Depay bohaterem. Uratował słynny klub przed katastrofą. Tak spłaca rekordowy kontrakt

Depay bohaterem. Uratował słynny klub przed katastrofą. Tak spłaca rekordowy kontrakt
Joisel Amaral / pressfocus
Dominik - Budziński
Dominik Budziński22 Nov · 19:00
To był jeden z najdziwniejszych transferów ostatnich lat. Kilka miesięcy temu Memphis Depay, etatowy reprezentant Holandii i piłkarz z naprawdę mocnym CV, zdecydował się na przeprowadzkę do ligi brazylijskiej, gdzie przywdział barwy walczącego o utrzymanie Corinthians. I dziś można już chyba stwierdzić, że pomógł pogrążonemu wówczas w kryzysie gigantowi uniknąć katastrofy.
Latem oglądaliśmy go podczas mistrzostw Europy. Wcześniej widzieliśmy, jak strzela gole w La Liga, nie mówiąc już o czasach, nie tak przecież odległych, gdy notował kosmiczne wręcz statystyki w lidze francuskiej. Memphis Depay, mający dziś na karku 30 lat, to nadal piłkarz dużej klasy. Z tym większym zaskoczeniem przyjęliśmy więc informację, że karierę postanowił kontynuować w odległej Brazylii.
Dalsza część tekstu pod wideo

Rekordowy kontrakt, ale trudna misja

Drugi najlepszy strzelec w historii reprezentacji Holandii podjął się trudnego wyzwania. W Kraju Kawy dołączył co prawda do naprawdę utytułowanego Corinthians, siedmiokrotnego mistrza kraju, ale zrobił to w momencie, gdy “Timao” byli w wielkim kryzysie. Po 26 kolejkach, a więc na dość mocno zaawansowanym etapie rozgrywek, okupowali strefę spadkową.
W tle pozostawały też ogromne problemy finansowe klubu, które kazały zastanowić się, jakim cudem Corinthians było w ogóle stać na piłkarza pokroju Depaya. W rzeczywistości lukratywny kontrakt Holendera, obowiązujący aż do 2026 roku, pokrywa sponsor “Timao”, firma Esportes de Sorte. Były gracz Barcelony czy Atletico jest najlepiej opłacanym piłkarzem w historii ligi brazylijskiej. Miesięcznie zarabia trzy miliony reali brazylijskich, co w przeliczeniu daje prawie pół miliona euro. A w grę wchodzą ponoć jeszcze bonusy.
Depay zapewnił więc sobie bardzo przyjemną wypłatę, ale też z miejsca spotkał się z ogromną wręcz presją. Widmo degradacji coraz mocniej zaglądało Corinthians w oczy, a w momencie debiutu Holendra do końca sezonu ligowego pozostawało tylko, albo i aż, 12 kolejek. Ekipa z Sao Paulo zajmowała wówczas w tabeli 17. miejsce, tracąc do bezpiecznej strefy trzy punkty.
W pierwszych trzech spotkaniach Depay był jeszcze tylko zmiennikiem i nie dał drużynie wielu konkretów, ale kiedy Corinthians przegrało derby z FC Sao Paulo, a sytuacja zrobiła się bardzo poważna, trener nie mógł już dłużej czekać. Od tamtej pory holenderski napastnik wychodził w pierwszej jedenastce na każdy kolejny mecz. Czy to w tamtejszej Serie A, czy innych rozgrywkach. I to był przełom.

Gra Depay, wygrywa Corinthians

W kolejnych sześciu ligowych spotkaniach Depay strzelił cztery gole i zanotował asystę. Co natomiast istotne, jego trafienia w kilku przypadkach były kluczowe. W meczach z Cuiabą i Vitorią to właśnie Holender zdobywał zwycięskie bramki, przeciwko Cruzeiro otworzył wynik rywalizacji, a w starciu z Athletico Paranaense wyprowadził “Timao” na prowadzenie kapitalnym strzałem z rzutu wolnego. Nie dobijał więc przeciwników, a za każdym razem dawał coś ekstra.
Można było przewidywać, że Depay podniesie jakość gry Corinthians, ale chyba mało kto spodziewał się takiej przemiany ekipy z Sao Paulo. Od kiedy Holender zameldował się w podstawowym składzie, siedmiokrotni mistrzowie Brazylii wygrali pięć spotkań i zaliczyli jeden remis. W tym okresie są najlepiej punktującym zespołem całej ligi.
Co natomiast ważniejsze, znakomita passa pozwoliła “Timao” złapać oddech i nie tylko wyjść ze strefy spadkowej, ale też dość bezpiecznie od niej odskoczyć, a nawet… włączyć się do gry o awans do kontynentalnych pucharów!
W tym momencie Corinthians zajmuje w ligowej tabeli dziewiąte miejsce. Przewaga nad drużynami okupującymi lokaty oznaczające degradację wynosi już siedem punktów, a do końca rozgrywek pozostały tylko cztery kolejki. Depay i spółka mogą zatem raczej spać spokojnie. Jeśli zakończą sezon w gronie zespołów z pozycji 8-13, awansują do Copa Sudamericana, drugich najważniejszych rozgrywek Ameryki Południowej. Śmiało mogą natomiast patrzeć jeszcze w górę stawki, bo tam można ugrać coś więcej.

Zamiast spadku… puchary?

Corinthians nadal może bowiem awansować na siódme miejsce, a to oznaczałoby grę w kolejnej edycji Copa Libertadores, południowoamerykańskim odpowiedniku Ligi Mistrzów. “Timao” musieliby natomiast na finiszu rozgrywek nie tylko odeprzeć atak znajdującego się za ich plecami peletonu, ale też wyprzedzić Bahię i Cruzeiro, do których tracą kolejno dwa i trzy punkty. Jest to jak najbardziej możliwe.
Podopieczni Ramona Diaza zagrają jeszcze z Vasco (10. miejsce w tabeli), Criciumą (17), właśnie Bahią (8), a także Gremio (13). Unikną więc starć z przedstawicielami ligowej czołówki. Autostrada do Copa Libertadores? Zbyt dużo powiedziane. Ale na pewno w teorii przyjemny kalendarz.
Wracając natomiast do samego Depaya, warto wspomnieć, że formę potwierdzał w ostatnich tygodniach nie tylko na boiskach ligi brazylijskiej, ale też w Copa Sudamericana, gdzie Corinthians dotarło aż do półfinału, na tym etapie dając się ostatecznie wyeliminować argentyńskiemu Racingowi. Holender w obu starciach tego dwumeczu zaliczał asysty, podobnie jak we wcześniejszym meczu z Fortalezą. Jego łączny dorobek po 11 występach to zatem cztery gole i cztery decydujące podania.
Holender ewidentnie odnalazł się w Kraju Kawy. I nie mamy na myśli wyłącznie zielonej murawy. W wolnym czasie 30-latek spędza nawet czas z lokalną społecznością.

Przeczytaj również