Pieniądze od rządu, duże plany i "zemsta" znajomego trenera w tle. Oni zdetronizują wieloletniego hegemona?

Pieniądze od rządu, duże plany i "zemsta" znajomego trenera w tle. Oni zdetronizują wieloletniego hegemona?
Daniel Trzepacz / PressFocus
Kibice w Chorwacji przyzwyczaili się w ostatnich kilkunastu latach do faktu, że mistrzem kraju zostaje Dinamo Zagrzeb. Było tak bowiem w 15 z 16 poprzednich sezonów. Teraz jednak chrapkę na strącenie hegemona z tronu ma zasilany pieniędzmi węgierskiego rządu NK Osijek, prowadzony od ponad roku przez Nenada Bjelicę. Dla byłego szkoleniowca Lecha Poznań to drugie podejście do "zemsty" na ekipie ze stolicy.
Dinamo jest najmocniejsze w kraju. Seryjnie zdobywa tytuły. Ma zdecydowanie największy budżet, bo wyrobiło już sobie markę zespołu, który szlifuje perełki, dzięki czemu regularnie zarabia grube miliony. Poznało smak fazy grupowej Ligi Mistrzów. Jeszcze kilka miesięcy temu w imponującym stylu eliminowało Tottenham z Ligi Europy.
Dalsza część tekstu pod wideo

Podwórko jednego klubu

Wypadek przy pracy wydarzył się tylko w sezonie 2016/17, gdy sensacyjnie po mistrzostwo Chorwacji sięgnęła Rijeka. Poza tym - najczęściej pełna dominacja Dinama:
  • 2011/12 - 21 punktów przewagi nad wicemistrzem
  • 2012/13 - 20 punktów przewagi nad wicemistrzem
  • 2013/14 - 11 punktów przewagi nad wicemistrzem
  • 2014/15 - 13 punktów przewagi nad wicemistrzem
  • 2015/16 - 8 punktów przewagi nad wicemistrzem
  • 2016/17 - wicemistrzostwo
  • 2017/18 - 3 punkty przewagi nad wicemistrzem
  • 2018/19 - 25 punktów przewagi nad wicemistrzem
  • 2019/20 - 15 punktów przewagi nad wicemistrzem
  • 2020/21 - 8 punktów przewagi nad wicemistrzem
W latach 2016-2018 sporo problemów hegemonowi sprawiła Rijeka. Inni rywale raczej nie mieli do Dinama podjazdu. Zmieniło się to dopiero w poprzednim sezonie.

Nowy potentant?

NK Osijek to zespół, który gra w chorwackiej ekstraklasie od momentu jej powstania, a więc 1992 roku. Zarówno od tej chwili, jak i wcześniej, jeszcze w czasach Jugosławii, nie odgrywał znaczącej roli w tamtejszym futbolu. Największy sukces? Wygranie w 1999 roku Pucharu Chorwacji. W bardzo kontrowersyjnych okolicznościach. Do dziś uważa się bowiem, że arbiter meczu finałowego "postarał się", by Osijek pokonał Cibalię.
W lidze, aż do sezonu 2020/21, o którym więcej napiszemy za moment, najlepszym wynikiem było kilkukrotne zajęcie trzeciego miejsca. Mieliśmy więc do czynienia raczej z ligowym średniakiem, któremu kilka lat temu w oczy zajrzało nawet widmo bankructwa. I to był moment przełomowy.
W 2016 roku misji ratowania klubu podjęli się dwaj biznesmeni - Lorinc Meszaros oraz Ivan Mestrović. Ten pierwszy to najbogatszy człowiek na Węgrzech. Miliarder. Członek partii Fidesz i zaufany człowiek Viktora Orbana (pochodzą z tej samej miejscowości). Nie jest tajemnicą, że węgierski rząd, którego premierem od lat jest właśnie Orban, pompuje w klub z Osijeku sporą kasę. Nawet mimo tego, że Meszaros ze względów formalnych nie jest już współwłaścicielem klubu.
Węgierskie pieniądze płyną do Osijeku i są inwestowane na różne sposoby. W 2022 roku do użytku ma zostać oddany nowoczesny stadion, który pomieści niespełna 13 tysięcy kibiców. Będzie do niego przylegała baza treningowa, a w niej m.in. siedem boisk. Szacowany koszt? 50 mln euro. Można domyślać się z jakiego źródła. Osijek inwestuje też oczywiście środki w transfery i akademię, która wzorem Dinama Zagrzeb ma zacząć "produkować" wielkie talenty, co pozwoli na transakcje ich sprzedaży za grube miliony.

Krok po kroku

Po przejęciu klubu przez Mestrovicia i Meszarosa od razu coś drgnęło. Zespół, który jeszcze w kampanii 2015/16 kończył rozgrywki tuż nad strefą spadkową, w kolejnych sezonach powoli piął się w górę.
  • 2016/17 - 4. miejsce
  • 2017/18 - 4. miejsce
  • 2018/19 - 3. miejsce
  • 2019/20 - 4. miejsce
Wraz z lepszymi wynikami w lidze, pojawiły się też występy w europejskich pucharach, ale tam Osijek furory nie zrobił. Wydaje się natomiast, że kluczowy moment dla klubu przyszedł nieco ponad rok temu. Po fatalnym starcie sezonu (zdobyty jeden punkt w trzech meczach), pracę stracił trener, Ivica Kulusevic. Zastąpił go dobrze znany polskim kibicom Nenad Bjelica, były szkoleniowiec Lecha Poznań.
Kilka miesięcy wcześniej Bjelica został zwolniony z Dinama Zagrzeb, ale, co nie bez znaczenia, nie przez kiepskie wyniki. Chorwat zdobył przecież z klubem dwa mistrzostwa kraju (i był w drodze po trzecie), awansował do Ligi Mistrzów, nieźle radził sobie w Lidze Europy. Kłopoty zaczęły się wówczas, gdy sam Bjelica i ludzie z jego sztabu po wybuchu pandemii nie chcieli zgodzić się na obniżkę wynagrodzeń. W efekcie klub pozbył się współpracowników Chorwata, a w końcu także samego trenera.

Było blisko

Chociaż Bjelica wyrobił sobie w Dinamie naprawdę dużą markę i zaczęło mówić się w jego kontekście choćby o przejęciu reprezentacji Chorwacji, niespodziewanie na początku września 2020 roku w świat poszedł komunikat: Nenad Bjelica trenerem NK Osijek.
Chorwat postanowił zostać twarzą coraz bardziej ambitnego projektu. Pchnąć klub jeszcze wyżej. I dziś wiemy już, że ta sztuka mu się udaje. Wyniki praktycznie z miejsca uległy wielkiej poprawie. Mimo kiepskiego startu kampanii 2020/21, Osijek dobił do czołówki i przez długi czas prowadził równorzędną walkę z Dinamem. Ostatecznie ją przegrał, kończąc ligowe zmagania osiem punktów za mistrzem z Zagrzebia, ale i tak pozostawił po sobie świetne wrażenie.
Liga chorwacka
własne

Nowe rozdanie, wizyta w Szczecinie

Zanim na dobre rozkręcił się obecny sezon ligi chorwackiej, Bjelica zawitał do Polski. Jego zespół w eliminacjach do Ligi Konferencji UEFA trafił bowiem na Pogoń Szczecin. Zaczęło się od bezbramkowego remisu na stadionie "Portowców", ale w Chorwacji minimalnie lepszy był Osijek, który wygrał 1:0 po trafieniu reprezentanta Węgier, Laszlo Kleinheislera.
"Biało-Niebiescy" stanęli przed wrotami do Ligi Konferencji, które jednak ostatecznie nie wpuściły ich do środka. W decydującym dwumeczu dość niespodziewanie pokonało ich CSKA Sofia.
Piłkarze z Osijeku mogli zatem skupić się na lidze. Dziś są już po rozegraniu 19 kolejek i dzierżą miano lidera. Sytuacja w czubie tabeli jest jednak niezwykle wyrównana. Druga Rijeka ma zaledwie dwa punkty mniej. Trzecie jest Dinamo, które traci do Osijeku pięć oczek, ale musi rozegrać dwa zaległe spotkania. Wspomnieć trzeba też jeszcze o czwartym Hajduku Split, mającym taki sam dorobek punktowy jak mistrzowie z Zagrzebia.
Liga chorwacka
własne
Szykuje się zatem pasjonująca walka o mistrzostwo. Bjelica i jego zespół cel mają jasny - zdobyć upragniony tytuł. Pierwszy w historii klubu. Szanse są. Dinamo jest w tym sezonie do ogrania. Chociaż na wiosnę zagra w 1/16 finału Ligi Europy, bo awansowało z drugiego miejsca, wcale nie zachwyca. Wystarczy wspomnieć o męczarniach z Legią czy przegranym dwumeczu o Ligę Mistrzów z Sheriffem Tiraspol. Pomijając już wpadki w lidze.

Atutem kolektyw

Kto w zespole Bjelicy gra pierwsze skrzypce? Trudno wyróżnić tu jednego zawodnika. Największym atutem drużyny jest solidna defensywa, która straciła do tej pory najmniej bramek w lidze. Ciężar strzelania goli rozkłada się praktycznie na całą drużynę. Najskuteczniejszym zawodnikiem, choć z zaledwie czterema trafieniami, jest Ivan Fiolić. Tak, ten sam, który jeszcze w poprzednim sezonie niezbyt wyróżniał się w Cracovii.
Dalej - Damjan Bohar. Też były ekstraklasowicz. W Zagłębiu Lubin prezentował się naprawdę świetnie. Teraz daje radę w Osijeku. W tym sezonie ligowym strzelił trzy gole i zaliczył asystę. Piłkarzy z "trójką" po stronie zdobyczy jest zresztą więcej. To także Darko Nejasmic, Mihael Zaper, Mirlind Daku i Ramon Mierez.

Historyczny transfer

Zatrzymać warto się przy tym ostatnim nazwisku. 24-letni Mierez to argentyński napastnik, który w poprzednim sezonie, będąc na wypożyczeniu z Deportivo Alaves, został królem strzelców chorwackiej ligi. Zdobył wówczas 22 bramki i wyprzedził gwiazdy Dinama Zagrzeb - Marko Gavranovicia oraz Mislava Orsicia. Osijek nie chciał stracić tak bramkostrzelnego zawodnika i zdecydował się na jego wykupienie. W ten sposób doszło do historycznego, najdroższego transferu NK Osijek. Za Miereza zapłacono 2,5 mln euro. Wcześniej klub tylko trzy razy wydał na jednego zawodnika ponad milion euro.
Jeśli jednak "Biało-Niebiescy" mają powalczyć w tym sezonie o laury, Argentyńczyk powinien się obudzić. Trzy gole na tym etapie sezonu, zwłaszcza w porównaniu z jego poczynaniami sprzed roku, to niezbyt dobry wynik.
NK Osijek
Transfermarkt
A jak wygląda to po drugiej stronie? Czy Osijek sprzedaje już za porządne pieniądze? Zdarza się. Najwięcej klub zarobił na Mirko Mariciu, który nieco ponad roku temu powędrował do Monzy za 4,5 mln euro. Trochę mniej, bo 4 mln euro, za Bosko Sutalo zapłaciła Atalanta. Widać więc, że europejskie kluby spoglądają na poczynania zawodników z Osijeku. A kiedy klub ugruntuje już swoją pozycję, rozkręci akademię, będą to pewnie jeszcze wyższe kwoty.
***
Czy Nenad Bjelica sprzeda "prztyczka" w nos byłemu pracodawcy i poprowadzi NK Osijek do pierwszego w historii mistrzostwa Chorwacji? Do tego wciąż daleka droga. Ale perspektywy na taki scenariusz są całkiem realne. Będziemy kątem oka zerkać, jak toczą się losy byłego szkoleniowca Lecha i jego zespołu.

Przeczytaj również