Czy letnie okienko Lecha było dobre? "Kibice będą musieli się męczyć jego oglądaniem"

Czy letnie okienko Lecha było dobre? "Kibice będą musieli się męczyć jego oglądaniem"
Marcin Bulanda/Press Focus
Dawid - Dobrasz
Dawid DobraszWczoraj · 17:00
Koniec roku to czas podsumowań, a my postanowiliśmy rozliczyć transfery Lecha Poznań w letnim okienku. Z kim "Kolejorz" trafił, na kogo jeszcze musi poczekać, a po kim już dzisiaj widać, że są nikłe szanse na powodzenie tego pomysłu.
Latem do Lecha Poznań dołączyło siedmiu zawodników. Pięciu "Kolejorz" ściągnął na zasadzie transferu definitywnego, a dwóch zostało wypożyczonych z opcjami na przyszłość. Wszystkim przyjrzymy się w kolejności, w jakiej przychodzili do klubu, bo to też miało znaczenie.
Dalsza część tekstu pod wideo

1. Alex Douglas (Västerås SK)

22-latek przyszedł do Lecha jako pierwszy i trzeba przyznać, że był to zdecydowanie najlepszy transfer "Kolejorza" w letnim okienku. Klub z transferem środkowego obrońcy trafił w 100 proc., ale... kiedy ten przychodził, sam ruch wydawał się dziwny, bo w Poznaniu potrzebowali latem wzmocnień na innych pozycjach, a dodatkowo mieli w roli prawonożnego stopera reprezentanta Polski - Bartosza Salamona.
Zresztą jak to brzmi. Po tragicznym sezonie jako pierwszy do klubu dołączył stoper z ostatniej drużyny ligi szwedzkiej...
Jednak Douglas jak wskoczył do składu na mecz z Górnikiem w miejsce niegotowego jeszcze po EURO Salamona, to wyskakiwał z niego tylko, jak doznawał urazu. Do "Kolejorza" trafił za 350 tysięcy euro z Vasteras SK, które ostatecznie spadło z ligi. A dziś, po 13 rozegranych w Lechu meczach i trafienia do pierwszego składu reprezentacji Szwecji, jest warty minimum dziesięć razy więcej. 23-latek przez całą rundę wyglądał bardzo solidnie i wiosną będzie bardzo ważnym ogniwem w walce o mistrzostwo.
Szwed z ghańskim pochodzeniem cechuje się dużą kulturą gry czy świetnym wyprowadzeniem piłki. Ma jeszcze nad czym pracować, ale przed sezonem w Lechu mówili, że kupili go już teraz, bo za kilka miesięcy może być poza zasięgiem polskiego klubu. I trzeba przyznać, że mieli rację, a potencjał Douglasa wydaje się być bardzo duży. Może nawet na poziomie Antoniego Kozubala.
Jeśli chodzi o transfery w całej lidze, to wydaje się, że tylko ściągnięty do Legii na wypożyczenie z opcją wykupu Ruben Vinagre był nieco przed Douglasem. Za ten ruch dla Lecha wielkie brawa, jednak potem nie było już tak kolorowo...

2. Bryan Fiabema (Real Sociedad B)

Przychodził z łatką wychowanka Chelsea (32 meczów i dziesięć goli w drużynie do lat 21), ale po pierwszym pół roku widać, że przede wszystkim przychodził jednak z trzeciej ligi hiszpańskiej. 21-latek pasuje do nowej drogi transferowej wyznaczonej przez Lecha, aby do klubu przychodzili młodzi, szybcy zawodnicy z potencjałem sprzedażowym. W przypadku Fiabemy zgadza się to, że jest młody i szybki, ale potencjału - ani piłkarskiego, ani sprzedażowego - to tutaj nie widać.
Jak podpytamy w klubie, to usłyszymy, że to jeden z najgorszych piłkarzy, jacy byli w "Kolejorzu", ale... krąży też opinia, że mało kto pracuje tak mocno i tyle, co Fiabema.
Ta wysoka etyka pracy może się podobać Nielsowi Frederiksenowi, bo w pewnym momencie Fiabema był pierwszym wchodzącym z ławki w Lechu, co przełożyło się na (aż) 17 meczów (nie zagrał tylko z Legią), w których zaliczył jedną asystę i 473 rozegrane minuty. Jednak większość z tych wejść była bardzo nieporadna. Asysta ze Śląskiem na plus, ale jak przypomnimy sobie mecz z Resovią, czyli z drugoligowcem w Pucharze Polski, to do dzisiaj się można zastanawiać, jakim cudem Fiabema nie został zmieniony przed przerwą. Zaliczył kuriozalny występ i niestety po całej rundzie bliżej mu do takich spotkań niż do niezłego wejścia ze Śląskiem.
Fiabema przychodził jako trzeci napastnik, ale z czasem zaczął więcej grać na skrzydle. Pewnie przez szybkość i brak wykończenia. Niestety martwić może opinia w klubie, że skoro Norweg przychodził jako "trójka", to "przebił oczekiwania" pod kątem liczby rozegranych minut. A może po prostu trener Frederiksen nie ma kim grać, a Fiabema sporo pracuje i jest szybki, a dodatkowo były kontuzje i to jak widać może wystarczyć...
To może martwić, bo na dzisiaj widać, że z tego zawodnika przez ograniczone umiejętności raczej nic nie będzie, a zapewne kibice Lecha będą musieli się męczyć z jego oglądaniem jeszcze przez pewien czas... Transfer należy uznać za zdecydowanie nieudany, niepotrzebny i im szybciej Lech dojdzie do tej myśli, tym dla wszystkich będzie lepiej.

3. Daniel Hakans (Valerenga)

Daniel Noel Mikael Hakans, bo tak dokładnie nazywa się ten 23-letni Fin, miał być następcą Kristoffera Velde. I jeśli chodzi o wypełnienie luki po Norwegu, to na razie Velde i Hakansa łączy jedna rzecz - bardzo słaba pierwsza runda przy Bułgarskiej. Prawonożny skrzydłowy w ekstraklasie zanotował 350 minut, co przełożyło się na osiem meczów i jedną asystę.
Na dzisiaj ciężko jednoznacznie ocenić Hakansa. Początek miał bardzo słaby. Bał się wchodzić w drybling, był pogubiony. Potem przypałętały się dwie kontuzje na zgrupowaniach reprezentacji, ale ostatni jego mecz - z Górnikiem Zabrze - gdzie wyszedł w pierwszym składzie, był małym powiewem optymizmu, że ten zapłacony za niego Valarendze milion euro nie pójdzie w błoto. Hakans był aktywny, wykonał trzy dryblingi. Miał sytuację na remis, której jednak nie trafił.
Przez urazy jesienią nie ocenimy Hakansa jednoznacznie negatywnie bądź pozytywnie. To można napisać przy Fiabiemie, jednak dzisiaj Hakans to jeszcze nadzieja, choć mówimy o piłkarzu, który już ma 23 lata i dla którego to ostatnia szansa, żeby zaistnieć w europejskiej piłce.
Fin o miejsce w składzie będzie rywalizować najprawdopodobniej z Patrikiem Walemarkiem i tutaj musi się skupić na zdrowiu oraz ciężkiej pracy, bo łatwo nie będzie.

4. Ian Hoffmann (Moss)

Na dzisiaj ten transfer można określić jednym słowem - nieporozumienie. Lech po transferze Hakansa nie zatrzymał się na transferach z drugiej ligi norweskiej i to był niestety błąd. "Kolejorz" latem szukał uzupełnienia w miejsce Alana Czerwińskiego i względem swojej nowej taktyki transferowej, szukał piłkarza młodego i szybkiego. Tylko znowu zapomniano o tym, żeby taki piłkarz umiał grać w piłkę. I niestety po Hoffmannie oraz Fiabemie tego nie widać.
Ten transfer był bardzo tani. Samego zawodnika miał polecać Sindre Tjelmeland i choć skauting nie był przekonany do tego ruchu, to jednak "Kolejorz" sięgnął po 23-letniego Amerykanina, który może grać na prawej oraz lewej obronie. Przez to, że była co do tego piłkarza rekomendacja sztabu, to zapewne Hoffmann dostanie jeszcze szanse na obozie przygotowawczym.
Boczny obrońca w ekstraklasie zagrał w dwóch meczach i dwa razy wchodził w doliczonym czasie gry - z Rakowem oraz GKS Katowice. Dostał też 45 minut w starciu z Resovią i już na drugą połowę nie wyszedł, a obok Fiabemy był najgorszym piłkarzem na placu w tamtym "pamiętnym" meczu.
Jest to transfer zdecydowanie nieudany. Nie jest to i na 99 proc. nie będzie poziom Lecha. Naszym zdaniem szkoda czasu to w ogóle ciągnąć ze strony klubu. Hoffmann przez całą rundę błysnął jedynie tym, że na materiale przygotowanym przez LechTV na święta stwierdził, że musi wrócić bardzo szybko do Poznania z przerwy świątecznej, aby być gotowym na wyzwania czekające w okresie przygotowawczym, co można uznać za chęć walki o miejsce w takim klubie jak Lech. Tego mu odmówić nie można, że jak ma szanse, to niech spróbuje, ale po prostu na bazie tego, co widzieliśmy, trudno uwierzyć w powodzenie tej misji.

5. Filip Jagiełło (Genoa)

To był pierwszy transfer w letnim okienku, który można było uznać - na papierze - za konkretne wzmocnienie. Przychodził piłkarz, który nie tak dawno grywał w Serie A, dziewięć razy wystąpił w reprezentacji Polski i nie trzeba było go "googlować", żeby dowiedzieć się, kim jest. Sam zapowiadał, że wraca do Polski przypomnieć się całemu środowisku.
27-latek to ósemka albo dziesiątka i miał wzmocnić rywalizację na tych pozycjach w Lechu. Po tym, jak doszedł do pełnej sprawności, bo Genoa z niego zrezygnowała i był trzy miesiące bez gry, zaczął wchodzić z ławki, ale jego wejścia dawały mało. Właściwie był idealnym piłkarzem na zmianę, kiedy Lech prowadził w meczu. Wtedy Jagiełło z piłką wyglądał bardzo dobrze, podejmował dobre decyzje, świetnie prowadził grę "Kolejorza". Dało się usłyszeć, że z treningu na trening wygląda coraz lepiej.
Był moment w jesiennej rundzie, kiedy Frederiksen chciał postawić wreszcie w pierwszym składzie na polskiego środkowego pomocnika kosztem Afonso Sousy. Było to przed meczem z Cracovią, jednak w przerwie reprezentacyjnej, która poprzedzała spotkanie wyjazdowe z "Pasami", Jagiełło nabawił się bolesnej kontuzji palca w nodze w starciu sparingowym z Chrobrym Głogów. Ostatecznie Polak był gotowy do gry na starcie z ekipą Dawida Kroczka, ale Frederiksen, znany ze swojego ostrożnego podejścia do zdrowia piłkarzy, zdecydował się znowu postawić na Sousę, a ten zagrał świetny mecz.
Sam transfer Jagiełły ciężko dzisiaj ocenić i można jeszcze dać czas. Mało w Lechu nie zarabia, ale on sam na pewno nie jest zadowolony ze swojej postawy jesienią, gdzie w 14 meczach ligowych zagrał tylko 310 minut i strzelił jednego gola. Mógł grać więcej, bo wyszedł w pierwszym składzie na mecz z Resovią, ale zagrał bardzo słabo i na pewno ten występ musiał dać do myślenia duńskiemu trenerowi, ale też samemu piłkarzowi, dla którego to musi być kluczowa runda w perspektywie przyszłości dla niego samego.
Jesteśmy bardzo ciekawi, jak Jagiełło będzie wyglądał po pełnym okresie przygotowawczym w Lechu i czy rzuci realne wyzwanie Kozubalowi oraz Sousie, bo jeśli nie, to będzie tylko ich rezerwowym, a taka pozycja (chyba?) go nie zadowala. Na pewna postawa Jagiełły jesienią jest pewnym rozczarowaniem, ale zasługuje on jeszcze na pełną ocenę po całym sezonie.

6. Patrik Walemark (Feyenoord)

Co tu dużo mówić - to jest kozak, który tylko dzięki temu, że znalazł się na zakręcie, trafił do Lecha Poznań. Szwedzki skrzydłowy zimą 2022 roku trafiał z Hacken do Feyenoordu za 3,25 mln euro. W byłym zespole Tomasza Rząsy 22-latek zagrał w 36 meczach, strzelił trzy gole, zaliczył trzy asysty i został mistrzem Holandii wraz z Sebastianem Szymańskim, a prowadził ich aktualny trener Liverpoolu - Arne Slot. Jednak seria urazów i wypożyczenie w poprzednim sezonie do Heerenveen sprawiły, że Walemark mógł znaleźć się w zasięgu Lecha.
I tu trzeba pochwalić "Kolejorza", bo latem ten piłkarz był jeszcze poza zasięgiem poznaniaków. Dopiero pod koniec okienka wygrali rywalizacje o Walemarka ze Sturmem Graz, uczestnikiem Ligi Mistrzów, jednak grającym często w innym ustawieniu niż Lech.
Sam Szwed stwierdził, że Poznań będzie dobrym miejscem na odbudowanie kariery i "Kolejorz" ściągnął go na wypożyczenie z opcją wykupu wynoszącą nieco ponad 2 mln euro. Jeśli Lech zdecyduje się kupić skrzydłowego, to pobije swój rekord transferowy, a dzisiaj mało prawdopodobnym wydaje się, aby to się nie wydarzyło.
Walemark jesienią zagrał 11 spotkań, strzelił cztery gole i zaliczył jedną asystę. Widać po jego grze i poruszaniu się, że to jest piłkarz przez duże "P" jak na nasze warunki. Szczególnie w pamięci zapadł mecz z Koroną, gdzie zdobył trzy bramki i był głównym autorem ważnego zwycięstwa nad zespołem Jacka Zielińskiego. Trudno nie odnieść wrażenia, że Walemarka stać jeszcze na zdecydowanie więcej i można tego od niego oczekiwać. Wiosna może należeć do niego, a jeśli tak będzie, to skorzysta na tym cały Lech. Transfer zdecydowanie na plus.

7. Stephen Loncar (Ferencváros)

Niels Frederiksen głośno domagał się sprowadzenia piłkarza za Jespera Karlstroema. Wydawalo się, że takim piłkarzem będzie Jagiełło, ale trener w końcu postawił na swoim i klub ściągnął mu defensywnego pomocnika na wypożyczenie z opcją podpisania kontraktu na dłużej, bowiem Loncarowi umowa z węgierskim klubem wygasa 30 czerwca 2025 roku.
Jednak Bośniak to zdecydowanie nie to, czego oczekiwał Frederiksen, ale też pytanie, czy sam Loncar dał z siebie wszystko? 27-latek z ciekawym CV jak na ekstraklasę wystąpił w niej dwa razy (13 minut) i zagrał 45 minut w wymienianym tu już wcześniej starciu pucharowym z Resovią.
Duński trener bardzo szybko postawił na nim krzyżyk, ale nie ma się co dziwić. Loncar jest zawodnikiem statycznym, powolnym, nie pasującym do koncepcji Frederiksena. Właściwie to Lech ma szczęście, że życiową formę zaliczył Murawski, bo gdyby nie to, to pewnie Bośniak dostałby więcej szans - tylko pytanie, ile Lech straciłby na tej zmianie.
Loncar jest jednym z pierwszych piłkarzy, których Frederiksen skreślił od razu i zimą na pozycję "szóstki" Lech będzie szukał nowego zawodnika. Tym bardziej że w pierwszym meczu w 2025 roku zawieszony za kartki jest Murawski, zatem potencjalnie nowy piłkarz ma szansę od razu wskoczyć do pierwszego składu, a pamiętamy, jak to się skończyło w przypadku rywalizacji Douglas - Salamon.
Wiemy jedno, z Widzewem na 99 proc. Loncar nie zagra, bo już go nie będzie i słuch o nim szybko zniknie. Transfer zrobiony "na odwal" przez "Kolejorza" właśnie takim się okazał. Pamięć w Poznaniu szybko o nim zaginie.
***
Podsumowanie transferów letnich Lecha Poznań po rundzie jesiennej:
Na plus: Douglas, Walmeark
Trudno ocenić/zasługują na szansę: Jagiełło, Hakans
Niewypały: Hoffmann, Fiabema, Loncar

Przeczytaj również