Dlaczego Hazard skończył się tak szybko? To miało wielki wpływ. "Okazało się zabójcze"
Kiedyś absolutnie genialny, przez ostatnie lata już tylko cień samego siebie. Eden Hazard w wieku zaledwie 32 lat postanowił zakończyć piłkarską karierę, a zagłębiając się bardziej w jego historię, można dostrzec czynniki, które bez wątpienia wpłynęły na tak szybki “zjazd” belgijskiego gracza.
Miał zaledwie 16 lat, kiedy otrzymał od Claude’a Puela pierwszą szansę w seniorskiej drużynie Lille. Rozegrał kilkanaście minut w ligowym spotkaniu przeciwko Nancy i już wtedy było widać, że to chłopak, który może zrobić wielką karierę.
- Już w wieku 16 lat był niezwykły. Dojrzały w swojej grze, sprawny fizycznie, silny i solidnie stojący na nogach – wspomina tamten okres Puel.
Kosmiczne obciążenia
Piłkarska przygodę Hazard może i zakończył więc dość szybko, ale jednocześnie warto zauważyć, że zaczął ją bardzo wcześnie. Kiedy większość jego rówieśników grała jeszcze w drużynach juniorskich, on regularnie występował już w seniorach i potrafił notować po kilkadziesiąt spotkań w sezonie.
Dla młodego organizmu takie obciążenia mogły być zabójcze, ale on w tamtym okresie nie pękał i grał praktycznie od deski do deski. Po czasie można zastanawiać się, czy takie eksploatowanie wciąż nastoletniego chłopaka było rozsądne. Przez trzy sezony, od kampanii 2009/10 do 2011/12, Belg opuścił… jedno ligowe spotkanie. Licząc także inne rozgrywki klubowe, otrzymujemy dość szokujące liczby:
- 2008/09 - 35 meczów,
- 2009/10 - 52 mecze,
- 2010/11 - 54 mecze,
- 2011/12 - 49 meczów,
Ogromny wysiłek dla organizmu. Kiedy Hazard jako wciąż bardzo młody, 21-letni chłopak, odchodził do Chelsea, miał już na swoim koncie zawrotne 194 występy w barwach Lille. Co ważne - jako absolutnie kluczowy zawodnik zespołu, rzadko opuszczający w ogóle murawę. A dodać musimy do tego też mecze rozgrywane w reprezentacji, w której debiut zaliczył już jako 17-latek.
Fizyczna Premier League
Wtedy omijały go jeszcze kontuzje i mógł być najlepszą wersją siebie. W końcu jednak rywale, mając wielki problem z zatrzymaniem szybkiego, przebojowego i dobrze wyszkolonego technicznie piłkarza, zaczęli polować na jego nogi. Hazard trafił do fizycznej Premier League, gdzie co prawda przez kilka lat prezentował się w barwach Chelsea kapitalnie, ale i coraz mocniej odczuwał trudy twardego futbolu na Wyspach.
Nadal rozgrywał ogrom spotkań, bo przecież w Anglii gra się praktycznie non stop. Piątek, świątek czy niedziela. W swoim pierwszym sezonie po przenosinach do “The Blues” wystąpił łącznie w… ośmiu różnych rozgrywkach.
Nie było czasu na odpoczynek. A on, o dziwo, nadal rzadko lądował w gabinetach lekarskich. Owszem, jakieś kontuzje się zdarzały, ale zazwyczaj potrafił uporać się z nimi wyjątkowo szybko i sprawnie.
Przez siedem lat spędzonych w Londynie rozegrał łącznie 352 mecze. Daje to średnio… 50 spotkań na jeden sezon. Doliczmy mecze reprezentacji i otrzymamy obraz zawodnika, który rok po roku musiał wytrzymywać kosmiczne wręcz obciążenia. Oczywiście można powiedzieć - no dobra, nie on jeden. Inni piłkarze z czołowych lig przecież też grają często i dużo.
Najczęściej faulowany
Nie każdy jednak prezentuje tak eksplozywny futbol. Nie każdy swoją grę opiera na zrywach, pojedynkach jeden na jeden i dryblingach, które irytują wkurzonych przeciwników, lubiących potem “w zemście” pokazać przewagę fizyczną w nieprzepisowy sposób. Inny przykład? Neymar. On też jest niemiłosiernie kopany, bo lubi zabawić się z przeciwnikiem i demonstrować swoją wybitną wręcz technikę. Można znaleźć między tą dwójką trochę analogii. Niestety także w tym, że “na stare lata” zadomowili się w gabinetach lekarskich.
A sam Hazard? W 2019 roku okrzyknięto go mianem najczęściej faulowanego piłkarza dekady w pięciu czołowych ligach Europy. Rywale w starciach z nim przekraczali wówczas przepisy 1030 razy.
Do Realu Madryt przechodził w 2019 roku jeszcze jako wielka gwiazda. Był świeżo po kapitalnym sezonie w barwach Chelsea (16 goli i 15 asyst w samej Premier League) i trudno się dziwić, że “Królewscy” zapłacili za niego aż 115 mln euro. Wtedy jednak Belg, kolokwialnie ujmując, zaczął się sypać. Przeciążenia z poprzednich lat w końcu dały o sobie znać zdecydowanie mocniej i Hazard na dobrą sprawę już nigdy później nie stał się piłkarzem, w którym zakochały się tłumy.
O ile przez pierwsze dziesięć lat kariery problemy zdrowotne doskwierały mu tylko sporadycznie, po przenosinach do Madrytu stały się przykrą normą.
Pożegnanie
W końcu Hazard powiedział stop. Miał już dość walki o powrót do zdrowia i formy. Najpierw po mundialu w Katarze pożegnał się z reprezentacją, a teraz, już jako “bezrobotny” od kilku miesięcy zawodnik ostatecznie zawiesił buty na kołku. Wcześnie, bo w wieku zaledwie 32 lat. Warto jednak wziąć pod uwagę fakt, jak szybko Belg rozpoczął swoją piłkarską podróż i jak bardzo, zwłaszcza przez pierwszą dekadę, była ona dla niego intensywna.
Z futbolowej sceny zszedł jako brązowy medalista mistrzostw świata, podczas których błyszczał formą. Jako legenda Chelsea, z którą sięgał po liczne trofea (choć zabrakło tego najcenniejszego). Ligę Mistrzów wygrał co prawda później, już w Realu Madryt, ale bez wątpienia sukces ten nie smakował tak dobrze ze względu na jego marginalną rolę w drużynie.
Warto zapamiętać tego Hazarda z Lille czy Chelsea. Nie tego z Realu Madryt. Bo choć finał tej historii nie był bez wątpienia satysfakcjonujący, to wcześniejsze odcinki serialu oglądało się z wyjątkową przyjemnością.