Czterech zainteresowanych, jeden absolutny kozak. FC Barcelona może blefować
Mijają miesiące, a to wciąż jeden z najbardziej łakomych kąsków na rynku transferowym. Wydaje się, że nadszedł odpowiedni moment na wyczekiwaną zmianę barw. Nico Williams jest gotowy na wykonanie kolejnego kroku w karierze.
Dynamiczny skrzydłowy ze świetnym dryblingiem i umiejętnością strzelania pięknych goli. Wciąż młody zawodnik, który dysponuje naprawdę sporym bagażem doświadczeń w rywalizacji na najwyższym poziomie. W lidze hiszpańskiej rozegrał 130 meczów, z Hiszpanią sięgnął po mistrzostwo Europy, zdobywając bramkę w finale. Nico Williams nadal znajduje się na wczesnym etapie kariery, jednak jego CV musi imponować. Zwłaszcza, że sam nierzadko przypomina o swoim talencie, notując takie akcje, jak ta z Rayo Vallecano w poprzedniej kolejce. Tego typu popisy jasno dowodzą, że 22-latek przy najbliższej możliwej okazji powinien dołączyć do drużyny ze ścisłej elity. Ma na to papiery.
On wciąż zachwyca
Już rok temu w prasie królował temat potencjalnego transferu Nico Williamsa. Przed mistrzostwami Europy był łączony głównie z Barceloną, po udanym turnieju kolejka chętnych uległa znacznemu wydłużeniu. Cała Europa zakochała się w rewelacyjnym skrzydłowym, który nigdy nie patrzył na to, jakiego rywala ma przed sobą. Niezależnie od jego klasy, brał piłkę i grał swoje. Włączał szósty bieg, kiwał, mijał, strzelał. Robił to wszystko jakby od niechcenia, z uśmiechem na twarzy, bez oznak przytłaczającej presji. Przy tak wysokich umiejętnościach atrakcyjna klauzula odstępnego w wysokości 58 mln euro tylko podsyciła medialny ogień.
Jakość Nico na swój sposób stała się jego małym przekleństwem. W pewnym momencie informacje na temat ewentualnego odejścia z Athletiku przemieniły się w głośne zapowiedzi, czegoś, co wcale nie musiało mieć miejsca. Uroki hiszpańskich periodyków polegają na tym, że dobra historia nie zawsze musi mieć podłoże w prawdzie. W efekcie zaczęto wszem i wobec ogłaszać, że Williams na pewno zamieni Bilbao na stolicę Katalonii lub Paryż. Tymczasem główny bohater tych rewelacji miał zupełnie inne plany.
- Pierwszy miesiąc po EURO był dla mnie trudny, w mediach publikowano wiele kłamstw. To niesprawiedliwe, bo jesteś wplątany w pewne sprawy, chociaż nic nie zrobiłeś, niczego nie powiedziałeś. To była skomplikowana sytuacja. Wiele osób może wypowiadać się na tematy, o których nie ma pojęcia. Ja starałem się odłożyć to wszystko na bok i nadal pracować - podkreślił Nico w rozmowie z magazynem GQ.
- To, przez co przeszedł Nico, nie było łatwe. Podejmowanie takich decyzji zawsze jest skomplikowane, szczególnie, kiedy piłkarzowi wkłada się w usta słowa, których nie powiedział. Ale teraz jest spokojny, widać, że czuje się tu dobrze, wszyscy jesteśmy z niego bardzo zadowoleni - przyznał zaś Inaki Williams dla GOL Play.
Młodszy z braci pozostał na San Mames, gdzie rozgrywa kolejny udany sezon. Bilans 11 trafień i siedmiu asyst jest solidny, chociaż niekoniecznie oszałamiający. Warto jednak podkreślić, że dorobek punktowy w klasyfikacji kanadyjskiej nigdy nie definiował w pełni tego zawodnika. Jego talent można mierzyć liczbą udanych akcji, w których zrobił przewagę na skrzydle, wymyślił coś niekonwencjonalnego, nawinął dwóch lub trzech przeciwników. Krótko mówiąc, zrobił coś z niczego. To największa specjalizacja wychowanka baskijskich “Lwów”.
Rozmawiając o futbolu, trudno jednak w pełni uciec od liczb. A te tylko potwierdzają nieograniczony potencjał 22-latka. Od początku poprzedniego sezonu wykonał 143 udane dryblingi w lidze hiszpańskiej, to drugi najlepszy wynik po Yamalu (171). Williams pozostaje najlepszym dryblerem w tej edycji Ligi Europy (33 udane zwody). Średnio na mecz mija rywali po 2-3 razy, do tego dokłada 1,5 kluczowego podania na 90 minut. Według modelu oczekiwanych goli zdobył w tym sezonie o trzy bramki więcej niż powinien. Mówimy o jednym z najtrudniejszych skrzydłowych do zatrzymania w całej Europie. Athletic może zatem stać się dla niego zbyt skromnym klubem, jeśli chodzi o ambicje i perspektywę walki o najwyższe cele. Właśnie dlatego znów zaczyna się mówić o możliwym transferze w letnim okienku. W grze o podpis Hiszpana mają uczestniczyć co najmniej cztery drużyny. Oto, kto i dlaczego powinien walczyć o rewelacyjnego zawodnika “Los Leones”.
FC Barcelona - pasażer na peronie
- Ludzie w Barcelonie mówią, że Nico nie trafi do klubu. Czy to prawda? A może tylko strategia? To samo źródło powtarzało, że Ilkay Guendogan nie przejdzie do "Barcy", a jednak to się stało. Tak czy inaczej, przekaz Barcelony jest jasny: pociąg o nazwie Nico odjechał - opisał ostatnio Toni Juanmarti, dziennikarz katalońskiego Sportu.
Powyższa informacja teoretycznie powinna uciąć dyskusje na temat Nico w Barcelonie. Teoretycznie. Trudno nie odnieść wrażenia, że klub przygotował narrację tłumaczącą prawdopodobne problemy finansowe, które uniemożliwią wzmocnienia w nadchodzącym okienku. Gdyby “Blaugrana” miała bowiem do dyspozycji 60 mln euro, to na jakiego innego piłkarza mogłaby je wydać, jeśli nie na młodszego z braci Williams? Na papierze byłby on idealnym uzupełnieniem składu, który zdecydowanie wymaga pewnych usprawnień.
Raphinha i Yamal stanowią o sile barcelońskich skrzydeł, aczkolwiek nie mają absolutnie żadnego zmiennika na klasowym poziomie. Ferran Torres raczej jest postrzegany jako alternatywa dla Roberta Lewandowskiego. Pau Victor pokazał w tym sezonie mało, żeby nie powiedzieć nic. Ansu Fati to już tylko mgliste wspomnienie dawnego talentu. Gwiazda Athletiku ma zaś wszystko, aby wznieść linię ataku “Dumy Katalonii” na jeszcze wyższy poziom. I nie trzeba tutaj teoretyzować, wystarczy spojrzeć na poczynania reprezentacji Hiszpanii w ostatnich miesiącach. Nico regularnie potrafi tam brylować u boku Yamala, Pedriego, Olmo i innych zawodników, którzy na co dzień grają pod skrzydłami Hansiego Flicka.
Gdyby Joan Laporta dokonał kolejnych finansowych cudów, pociąg o nazwie Nico Williams mógłby jednak zakotwiczyć na peronie w mieście Gaudiego. Raczej między bajki można włożyć stwierdzenia, że klub nagle nie postrzega 22-latka jako odpowiedniego kandydata do wzmocnienia ofensywy. Przecież jego dyspozycja nie uległa zmianie, to wciąż prawdopodobnie jedna z najlepszych opcji na rynku, biorąc pod uwagę stosunek ceny do jakości. Jeśli katalońska prasa studzi ten temat, to głównie z powodu sytuacji ekonomicznej na Camp Nou, która wciąż pozostaje daleka od ideału. Zaznaczmy jednak jeszcze raz, że “Barca” już parę razy zdawała się być na skraju bankructwa, upadku i innych nieprzyjemności. A na końcu potrafiła wychodzić z tego bez większego szwanku i z nową gwiazdą w składzie. Z nimi nigdy nic nie wiadomo.
Arsenal - pewny projekt
Arsenal nie zamierza osiąść na laurach po efektownym wyeliminowaniu Realu Madryt z Ligi Mistrzów. Zewsząd słychać, że nadchodzące lato na Emirates ma być niezwykle intensywne pod kątem wymiany kadrowej. Niedawno “The Gunners” potwierdzili zatrudnienie Andrei Berty na stanowisku dyrektora sportowego. Ten według doniesień szybko zabrał się do pracy. Na początku kwietnia Santi Aouna podał, że Włoch osobiście spotkał się z przedstawicielami Nico Williamsa. Obie strony nie doszły wówczas do pełnego porozumienia, jednak londyńczycy mogli przygotować grunt pod potencjalną transakcję w letnim okienku.
Mikel Arteta z pewnością nie narzekałby na możliwość dołożenia tak eksplozywnego skrzydłowego na lewą flankę. Prawa została zabetonowana na najbliższą dekadę przez Bukayo Sakę, może tam też grać znakomicie prosperujący Ethan Nwaneri. Po przeciwległej stronie boiska można jednak pokusić się o usprawnienie. Gabriel Martinelli miewa momenty, co udowodnił ostatnio na Santiago Bernabeu, natomiast w perspektywie całego sezonu Brazylijczyk mimo wszystko nie zrobił wszystkiego, aby móc zabezpieczyć miejsce w pierwszym składzie na kolejne lata.
Arsenal dobrze wie, że musi dołożyć kolejne jakościowe elementy, aby z pretendenta do tytułu po prostu stać się mistrzem. Dokooptowanie Nico i nowej “dziewiątki” z pewnością wywindowałoby szanse “The Gunners” na wygranie Premier League. Nie znamy szczegółów negocjacji, jednak na podstawie medialnych doniesień wiemy, że Andrea Berta ma Williamsa na liście i już rozpoczął rozmowy w tej sprawie. Aktywowanie klauzuli opiewającej na 58 mln euro nie powinno przekraczać finansowych możliwości świeżo upieczonego półfinalisty Ligi Mistrzów.
Bayern Monachium - kwestia priorytetów
Ofensywa Bayernu to idealny przykład braku balansu. Topowi piłkarze w osobach Harry’ego Kane’a czy Michaela Olise muszą funkcjonować u boku przebrzmiałych gwiazd, których blask minął i to być może bezpowrotnie. Serge Gnabry, Kingsley Coman czy Leroy Sane od dłuższego czasu nie spełniają oczekiwań. Każdy z nich potrafi błysnąć w jednym meczu, żeby nie zrobić niczego konstruktywnego w następnych pięciu. Nic dziwnego, że “Die Roten” również zagięli parol na baskijski diament.
Christian Falk i Tobi Altschaffl z Bilda podawali, że sprowadzenie Nico to marzenie Maxa Eberla. Problem w tym, że dyrektor nie ma decydującego głosu na Allianz Arenie. Pozostali działacze pod przewodnictwem Ulego Hoenessa skupili się bowiem na Florianie Wirtzu. Florian Plettenberg podkreślał, że latem Bayern nie chce dokonać żadnej kosztownej inwestycji, która nie byłaby związana z pomocnikiem Bayeru. Bawarczycy myślą wręcz o pozbyciu się co najmniej kilku zawodników, aby uzbierać pieniądze na 21-letniego Niemca wycenianego na około 125-150 mln euro. Chrapkę na niego ma też Manchester City, więc nie można wykluczyć scenariusza, w którym monachijczycy przypomną sobie o Williamsie. Pytanie, czy nie będzie wówczas za późno.
PSG - stary znajomy
Luis Enrique doskonale zna gracza Athletiku. Pozwolił mu zadebiutować w reprezentacji, kiedy ten miał tylko 19 lat. Zabrał na poprzedni mundial, chociaż skrzydłowy jeszcze wtedy nie był wielką gwiazdą. Kiedyś “Lucho” streamował na Twitchu i żartobliwie powtarzał, że nie może odpowiadać na pytania z czatu, bo wiadomości pojawiają się zbyt szybko, że to wszystko pędzi właśnie jak Nico Williams. Obecny trener PSG z pewnością odegrał pewną rolę w rozwoju 22-latka. Nie przez przypadek rok temu to paryżanie byli przez chwilę postrzegani jako faworyci do sprowadzenia tego piłkarza. Sam zainteresowany miał jednak grzecznie podziękować za zainteresowanie i wybrać kontynuowanie kariery na San Mames.
Według francuskich źródeł PSG nie zapomniało o Nico. Oczywiście, że ofensywa na Parc des Princes jest już napakowana talentem pod sam korek. Dembele, Barcola, Kwaracchelia czy Doue od miesięcy demolują jednego rywala za drugim. Ten ostatni jest jednak sprawdzany jako “dziesiątka”. “Dembouz” znajduje się w tak wysokiej formie, że może z powodzeniem funkcjonować na dowolnej pozycji. Na upartego w paryskiej układance znalazłoby się miejsce dla jeszcze jednej gwiazdy. A Williams, patrząc na jakość, potencjał i styl gry, zdecydowanie wpisuje się w profil piłkarzy, którzy w ostatnim czasie przenosili się do stolicy Francji.
Czas decyzji
Czterech zainteresowanych gigantów, jeden absolutnie topowy piłkarz. Saga transferowa z udziałem Nico Williamsa ciągnie się od wielu miesięcy, jednak niedługo może dojść do wyczekiwanego przełomu. Kiedy rok temu Nico pozostał w Athletiku, sugerował, że decyzja ta mogła być z chęcią reprezentowania klubu na arenie europejskiej. Po raz pierwszy w karierze miał okazję sprawdzić się w pucharach. Co więcej, decydujący mecz tej edycji Ligi Europy zostanie rozegrany właśnie w Bilbao.
- Wiemy, że finał zostanie rozegrany na San Mames, w naszym domu, więc nie możemy doczekać się, aby tam zagrać. W tej edycji radzimy sobie bardzo dobrze i chcielibyśmy to kontynuować aż do samego końca - powiedział ostatnio Williams na antenie Movistar.
- Forma Nico? Wszystko zależy od danego meczu. Tydzień temu słyszałem, że nie jest w szczytowej dyspozycji. Teraz strzelił dwa gole i znów jest najlepszy. A to wciąż ten sam zawodnik, którym był w poprzednim meczu i w tym ostatnim. Od początku sezonu jest bardzo ważnym elementem zespołu - podkreślił zaś Ernesto Valverde po zwycięskim dwumeczu z Romą, w którym Nico skompletował dublet.
Athletic z pomocą Williamsa wyeliminował ostatnio Rangers, meldując się w najlepszej czwórce Ligi Europy. Finał rozgrywek zaplanowano zaś na 21 maja. Trudno wyobrazić sobie lepsze okoliczności do zwieńczenia kariery w macierzystym klubie. Idealny plan Nico może zakładać poprowadzenie “Los Leones” do triumfu, a następnie postawienie kolejnego kroku w karierze. Jeśli zdecyduje się na odejście, raczej będzie mógł swobodnie przebierać w ofertach. Takiego gracza potrzebują Barcelona, Arsenal, Bayern i nie tylko. Czas pokaże, którą piłkarską sawannę wybierze Lew z Bilbao.