaw personalny, przynajmniej na papierze, powinien sprzyjać ofensywnym poczynaniom ekipy z Reymonta. Jeśli jednak rywal nie zostanie zdominowany i będzie miał swoje argumenty już na połowie Wisły, brak zabezpieczenia w postaci klasycznej “szóstki” może prowadzić do sporych problemów “Białej Gwiazdy”. Ten drugi scenariusz, niestety dla podopiecznych Jopa, jest bardziej prawdopodobny w przypadku nadchodzących spotkań z Arką, Ruchem czy Miedzią.
Niewielkie alternatywy
Inny problem to natomiast wyjątkowo krótka kołderka w środku pomocy. O ile bowiem Duda i Igbekeme jak najbardziej mogą dać sobie radę, nie za bardzo widać dla nich alternatywy. O Fazlagiciu czy Dziedzicu już zdążyliśmy wspomnieć. Patrzymy jednak dalej i wcale nie jest lepiej.
Patryk Gogół, który mógłby być jakąś opcją, przez problemy zdrowotne nie rozegrał tej zimy choćby minuty w dotychczasowych meczach sparingowych, podobnie zresztą jak Bartosz Talar, powoli wracający po bardzo poważnej kontuzji kolana. Igora Sapały od kilku mięsięcy nie ma już w Wiśle, Mariusz Kutwa tak obiecująco radzi sobie na środku obrony, że żal byłoby ponownie wystawiać go szczebel wyżej, a Olivier Sukiennicki, Jesus Alfaro czy Federico Duarte, w ostatnich miesiącach mocno rzucani po pozycjach, to już alternatywy zdecydowanie bardziej ofensywne.
Warto też pamiętać, że i Duda, i Igbekeme mieli już jesienią swoje problemy. Uporali się z nimi, wrócili do gry, ale nie są to na ogół największe okazy zdrowia. Polak był przecież niedostępny przez większość tego sezonu, Nigeryjczyk z kolei miał pod koniec 2024 roku dość tajemnicze kłopoty związane z bólem w klatce piersiowej. Na szczęście badania wykluczyły poważniejsze schorzenia serca.
Wisła wyszła z założenia, że lepiej nie robić transferów wcale, niż znów trafić jak kulą w płot, bo tak było przed rokiem, gdy zimą pod Wawelem zameldowali się Dejvi Bregu czy Billel Omrani. Czy to słuszne założenie? Czas pokaże. “Biała Gwiazda” ma oczywiście kadrę, która w obecnym kształcie jest w stanie powalczyć o awans do Ekstraklasy, ale załatanie najbardziej rzucających się w oczy dziur mogłoby te szanse znacząco zwiększyć.