Dekadę temu nastolatek założył klub w pubie. Teraz zespół wygrał w debiucie w Europie. To dzieje się naprawdę!
Pewien młody Anglik chciał kontynuować przygodę z piłką, ale nie za bardzo miał gdzie. Ostatecznie rozwiązanie znalazł w jednym z gibraltarskich… pubów. To właśnie tam założył własny klub, który w minionym tygodniu z powodzeniem zadebiutował w europejskich pucharach.
Wyjście do pubu lub baru jest dla wielu z nas standardowym elementem tygodnia. Louis Perry też lubił spędzać czas w ten sposób - szczególnie, że mieszczący się tuż nieopodal przepięknej gibraltarskiej mariny Bruno's Bar Restaurant wpadł swego czasu w posiadanie jego dziadków. W 2013 roku 18-letni Perry zdecydował się na przeprowadzkę do tego terytorium zamorskiego Wielkiej Brytanii, by im towarzyszyć. Jego podróż miała jeszcze jeden, ukryty wówczas cel.
Anglik w przeszłości szkolił się w akademii Portsmouth. W nowym miejscu zapragnął wciąż grać na zielonym boisku, lecz potrzebował do tego zespołu. Próbował dostać się do jednej z istniejących już drużyn, ale mimo udanych testów, sztab szkoleniowy musiał go odrzucić, bo blokowałby miejsce w składzie ówczesnego asystenta trenera. Dlatego właśnie z pomocą przyszedł wspomniany pub dziadków. To tam właśnie narodził się pomysł Bruno’s Magpies - klubu, który w miniony czwartek 7 lipca w ramach I rundy eliminacji Ligi Konferencji pokonał północnoirlandzkie Crusaders FC 2:1.
Pomogli dziadkowie
Gibraltar ze względu na ulgi podatkowe jest rajem dla osób działających w branżach bukmacherskiej i hazardowej. Właśnie z tego powodu przeprowadza się tam co roku wielu spragnionych również gry w piłkę Brytyjczyków. Jeszcze kilka lat temu z powodu limitu obcokrajowców w składzie nie wszyscy jednak mogli znaleźć miejsce w działających już klubach. Louis Perry poszedł więc do siedziby gibraltarskiego związku i dowiedział się, że rejestracja kosztuje po 500 funtów od pierwszego zespołu i drużyny rezerw.
- Od samego początku mieliśmy w składzie Anglików, którzy trafili do nas, gdy graliśmy w drugiej lidze, bo w najwyższej klasie rozgrywkowej na boisku mogło wtedy występować jednocześnie w zespole tylko trzech obcokrajowców. Louis Perry zachęcił wtedy swoich dziadków, właścicieli baru, by zostali sponsorem założonego przez siebie drugoligowca. Tak to wszystko się zaczęło - opowiada w rozmowie z nami Jansen Dalli, obecny dyrektor sportowy Bruno’s Magpies.
Dziadkowie zgodzili się pomóc wnukowi, a w zamian ich pub został uwieczniony w nazwie nowej drużyny. Perry do pomocy w organizacji zespołu potrzebował jeszcze kogoś, dlatego zwerbował stałego bywalca baru swoich dziadków, Micka Embletona. Ten, jako ogromny fan Newcastle United, zgodził się pomóc pod jednym warunkiem - w nazwie zespołu miał pojawić się przydomek klubu z północnej Anglii - “Magpies”. I właśnie w ten oto sposób narodziła się ekipa o nazwie Bruno’s Magpies.
Łyżwiarz od Eltona
Niedługo potem drużyna zaczęła rywalizację w ówczesnej Second Division, czyli na drugim poziomie rozgrywkowym. Młody Anglik nie wiedział, że lada chwila Gibraltar stanie się członkiem UEFA. To natomiast oznaczało, że team stworzony przez Perry’ego w teorii będzie mógł powalczyć o europejskie puchary. Aby jednak marzenia o grze z zagranicznymi przeciwnikami stały się realne, klub musiał wykonać kolejny krok naprzód.
- Chociaż rzeczywiście powstaliśmy w pubie, nie oznacza to, że do dzisiaj jesteśmy drużyną barową. Musiał zostać wykonany ogrom pracy, byśmy znaleźli się w tym miejscu. Klub przeszedł wiele zmian w przeciągu ostatnich trzech lat. Nasz bezpośredni związek z barem trwał mniej więcej do 2019 roku. Od tego momentu staliśmy się klubem półprofesjonalnym. Udało nam się też uniezależnić finansowo - mówi Dalli.
Spora w tym zasługa Haig Oundjiana, mistrza Wielkiej Brytanii w łyżwiarstwie figurowym i uczestnika Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Grenoble oraz Sapporo, który w późniejszych latach był prezesem Watfordu, gdy ten należał do Eltona Johna. Perry poznał Oundjiana, gdy pracował w agencji nieruchomości. Eks-łyżwiarz po krótkich namowach zgodził się zostać jednym z udziałowców klubu i od tego czasu piastuję do spółki z Perrym funkcję prezesa. Jego przyjściu towarzyszył spory entuzjazm, szczególnie że tuż przed tym Magpies zdołali wywalczyć awans do gibraltarskiej elity.
Historyczny sezon
Chwilę po awansie kilka lokalnych drużyn upadło, więc ostatecznie zdecydowano się utworzyć jedne rozgrywki - Gibraltar National League. Debiutancki sezon Bruno’s Magpies w nowej lidze został przerwany przez pandemię koronawirusa. Rok później było blisko awansu do rundy mistrzowskiej. Ten cel udało się ostatecznie zrealizować w minionych rozgrywkach, które zdecydowanie można uznać za najlepsze w historii klubu. Choć fazę zasadniczą Magpies zakończyli na szóstym miejscu, to w rundzie finałowej przeskoczyli dwóch rywali i zakończyli zmagania na czwartej lokacie.
Ten wynik koniec końców pozwolił im na upragniony awans do eliminacji europejskich pucharów. Wszystko przez to, że w rozegranym kilka dni po zakończeniu ligowej rywalizacji finale krajowego pucharu spotkali się i tak z mistrzami kraju - faworyzowanymi Lincoln Red Limps. I aż do 88. minuty wydawało się, że ten często nazywany przez konkurencję “pubowy zespół” za chwilę wywalczy swoje najważniejsze trofeum w historii. Ostatecznie bardziej doświadczeni rywale zdołali w ostatnich minutach wydrzeć zwycięstwo, ale możliwość gry w Europie zdecydowanie ukoiła tę porażkę i ukoronowała pierwszy etap pracy 33-letniego angielskiego trenera Nathana Rooneya.
- Nathan Rooney wykonał kawał świetnej roboty w przeciągu tych ostatnich kilku miesięcy i za to należy mu się ogromny szacunek. Brawa należą się też dla wszystkich zawodników, z których część codziennie od 9 do 18 byli w pracy, potem o 19 przekraczali granicę i jechali na trening, który kończyli o 21 i tak trzy-cztery razy w tygodniu. To ogromne poświęcenie. Podziękowania należą się też prezesowi Haigowi Oundjianowi - on sprawił, że poza boiskiem nie musieliśmy się tak naprawdę o nic martwić - wymienia bohaterów tego sukcesu Dalli.
Celem profesjonalizacja
Perry w pewnym momencie zrozumiał, że sukces potrzebuje więcej niż właśnie jednego czy dwóch bohaterów. Dalli dyrektorem sportowym klubu jest już od 2019 roku. Bruno’s Magpies to obecnie nie tylko zespół seniorów, ale również ekipa U-23, sześć drużyn młodzieżowych oraz sekcja futsalu. Z czasem w strukturach klubu pojawiły się kolejne nowe osoby. Wspomniany już Rooney w przeszłości pracował w swojej ojczyźnie w m.in. Carlisle United, Port Vale, Crawley Town czy Blackburn Rovers. W klubie działa też Aaron Edwards, który pełni funkcję sekretarza i specjalisty ds. prawnych i formalnych, natomiast Dean Holdsworth, były zawodnik Boltonu, doradza działaczom jako dyrektor generalny.
- Chciałbym, by w ciągu najbliższych dwóch-trzech lat nasz klub stał się w pełni profesjonalny. W tej chwili mamy czterech czy pięciu lokalnych zawodników, którzy mogą całkowicie poświęcić się piłce. Chcielibyśmy przynajmniej czterech kolejnych w następnym sezonie, byśmy mogli rozpocząć normalne, codzienne treningi. Największym problemem będzie to, że wielu graczy z Gibraltaru nie zajmuje się jedynie piłką, ale łączy treningi również z pracą. I często w tej pracy mogą zarobić po prostu więcej pieniędzy - zauważa Dalli.
Lokalni zawodnicy na co dzień pracują jako spedytorzy, księgowi czy pracownicy służby granicznej. Reszta składu to zagraniczni piłkarze na profesjonalnych kontraktach, pochodzący tak naprawdę z całego świata - Brazylii, Nowej Zelandii czy Stanów Zjednoczonych. Jest też oczywiście spora grupa Hiszpanów, wśród których szczególnie ciekawie prezentuje się Jose Galan - pomocnik, który podczas swojej kariery występował już w klubach z 15 różnych krajów.
Niedoceniona liga
To właśnie ta istnie gibraltarska mieszanka otwartości i myślenia poza schematami okazała się kluczem do sukcesu w ostatnim, wspomnianym już meczu z Crusaders. Klub z Belfastu jest siedmiokrotnym mistrzem kraju i w ciągu minionej dekady tylko dwukrotnie nie brał udziału w eliminacjach europejskich pucharów. Z kolei żaden gibraltarski debiutant nie wygrał w swoim pierwszym meczu w rozgrywkach międzynarodowych. Tym większym sukcesem jest więc zwycięstwo 2:1, chociaż nie należy zapominać, że w ostatnim czasie futbol na Gibraltarze rozwija się w naprawdę interesującym kierunku.
- Myślę, że nie docenialiśmy nieco ligi gibraltarskiej, a przecież spory wpływ ma na nią granicząca z nami Hiszpania. Mamy tu sporo zawodników o przeszłości w Segunda División czy obecnej Primera División RFEF. Do tego dochodzi grupa graczy wykształconych przez angielskie akademie. Gibraltar jest bardzo atrakcyjny pod względem finansowym, daje też możliwość trenowania w Hiszpanii, tamtejszy styl życia, pogodę. To wszystko mocno zachęca z roku na rok coraz młodszych zawodników. Starsi piłkarze z Hiszpanii, którzy mają już rodziny, chwalą sobie z kolei to, że wszystkie mecze rozgrywane są na tym samym obiekcie - Victoria Stadium. Dzięki temu nie muszą martwić się dalekimi podróżami na mecze wyjazdowe. To ważne dla wielu graczy po 30-stce - opowiada Dalli.
Efekty ciężkiej pracy są zresztą widoczne w wynikach. Reprezentacja Gibraltaru w sezonie 2020/2021 Ligi Narodów wywalczyła awans do dywizji C. Natomiast Lincoln Red Imps w minionym roku jako pierwszy klub z Gibraltaru awansował do fazy grupowej europejskich pucharów - Ligi Konferencji, w której to zmierzył się w nagrodę z naprawdę uznanymi firmami: Slovanem Bratysława, FC Kopenhagą i PAOK-iem. Magpies, jeśli przejdą Crusaders, również mogą zmierzyć się z ciekawym rywalem, bo w drugiej rundzie czeka już na nich FC Basel.
Najważniejsza konkurencja
Aby myśleć o dwumeczu ze Szwajcarami, najpierw trzeba jednak ograć ekipę z Irlandii Północnej, a rewanż w Belfaście wcale nie będzie należał do najłatwiejszych. W Bruno’s Magpies zdają sobie jednak sprawę, że ich debiut w europejskich pucharach należy traktować jedynie jako preludium do dalszego rozwoju klubu. Nie zahamuje go paradoksalnie nawet Brexit, bowiem Gibraltar już we wrześniu ma dołączyć do strefy Schengen.
- W ciągu najbliższych dziesięciu lat chciałbym doprowadzić klub do regularnych występów w europejskich pucharach. Lincoln pokazał, że jest to możliwe. Pragnę, by wraz z rozwojem naszego klubu do przodu zmierzała również cała liga. Nie chcę, byśmy to tylko my się rozwijali, bo wtedy nie będzie to miało większego sensu - wtedy nie będziemy w stanie być konkurencją w Europie. Jeśli inne drużyny będą na nas naciskać, wówczas by sami będziemy się jeszcze bardziej starać - zaznacza Dalli.
Louis Perry jest aktualnie współwłaścicielem Bruno's Bar Restaurant. 28-latek wciąż gości po meczach zarówno swoich zawodników, jak i kibiców zespołu. Jego klub jednak jest już zdecydowanie czymś więcej niż tylko drużyną kolegów z pubu. To wcale nie oznacza jednak, że podczas kolejnej wizyty na piwku nie powinniście sami zastanowić się, czy może założenie własnej drużyny piłkarskiej nie byłby dobrym pomysłem. Przykład Bruno’s Magpies pokazuje, że może być to bowiem prawdziwy strzał w dziesiątkę.