Czy Aston Villa podzieli los Fulham? Beniaminek Premier League znów wydał ponad 100 mln euro na transfery
Mimo przerwy od wielkiej piłki świat futbolu nie śpi. Co rusz pojawiają się kolejne informacje o wielkich przenosinach, transferowe plotki, potwierdzenia zakupów etc. Mnóstwo dzieje się oczywiście na „Wyspach”, gdzie wiele klubów z Premier League pragnie wzmocnić swoje kadry. Jednak chyba mało kto by się mógł spodziewać, że najaktywniejszym graczem na rynku angielskich drużyn będzie akurat drużyna Aston Villi. Czy wydane już przez nią 120 milionów euro to szaleństwo czy droga do sukcesu?
Z jednej strony odpowiedź na to pytanie nie może być jednoznaczna jeszcze przed startem sezonu. Wszak żaden beniaminek jeszcze nie spadł z ligi ani nie wywalczył utrzymania w sierpniu, aczkolwiek trudno nie odnieść wrażenia, że „Lwy” popełniają ten sam błąd, co Fulham przed rokiem – zakupy robione bardziej pod kątem ilości niż rzeczywistej piłkarskiej jakości.
Miliony nie wywalczą utrzymania
Z całym szacunkiem do wszystkich nowych nabytków, które przybyły na Villa Park, ale czy mając 120 milionów naprawdę szczytem transferowych możliwości powinni być Douglas Luiz czy Tyrone Mings? Lista nowych nabytków Aston Villi jest długa, ale czy choćby w połowie warta swojej ceny?
Można wręcz powiedzieć, że zakupy Aston Villi na papierze prezentują się nieco blado w porównaniu z ubiegłorocznymi poczynaniami „The Cottagers” na rynku transferowym. Wzmocnienia pokroju Seriego, Schurrle czy Mitrovica naprawdę mogły elektryzować. Problemem Fulham okazało się zaniedbanie linii defensywy, której nie wzmacniano zbyt obiecującymi graczami. Wszystko postawiono na ofensywę.
Weryfikacja szaleństwa działaczy Fulham nadeszła błyskawicznie. Obrona nie działała, bo nie mogła działać, ale nawet potencjalnie klasowi zawodnicy ofensywni zawodzili w niemal każdym meczu. Trudno im się dziwić skoro w niemal wszystkich spotkaniach ponad połowę podstawowej jedenastki stanowili gracze, którzy dopiero co przybyli na Craven Cottage. W efekcie niezgrana, niepoukładana i niezbalansowana drużyna pożegnała się z ligą już na początku kwietnia.
Fulham straciło ponad 100 milionów, okazję na utrzymanie w najwyższej klasie rozgrywkowej oraz większość swoich „gwiazd”. Seri odszedł do Galatasaray, Schurrle wrócił do BVB, Rico do Sevilli, Chambers do Arsenalu. Na Craven Cottage pozostali Aleksandar Mitrović oraz myśl, że nawet najbardziej spektakularne transfery mogą nie wystarczyć, aby beniaminek wywalczył utrzymanie w Premier League.
Transferowa plejada „gwiazd” Aston Villi
Działacze „The Villans” chyba niezbyt przejęli się kompromitacją Fulham i postanowili podążyć podobną drogą po wywalczeniu awansu do Premier League. Jeszcze nie rozpoczął się sierpień, a na Villa Park już przybyło 10 nowych zawodników. To ponad 1/3 kadry, którą będzie dysponował Dean Smith.
Warto jednak zaznaczyć, że trzech zawodników, których kupiono tego lata było wcześniej wypożyczonych do ekipy Aston Villi. Kortney Hause, Tyrone Mings oraz Anwar El-Ghazi spędzili ubiegły sezon na Villa Park, zatem nie powinni mieć żadnego problemu z aklimatyzacją.
Szkopuł w tym, że choćby Hause ewidentnie nie zaskarbił sobie zaufania Deana Smitha, ponieważ w ciągu półrocznego wypożyczenia zagrał w zaledwie dwunastu spotkaniach. 3,5 miliona zapłacone za typowego „zapchajdziurę” to jednak nie jest zbyt wygórowana cena, więc ten transfer miał ręce i nogi.
Nieco dziwić może za to kwota zapłacona za innego stopera, który wiosenną rundę również spędził w klubie na zasadzie wypożyczenia. Za usługi Tyrone’a Mingsa „The Villans” zapłacili aż 25 milionów euro. Warto dodać, że mówimy o 26-letnim stoperze, który w trakcie całej swojej kariery uzbierał 17 spotkań na poziomie Premier League.
Zwykło się mówić, że rynek jest zepsuty przez ogromne inwestycje Szejków czy Oligarchów, ale równie destrukcyjny wpływ mają właśnie takie transakcje, jak ta związana z Mingsem. Jeśli 26-letni stoper, którego szczytem możliwości była gra w Ipswich i siedzenie na ławce Bournemouth, jest warty 25 milionów euro, to nie dziwmy się, że naprawdę wartościowi zawodnicy kosztują kilkukrotnie razy więcej.
Spośród graczy, których po okresie wypożyczenia zdecydowano się wykupić na stałe na największą uwagę zasługuje z pewnością Anwar El-Ghazi. 24-letni Holender z marokańskimi korzeniami w trakcie ostatnich miesięcy udowodnił jakość i walnie przyczynił się do awansu „The Villans”. Dodatkowo koszt jego sprowadzenia wyniósł zaledwie 9 milionów euro.
Tylko, że na jednego El-Ghaziego przypada jeszcze kilka kosztownych transferów, które nie wydają się mieć większego sensu. Za 16,8 mln euro do klubu z Villa Park trafił Douglas Luiz, który w trakcie poprzedniej kampanii reprezentował barwy Girony. W trakcie 29 spotkań rozegranych dla ekipy z Katalonii środkowy pomocnik uzbierał 0 bramek, 0 asyst oraz 1 spadek do niższej ligi.
Kolejne 15 milionów przeznaczono na Matta Targetta, który w trakcie rozgrywek 2018/19 uzbierał na swoim koncie 16 występów w Premier League. Najwidoczniej każde z ligowych spotkań Targetta w barwach „Świętych” zostało wycenione na prawie milion euro.
Transfer na transferze transferem pogania
Patrząc na pozostałe zakupy Aston Villi w postaci Ezriego Konsy (ponad 13 milionów euro) oraz Bjorna Engelsa (8 milionów euro) aż trudno nie odnieść wrażenia, że włodarze klubu z Villa Park działają strasznie chaotycznie.
Zarówno Mings, Hause, Konsa, jak i Engels są środkowymi obrońcami, zatem łatwo zauważyć, że na pozycji, która wymaga zgrania i doświadczenia będą występować same nowe nabytki. I nawet samo to, iż dwóch z nich miało już okazję przez pół roku grać dla „The Villans” nie zmienia faktu, że tak zbudowana defensywa może wywoływać pewne obawy. Brakuje tutaj lidera, mentora dla młodszych, jeszcze niedoświadczonych graczy.
Zresztą kwestia tworzenia linii napadu również musi budzić pewne zastrzeżenia. Poza El-Ghazim, występującym na skrzydle sprowadzono jeszcze Egipcjanina – Trezegueta z ligi tureckiej oraz Hiszpana – Jotę, który wcześniej bronił barw Birmingham. Co ciekawe, Dean Smith oraz Jota mieli okazję współpracować razem w Brentford. Szkoleniowiec Aston Villi doskonale wspomina współpracę z hiszpańskim napastnikiem.
Słowa Smitha to jedno, a rzeczywiste umiejętności Joty to drugie. Napastnika, który w poprzednim sezonie uzbierał 3 bramki w 40 spotkaniach raczej nie można zaliczać do czołówki choćby zawodników Championship. Skoro Jota dosyć przeciętnie radził sobie na zapleczu Premier League, trudno oczekiwać, aby nagle podbił najwyższą klasę rozgrywkową na „Wyspach”.
Aby jednak nie było tak pesymistycznie, trzeba również wspomnieć o zakupie brazylijskiego napastnika – Wesleya, który w poprzednim sezonie podbił ligę belgijską. 22-latek udowodnił, że potrafi doskonale strzelać, dogrywać oraz radzić sobie w wielkich spotkaniach. Poza seryjnie zdobywanymi trafieniami w Jupiler Pro League Wesley dołożył także 2 gole w Lidze Mistrzów. Ten transfer zdecydowanie nie budzi żadnych zastrzeżeń.
Drużyny nie da się kupić
Poczynania Aston Villi na rynku transferowym są spektakularne, aczkolwiek wbrew pozorom każdy kolejny transfer wcale nie musi oznaczać zwiększenia szans „Lwów” na sukces w Premier League.
Świeże nabytki będą potrzebować choćby chwili na odnalezienie się w nowych barwach, ale tego czasu nie będzie, a tak wymagająca liga jak Premier League nie wybaczy żadnych błędów.
Może w szaleństwie włodarzy „The Villans” tkwi jakaś metoda, ale biorąc pod uwagę niedawną przygodę Fulham naprawdę trudno pozostawać optymistą w kwestii szans na utrzymanie Aston Villi. Skoro niezgrana drużyna złożona z Seriego, Schurrle i Mitrovica całkowicie poległa czy większe szanse mogą mieć Jota, Targett, Mings i pozostali?
Działacze „The Villans” na razie przeznaczyli najwięcej pieniędzy na wzmocnienia spośród wszystkich klubów na transfery, ale nie powiedziałbym, żeby to znacząco zwiększyło ich szanse na owocny start w Premier League.
Gdy zabrzmi pierwszy gwizdek nowego sezonu na „Wyspach” wszelkie kwoty, bilanse transferowe etc. przejdą do historii. Wszystko zweryfikuje murawa, na której większość zawodników Aston Villi po raz pierwszy zagra ze sobą w drużynie. Zgrania i doświadczenia kupić nie można, a są to czynniki, które w dużej mierze mogą zaważyć o utrzymaniu lub spadku beniaminka. Ot tak wydane miliony punktów nie zapewnią.
Mateusz Jankowski