Duże kłopoty Chelsea na horyzoncie. "Doszło do zaskakująco wielu zaniedbań"
Chelsea nigdy - jeśli nie musiała - nie należała do klubów biernych podczas okienka transferowego. Londyński klub wydawał chętnie i zwykle wydawał dużo, zabezpieczając przyszłość i dbając o to, by rok w rok stawać w pierwszym rzędzie o mistrzostwo Premier League. Ostatnio jednak doszło do zaskakująco wielu zaniedbań. Chelsea może czekać prawdziwa rewolucja, dotycząca przede wszystkim defensywy.
Zarząd "The Blues" nie dopuścił do sprzedaży jakiegokolwiek zawodnika podczas zimowego okienka transferowego. Jednocześnie jednak zbagatelizowano kwestię braków na lewym wahadle. Ben Chilwell nie zagra do końca sezonu, natomiast jedynym piłkarzem, który może go zastąpić "jeden do jednego" jest Marcos Alonso. Z wypożyczenia ściągnięto co prawda Brazylijczyka Kenedy'ego, lecz nie jest on żadnym gwarantem spokoju na tej pozycji.
Problem ten może dokuczać londyńczykom już niedługo, gdy dojdzie do zintensyfikowania meczów na kilku frontach. Podopieczni Thomasa Tuchela nie mogą pozwolić sobie na odpuszczenie jakiejkolwiek rywalizacji, nawet jeśli w Premier League tracą do Manchesteru City trzynaście punktów (rozegrali jedno spotkanie mniej). O ile jednak obecne kłopoty mają jedynie wymiar teoretyczny, to w niedługim czasie staną się znacznie bardziej realne.
Wszystko przez zawodzącą politykę transferową Chelsea w kwestii przedłużania kontraktów. Włodarze i sztab dopuścili do sytuacji, w której na wylocie ze Stamford Bridge znajduje się czterech zawodników. Stratę Charly'ego Musondy z pewnością będzie można przeboleć, lecz ewentualne odejście aż trzech środkowych obrońców - w dodatku niepołączone z jakąkolwiek bonifikatą finansową "The Blues" - to spory cios.
Potrzeba zdecydowanej reakcji
Chociaż Cesar Azpilicueta, Antonio Ruediger oraz Andreas Christensen mogą opuścić Chelsea już za nieco ponad cztery miesiące, ich przyszłość nie jest w stu procentach jasna. Wpływ na to ma postawa londyńskiego klubu, który z jednej strony prowadzi ze swoimi piłkarzami rozmowy kontraktowe, ale na ten moment nie udało się ustalić żadnego szczegółu. Najbliżej odejścia wydaje się być Duńczyk, który z racji dużej konkurencji, nie ma zbyt wielu okazji do gry.
Ewentualne pożegnanie Christensena można zatem wliczyć w koszty. Problem zaczynie się jednak wtedy, gdy za byłym piłkarzem Borussii Moenchengladbach podążą także wspomniani Azpilicueta od Ruediger. Tego - w żadnym wypadku - nie można wykluczyć.
Ponownie bowiem Chelsea całą sprawę rozgrywa bardzo wolno. Hiszpan jest już po słowie z FC Barceloną, która - według najnowszych doniesień Fabrizio Romano - zaoferowała mu dwuletni kontrakt. Problem jednak w tym, że hiszpańskie media informują o opcji jednostronnego przedłużenia umowy, z której mogliby skorzystać włodarze "The Blues". O szczegółach pisaliśmy TUTAJ.
Prawdopodobnie jednak londyńczycy przystaną na transfer jednego z najbardziej utytułowanych zawodników w swojej historii. Zablokowanie transferu Azpiliceuty do "Dumy Katalonii", w momencie gdy wiele kwestii zostało już uzgodnionych, byłoby ze strony zarządu ryzykownym posunięciem. Niemal tak bardzo jak pozwolenie na odejście za darmo aż trzem środkowym obrońcom.
Ostatni na liście jest bowiem Antonio Ruediger, którego sprawa jest jednocześnie najbardziej zagmatwana. Z jednej strony Niemiec chce odejść, ponieważ czuje, że zarabia zbyt mało. Faktycznie, defensor znajduje się dość daleko na liście płac "The Blues", a, biorąc pod uwagę jego wpływ na wyniki w bieżącym sezonie, zdecydowanie zasługuje na podwyżkę. Chelsea to wie, proponuje Ruedigerowi nowy kontrakt, ale jednocześnie jest on stosunkowo daleki od oczekiwań Niemca.
Zamiast zdecydowanej reakcji doszło do kolejnego impasu, który grozi odejściem, co by nie mówić, kluczowego piłkarza. Europejskie kluby nie próżnują i już ruszyły do rozmów z byłym zawodnikiem AS Romy. Sam Ruediger chciałby zostać w klubie, ale ponownie - brakuje konkretów.
Zakupy są konieczne
Chelsea może zatem stanąć w niezwykle kłopotliwej sytuacji, która wymusi dokonanie kilku transferów do linii defensywy. Jeśli faktycznie dojdzie do odejścia Christensena, Ruedigera oraz Azpilicuety, Thomas Tuchel pozostanie z trzema nominalnymi środkowymi defensorami - Trevohem Chalobahem, Malangą Sarrem oraz weteranem, Thiago Silvą. To zdecydowanie zbyt mało, szczególnie, że obecny szkoleniowiec preferuje ustawienie 3-4-1-2.
"The Blues" mogą niedomagać nie tylko pod względem liczby piłkarzy, ale też ich jakości. Chociaż Sarr i Chalobah to zawodnicy, którym niczego nie brakuje, by regularnie występować w Premier League, to trudno wyobrazić sobie, by drużyna, która opiera swoją linię obrony właśnie na takich nazwiskach, była w stanie rzucić rękawicę Liverpoolowi oraz Manchesterowi City.
Chelsea latem szykuje się do wielkich i ważnych zakupów. Na przespanie okienka nie może sobie pozwolić, lecz jednocześnie większość budżetu transferowego przeznaczy prawdopodobnie na zabezpieczenie tylko jednej pozycji. A przecież także inne kwestie wymagają przyjrzenia się i rozważenia konkretnego wzmocnienia.
W dodatku londyński klub nie może pozwolić sobie na bagatelizowanie sytuacji geopolitycznej. Chociaż Roman Abramowicz jest nieco zdystansowany od Chelsea, to w następnych miesiącach relacja ta może się jeszcze bardziej oziębić. Ewentualne sankcje wymierzone w Rosję prawdopodobnie uderzą też w oligarchów, co może oznaczać uszczuplenie gargantuicznego majątku właściciela "The Blues". I chociaż Chelsea nie jest od Abramowicza w pełni zależna finansowo, to ewentualne trudności jawią się jako coraz bardziej realne.
W poszukiwaniu obrońcy
Niemniej, londyńczycy potrzebują konkretnych transferów. Bawienie się w półśrodki nie ma dla nich większego sensu, w końcu dojdzie do gruntowej przebudowy niemal całej linii defensywy. W związku z tym na liście życzeń Chelsea są wymieniani niemal wyłącznie zawodnicy z samego europejskiego topu. Najważniejsze pytanie pozostaje jednak niezmienne - czy któregoś z nich uda się ostatecznie przekonać do dołączenia do "The Blues"?
Jules Kounde (Sevilla)
Francuza Chelsea śledzi od kilkunastu dobrych miesięcy. Dość powiedzieć, że plotki o dołączeniu Kounde do ekipy z Premier League były już powszechne ponad rok temu. Przed rozpoczęciem bieżącego sezonu wydawało się, że "The Blues" w końcu dopną swego i utalentowany obrońca trafi na Stamford Bridge. Sevilla postawiła jednak zaporowe warunki, którym włodarze londyńczyków nie potrafili wtedy sprostać. Podczas bieżącego lata mogą zostać do tego zmuszeni.
Nadal jednak Kounde jawi się jako opcja najbezpieczniejsza i chyba też najlepsza, w ogólnym rozrachunku. 23-latek nie spuścił z tonu, nadal jest jednym z najlepszych obrońców w lidze hiszpańskiej, a jego obecny klub walczy o mistrzostwo La Liga. Dla Chelsea lepiej byłoby, gdyby Sevilla ostatecznie przegrała wyścig z Realem Madryt - w przeciwnym razie przedstawiciele z Estadio Ramón Sánchez Pizjuán znowu mieliby kartę przetargową w swojej dłoni.
W bieżącym sezonie Francuz imponuje nie tylko w odbiorze, ale też w rozegraniu piłki, za które często chwali się przecież Antonio Ruedigera. Kounde zalicza średnio 63 celne podania podczas jednego meczu - to więcej niż Niemiec. 23-latek lepiej wypada również w kwestii zagrań w ostatnią tercję boiska - tych zbiera nieco ponad 10, co tylko pokazuje, że obecny piłkarz Sevilli byłby gwarantem spokoju nie tylko pod własną bramką, ale też potencjalnym sprawcą zamieszania w polu karnym rywala.
Mohammed Salisu (Southampton)
Chociaż klubowy kolega Jana Bednarka miał trudne przetarcie z ligą angielską, to teraz wyrósł na jednego z najlepszych stoperów. Salisu prędko wyrobił sobie markę na boiskach Premier League i w kwestii ewentualnego transferu do silniejszego klubu zdystansował polskiego zawodnika o kilka długości. Na korzyść Ghańczyka działa kilka kwestii - jedną z nich jest wiek. 22 lata to wciąż niedużo, a sufit defensora zdaje się być zawieszony naprawdę wysoko.
Jak podaje portal "Squawka", żaden inny defensor w lidze angielskiej nie miał więcej przechwytów (58) i przechwytów (57) w tym sezonie. Salisu nieźle wygląda też jeśli idzie o wprowadzenie piłki do ataku - blisko 10 podań w trzecią tercję boiska to wynik porównywalny z osiągnięciami Julesa Kounde w La Liga oraz Antonio Ruedigera w Premier League.
Wreszcie Ghańczyk, jako jedyny z wymienionych tutaj zawodników, ma przetarcie w brytyjskich rozgrywkach. Czasami aklimatyzacja potrafi trwać tygodniami a nawet miesiącami. W wypadku 22-latka ryzyko takiego zjawiska jest zmniejszone prawie do absolutnego minimum. Największą trudnością będzie przeniesienie poziomu gry z ligowego średniaka do europejskiego potentata.
Levi Colwill (Chelsea/Huddersfield Town)
Z tego samego względu ostrożnie podchodzi się do pomysłu wykorzystania Leviego Colwilla, który dzielnie radzi sobie na wypożyczeniu do Huddersfield Town. 18-letni obrońca to melodia przyszłości i jeśli Chelsea po niego sięgnie, to raczej nie ma co liczyć, że Anglik z miejsca stanie się kluczowym zawodnikiem "The Blues". Jego pojawienie się byłoby raczej zwiastunem większej liczby minut dla Trevoha Chalobaha.
Niemniej, Colwill już teraz zapowiada się na ekscytującego zawodnika. Dobre występy w Championship w jego wieku wcale nie są regułą. Tymczasem wychowanek Chelsea wystąpił w 20 meczach Huddersfield, które zdołało w tym czasie zachować aż dziewięć czystych kont. 18-latek miał na to duży wpływ - notuje średnio 2,06 odbioru piłki na mecz oraz ponad cztery wybicia.
Z pewnością warto obserwować jego rozwój oraz ostateczną decyzję Thomasa Tuchela w sprawie przyszłości nastolatka.
Eder Militao (Real Madryt)
Na koniec opcja najmniej realistyczna, lecz - niewątpliwie - bardzo kusząca. "Marca" przekonywała, że włodarze Chelsea poprosili o zgodę na spotkanie z Brazylijczykiem z Realu Madryt. Temat rozmów był oczywisty - ewentualny transfer defnesora na Stamford Bridge. Zainteresowaniu Anglików trudno się dziwić, w końcu Eder Militao wyrósł na jeden z filarów defensywy "Królewskich".
Z tego też powodu jest nie tylko wysoko ceniony w środowisku piłkarskim, ale też zarząd hiszpańskiego klubu niechętnie zapatruje się na oddanie swojego kluczowego piłkarza. W ostatnich latach Real Madryt stracił już Sergio Ramosa i Raphaela Varane'a, więc do odejścia Brazylijczyka przekonałaby ich jedynie furgonetka wypełniona banknotami z wizerunkiem królowej.
Nie powtórzyć błędu
Jeśli latem uda zażegnać się majaczący na horyzoncie kryzys, Chelsea nie może zapominać o jednym - za jej plecami czai się kolejny. W 2023 roku kolejny szereg zawodników ustawi się w kolejce do drzwi gabinetu decydentów i zakomunikuje swoje odejście lub konieczność przedłużenia umowy.
Ponownie będzie chodziło o zawodników absolutnie kluczowych - kontrakty wygasają N'golo Kante, Jorginho, Marcosowi Alonso. Kolejny krok w stronę emerytury wykona Thiago Silva, który raczej nie będzie chętny na odnowienie podpisu. Ponadto w grę wchodzi pożegnanie użytecznego zmiennika Rossa Barkleya oraz Kenedy'ego, ściągniętego w trybie pilnym podczas bieżących rozgrywek.
Jeśli Chelsea chce spokojniejszych miesięcy, jeśli chce oszczędzić nerwów swoim zawodnikom, powinna o te kwestie zadbać z pewnym wyprzedzeniem. Za jakiś czas może bowiem okazać się, że już jest zbyt późno lub - czego nie da się przecież jednoznacznie wykluczyć - zbyt drogo. Nawet jak na standardy klubu Romana Abramowicza.