Czemu Lech znowu przegrał z Rakowem? Fatalne statystyki "Kolejorza". "Z tego zapamiętamy ten mecz"

Czemu Lech znowu przegrał z Rakowem? Fatalne statystyki "Kolejorza". "Z tego zapamiętamy ten mecz"
Paweł Jaskółka/Press Focus
Lech Poznań planowo uległ Rakowowi Częstochowa w Superpucharze Polski. Kolejorz już siódmy mecz z rzędu nie umie pokonać ekipy Marka Papszuna, a w sobotę zaliczył trzecią porażkę w tym roku na trzy rozegrane mecze. Lechowi znowu się nie udało, a czy w ogóle były przesłanki, żeby tym razem wyszło?
2 maja na Stadionie Narodowym Lech Poznań zagrał bez Joao Amarala w pierwszym składzie. Dodatkowo Maciej Skorża zastosował taktykę, która była wodą na młyn dla Rakowa, czyli wysoko ustawiony zespół, który narażony na kontry poległ. Znowu stracił jako pierwszy gola i strat już nie odrobił. Były trener Kolejorza pozbawił wtedy swój zespół lidera, który w drugiej połowie dwoił się i troił, ale strzelił tylko jednego gola. W tamtym meczu, w którym na zwycięstwie Lechowi zależało dużo bardziej, też się nie udało. Brakowało wówczas Amarala i lepszego pomysłu na mecz.
Dalsza część tekstu pod wideo
A w sobotę? Brakowało ponad połowy składu, zgrania, determinacji, a i momentami można było mieć wrażenie, że piłkarze Lecha myślami są już w dalekim Karabachu. Trener John van den Brom świadomie wystawił w Superpucharze Polski eksperymentalny skład na rywalizację z najmocniejszym obecnie rywalem w kraju, który nie miał szans przeciwstawić się Rakowowi. Lech nigdy nie wystąpi już w takim zestawieniu personalnym. Najbardziej świadczyło o tym ustawienie Niki Kwekweskiriego na pozycji środkowego obrońcy, które było absolutnym zaskoczeniem. Gruzin grał nieźle, ale przy pierwszej straconej bramce zabrakło mu doświadczenia i automatyzmów na pozycji środkowego obrońcy.
Lech zmienił także ustawienie na 1-4-4-2 i to nie zdało egzaminu na tle świetnie zgranego i dysponowanego Rakowa Częstochowa. Brakowało porozumienia w ataku między Sobiechem a Szymczakiem, a i przy budowaniu akcji przez Raków, wspomniana dwójka nie za bardzo przeszkadzała gościom. Murawski i Karlstrom nie radzili sobie z ruchliwymi zawodnikami gości. Pojawiało się zbyt dużo wolnych przestrzeni, co wykorzystywali rywale. Chociaż ustawienie wyjściowe było bardziej dopasowane nie do pomysłu trenera na mecz, a do tego, kogo miał dostępnego do gry. Ciężko wyciągać jakieś daleko idące wnioski po drużynie grającej bez kluczowych ogniw.
Lech nigdy nie pokonał jeszcze obecnych wicemistrzów Polski w rozgrywkach pucharowych. Raków to prawdziwy kat Lecha, bo już na trzech frontach częstochowianie mają wspomniane siedem meczów bez porażki. Lech w sobotę próbował wyciągnąć wnioski z poprzednich spotkań, ale wyszło niewiele lepiej. "Kolejorz" zagrał niżej, to przynosiło efekt, bo Raków miał problem z konstruowaniem akcji, ale znowu w grze do przodu brakowało rozgrywającego. Kogoś, kto przetrzyma piłkę, zagra uruchamiające prostopadłe podanie. To miało wpływ na brak argumentów lechitów w ofensywie. Stad do strzelonego gola przez Raków, lechici nie oddali żadnego strzału. Nawet niecelnego. Jednak do straconego gola Lech wyglądał lepiej niż na w maju na Stadionie Narodowym, mimo sporych osłabień. To jednak było za mało na dobrze funkcjonującą drużynę Marka Papszuna. Jeden błąd zaważył o tym, że Raków znowu na przerwę schodził z prowadzeniem (w zeszłym sezonie na trzy mecze, było tak dwukrotnie).
Po zmianie stron Lech dość szybko stracił drugiego gola, choć nie obyło się bez kontrowersji. Jednak to nie przez błędy sędziego Lech przegrał to spotkanie. John van den Brom w 60. minucie postanowił wprowadzić Daniego Ramireza i gra lechitów wyglądała nieco lepiej - odważniej, miał więcej argumentów w ataku. "Kolejorz" potrafił już utrzymać się dłużej przy piłce na połowie rywala, mimo zejścia kilku podstawowych zawodników. "Kolejorz" przeciętnie wyglądał też przy stałych fragmentach gry, zarówno w defensywie jak i ofensywie.
- Nie zatrzymaliśmy Rakowa. Mieliśmy dzisiaj kolejną szansę, ale to się nie udało. To był trudny mecz. Wykonałem sporo zmian względem ostatniego spotkania, dlatego każdy rozumie i wie, czemu tak postąpiłem. Wierzyłem w jakość piłkarzy, która była na boisku. Nie mieliśmy szczęścia przed przerwą, że straciliśmy wtedy gola. To wpływa na mentalność zawodników w szatni. To normalne. W drugiej połowie wyglądaliśmy lepiej niż w pierwszej, ale nie przełożyło się to na strzelenie gola, a sami go straciliśmy. Ogólnie jestem zadowolony z piłkarzy, którzy zagrali 90 minut. Oczywiście nie jest fajnym przegrywać finały, ale musimy skupić się teraz na Karabachu - powiedział po meczu John van den Brom.
Raków wygrał z Lechem zasłużenie. Był lepiej dysponowany, skuteczniejszy, zgrany i wypoczęty. Drużyna Marka Papszuna wyglądała jak dobrze naoliwiona maszyna, gotowa na start sezonu i walkę w Europie. Wygrane trofeum poprawi nastroje w Częstochowie. Jednak to nie przypadek, że mistrz Polski od siedmiu lat nie potrafi wygrać tego trofeum. Co ciekawe, ostatni raz superpuchar w roli mistrza zdobył Lech Poznań.
Termin tego spotkania od lat jest niefortunny dla najlepszego zespołu w kraju, który walczy w tym okresie o przejście bardzo istotnej pierwszej rundy w eliminacjach Ligi Mistrzów. Zapewne temat tego meczu nie byłby tak głośny, gdyby nie tak mocny rywal Lecha na tym etapie rozgrywek, czyli Karabach, gdzie trzeba wejść na wyżyny swoich umiejętności, żeby wyeliminować Azerów. Czy to się uda? Jeśli tak, to nikt w Poznaniu nie będzie wracał do sobotniego starcia z Rakowem.
Lech w sobotę zagrał dla siebie "ekskluzywny sparing", gdzie kilku piłkarzy mogło dostać swoje minuty, a trener mógł się przyjrzeć rezerwowym, ale ciężko byłoby kogoś wyróżnić na plus. Debiuty zaliczyli Pingot, Citaiszwiili i Sousa, i pewnie z tego powodu w Poznaniu zostanie zapamiętany ten mecz. No i z tego, że znowu Raków okazał się lepszy od Lecha.
W tym spotkaniu nie było to dziwne, ale przyszłościowo Lech musi coś wymyślić, żeby wreszcie oprzeć się drużynie Marka Papszuna, a przede wszystkim nie stracić jako pierwszy gola. Może uda w lidze, chociaż zapowiada się sezon, gdzie Lech i Raków znowu między sobą rozdzieli najważniejsze trofea w polskiej piłce, ale najpierw obie drużyny powalczą o swoje marzenia w Europie. A dla Rakowa brawa za kolejny pucharowy sukces.

Przeczytaj również