Dlatego Lewandowski znów jest sobą w FC Barcelonie. Jeden kluczowy czynnik, Xavi przyznał to wprost

Dlatego Lewandowski znów jest sobą. Jeden kluczowy czynnik, Xavi przyznał to wprost
Sergio Ruiz / pressfocus
Mateusz - Jankowski
Mateusz Jankowski21 Feb 2024 · 10:38
Nowy rok, nowy Robert Lewandowski. Od stycznia obserwujemy wersję polskiego napastnika, na którą musieliśmy czekać przez długie miesiące. Wygląda jednak na to, że “Lewy” wreszcie wraca w stronę poziomu gry, do którego nas przyzwyczaił.
Jeszcze kilka tygodni temu można było się zastanawiać, czy Robert Lewandowski wróci do optymalnej dyspozycji. Nie da się ukryć, że przez długi okres zawodził. Brakowało mu skuteczności, precyzji i pasji w grze. Taki stan rzeczy z drobnymi przerwami utrzymywał się przez większość 2023 roku. Należało mieć poważne obawy o przyszłość ataku Barcelony w najbliższym czasie. Ale teraz wydaje się, że 35-latek jeszcze nie powiedział ostatniego słowa. W ostatnich meczach widać już nie tylko zalążki, ale efekty wyczekiwanego powrotu do formy.
Dalsza część tekstu pod wideo

Zmierzch

Druga połowa ubiegłego roku była pasmem mniejszych i większych niepowodzeń Roberta Lewandowskiego. Jego wkład reprezentacyjny ograniczył się do bramek z Łotwą w sparingu, który nie miał większego znaczenia. Z kolei w rozgrywkach klubowych zmagał się z kryzysem, jakiego dawno nie widziano. Barcelona zdecydowanie zbyt rzadko mogła liczyć na swojego potencjalnie najlepszego piłkarza. W pierwszych 22 meczach tego sezonu “Lewy” strzelił tylko dziewięć goli. Nie do takich liczb przyzwyczaił nas przez całą karierę.
Rok 2023 zamknął, notując zaledwie jedno trafienie w ośmiu spotkaniach. Po raz pierwszy od czasów gry w Borussii Dortmund przydarzyła mu się seria sześciu ligowych kolejek bez zdobyczy bramkowej. Jednak najgorsze nie były same suche liczby, ale sposób gry weterana. Wielokrotnie zdarzały się mecze, w których notował po kilka absurdalnie złych przyjęć. Piłka jakby przestała go słuchać, stała się kapryśną przyjaciółką, a nie narzędziem w nogach artysty. Dodatkowo nie radził sobie w pojedynkach z fizycznymi zawodnikami pokroju Floriana Lejeune’a, Igora Zubeldii czy Matiji Nastasicia. To wszystko wyglądało bardzo źle. Trudno było zrozumieć, dlaczego topowy piłkarz nagle prezentuje się tak, jakby stracił większość swoich największych atutów. Sam zainteresowany nie ukrywał, że miniony rok faktycznie nie ułożył się po jego myśli. Złożyło się na to wiele czynników.
- W 2023 był moment, gdzie czułem się nie tylko mentalnie, psychicznie, ale też fizycznie słabiej. W tamtym roku wszystkie rzeczy złe, negatywne, złożyły się w całość w jednym momencie. To wszystko się nagromadziło, skumulowało. Oczywiście ja też popełniłem błędy. Wpadłem do takiego jakby strumienia i potrzebowałem za dużo czasu, aby wyjść z niego. 2023 to był ciężki okres, ale ja się wiele z niego nauczyłem i teraz patrzę przez pryzmat, że ten 2024 cały rok i mam wrażenie, że on może być bardzo dobry. Ja też sobie wiele spraw przemyślałem, poukładałem, powyciągałem wnioski. Myślę, że ten rok może być dla mnie i też dla reprezentacji bardzo dobry, bo czuję, że coś się zmieniło - powiedział w rozmowie na kanale Foot Truck.
Robert Lewandowski w meczu Barcelona - Granada
Sergio Ruiz / pressfocus

Przebudzenie mocy

Zmiana kartki w kalendarzu faktycznie stała się okazją na nowe rozdanie. Lewandowski od stycznia zaczął przypominać dawnego siebie. Pierwszym sygnałem powrotu do formy był występ w Superpucharze Hiszpanii. Zarówno w półfinale, jak i finale udało mu się trafić do siatki. Gol z Realem Madryt nie był zbyt szeroko komentowany, ponieważ uwaga słusznie skupiła się na wielkim zwycięstwie “Królewskich”. Ale już w tamtym uderzeniu widać było stary, dobry sznyt. “Lewy” nie kombinował, nie zastanawiał się, tylko po prostu huknął, ile fabryka dała.
Prawdziwy przełom nastąpił w ostatnich tygodniach. W trzech poprzednich kolejkach strzelił cztery gole, notując najlepszą serię w tym sezonie. Nie chodzi nawet o samą liczbę trafień, ale przede wszystkim ich jakość. Lewandowski jakby cofnął się o parę lat, rywalizując z Alaves, Granadą i Celtą Vigo. W akcjach bramkowych znów decydował się na proste, a jednocześnie najlepsze rozwiązania. Przyjęcie, strzał, piłka w siatce.
- Od paru meczów to najlepszy Lewandowski od wielu miesięcy. Bez cudowania, bez irytujących problemów technicznych, nie odbija się od rywali. Przede wszystkim zachowania klasowej dziewiątki przy przyjęciu, strzale i wreszcie seria z golem. Ktoś chce deprecjonować rywali, to niech deprecjonuje, ale od czegoś trzeba zacząć odbudowę. “Lewy” z Alaves, Granadą i Celtą - top klasa przy finiszu akcji - ocenił Tomasz Ćwiąkała, dziennikarz Canal+ Sport. - Jeżeli chodzi o Roberta, to kiedy mówię o nim, to pojawia się na mojej twarzy uśmiech, na jego twarzy też pojawia się uśmiech, kiedy rozmawia z polskimi dziennikarzami. Są pozytywne informacje z obozu hiszpańskiego. W meczu z Celtą Robert Lewandowski zbyt wielu piłek nie dostaje, ale w końcu w momencie, gdy otrzymuje piłkę, to jest w stanie wycisnąć z danej akcji. Tym jednym dotknięciem, jednym przyjęciem pokazał starą, dobrą klasę - wtórował Marcin Gazda w programie International Level na kanale Meczyki.pl.

Klucz do wszystkiego

Poprawa Lewandowskiego widoczna jest w wielu statystykach. W tym roku rozegrał on 12 meczów, strzelając osiem goli. To tyle samo, ile razem strzelili Harry Kane (cztery bramki) i Jude Bellingham oraz Erling Haaland (po dwie). Patrząc na zawodników z TOP5 lig europejskich, skuteczniejsi są jedynie Jonathan David (dziewięć goli) i Kylian Mbappe (11). W końcu Polak zaczął strzelać więcej niż powinien, a nie odwrotnie. Osiem ostatnich trafień padło bowiem przy expected goals na poziomie 4,9. Od początku sezonu do stycznia miał zaś tylko dziewięć goli przy 12,8 xG. To nie jest zatem tak, że nagle Pedri, Frenkie de Jong czy Ilkay Guendogan zaczęli więcej kreować. Pomoc raczej gra na dość stabilnym poziomie. Po prostu Barcelona wreszcie znów ma napastnika, który nie potrzebuje wielu okazji. Przeciwko Celcie RL9 skompletował dublet przy dwóch strzałach celnych. Z Alaves i Granadą zdobył dwie bramki, oddając łącznie cztery uderzenia. Z kolei jeszcze w grudniu miał trzy “patelnie” w rywalizacji z Atletico i nie wykorzystał ani jednej. Tamten występ był ukoronowaniem okresu, o którym pewnie najchętniej by zapomniał.
Zwyżka formy “Lewego” na pewno ma związek z odejściem od niekoniecznie niezbędnej zabawy w kreatora. Na początku rozgrywek nieco zbyt często próbował on brać na siebie ciężar rozegrania. Głębokie zejścia po piłkę kończyły się tym, że Barcelona miała overbooking w środku pola i niemal kompletną pustkę w linii ataku. Na dłuższą metę taka filozofia gry nie miała prawa funkcjonować. Od stycznia już wygląda to znacznie lepiej. W siedmiu ostatnich meczach ligowych zaliczył tylko dwa kluczowe podanie, a na półmetku sezonu miał ich aż 14. Oczywiście, że tworzenie szans jest czymś pozytywnym, za co należałoby chwalić każdego napastnika. Problem polegał na tym, że “dziewiątka” nie może zbyt często angażować się w początkowych fazach akcji, jeśli to negatywnie wpływa na grę pod bramką. A Barcelona i tak pozostaje drużyną, którą statystycznie tworzy sobie najwięcej szans. Jej wskaźnik oczekiwanych goli wynosi 55,2 przy choćby 45,6 xG Realu Madryt. Ale z tych okazji trzeba jeszcze korzystać. Tego Lewandowski nie robił pod koniec 2023 roku. Na szczęście to już przeszłość.
- Lewandowski gra lepiej, jest lepiej ustawiony, nie wybiega tak ze strefy. Dziś dobrze grał na jeden kontakt, odwracał się w momencie, gdy stoper na niego naciskał. Gra dużo lepiej i strzela więcej goli, nie ma żadnych tajemnic. Oczywiście musimy się poprawić, ale Robert wykonał spektakularny krok naprzód, jestem z niego bardzo zadowolony - powiedział po meczu z Celtą Xavi cytowany przez portal FCBarca.com.
Robert Lewandowski przed meczem Barcelona - Granada
Sara Aribo / pressfocus

Lider

Naturalnie trzeba zachować pewien umiar, biorąc pod uwagę okoliczności. Cztery ostatnie gole Lewandowskiego padły w rywalizacjach z drużynami z dolnej połówki tabeli. Ale mimo wszystko widać, że jego forma zwyżkuje. Już nie przypomina troszkę zagubionego pasażera, który musi usilnie szukać swojego miejsca na boisku. Idąc za słowami Xaviego, Robert teraz trzyma pozycję, walczy ze stoperami i tam buduje przewagę. Jego poziom pewności siebie jest wyższy, dzięki czemu znajduje skuteczne rozwiązania, wykańcza akcje bez zawahania. To małe rzeczy, których jednak nie doświadczyliśmy, obserwując pierwszą połowę sezonu. Wtedy można było krytykować grę Polaka, ponieważ dawał ku temu powody. Teraz należy zaś chwalić zawodnika, któremu w sobotę wybiło 50 trafień w barwach “Blaugrany”.
- 50 bramek dla Barcelony i 50 powodów, aby wierzyć w Roberta Lewandowskiego. Nie ma znaczenia, czy zespół jest lepszy czy gorszy, czy ma dobrą czy złą passę, ostatecznie zawsze demonstruje swój instynkt zabójcy, który pomógł mu w utrzymaniu się na piłkarskim Olimpie przez ponad dekadę - chwalił Javi Miguel z dziennika AS. - Robert Lewandowski podtrzymał słaby płomień nadziei, dzięki któremu Barcelona wciąż wierzy w ligę i jeszcze nie pożegnała się z tytułem w połowie lutego. Mecz na Balaidos pokazał, jak ważne jest posiadanie doświadczonego i decydującego zawodnika, jakim jest Lewandowski. Robert będzie wielkim atutem Barcelony przeciwko Napoli w Lidze Mistrzów - opisał zaś David Salinas z katalońskiego Sportu.
Mimo upływu czasu Robert Lewandowski pozostaje kluczową postacią w barcelońskiej układance. Swoimi bramkami i asystami zagwarantował w tym sezonie aż 15 punktów. Upraszczając, bez jego wkładu mistrzowie Hiszpanii zajmowaliby dopiero siódme miejsce w tabeli. Ale sytuacja w lidze nie może na razie zaprzątać głowy podopiecznym Xaviego. “Barca” po trzech (!) latach przerwy wraca do rywalizacji w fazie pucharowej Ligi Mistrzów. I to właśnie nadchodzący dwumecz z Napoli będzie papierkiem lakmusowym, który pozwoli ocenić dyspozycję Polaka, jak i całej drużyny. Jeśli “Blaugrana” zawiedzie na Stadio Diego Maradona, oczywiście, że w ekspresowym tempie zapomnimy o bramkach i zwycięstwach z Celtą lub Alaves. Nie ulega jednak wątpliwości, że Lewandowski podejdzie do tego starcia w znacznie, ale to znacznie lepszej dyspozycji w porównaniu z końcówką ubiegłego roku. Jeśli kiedyś miała nastąpić erupcja formy, to tylko przed starciem pod Wezuwiuszem.
Robert Lewandowski
Andrew Surma / Press Focus

Przeczytaj również