Czubak tłumaczy odejście z Arki: To nie tak, że uciekłem. Zawsze byłoby jakieś "ale" [NASZ WYWIAD]
To jeden z najciekawszych transferów polskich piłkarzy w zimowym okienku. Najlepszy strzelec I ligi Karol Czubak niespodziewanie odszedł z Arki Gdynia i dołączył do belgijskiego KV Kortrijk. W rozmowie z Meczyki.pl “Czubi” wyjaśnia powody odejścia, odnosi się do zarzutów o niesłowność, tłumaczy, dlaczego nie wylądował w Ekstraklasie, mówi o ostatniej rozmowie z Dawidem Szwargą i opowiada o początkach w nowym klubie. Ale nie tylko.
Wywiad został przeprowadzony w sobotę 8 lutego wczesnym popołudniem.
MATEUSZ HAWROT, MECZYKI.PL: Jak wrażenia z pierwszych dni w klubie? W debiucie po szalonym meczu przegraliście z Westerlo, ty miałeś jedną świetną sytuację bramkową.
KAROL CZUBAK, NAPASTNIK KV KORTRIJK, BYŁY PIŁKARZ ARKI GDYNIA: Pierwsze kilka dni do meczu przebiegło bardzo fajnie. Od początku klub mi pomógł, byli ludzie wyznaczeni do zadań przy mnie - był człowiek od apartamentu, od samochodu, od kontaktu z rodziną itd. Każdy dostał rolę, by mi pomóc. A sam mecz? Miałem sytuację, nie wykorzystałem jej, przegraliśmy. Trudno. Drużyna nie miała większych pretensji, mówili: spokojnie, to dopiero twój pierwszy mecz. Trener też ze mną rozmawiał, nie było dodatkowej presji, ale zawsze szkoda niewykorzystanej okazji, bo dobrze byłoby wejść i od razu tą bramką może dać zwycięstwo (w 68. minucie Czubak wszedł i miał szansę bramkową przy wyniku 1:1 - przyp. red.).
W drużynie z dołu tabeli pewnie tak dużo tych szans bramkowych nie będzie.
Zobaczymy, z Westerlo nie było tak źle. Jestem gotowy na kolejny mecz (niedziela 9 lutego, 16:00, z St-Gilloise - przyp. red.). Myślałem, że może uda się złapać więcej minut, ale w ostatnich dniach trochę się rozchorowałem, więc pewnie będzie podobnie czasowo jak ostatnio.
Co możesz powiedzieć o współpracy z trenerem Yvesem Vanderhaeghe? To jego trzecia kadencja w tym klubie.
To postać mocno tutaj szanowana. Jest w porządku, też dużo ze mną rozmawia. Pytał, jak się czuje, jak rodzina, dopytywał o mieszkanie. Jest bardzo “ludzki”, to plus.
Warunki organizacyjne w Kortrijk są na oczekiwanym, wysokim poziomie? To faktycznie inny świat?
Tak, mimo że nie jest to topowa drużyna, to wszystko jest naprawdę super zorganizowane, widać dużą różnicę względem tego, co u nas, szczególnie w I lidze. Choćby to, że blisko mamy kilka boisk - jedno małe przy samym stadionie, trzy minuty pieszo są dwa duże treningowe, a trzy minuty autem jeszcze jedno, gdzie trenują dzieciaki z akademii.
Jak patrzysz na ewentualny spadek? Umówmy się, to bardzo realny scenariusz. Masz w głowie podejście typu: ok, ja robię swoje, jak będę strzelał, to gdzieś indziej mnie dostrzegą?
Kilka bramek tutaj to inna sprawa niż kilkadziesiąt w I lidze w Polsce. Wydaje mi się, że na większości osób przestało robić wrażenie, że strzelam tam po 15 czy 16 bramek na sezon. Biorę pod uwagę, że teraz strzelając kilka bramek mogę potem iść do drużyny będącej wyżej w tabeli ligi belgijskiej albo gdzieś blisko, do holenderskiej Eredivisie czy Bundesligi. Wokół są duże perspektywy, gdybym miał nie zostawać tutaj na dłużej.
Co głównie zadecydowało o transferze? Tych zapytań w ostatnich latach było mnóstwo, a to jednak przy Kortrijk uznałeś: tak, to jest to, idę tam.
Belgowie wiedzieli, co mi przedstawiają, byli konkretni. Pokazali, co mnie czeka, jeśli się zdecyduje. Chcieli zapłacić, a dotychczas większość zapytań o moją osobę zazwyczaj rozmywała się o pieniądze. Gdy kluby z Ekstraklasy czy innych lig słyszały kwotę transferu ok. 700 tys. euro, to nie były tak chętne. A tutaj ta chęć dalej była, myślę, że w jakimś stopniu też to wpłynęło na moją decyzję. Przede wszystkim jednak chciałem też spróbować sił w drużynie, która może nie jest najlepsza w swoim kraju, ale będę mógł złapać w niej więcej minut niż w lepszym klubie. Siedzenie na ławce mnie nie interesuje. A jeśli sprawdzę się w zespole z dolnej części tabeli, to pokażę, że jestem gotowy i na te silniejsze.
Dużo osób się dziwi - dlaczego najpierw nie weryfikacja w Ekstraklasie?
Nie było szans, by zainteresowane kluby Ekstraklasy zapłaciły odpowiednią kwotę za transfer. Wiadomo, gdyby przykładowo Lech, Legia albo Raków się uparły, to pewnie by do transferu doszło, ale wydaje mi się, że klubom Ekstraklasy ciężko zapłacić duże pieniądze za kogoś z I ligi, kto nie wiadomo, jak sobie w tej Ekstraklasie poradzi. Na to też patrzono. A w Kortrijk jak widać nie mieli problemu z tym, że grałem w Polsce tylko na drugim szczeblu rozgrywkowym. Zapłacili, zaufali i mam nadzieję, że będę mógł im się za to odpłacić i jeszcze bardziej rozwinąć.
Czujesz, że mogłeś inaczej rozegrać kwestię odejścia z Arki? Np. rzucić 1 stycznia otwartą deklaracją: jak będzie dobra oferta, to odejdę. Inaczej to całe zamieszanie by wyglądało, jest sporo żalu w Gdyni.
Gdybym wiedział wcześniej o konkretnej ofercie i brał coś takiego pod uwagę, to bym o tym powiedział. Ale nastawiałem się na takie okienka jak wcześniej, że będą zapytania, ale nie będzie konkretów. Aż tu nagle pojawił się mocny konkret i trzeba było szybko podjąć decyzję. Nikt nie będzie wiecznie czekał - nie ja, to wzięliby następnego piłkarza.
Jest jeszcze kwestia wywiadu dla serwisu trojmiasto.pl, który wyszedł 23 stycznia, tuż przed informacją, że chcesz odejść. Mówiłeś tam: celem nie jest transfer, a awans z Arką. Wielu kibiców wypomina tę rozmowę i ma ci za złe nie sam fakt odejścia, a wypowiedzi i późniejsze okoliczności. Jak się do tego odniesiesz?
Ten wywiad był przeprowadzony 18 stycznia po sparingu z Olimpią Grudziądz, a wyszedł pięć dni później. Akurat się to zbiegło z informacją o propozycji z Belgii, to był niefortunny moment. Wtedy, w trakcie rozmowy, powiedziałem to, co czułem w tamtym momencie. Nie można mnie winić za to, że wywiad wyszedł, gdy trwały już zaawansowane rozmowy. Najwyraźniej wyczuto moment, w którym można to wrzucić, by “podostrzyć”. I się udało…
Na pewno wszystko mogło się wydarzyć trochę lepiej, ale osoby, które dalej mi kibicują, wiedzą, że Arka wiele dla mnie znaczyła i dalej znaczy. I to nie jest tak, że uciekłem, wszyscy w klubie wiedzieli o tej ofercie. A też nie chcę już komentować niektórych informacji, które padały z różnych stron. Nie ma to sensu. Ten, kto mówił nieprawdę, to o tym wie - jego będzie gryzło sumienie, a nie mnie. Nie mam czasu, by się teraz tym zajmować, czy ktoś powiedział prawdę, że o mnie walczył czy nie walczył.
A Dawid Szwarga? Jak wyglądała rozmowa z trenerem, miała jakikolwiek wpływ na twoją decyzję? Próbował cię namówić do pozostania?
Rozmawiał ze mną i mówił, że chciałby, żebym został, bo jestem podstawowym zawodnikiem, ale też zrozumie decyzję o odejściu, jeśli widzę szansę na swój rozwój. Akurat tak się złożyło, że przyszedł trener Szwarga i pojawiła się konkretna oferta. Wcześniej nigdy nie byłem w takiej sytuacji, czy przy trenerze Łobodzińskim, czy Tarasiewiczu, czy jakimkolwiek innym. Były zapytania i tyle. Widziałem też, że wiele osób pisało, że odszedłem przez trenera. Nie, nie przez trenera. Dobrze się z Dawidem Szwargą dogadywaliśmy, przez ten czas pracy z nim bardzo podciągnąłem się w grze, choćby w defensywie.
Kluczowy w twoim odejściu był piątek 24 stycznia. Dyrektor sportowy Arki Veljko Nikitović mówił dla Meczyki.pl: “Karol do piątku nam nie powiedział, że on aż tak się nosi z zamiarem zmiany klubu. Tego dnia rozmawiałem z nim i mówił, że rozważa oferty, po czym wróciłem do klubu, a godzinę po naszej rozmowie dostałem informację, że Karol już podjął decyzję, że odchodzi”. Jak na to odpowiesz?
Rozmawiałem z nim i mówiłem, że się zastanawiam, a gdy podejmę decyzję, to ludzie w klubie będą pierwsi, którzy się dowiedzą, jaka decyzja zapadła. I po jej podjęciu mój menadżer poinformował klub. Wiadomo, że to nie było dla nich łatwe, może był szok, ale ja zrobiłem tak jak powiedziałem - klub od razu, gdy się zdecydowałem, dostał informację o chęci odejścia. Wydaje mi się, że mam czyste sumienie, nie zrobiłem w stosunku do Arki nic złego. Cały czas w klubie wiedzieli, że jest oferta, że się nad nią zastanawiam. Poza tym, teraz to nie jest moment, w którym chciałbym się z kimkolwiek sprzeczać. Mimo że usłyszałem słowa, które mnie zabolały i siedzą we mnie do teraz.
A może w klubie myśleli, że nawet jak masz ofertę, to nie odejdziesz w środku sezonu, że dopiero latem?
Wydaje mi się, że tak mogło być. Na zasadzie: “jesteśmy na drugim miejscu, walczymy o awans, a przyszedł klub, który nie jest najlepszy w swoim kraju, nie ma najlepszego miejsca w tabeli, najlepszego stadionu itd. To może po prostu zobaczy, pomyśli i nie odejdzie”. Rzeczywistość okazała się inna, ta oferta mnie zainteresowała. Tak jak mówiłem, zawsze chciałem spróbować sił w drużynie, w której będę miał realne szanse na granie. A w Kortrijk je widziałem, dlatego tutaj jestem. Ale może ludzie odbierali tę ofertę tak jak inne wcześniej: że jest, ale zaraz zostanie odrzucona.
A nie kusiła cię propozycja z Sampdorii Genua, która pojawiła się w ostatniej chwili?
Nie zawracałem sobie nią głowy. To też jest, nie oszukujmy się, Serie B. Mógłbym się tam “zakopać”, co mnie nie interesowało.
Jak wyglądały dni po poinformowaniu Arki o decyzji odejścia w piątek 24 stycznia? Dzień później, w swoje urodziny, nie zagrałeś w sparingu, pożegnałeś się z zespołem, po czym w niedzielę poleciałeś do Belgii?
Tak, ustalono, że tego dnia mam się pojawić i przyleciałem. Miałem badania medyczne, wiadomo, że w ciemno nikogo nie wezmą, nie wpłacą takiej kwoty bez sprawdzenia, czy wszystko w porządku. Potem została tylko kwestia dogadania się klubów. To się przeciągało, ale nie wnikałem, z której strony był problem. Po prostu czekałem, trochę się denerwowałem, czekałem dwa, trzy dni, by w ogóle móc wyjść i trenować. Zresztą po dwóch-trzech treningach od razu byłem w kadrze na swój pierwszy mecz, to też na plus.
Od tamtego momentu cały czas jesteś w Belgii?
Tak. Nawet nie miałem kiedy wrócić do Polski, też chciałem jak najszybciej sprowadzić tutaj narzeczoną z synkiem, co się udało. Myślę, że wrócę dopiero, gdy będzie przerwa po sezonie, teraz cały czas gramy.
Co czujesz, gdy czytasz niekiedy ostre wpisy zirytowanych kibiców, gdy czytasz, że “Czubak zwiał, uciekł z Arki”? Że miałeś walczyć o awans, a odszedłeś.
Rozumiem kibiców, którzy - jeden dłużej, drugi krócej - chodzą na mecze Arki i dla nich Arka to jest świętość. Dla mnie Arka też była taką drużyną i dalej nią jest, dalej trzymam za nią kciuki. Ale to nie tak, że fakt, że utożsamiam się z klubem, kibicami, mówię, że jestem Arkowcem, oznacza jednocześnie, że muszę siedzieć w niej całe życie. Nie jestem zawodnikiem, który ma 33 lata i zero perspektyw. Chciałem spróbować czegoś innego.
A że odszedłem w momencie, gdy Arka jest na drugim miejscu i walczy o awans? W poprzednim sezonie też był taki moment i skończyliśmy jak skończyliśmy. Wierzę, że teraz się uda, ale wtedy dostaliśmy mocnego “liścia”. Uznałem teraz, że nie warto czekać, że warto zaryzykować. Rozmawiałem z kilkoma osobami z Gdyni, kolegami, kibicami i zgodnie uznaliśmy, że w sumie nie było idealnego momentu, w którym mógłbym odejść. Zawsze byłoby jakieś “ale”, że coś źle się stało, że źle zrobiłem, czy po sezonie, czy w jego trakcie, czy kiedykolwiek.
Wiem, że komuś się może nie podobać ten wybór - ok, rozumiem, ale to nie jest moja sprawa. Ja uważam, że mam szansę na rozwój i jestem tutaj szczęśliwy, póki co wszystko się dobrze układa. Jasne, w pierwszym meczu mogło być lepiej, ale taka jest piłka. Nie zawsze będę debiutował tak jak w Gdyni, że w dwóch pierwszych meczach strzeliłem po bramce. W Kortrijk wszyscy wiedzą, że potrafię strzelać. Ja też to wiem, mam wsparcie rodziny, która jest ze mną na miejscu. Nic, tylko trenować i dalej spełniać swoje marzenia, bo po to tutaj przyjechałem.