Dał w prezencie awans, godność, siłownię i auto. Historia Bielsy w Leeds to wielki sukces
W niedzielę Marcelo Bielsa po blisko czterech latach przestał być trenerem Leeds United. Mimo że zostawia drużynę zaledwie dwa punkty nad strefą spadkową, to ostatnie problemy nie powinny przyćmić pięknej historii, którą zapisał w Yorkshire.
To było zwolnienie, które bardzo różni się od większości, które oglądamy we współczesnym futbolu. Nie było gwizdów, buczenia i wyzywania trenera, którego zespół przegrał większość ostatnich spotkań. Bielsa, przez wielu w Leeds nazywany Bogiem, Profesorem, choć sam bardzo się od tego dystansował, zapracował na tak duży szacunek, że nawet w momencie, gdy rozstanie zaczęło być nieuniknione, nikt publicznie jego pozycji na stadionie nie podważał.
Powrót do elity
Przejął zespół, gdy ten był w Championship. Od lat próbował wrócić do elity angielskiego futbolu, ale wyrwało się, że to drużyna, której po prostu nie może się to udać, cokolwiek by się nie zrobiło. Ostatnie sześć z siedmiu sezonów przed przyjściem Bielsy kończyło w dolnej części tabeli Championship. Pierwszy sezon Argentyńczyka poniekąd teorię o robocie nie do wykonania potwierdził, na sam koniec Leeds przegrało z Derby baraż o Premier League.
To jednak Bielsy nie zniechęciło, został w klubie i podjął wyzwanie raz jeszcze. W sezonie przerwanym przez pandemię na sukces musiał poczekać kilka miesięcy dłużej, w końcówce znów pojawiły się nerwowe chwile, ale koniec końców się udało. Po szesnastu latach Leeds znów było na najwyższym szczeblu rozgrywkowym. Jak długa była to nieobecność, świetnie zobrazował wzruszający filmik stworzony przez BBC, na którym zestawiono płaczącego młodego chłopca podczas meczu, gdy Leeds ostatnio spadało, z nagraniem z czasów awansu, gdy już sam jest ojcem.
Przed rozpoczęciem sezonu w Premier League mnóstwo było jednak znaków zapytania. Czy odważna taktyka Bielsy sprawdzi się w elicie? Jak poradzą sobie zawodnicy, którzy w większości nie mieli w tej lidze doświadczenia? W końcu, jak długo jest w stanie pracować z jedną drużyną? Okazało się jednak, że wyniki były lepsze niż ktokolwiek mógł się spodziewać. Samo utrzymanie w większości przypadków uznano by za sukces, każde miejsce powyżej strefy spadkowej to już w ogóle dodatkowy plus. Okazało się, że trzeba ich wystawić całe mnóstwo, bo sezon skończyli na 9. miejscu, pokonali choćby na wyjeździe Manchester City i to grając w osłabieniu. Żaden beniaminek od sezonu 2001/02 nie zdobył też większej liczby punktów.
Zbudowanie piłkarzy
To wszystko Bielsa osiagnął z piłkarzy, których w większości sam rozwinął. To za jego kadencji Kalvina Phillipsa zaczęto nazywać „Pirlo z Yorkshire”. Nawet jeśli było to na wyrost, to Euro 2020 udowodniło, że tylko trochę. Zawodnik Leeds United był jednym z najważniejszych piłkarzy reprezentacji, która osiągnęła finał wielkiego turnieju. Nie tylko Phillips skorzystał na współpracy z Argentyńczykiem. Świetny sezon zaliczył Patrick Bamfrord, przez lata uważany za spory talent, ale też kogoś, kto na najwyższym poziomie nie spełnia oczekiwań. Za czasów Bielsy zadebiutował nawet w reprezentacji Anglii.
Na poziom Premier League wszedł Mateusz Klich, który przecież wcześniej przez wiele lat błąkał się po różnych europejskich klubach i dopiero w Leeds znalazł swoje miejsce na ziemi. Stuart Dallas stał się piłkarzem, który jest w stanie zagrać niemal na każdej pozycji i wszędzie sobie poradzi. Bielsa nie bał się postawić na Illana Mesliera, który tym samym stał się najmłodszym bramkarzem w ligach TOP 5. Skład Leeds w głównej mierze bazował właśnie na zawodnikach, którzy wywalczyli awans. Wspólnie z trenerem potrafili zrobić krok dalej i dali radę w najmocniejszej lidze świata.
Dlaczego więc ta historia kończy się zwolnieniem? Najprościej byłoby wskazać, że kadencja trwała zbyt długo, że wymagań, jakie stawiał, nie da się spełniać w nieskończoność. Coś w tym pewnie jest, aczkolwiek wyniki testów fizycznych miały być przed tym sezonem najlepsze od lat. Sezon od początku był jednak przeciętny, zespół błąkał się w okolicach miejsca spadkowego, a dodatkowo w ostatnich tygodniach miał ogromne problemy z kontuzjami. Wypadli Phillips i Bamford, czyli lider środka pola i w zasadzie jedyny nominalny napastnik. Pod ich nieobecność wyniki jeszcze się pogorszyły, a zimą Bielsa nie bardzo był chętny do szukania wzmocnień. Miał swoich żołnierzy i nie chciał posiłków z zewnątrz. To sprawiło, że momentami na boisko musiał wysyłać juniorów, a ludzi siedzących na ławce rezerwowych nie poznałoby na ulicy wielu wytrawnych sympatyków Premier League.
Do końca na swoich zasadach
Nie zamierzał też iść na kompromisy, na kolejne pytania o zmianę stylu odpowiadał, że poprzedni sezon był dowodem na to, że jego filozofia futbolu może przynosić dobre rezultaty. Najmocniejsze kluby już dobrze jednak wiedziały jak wykorzystać osłabienia Leeds, które z tzw. Big Six przegrało w tym sezonie wszystkie dziewięć meczów, a bilans bramkowy z tych spotkań to 7:34. Łącznie stracili 60 goli, więcej niż jakakolwiek inna drużyna.
Być może zatem decyzja o zwolnieniu była nieunikniona, choć zawsze pozostanie wątpliwość, czy powrót za kilka dni Phillipsa i Bamfroda nie unormowałby sytuacji. To jednak nie zmienia faktu, że Bielsa swój czas w Leeds może traktować jako wielki sukces. Przywrócił klubowi Premier League, w pierwszym sezonie zajął świetne miejsce, stworzył przede wszystkim niesamowitą więź ze środowiskiem wokół klubu. Potrafił odpisać kibicowi na list i poprosić go o podpis na wspólnym zdjęciu, ufundował za sto tysięcy funtów siłownię dla pracowników biurowych, a także zorganizował świąteczną loterię, w której jeden z ochroniarzy wygrał Fiata 500.
- Nigdy w Leeds nie musiałem podjąć trudniejszej decyzji. Marcelo zrobił dla tego klubu ogromnie wiele. Spędziliśmy wspólnie trzy wspaniałe sezony. Zmienił filozofię klubu i przekazał nam mentalność zwycięzców. Piękne czasy wróciły na Elland Road - powiedział Andrea Radrizzani, prezes klubu.
Jeśli Argentyńczyk kiedyś zdecyduje się odwiedzić były klub, to zostanie zapewne przyjęty z najwyższymi honorami. Będzie mógł nie tylko przejść się ulicą swojego imienia, ale również spotkać się z kibicami, który jeszcze długo nie przestaną go kochać. Dla kogoś, komu wiecznie zarzucano, że w jednym miejscu nie potrafi dłużej wytrzymać, to być może największe osiągnięcie w karierze.