Szok, gdzie gra była gwiazda Ekstraklasy. Rok temu król strzelców i MVP

Szok, gdzie gra była gwiazda Ekstraklasy. Rok temu król strzelców i MVP
PAWEL ANDRACHIEWICZ / PRESSFOCUS / pressfocus
Dominik - Budziński
Dominik Budziński05 Jun · 13:33
Ponad dekadę temu Saiti Ntibazonkiza biegał po polskich boiskach i spisywał się naprawdę bardzo dobrze. Dziś ma 37 lat, ale nie spuszcza z tonu. Dalej gra w reprezentacji i błyszczy w swoim obecnym klubie.
Ntibazonkiza miał 18 lat, gdy spakował walizki i opuścił ojczyznę. Z Burundi, czyli kraju, który raczej nie produkuje słynnych piłkarzy, wyrwał się do Holandii. Tam dołączył do NEC Nijmegen, początkowo grając jeszcze dla drużyny młodzieżowej, a potem już tej seniorskiej. Rozkręcał się powoli, ale w końcu zaliczył dwa naprawdę niezłe sezony okraszone 10 golami i ośmioma asystami na boiskach Eredivisie.
Dalsza część tekstu pod wideo

Dobry i uniwersalny

Wtedy, mimo wszystko dość niespodziewane, Ntibazonkiza zdecydował się na transfer do… Polski. Chociaż wcale nie przepadł w silniejszej lidze holenderskiej, postanowił kontynuować karierę w Cracovii. “Pasy” musiały liczyć się z wydatkiem i wyłożyły na stół 700 tysięcy euro. Do dziś reprezentant Burundi zajmuje trzecie miejsce w rankingu najdrożej sprowadzonych piłkarzy do klubu z Kałuży.
- To zawodnik niewysoki, ale bardzo szybki i zwinny. Ma bardzo dobry drybling, precyzyjne wrzutki. Może grać na prawej i lewej pomocy, ale także jako napastnik. Takiego skrzydłowego szukaliśmy - mówił chwile po przeprowadzeniu transferu ówczesny dyrektor sportowy Cracovii, Tomasz Rząsa.
Słowa te szybko się potwierdziły. Ntibazonkiza spędził ostatecznie w zespole z Krakowa cztery sezony i udowodnił, że co jak co, ale w piłkę zdecydowanie grać potrafi. Trudno zliczyć pozycje, na których występował. Lewe skrzydło, prawe skrzydło, środek pomocy, atak. Burundyjczyk był wszędzie i choć liczbami może nie powalał na kolana, to miał naprawdę duży wpływ na grę Cracovii.
Ostatecznie Ntibazonkiza pożegnał się z “Pasami” po rozegraniu 85 meczów. Strzelił w nich 17 goli i zanotował 14 asyst. Zdecydowanie najlepiej wyglądał w ostatnim sezonie spędzonym na polskim boiskach. W 29 meczach trafił wówczas do siatki osiem razy, a pięciokrotnie zaliczał ostatnie podania przy bramkach kolegów. Karcił największe polskie kluby. Strzelił w derbach Krakowa z Wisłą, a o jego umiejętnościach przekonały się też Legia Warszawa czy Lech Poznań.

Zjazd po wyjeździe z Polski

W końcu nadszedł jednak czas pożegnań. Jak potoczyła się potem kariera Ntibazonkizy? Odszedł do tureckiego Akhisar Belediye, ale tam nie poradził sobie najlepiej. Wystąpił tylko w 16 spotkaniach i zdobył dwie bramki, po czym w środku sezonu rozwiązał kontrakt. Bez klubu pozostawał wtedy aż przez osiem miesięcy.
Niedługo później sytuacja właściwie się powtórzyła, bo choć Saidi związał się z francuskim Caen, to wytrzymał w nim jeden sezon i znów wylądował na kilkumiesięcznym bezrobociu. Nad Sekwaną było podobnie jak w Turcji, czyli kiepsko. Tylko 14 meczów w Ligue 1 i jedna zdobyta bramka. Warto natomiast wspomnieć, że przynajmniej ważna. Dająca zwycięstwo 1:0 nad Rennes.
Po francuskim epizodzie Ntibazonkiza był bez klubu przez siedem miesięcy, po czym podjął swoją ostatnią próbę przed powrotem do Afryki. Zakotwiczył w kazachskim Kaysar, był tam przez rok, ale w drugiej części sezonu nie grał już w ogóle. Z klubem pożegnał się po rozegraniu 10 spotkań, w których zdobył dwie bramki.
Burundyjczyk dość szybko zniknął więc polskim kibicom z radarów. O ile w mediach przewijały się od czasu do czasu informacje o jego wyczynach w Turcji, Francji czy Kazachstanie, to później trudno było już śledzić losy Ntibazonkizy, który wrócił na Czarny Ląd. Początkowo występował tam w klubie, w którym rozpoczynał karierę, czyli burundyjskim Vital’O FC. Od 2020 roku gra jednak w… Tanzanii.

37 lat i daje radę

Były gracz Cracovii właśnie zwiedza trzeci klub z tego kraju. Obecnie jest zawodnikiem Simba SC, jednego z topowych zespołów tamtejszej ligi, i choć ma dziś na karku 37 lat, nadal spisuje się świetnie. Ostatni sezon, z dorobkiem 11 goli, zakończył na czwartym miejscu w klasyfikacji najlepszych strzelców rozgrywek. Ponadto trafiał w Afrykańskiej Lidze Mistrzów. Zdobył w niej dwie bramki i zaliczył dwie asysty. Jeszcze lepiej wyglądała u Burundyjczyka kampania 2022/23. Wtedy w samej lidze zanotował 17 trafień, a do dorobku dorzucił też 12 decydujących podań. Został wówczas królem strzelców i najlepszym piłkarzem rozgrywek.
Ntibazonkiza jest też powoływany do reprezentacji Burundi. Co prawda nie było go na ostatnim zgrupowaniu, ale obecnie przebywa na obozie zespołu narodowego i być może dołoży do swojego dorobku kolejne mecze dla kadry. Ostatni raz, z opaską kapitańską na ramieniu, wystąpił dla burundyjskiej reprezentacji w listopadzie 2023 roku.

Przeczytaj również