Drżała przed nim cała Premier League. Przez jego "supermoc" Wenger chciał zmiany przepisów. "Człowiek-proca"

Drżała przed nim cała Premier League. Przez jego "supermoc" Wenger chciał zmiany przepisów. "Człowiek-proca"
screen youtube
Doprowadzał do szewskiej pasji samego Arsene’a Wengera. Budził postrach na angielskich boiskach. A wszystko dzięki temu, że potrafił rzucić piłką na niebywale długą odległość. I choć brzmi to kuriozalnie, przez lata był wielką bronią Stoke City, a rywale nie potrafili sobie z nim poradzić. Rory Delap to jedna z barwnych ikon Premier League.
W świecie piłki nożnej na najwyższym poziomie nawet najmniejsze detale mogą przechylić szalę zwycięstwa. Dlatego też zawodnicy z nietypowymi umiejętnościami potrafią być na wagę złota. Wśród takich przykładów trudno o lepszy niż Rory Delap. “Człowiek-proca”, jak go dowcipnie nazywano, posiadał coś godnego wręcz nazwania supermocą. Nadnaturalnie potężny wrzut z autu.
Dalsza część tekstu pod wideo
Irlandczyk potrafił cisnąć futbolówkę w pole karne tak, aby stworzyć zagrożenie nawet z okolic 40. metra od bramki przeciwnika. Trajektoria, nadawana przez niego piłce pomocą rąk, sprawiała, że auty okazywały się bardziej efektywne od konwencjonalnych wrzutek nogą. Stoke City uczyniło z nich tak potężną broń, że sam Arsene Wenger żądał nawet zmiany zasad, żeby pozbawić ich tego niebywałego atutu.

Plan Pulisa

Należy jednak zwrócić uwagę, że choć stał się powszechnie znany głównie za sprawą tej wyjątkowej umiejętności, był naprawdę niezłym piłkarzem. Zanim w 2006 roku wylądował w Stoke, spędził w Premier League dziewięć lat, rozgrywając w niej łącznie 225 meczów dla Derby County, Southampton (które w 2001 roku pobiło dla niego rekord transferowy) i Sunderlandu. Występował w środku pola i nie błyszczał skutecznością, choć potrafił strzelić takiego pięknego gola w barwach “Świętych”:
Do grającego wtedy w Championship Stoke trafił jako 30-latek..Tam Tony Pulis dostrzegł niesamowitą umiejętność nowego podopiecznego.
- Wszystko zaczęło się w dziwny sposób. Na treningu mieliśmy gierkę w małych składach na zmniejszonym boisku. Rory wykonał wrzut z autu i był absolutnie niesamowity. Następnego dnia Tony Pulis wziął go i kazał tylko wrzucać piłki w pole karne - wspominał w rozmowie ze “Sky Sports” Liam Lawrence, jego ówczesny kolega z zespołu.
Delap był w młodości oszczepnikiem, co pomogło mu wykształcić nadnaturalną siłę rzutu, która pozwoliła mu pozostać w Stoke. Mimo że już w drugim meczu w ich barwach, przeciwko macierzystemu Sunderlandowi, złamał nogę. W normalnej sytuacji z wypożyczonego 30-latka pewnie by zrezygnowano. Tymczasem “The Potters” wykupili go w styczniu pomimo tego, że uraz zakończył jego sezon jeszcze jesienią.
- Zamiast odesłać Delapa z powrotem, co mogliśmy zrobić, wyleczyliśmy go i zapłaciliśmy ustaloną kwotę. To pokazuje, jak bardzo Pulis chciał go ściągnąć i że planował wykorzystać te auty jako zagrywkę taktyczną - opowiadał “ESPN” Mark Taylor, ówczesny członek sztabu walijskiego menedżera.
Gdy Irlandczyk wrócił do zdrowia, natychmiast znalazł miejsce w podstawowym składzie. Wówczas Stoke zaczęło powszechnie korzystać z jego “tajnej broni”. Choć już w poprzednich klubach pokazywał swą nietypową umiejętność, dopiero w Stoke zrobiono z niej prawdziwy użytek. Gdy piłka wychodziła za linię boczną w okolicach pola karnego, rośli obrońcy wbiegali w nie niczym przy rzucie rożnym. Ruch zawodników w szesnastce przypominał choreografię. Każdy wiedział, co miał robić - wybloki, wybiegi obliczone na wykreowanie przestrzeni dla partnerów - wszystko dokładnie opracowano. Pulis miał plan, a Delap stanowił jego centralną część. Został jedną z najbardziej rozpoznawalnych postaci ligi, a media sugerowały nawet, że mógłby pojechać na igrzyska olimpijskie!

Drużyna drwali z tajną bronią

Stoke City z przełomu pierwszej i drugiej dekady XXI wieku było chyba najbardziej niewygodną drużyną na Wyspach. Silną, rosłą, momentami brutalną, wykorzystującą proste środki. Ich długie piłki w starym, angielskim stylu, połączone z bardzo wietrznym Britannia Stadium i niesamowicie głośnymi trybunami budziły niepokój w każdym przeciwniku, nawet ze ścisłej ligowej czołówki. Wszelkie braki techniczne “The Potters” nadrabiali zaangażowaniem i wolą walki. Sezon 2007/08, pierwszy, w którym Delap regularnie dla nich występował, przyniósł promocję do Premier League. Następnie skazywani na porażkę żołnierze Pulisa sensacyjnie zajęli w niej 12. miejsce. W dużej mierze pomogły w tym właśnie niesamowite wrzuty z autu.
Taylor wyliczył, że w kampanii zakończonej awansem dały one drużynie aż osiem bramek, wartych łącznie sześć punktów. Pozwoliły więc przesunąć się z miejsc barażowych na pozycje premiowane bezpośrednią promocją. W Premier League auty Delapa zagwarantowały kolegom tyle samo goli. Tym razem przyniosły one siedem oczek, a więc “sprezentowały” “Garncarzom” trzy pozycje. Pulis pracował w Stoke do 2013 roku - jego podopieczni za każdym razem plasowali się w środkowej strefie tabeli. Stali się jedną z najbardziej efektywnych drużyn Premier League. Banda walecznych “drwali” dzięki prostym pomysłom rozgościła się w jednej z najmocniejszych lig świata. Delap aż do ostatniego sezonu swego menedżera grał często i korzystał z największego atutu.
Przytoczone przez “ESPN” dane portalu “Stats Perform” wskazują, że w 134 występach na najwyższym szczeblu rozgrywkowym dla “The Potters”, auty wykonywane przez doświadczonego pomocnika dały drużynie w pośredni lub bezpośredni sposób aż 24 trafienia. W pięciu z tych przypadków zaliczył on asysty. Dla porównania, od sezonu 2008/09 żaden klub z Premier League nie strzelił więcej niż 12 bramek po takim wznowieniu gry, a żaden zawodnik nie wypracował w ten sposób bezpośrednio więcej niż dwóch bramek.

“Supermoc” Delapa

Dlaczego Delap powodował takie zamieszanie wrzutami z autu? Tutaj kluczowe jest kilka czynników. Po pierwsze, piłka miała zupełnie inną trajektorię, niż w przypadku “klasycznego” dośrodkowania z ziemi. Gdy opuszczała wyciągnięte nad głowę ręce Irlandczyka, rozpoczynała lot na wysokości ponad dwóch metrów. Mogła więc lecieć płasko, a nie po łuku (wznosząc się, a następnie opadając), w czym pomagała wsteczna rotacja nadawana przez doświadczonego pomocnika. To sprawiało, że bardzo trudno było ją zatrzymać. Co więcej, zagranie ręką gwarantuje większą precyzję, niż analogiczne kopnięcie nogą.
W przypadku autów nie obowiązuje zasada spalonego, więc zespół atakujący ma absolutną dowolność, jeśli chodzi o ustawienie. W efekcie mieliśmy sytuację bardzo niewygodną dla broniących. Cięte, mocne piłki powodowały ogromny chaos w polu karnym lub nawet polu bramkowym, w którym zawsze roiło się od rosłych podopiecznych Pulisa. Robert Huth, Ryan Shawcross, Kenwyne Jones czy Ricardo Fuller siali postrach wśród przeciwników. Wystarczyło, że ktoś muśnie futbolówkę - nawet obrońca rywali, co zdarzało się dosyć często - i zmyli golkipera.
Delap wykształcił własną technikę. Rozbieg rozpoczynał od czterech kroków, potem robił naskok, zapierał się nogą wyciągniętą do przodu i ruchem całego ciała wyrzucał piłkę. Miotał nią na odległość nawet 40 metrów z prędkością około 60 kilometrów na godzinę. Wielu piłkarzy przed i po nim również słynęło z dalekich wrzutów z autu. Kogoś takiego jak Delap Premier League jednak nie widziała i zapewne już nigdy nie zobaczy.
David Moyes nazwał go “ludzką procą”. Wielu rywali z boiska wypowiadało się o jego umiejętnościach z podziwem. Również trenerzy przeciwników przyznawali, że mają do czynienia z czymś absolutnie wyjątkowym. Prowadzący Chelsea Luiz Felipe Scolari wyznał, że “nigdy wcześniej czegoś takiego nie widział”.

Kreatywne zagrywki

Wszyscy zachodzili w głowę, jak bronić się przed nietypowym zagrożeniem ze strony Stoke. Ligowi rywale przed starciami z “The Potters” wprowadzali do swoich sesji treningowych dodatkowe ćwiczenia, dotyczące zachowań w defensywie przy wrzutach z autu. Różne zespoły szukały różnych rozwiązań - jedni starali się wrzucić największą możliwą liczbę zawodników w pole bramkowe, by zwiększyć szanse na wybicie piłki głową. Inni, wiedząc, że może się to skończyć samobójem, woleli zostawić przestrzeń dla wychodzącego bramkarza, aby złapał futbolówkę i oddalił zagrożenie.
Zatrzymanie “Garncarzy” w takich sytuacjach stanowiło jednak niemały problem. Zwłaszcza że Pulis i spółka postanowili wycisnąć z tej strategii absolutne maksimum. Aby ułatwić Delapowi zadanie, zmniejszyli wymiary boiska na najmniejsze z dopuszczalnych: 100 na 64 metry.
Dochodziło do absurdalnych sytuacji. Gdy zespół Stoke w sezonie 2011/12 zakwalifikował się do Ligi Europy, wydawało się, że boisko zostanie powiększone, bo w rozgrywkach kontynentalnych konieczne są delikatnie większe wymiary. Nic bardziej mylnego: na Britannia Stadium wyznaczono drugi zestaw linii i w zależności od potrzeb grano na jednym albo drugim obszarze.
Ponadto na stadionie w Stoke-on-Trent każdy chłopiec do podawania piłek dostał ręcznik, żeby wrzucający daleko gracz mógł wytrzeć piłkę w celu ułatwienia sobie zadania. Na wyjeździe, z oczywistych względów, na taki luksus nie mogli liczyć. Pomysłowy sztab klubu postanowił więc… podszyć ich fragmenty od wewnątrz koszulek piłkarzy wykonujących auty, by mogli z nich korzystać. W 2011 roku podczas meczu z Tottenhamem zauważono takie rozwiązanie u Ryana Shottona i go zakazano. Potem wprowadzono również przepis mówiący o tym, że aby w meczu Premier League mogły zostać wykorzystane ręczniki do wycierania piłek, zgodę muszą wyrazić oba grające w nim zespoły.
Przeciwnicy postępowali podobnie do “The Potters” i również szukali sposobów na wytrącenie im atutu z ręki. West Ham ustawił kiedyś dodatkowy rząd banerów reklamowych bliżej boiska, by skrócić Delapowi rozbieg. Podobnie zrobiło Burnley. Piłkarzy uczulano, by nie wybijali futbolówki za linię boczną w pobliżu pola karnego - swego rodzaju memem stał się obrazek golkipera Hull City, Boaza Myhilla, posyłającego piłkę na rzut rożny zamiast na aut. Tak - aż tak bardzo wszyscy bali się “zabójczej broni” Stoke!

Nemesis Wengera

Krok dalej poszedł Arsene Wenger, którego Arsenal miał ze Stoke ogromne problemy. W 2008 roku, zaraz po awansie, beniaminek gościł u siebie “Kanonierów” i strzelił im dwa gole po autach. Francuz stwierdził wówczas, że pora… zmienić zasady dotyczące wznawiania gry zza linii bocznej.
- Może powinniśmy wykonywać auty nogą. Czemu nie, to przyspieszyłoby grę - mówił legendarny trener, cytowany przez “Daily Mail”. - Spójrzmy na Stoke, w przypadku Rory’ego Delapa wygląda to tak, jakby kopał piłkę. To trochę niesprawiedliwa przewaga. Wykorzystują mocną stronę, która z reguły nie ma zastosowania w futbolu.
Oczywiście nic nie zmieniono, a menedżera “The Gunners” dosięgnęła karma. Jego podopieczni w latach 2008-2014 ośmiokrotnie grali w Stoke. Przegrali aż pięć razy. Wszystko dlatego, że rywale wychodzili podwójnie zmotywowani na starcia z ekipą z Londynu.
- Wenger próbował wszystkiego. Chciał zmienić zasady wrzutów z autu, chciał uniemożliwić Rory’emu korzystanie z ręcznika - wspominał Lawrence w rozmowie ze “Sky Sports”. - Wiedzieliśmy, że nas nie lubią. (...) Lubili grać kombinacyjnie. Zdawaliśmy sobie sprawę, że nienawidzą naszego stylu gry i nie uważają nas za dobrych piłkarzy. To nas tylko motywowało. Tony [Pulis] zawsze mówił, żebyśmy byli szczególnie głośni i agresywni w tunelu, gdy wychodziliśmy z nimi na murawę.
Francuz czepiał się kopciuszka na każdym kroku. Pogardliwie nazywał Stoke “zespołem rugby”. Zafiksował się na ich punkcie tak, że zostali oni jedyną drużyną, której poświęcał szczególną uwagę - a przynajmniej tak miał powiedzieć Pulisowi Patrick Vieira. Efekty dawało to niespecjalne, bo z ekipą Walijczyka Arsenal męczył się na jej terenie niemiłosiernie.
Czepialstwo Wengera nie kończyło się jednak tylko na docinkach i próbie utemperowania ich atutów, ale nawet… stanie murawy. Menedżer ekipy z Britannia Stadium wyjawił w podcaście Petera Croucha w radiu “BBC”, że pewnego razu napisał on do FA oficjalną skargę dotyczącą długości trawy, utrudniającej grę po ziemi. W efekcie sędziowie przed startem spotkania musieli ją mierzyć.

Wierni naśladowcy

Oczywiście znalazło się wielu graczy umiejących ciskać futbolówkę w stylu podobnym do Delapa. Właściwie co roku pojawiają się nagrania z niższych lig angielskich, przedstawiające tego typu zagrania. Na najwyższym poziomie wydaje się to jednak nie do podrobienia. Niedawno hitem internetu zostało nagranie pokazujące niesamowity wyrzut z autu zawodnika amatorskiego Godmanchester Rovers. I trzeba przyznać, że jego zasięg przyćmił nawet irlandzką legendę.
W sezonie 2020/21 awans z League Two do League One wywalczyła drużyna Cheltenham Town, wspomagana potężnymi wrzutami z autu swego kapitana, Bena Tozera. Doświadczony stoper, który rozegrał na czwartym poziomie rozgrywkowym niemal 400 spotkań, szybko przykuł uwagę mediów. Jak sam twierdził, wcześniej, w Northampton Town, w ciągu zaledwie jednego sezonu wypracował aż 14 goli wznowieniami gry zza linii bocznej. Statystyki nie do końca to potwierdzają, ale możliwe, że mowa o bramkach zdobytych po jego wrzutach, a nie bezpośrednich asystach. Niemniej, również w Cheltenham notował kosmiczne statystyki. Po awansie zmienił jednak klub i powędrował do piątoligowego Wrexham.
To tylko dwa z wielu przykładów zawodników, którym Delap przetarł drogę. To on bowiem zapoczątkował “modę” na dalekie auty. Nie był pierwszy, ale najlepszy na - nie bójmy się tego powiedzieć, bo tak należy nazwać Premier League - światowym poziomie. Dlatego za każdym razem, gdy pojawią się kolejny podobny mu zawodnik, każdy wspomina piłkarza Stoke i bandę Pulisa. To oni wprowadzili takie rozwiązanie do mainstreamu.
Chociaż byli jedną z najbrzydziej grających drużyn ostatnich lat w angielskiej ekstraklasie, zostaną zapamiętani na długo. A Delap? On już jest legendą. Kuriozalne jest tylko to, że mało kto wie, że rozegrał aż 359 meczów w Premier League. Pamięta się go właściwie tylko jako “człowieka-procę”. No ale cóż, on sam nie ukrywa, że zapisanie się w historii angielskiego futbolu to świetna sprawa - nawet w tak nietypowy sposób.
***
Przygotowując tekst, korzystałem z następujących artykułów:

Przeczytaj również