Duża kasa i niejasne biznesy Dietmara Hoppa. "Chce lawirować między paragrafami FIFA. Interes się kręci"
Lipsk na szczycie piramidy. Pod nim Salzburg, Nowy Jork czy Bragantino, a niżej podmioty pracujące na chwałę tego drugiego szeregu, jak na przykład Liefering, czyli bezpośrednie zaplecze Salzburga. Red Bull stworzył strukturę, która może stać się w przyszłości punktem odniesienia dla wielu inwestorów.
Systemowe podejście do piłki, spójna filozofia, topowa siatka skautingowa dzięki ośrodkom rozmieszczonym w różnych częściach świata i relatywnie swobodny przepływ piłkarzy pomiędzy poszczególnymi klubami. To czynniki, dzięki którym konsorcjum spod znaku Czerwonego Byka coraz mocniej rozpycha się łokciami w światowej piłce. To musi przemawiać do wyobraźni tym, którzy chcą długofalowo inwestować w futbol.
Imperium
Tydzień temu w “Kickerze” ukazała się notka o nowym dealu Dietmara Hoppa. Pojawiło się też naturalne pytanie, czy właściciel Hoffenheim tworzy właśnie coś na kształt modelu stworzonego przez RB. Parę dni wcześniej portugalski drugoligowiec Academico de Viseu poinformował za pośrednictwem mediów, że niemiecka firma Hobra wykupiła większościowy pakiet udziałów w klubie. Za Hobrą stoi niejaki Mariano Lopez, czyli bliski współpracownik Hoppa, a przy okazji jeden z menedżerów SAP-a, a więc firmy założonej przez i należącej do szefa Hoffenheim. Samego Hoppa nie wymieniono personalnie w komunikacie. Nie zmienia to jednak faktu, że jest on oczywiście mocno osadzony w nowym układzie. Co ciekawe, Hobra nie zamierza w Academico zaprowadzać swoich porządków. Nie ma i nie będzie wymiany pionu administracyjno-szkoleniowego. Pierwszym ruchem nowych właścicieli było wysłanie do Portugalii dwóch młodych piłkarzy Hoffenheim do ogrania - bramkarza Domena Grilla i skrzydłowego Abdulkerima Cakara. Kilka dni temu ogłoszono też, że na wypożyczenie do tego samego klubu odchodzi Famana Quizera, niezwykle uzdolniony młodzian z Borussii Moenchengladbach. Wygląda to na pierwszy rzut oka dość niewinnie, ale ta historia ma o wiele szerszy kontekst.
Kilka miesięcy temu “Kicker” poinformował na swoich łamach, że Hopp rękoma współpracowników przejął też większość udziałów w brazylijskim klubie Barra FC. I za tym przejęciem również stała spółka Hobra. Barra to byt założony dopiero osiem lat temu. Póki co występuje na niższych szczeblach w lidze brazylijskiej, ale ma w kadrze zawodników grających regularnie na zdecydowanie wyższym poziomie. Tyle tylko, że nie korzysta z ich usług, a jedynie wypożycza ich w najróżniejsze miejsca. Taki Yann Rolim, który jest w klubie od jego początku, był w międzyczasie wypożyczany już sześć razy. Grał m.in. w Vitorii Setubal, Karlsruher SC i Aalborgu. Inny przykład - Matheus Biteco (zginął w katastrofie lotniczej), którego z chęcią brały do siebie na określony czas Gremio Porto Alegre i Chapecoense, a więc zespoły o uznanej marce, nie tylko w Brazylii. Jak to możliwe, że drużyna z tak niskiej ligi ma w szeregach tak dobrych piłkarzy? No i tu zaczyna się robić ciekawie.
Barra FC to klub mocno powiązany z agencją menedżerską ROGON Rogera Wittmanna. Wspomniana wyżej trójka pierwszych graczy zesłanych do de Viseu, to w komplecie zawodnicy z tej właśnie stajni. Ma ona też u siebie kilka uznanych na europejskim rynku nazwisk, jak Marcel Sabitzer, Ilaix Moriba, Julian Draxler, John Anthony Brooks oraz Thilo Kehrer. A także Joelinton, Stefan Posch, Nico Schulz, Joao Klauss, Luiz Gustavo, Georgino Rutter czy Roberto Firmino, a więc byli lub obecni piłkarze Hoffenheim. To tylko ci najbardziej znani. Jest jeszcze grupa tych, którzy stacjonowali w Hoffenheim, ale nie zdołali się pokazać na bundesligowych murawach.
Biznes
Oczywiście, to żaden przypadek. Hopp i Wittmann od wielu lat żyją ze sobą w zażyłej komitywie, nie tylko na niwie prywatnej, ale i biznesowej. W 2012 roku wspólnie powołali do życia spółkę Transfair. Zajmowała się ona procederem nazywanym third-party-ownership, który ostatecznie został zakazany przez FIFĘ w 2015 roku. Tłumacząc w dużym skrócie - chodzi tu o udział w zyskach z transferów przez osoby trzecie. Podmiot TPO przejmuje na siebie koszty transferu danego piłkarza, by po czasie partycypować w zyskach z jego dalszej sprzedaży. Transfair działało z reguły według jednego schematu - kupowało prawa do obiecującego zawodnika, pozostawiało go w danym klubie na wypożyczeniu i sprzedawało go z zyskiem dalej, bądź też - w idealnym przypadku - umieszczało go w klubie docelowym, czyli TSG Hoffenheim, by potem sprzedać z dużą przebitką. Taką drogę przebył między innymi wspomniany wyżej Firmino. Jego przenosiny do Liverpoolu to zresztą idealny przykład na to, jak funkcjonowała wspomniana wyżej spółka. Według Football Leaks kilka miesięcy przed tym, jak FIFA zakazała TPO, Transfair wykupiła od Hoffenheim za 20 mln euro 85% praw do obecnego napastnika “The Reds”. Pozostałe 15% posiadały dwie brazylijskie spółki. Latem 2015 roku Anglicy zapłacili za gwiazdora Hoffenheim 41 mln €, z których aż 70% trafiło na konta spółki. TSG rozpisało należności względem Trainsfair na dwa lata (18,2 mln euro w 2016 i 9 mln euro w 2017).
Kontrowersje wokół wspólnej działalności Hoppa i Wittmanna pojawiały się już wcześniej. Kiedy w 2013 roku “Sueddeutsche Zeitung” opublikowała tekst o zależnościach obu panów, właściciel Hoffenheim na jakiś czas zamroził swoją aktywność w ich wspólnym przedsięwzięciu. Jego udziały przejęła firma Comaro należąca do… Mariano Lopeza. Wszystko został więc “w rodzinie”. Wiosną 2020 roku Comaro zmieniło nazwę na Hobra, która z kolei należy do dwóch spółek - DH-Holding i ILC-Besitz. Dyrektorem zarządzającym pierwszej z tych spółek jest Dietmar Hopp, a tej drugiej Oliver Hopp - jego syn. Samą Hobrą wciąż natomiast zawiaduje Lopez. W tle pojawią się jeszcze dwa podmioty. Firma Braho posiadająca dziś prawa do Barra FC i zależna od DH-Holding i ILC, a także Rawi Investimentos, działająca w Brazylii od 2012 roku i dzieląca siedzibę z Braho, a będąca własnością Rogera Wittmanna. Ciężko się w tym labiryncie połapać, ale pewnie o to właśnie chodzi.
Wróćmy jednak do powiązań Hoppa z Wittmannem. Jednym z udziałowców Hobry jest bliżej nieznana szwajcarska spółka SMR. “Kicker” odkrył, że siedziba tej formy mieści się w Zurychu przy Muellerstrasse 5, lecz nie da się tam wejść, ot tak, z ulicy. Żeby się tam dostać, należy najpierw zadzwonić do firmy Fidinter Treuhand AG, mieszczącej się pod tym samym adresem. Przeskakując jeszcze jedno ogniwo pośredniczące gazeta udowodniła, że ślad prowadzi do Christiana Rappa, czyli człowieka, który od 2018 ściśle współpracuje z ROGON, a według wiedzy środowiskowej - prawej ręki Rogera Wittmanna. Po drodze pojawia się jeszcze wątek spółki Bogardus AG, która z kolei ma siedzibę przy Rennweg 35 w Zurychu. To właśnie ta spółka stała za założeniem Barra FC. Jej przedstawicielem jest Benjamin Pereiera Sobrinho, czyli obecny prezydent klubu, a według brazylijskich mediów wieloletni skaut ROGON-a. Oba adresy i obie spółki łączy jeszcze osoba prawnika Waltera Stichera, który jakiś czas temu przeprowadził się z Meullerstrasse 5 na Rennweg 35 i dziś pełni rolę doradcy spółki Bogardus. Nie wiadomo natomiast, który oficjalnie jest właścicielem Bogardusa. Można się jedynie domyślać. Sticher twierdzi, że nie może udzielać w tym zakresie żadnych informacji.
Czy można zatem porównać działalność Hoppa do pomysłu na biznes Red Bulla? Oczywiście, oba projekty obliczone są na zarabianie pieniędzy. To akurat samo w sobie nie jest niczym nagannym. I jedni, i drudzy wzbudzają kontrowersje, choćby przez wzgląd na obowiązującą w niemieckiej piłce formułę 50+1, którą sprytnie omijają. O ile jednak struktura utworzona przez Red Bull jest ukierunkowana na zarabianie poprzez sport, o tyle mechanizm postępowania Hoppa i Wittmanna ma charakter stricte handlowy. Cała ta sieć niejasnych powiązań, spółek-córek, tworzących gęstwinę, przez którą trudno się przebić, to nic innego, jak “falandyzacja” prawa. Hopp i Wittmann, tworząc Barra FC i pozyskując udziały w Academica de Viseu, chcą lawirować między paragrafami FIFA i w majestacie obowiązujących przepisów nadal uprawiać third-party-ownership. Hans-Joachim Eckert, były przewodniczący komisji etyki przy FIFA, uważa wręcz tego typu proceder za “przejaw współczesnego niewolnictwa”. Trudno jednak przypuszczać, by Wittmann i Hopp zeszli z obranej ścieżki. Skoro wykupili udziały w nowym klubie, to znaczy, że interes dobrze się kręci i ma perspektywy. A to przecież najważniejsze. A jeśli coś będzie nie tak, to powołają do życia kolejne następne spółki i schowają się za kolejnym prawnym parawanem.