To dlatego Chelsea zwolniła Grahama Pottera. Absurdalny ruch, który... można zrozumieć
Graham Potter nie jest już menedżerem Chelsea. Trener, który miał pięcioletni kontrakt i który kosztował 20 milionów funtów, został zwolniony po niecałych siedmiu miesiącach. Miał być proces, jest chaos.
- Chelsea FC informuje, że Graham Potter odchodzi z klubu. Graham zgodził się na współpracę, by ta zmiana została przeprowadzona bez zakłóceń - czytamy na oficjalnej stronie londyńskiego klubu.
Można jednak odnieść wrażenie, że całe, niedługo już roczne rządy Todda Boehly'ego i Clearlake Capital na Stamford Bridge to jedno wielkie zakłócenie. Najpierw wydali ponad 250 milionów funtów na letnie transfery (rekord Premier League), by po sześciu kolejkach sezonu zwolnić Thomasa Tuchela - trenera, który dopiero co wygrał z klubem Ligę Mistrzów i który - jak sam napisał w pożegnalnym liście - planował spędzić w Chelsea kilka kolejnych lat.
Zastąpił go Graham Potter. Sprowadzenie 47-latka i jego licznego sztabu z Brighton & Hove Albion kosztowało ponad 21 milionów funtów. Podpisał pięcioletni kontrakt.
- Chcemy wspierać Grahama i jego asystentów w wykorzystaniu ich ogromnego potencjału w nadchodzących miesiącach i latach - mówił Boehly. Słowa o pełnym wsparciu i długofalowym zaufaniu miał powtarzać - zwykle w nieoficjalnych przekazach do zaprzyjaźnionych dziennikarzy - przez najbliższe miesiące.
Potter zaczął obiecująco, od dziewięciu kolejnych meczów bez porażki, w tym, między innymi zwycięstw 3:0 i 2:0 z Milanem w grupie Ligi Mistrzów. Pierwszą porażkę poniósł na wyjeździe z... Brighton. Na stadionie, na którym pracował przez trzy i pół roku, został wygwizdany, a jego nowa drużyna uległa dawnej aż 1:4. Roberto De Zerbi okazał swoją wyższość i od tamtej pory do dziś wykręca z "Mewami" lepsze wyniki niż jego poprzednik.
Przede wszystkim Brighton De Zerbiego potrafi zamieniać sytuacje bramkowe na gole. A pod wodzą Pottera miało z tym ogromne kłopoty. To samo z czasem stało się bolączką Chelsea. Po 1:4 na The Amex przyszły porażki z Arsenalem, Manchesterem City, Newcastle, Fulham, Southampton, Tottenhamem i w końcu ta ostatnia z Aston Villą, po której "The Blues" spadli na 11. miejsce i po której Potter stracił pracę.
Jego dorobek w Premier League to zaledwie siedem zwycięstw w 22 meczach. Jego średnia punktów to 1,27 - najgorsza ze wszystkich menedżerów Chelsea w XXI wieku.
Na nic się zdały kolejne słowa wsparcia od przełożonych. Na nic się zdało przede wszystkim kolejne 300 milionów funtów wydane w styczniowym oknie transferowym.
Chelsea na boisku nadal dryfowała w nieznanym kierunku. Piłkarze pod wodzą Pottera byli rzucani ciągle po nowych, czasem dziwnych pozycjach. Nieumiejętnie bronili, popełniali proste błędy, byli słabi mentalnie, źle reagowali nie tylko na tracone gole, ale i na te zdobywane przez siebie (od razu zdejmowali nogę z gazu). A tych było niewiele, bo ich znakiem rozpoznawczym były ciągłe próby "wejścia z piłką do bramki".
To wszystko sprawia, że rozstanie z 47-latkiem cieszy kibiców Chelsea i nawet przyglądając się tej przedziwnej sytuacji z boku można próbować ją zrozumieć. Jasne, to wygląda jak absurdalna wręcz rozrzutność, robienie z gęby cholewy i działanie na szkodę klubu. A na pewno na szkodę jego wizerunku.
Ale przed Chelsea jeszcze ćwierćfinałowy dwumecz z Realem Madryt w Lidze Mistrzów (za awans do którego ładnie Potterowi podziękowano na stronie CFC). To jedyna w sumie szansa na uratowanie sezonu, bo w awans do europejskich pucharów nikt już chyba przy SW6 nie wierzy.
Miał być długofalowy proces, ale tu nie widać procesu. Trzeba ratować co się da, szkoda czasu. Boehly i Behdad Eghbali zagrali all-in. Zaryzykowali i popełnili kosztowny błąd, a teraz się do niego przyznają. Kibice Chelsea mogą się tylko obawiać, że to dopiero pierwsza z ich wielu pomyłek...
Już we wtorek Chelsea zagra u siebie z Liverpoolem. Tymczasowym trenerem Chelsea będzie Bruno Saltor. A według mediów głównym kandydatem na następcę Pottera jest 35-letni Julian Nagelsmann.