Bartosz Kapustka dostanie drugą szansę w Leicester City. Czy Polak przyjmie się wreszcie na angielskiej ziemi?

Kapustka dostanie drugą szansę w Leicester City. Czy Polak przyjmie się wreszcie na angielskiej ziemi?
Dziurek / shutterstock.com
W sierpniu 2016 roku Bartosz Kapustka podpisał 5-letni kontrakt z Leicester City. Trzy lata po złożeniu autografu na umowie z ówczesnym mistrzem Anglii, Polak wraca do punktu wyjścia. Po nieudanym pobycie we Freiburgu i upokarzającym wypożyczeniu do belgijskiego drugoligowca, kolejny raz podejmie próbę podbicia serc kibiców zasiadających na trybunach King Power Stadium. Czy tym razem z powodzeniem?
Bądźmy szczerzy – w 2016 roku nikt nie wyobrażał sobie, że kariera wychowanka Tarnovii potoczy się w taki sposób. Owszem, od samego początku nie brakowało głosów, że „Lisy” to dla niego za wysokie progi. Jednak gdyby znalazł się wówczas ktoś, kto powiedziałby, że za dwa lata nadzieja reprezentacji wyląduje w OH Leuven. Można sobie łatwo wyobrazić, jaką reakcję by to wywołało. Dzisiaj sytuacja jest zgoła inna - zamiast „Kapustkomanii” mamy rozczarowanie. A przecież miało być tak pięknie…
Dalsza część tekstu pod wideo

Lineker pieje z zachwytu

Pewnie nie byłoby „Kapiego” w Leicester, gdyby nie mecz z Irlandią Północną na Euro 2016. Dobry występ wschodzącej gwiazdy Ekstraklasy został zauważony i wywołał lawinę pozytywnych komentarzy w całym piłkarskim światku. Pamiętacie te pochwalne tweety Linekera i Ferdinanda?
Nic dziwnego, że pomocnik trafił ostatecznie na Wyspy. W swoim pierwszym sezonie w barwach „Lisów” nie odgrywał jednak znaczącej roli w zespole. Ktoś mógłby pomyśleć – OK, aklimatyzował się w nowym środowisku, uczył się nowego futbolu. Szkopuł w tym, że ta nauka szła bardzo topornie. Brak taktycznej dojrzałości i kilku centymetrów więcej w bicepsie skutecznie blokowały mu drogę do debiutu w Premier League.

Szukając formy w Niemczech

Wypożyczenie do Freiburga wydawało się być słusznym posunięciem. Pomocnik trafił do klubu, w którym odważnie stawiano na młodzież. Niestety nie zawojował Bundesligi. Polak miewał dobre momenty - jak wtedy, gdy zdobył ładną bramkę przeciwko Wolfsburgowi.
Większość czasu spędzał jednak na ławce rezerwowych lub na trybunach. Trener Christian Streich zarzucał Kapustce duże braki w grze defensywnej. Tak duże, że w sezonie 2017/18 skorzystał z jego usług w zaledwie dziewięciu spotkaniach.

Druga liga wita

Przyszłość odkrycia Euro 2016 stanęła pod dużym znakiem zapytania. Informacja o kolejnym wypożyczeniu „Kapiego” – tym razem do drugoligowego OH Leuven – sprawiła, że wielu kibiców postawiło na nim krzyżyk.
Rzeczywiście można było odnieść wrażenie, że piłkarz zaczyna rozmieniać się na drobne. Niemniej w tym szaleństwie tkwiła metoda. Leuven i Leicester miały tego samego właściciela. Trenerem klubu z Beneluksu był wówczas Nigel Pearson, a do jego kadry trafiło też kilku innych zawodników „Lisów”.

Kolano na to: „nie da rady”

Kapustka cały czas znajdował się na radarze swojego macierzystego klubu, mając jednocześnie możliwość regularnej gry. Wszedł w rytm meczowy, zaczął odzyskiwać błysk i pewność siebie. Został kluczową postacią reprezentacji U-21, która nieoczekiwanie awansowała na mistrzostwa Europy. Niestety jego udział w tej imprezie storpedowała fatalna kontuzja kolana, doznana pod koniec marca. Zerwanie więzadła krzyżowego oznaczało kilkumiesięczny rozbrat z piłką.

Z tarczą czy na tarczy?

Trudno było o gorszy moment na złapanie groźnego urazu. Przed Polakiem bowiem jeden z najważniejszych sezonów w karierze. Zawodnik wraca do Leicester z mocnym postanowieniem powalczenia o wyjściową jedenastkę. Brendan Rodgers nie skreślił Polaka i zapowiedział, że ten dostanie u niego szansę.
Jeśli skrzydłowy nie przekona do siebie coacha, odejdzie. Gdzie? Naturalnie do słabszej ligi. Trudno oczekiwać, żeby po 23-latka, który zawiódł w Leicester i Freiburgu, zgłosiły się dobre kluby z czołowych europejskich lig. W najbardziej optymistycznym z pesymistycznych scenariuszy nadal nie będzie tragedii. „Kapi” odbuduje się w jakiejś Eredivisie, niczym Arkadiusz Milik. W najgorszym – wróci do kraju jak Rafał Wolski.

Pep ze Swansea

Rodgers ceni piłkarzy w stylu Kapustki – odnajdujących się w grze kombinacyjnej, błyskotliwych, o dobrej technice użytkowej. Swansea pod jego rządami określano mianem „walijskiej Barcelony”. Szkoleniowiec wzorował się na Pepie Guardioli, z Joe Allena uczynił swojego Xaviego. Nie ma powodu mu nie ufać, kiedy mówi, że Polak dostanie swoją szansę. Kapustka w swojej najlepszej wersji jest w stanie z tej okazji skorzystać i wskoczyć do składu albo rotacji meczowej.

Hantle w ruch!

Pierwszą poważną przeszkodą, stojącą Kapustce na drodze do osiągnięcia założonego celu, jest kontuzja. Piłkarz przechodzi właśnie rehabilitację po operacji felernego kolana. Na pewno przegapi okres przygotowawczy, być może ucieknie mu także początek sezonu. Pobyt na Wyspach rozpocznie od gry w drużynie rezerw.
Powrót do formy trochę potrwa, więc nie będzie miał zbyt dużo czasu, żeby przekonać do siebie sztab trenerski Leicester. Na szczęście proces powrotu pomocnika do zdrowia przebiega prawidłowo, a rozbrat z boiskiem wykorzystuje on w najlepszy możliwy sposób – nabierając tężyzny na siłowni.

Kapustka vs. Barnes i Gray

Spójrzmy teraz na skład dziewiątej ekipy ostatniego sezonu Premier League. Bezpośrednimi rywalami Kapustki o miejsce w składzie są obecnie James Maddison, Harvey Barnes, Demarai Gray i Yuri Tielemans (jeśli jest ustawiony wyżej).
Nie zapominajmy przy tym, że właśnie trwa okienko transferowe. Działacze „Lisów” kupili już Ayoze Péreza. Kto wie, może na King Power Stadium trafi również lewoskrzydłowy lub ofensywnie zorientowany pomocnik?
Jak prezentują się konkurenci reprezentanta polskiej młodzieżówki? Maddison jest nie do ruszenia, Barnes nabiera wiatru w żagle, Gray robi dużo szumu na skrzydłach, ale nie powala statystykami. Zdrowy, zmotywowany i ograny Kapustka może znaleźć wśród nich swoje miejsce na boisku.
Oczywiście na sytuację Polaka wpływ będzie miał szereg czynników, które są poza jego kontrolą - choćby kontuzje w zespole. Istotna będzie też pozycja Leicester w tabeli. Z definicji trudniej wskoczyć do składu grającego o puchary lub utrzymanie. Mimo to klucz do powodzenia misji „Kapustka przyjmuje się na angielskiej ziemi” tkwi w głowie i nogach głównego zainteresowanego.

Kumple z kadry świecą przykładem

Latem do swoich klubów wracają z zesłania Bartłomiej Drągowski oraz Krystian Bielik. Pierwszy z nich dokonał rzeczy niebywałej – korespondencyjnie wymiótł z Fiorentiny faworyzowane cudowne dziecko francuskiego futbolu, Albana Lafonta. Drugi po udanych występach w młodzieżowym Euro ze spokojem powalczy o miejsce w ekipie Arsenalu. Wszak w razie niepowodzenia czeka na niego sporo ciekawych ofert ze strony innych drużyn.
Wymienieni wyżej piłkarze już wyprowadzili swoje kariery z zakrętu na prostą. Kapustka jeszcze się na tym zakręcie znajduje. Chyba każdy kibic nad Wisłą życzyłby sobie, żeby „Kapi” poszedł w ślady Drągowskiego lub Bielika. Żeby odpalił. Żeby zrealizował przepowiednię Gary’ego Linekera. Najlepiej właśnie teraz, bo wraz z upływem czasu będzie mu coraz trudniej przebić się przez kolejne zastępy młodych talentów. Powinien pamiętać, że w tym biznesie starsi wcale nie mają pierwszeństwa.
Łukasz Jakubowski

Przeczytaj również