Tak FC Barcelona może pomóc Lewandowskiemu. "To jest największy błąd Xaviego. Mylna wiara"
Debiut Roberta Lewandowskiego w lidze hiszpańskiej nie należał do najbardziej udanych. Brak strzelonego gola przeciwko Rayo Vallecano nie jest oczywiście powodem do bicia na alarm. Stanowi jednak podstawę do zastanowienia się nad tym, czego potrzebuje “Lewy”, aby na Camp Nou stać się snajperem wyborowym.
Na inaugurację sezonu La Liga Robert Lewandowski, podobnie jak większość piłkarzy Barcelony, nie zaprezentował się z najlepszej strony. Przeciwko Rayo Vallecano w szeregach podopiecznych Xaviego Hernandeza ewidentnie brakowało ikry, werwy, jakości wystarczającej do pokonania drużyny, zawsze stawiającej gigantom twarde warunki. Z perspektywy polskiego kibica pojawiło się poczucie niedosytu związane z ligowym debiutem “Lewego”, który długo był właściwie wyłączony z gry.
Polak swoje w tym sezonie na pewno strzeli, jednak w drużynie “Barcy” musi dojść do pewnych korekt, aby to zadanie mu ułatwić. Czego potrzebuje “Lewy”, aby stać się w Katalonii regularną maszyną do zdobywania bramek? Oto pięć niezbędnych punktów.
1. Pomoc skrzydłowych
Lewandowski to napastnik, który często żyje z pracy pozostałych zawodników ofensywnych, a trzeba otwarcie powiedzieć, że ta nie stała na najwyższym poziomie w meczu z Rayo. Raphinha i Ousmane Dembele wcielili się w role igły z nitką, gdzie tym razem oba elementy tańcowały brzydko. Brazylijsko-francuski tandem miał nękać rywali swoim talentem, techniką i eksplozywnością, ale najwięcej chaosu wprowadzał w poczynania własnego zespołu.
Z perspektywy “Lewego” największy problem polegał na tym, że skrzydłowi, chociaż ewidentnie im nie szło, szukali częściej przełamania własnej niemocy niż okazji na uruchomienie swojego napastnika. Raphinha oddał dwa razy więcej strzałów niż zaliczył kluczowych podań, przy czym żadne z jego uderzeń nie zmusiło bramkarza Rayo do interwencji. Dimitrievski nie musiał wykładać żadnych kart na Stole, żeby zgarnąć całą pulę.
Współpraca Dembele z Lewandowskim również nie układała się w zamierzony sposób. Polak co prawda jedyne kluczowe podanie zaliczył właśnie do niego, jednak sam nie otrzymał w zamian stosownej rekompensaty. W minioną sobotę Francuz niestety przypominał samego siebie z najgorszych czasów, kiedy często impuls z głowy do nóg dochodzi tak wolno, że skrzydłowy już dawno zdążył zgubi piłkę w niepotrzebnym dryblingu.
Oczywiście, trzeba wziąć poprawkę na to, że był to pierwszy występ tego tercetu w oficjalnym meczu. Presezon udowodnił, że Raphinha, Dembele i Lewandowski potrafią koegzystować, a ich współpraca może przynieść wiele pożytku drużynie. Kwestią czasu pozostaje wyrobienie odpowiednich automatyzmów i znalezienie na boisku wspólnego języka.
2. Renesans środka pola
Na liczbę ewentualnych goli Lewandowskiego w przyszłości wielki wpływ będzie miała także postawa linii pomocy. Po pierwszym meczu ligowym Barcelony jest to sektor, który wymaga natychmiastowych usprawnień. O ile w przypadku tercetu ofensywnego cierpliwość powinna przynieść wymierne efekty, o tyle w środku pola nie można czekać. Tu nie ma co trenować, tu trzeba dzwonić i to w pierwszej kolejności wybierając numer Frenkiego de Jonga, który musi wrócić do wyjściowego składu.
Z Rayo zarówno Lewandowski, jak i pozostali piłkarze Barcelony nie wypracowali sobie wystarczającej liczby okazji, ponieważ drużynie kompletnie brakowało kontroli w centralnej strefie. Największy błąd Xaviego polegał na mylnej wierze w to, że nastoletni Pedri i Gavi są już teraz lepszym rozwiązaniem w środku pola niż de Jong. Naturalnie, na pozycję Holendra w składzie wpływ może mieć transferowe zamieszanie, jednak kwestia przyszłości nie zmienia faktu, że teraźniejszość na Camp Nou jeszcze należy do niego.
Gavi posiada ogromny talent, pewnie spędzi w Barcelonie minimum dekadę, rozgrywając setki spotkań, ale jeszcze nie jest gotowy na bycie filarem zespołu. 18-latkowi brakuje umiejętności pełnego opanowania boiskowych wydarzeń. Podczas godzinnego występu z Rayo na palcach jednej ręki można było policzyć jego udane zagrania.
Wejście Frenkiego wpłynęło w ożywczy sposób na funkcjonowanie Barcelony. Ze szczególnym uwzględnieniem Roberta Lewandowskiego. To przecież w ostatnich aktach spotkania Polak oddał dwa najgroźniejsze strzały. Wtedy bowiem “Duma Katalonii” wreszcie potrafiła zepchnąć rywala do głębokiej defensywy, co było wypadkową tytanicznej pracy de Jonga. Już w minionym sezonie potwierdziło się, że najlepsza “Barca” to ta z Holendrem w odpowiedniej formie. Jego obecność jednocześnie uzdrawia środek pola, gwarantując też większą wolność napastnikom. A pomoc jest kluczem do sukcesów “Blaugrany” okraszonych workiem bramek Lewandowskiego.
3. Większa aktywność
- Jestem zadowolony z występu Roberta Lewandowskiego, ponieważ pracował dla zespołu, pomagał nam w zakładaniu pressingu, brał udział w rozegraniu piłki. Dziś potrzebna była jednak większa efektywność, to był nasz główny problem. Ale jestem szczęśliwy, że mamy Roberta w naszym zespole, jego gole to kwestia czasu - przyznał Xavi na konferencji po meczu z Rayo.
Słowa trenera można uznać raczej za zachętę niż faktyczną ocenę boiskowych zdarzeń. W pierwszej kolejce Lewandowski zdecydowanie nie należał do grona najaktywniejszych zawodników. Stwierdzenie, że zasłużył na miano ciała obcego w barcelońskim organizmie byłoby drobną przesadą, jednak ewidentnie nie wyglądał na zgrany element zespołu.
W kolejnych meczach będzie musiał grać znacznie aktywniej, aby samemu skorzystać na własnym poświęceniu. Z Rayo paradoksalnie to przecież właśnie po zejściu na skrzydło, udanym dryblingu i centrze do Pierre’a-Emericka Aubameyanga Polak stanął przed najlepszą okazją, aby trafić do siatki. Wtedy nie wykorzystał dobitki, oddając ekwilibrystyczny strzał, ale ta jedna akcja pokazała, jak powinien zachowywać się napastnik Barcelony.
W systemie Xaviego “dziewiątki” muszą schodzić do rozegrania, szukać miejsc na skrzydle, wykorzystywać wolne strefy. Z każdym tygodniem wypracowane nawyki “Lewego” powinny ułatwiać mu dochodzenie do sytuacji, które z pewnością zacznie zamieniać na bramki. Chociaż trzeba otwarcie przyznać, że liczba trafień nie będzie zależeć tylko od postawy Roberta czy jego kolegów, ale również osób postronnych.
4. Uwaga arbitrów
Mijają lata, wprowadzane są nowe technologie, a sędziowie, szczególnie w Hiszpanii, nadal się mylą, czasem stojąc nawet metr od konkretnej sytuacji. Tak było właśnie z Rayo, gdy “Lewego” w polu karnym mocno przytrzymywał Isi Palazon.
- Ta sytuacja może pomóc otworzyć debatę w świecie sędziowskim. W piłce możesz pociągać rywala za koszulkę, ale nie możesz go ciągnąć przez dwie czy trzy sekundy. Nie możesz trzymać go i uniemożliwiać mu poruszania się. A właśnie to miało miejsce z Lewandowskim, który został złapany przez Isiego Palazona. Gdyby centra leciała w kierunku trzymanego Lewandowskiego, arbiter na pewno podyktowałby karnego. A, że nie leciała, to nie ma tematu. Moim zdaniem to kompletnie bez sensu, ale tak sędziuje się w Hiszpanii. Isi uniemożliwił ruch Lewandowskiego i sędzia powinien podyktować karnego - ocenił były sędzia Eduardo Iturralde Gonzalez na antenie stacji “Canal+ Sport”.
Lewandowski z pewnością będzie musiał przyzwyczaić się do pracy hiszpańskich sędziów, która często stoi poniżej poziomu krytyki, a jednak wywiera ogromny wpływ na losy futbolu. Wyobraźmy sobie, że arbiter Hernandez Hernandez dyktuje karnego z Rayo, a “Lewy” w swoim stylu pewnie zamienia “jedenastkę” na gola. Dziś nie myślelibyśmy, co musi się zmienić w Barcelonie, a raczej fetowalibyśmy wymarzony debiut Polaka.
5. Cierpliwość
Na koniec aspekt niekoniecznie sportowy, który jednak może mieć kluczowy wpływ na losy Lewandowskiego. 33-latek rozegrał dopiero jeden mecz w nowej lidze, a niestety już pojawiła się fala głosów charakteryzujących się w równym stopniu profetyzmem, co defetyzmem. Bo po co mu ten transfer do Barcelony, bo odszedł do słabszego klubu, bo na Camp Nou to niczego nie osiągnie, bo jak to tak ma dalej wyglądać, to można od razu zwinąć cały kram.
Niewykluczone, że górnolotne wnioski wyciągnięte po jednym meczu będą nadawały się do spuszczenia w odmętach zapomnienia po drugiej kolejce, kiedy dla przykładu Lewandowski strzeli gola. Przede wszystkim jednak na pewno trzeba zachować chłodną głowę, oceniając jego pierwsze kroki na Camp Nou. Przypomnijmy, że przy okazji poprzednich transferów “Lewy” nie wkraczał do nowych drużyn z drzwiami, oknami i ścianką działową. W Bayernie Monachium strzelił premierowego gola w drugiej kolejce ligowej, w Borussii Dortmund dopiero w czwartej. Jeden wybitny polski sportowiec powiedział kiedyś, że cierpliwy to i kamień ugotuje. Drugi wybitny polski sportowiec dzięki tej cierpliwości powinien niedługo otworzyć swój bramkowy dorobek w Barcelonie.
Teraz Lewandowskiego i całą “Barcę” czeka teoretycznie trudniejsze wyzwanie niż w pierwszej kolejce. Przez lata wyjazdowe mecze z Realem Sociedad były zmorą “Dumy Katalonii”. I chociaż klątwa Estadio Anoeta została w ostatnich latach przełamana, to jednak nadal starcie z ekipą z San Sebastian uchodzą za jedne z najbardziej wymagających w lidze hiszpańskiej. Jeśli Xavi prawidłowo zdiagnozuje problemy zespołu, skrzydłowi i pomoc wespną na wyższy poziom, a Robert Lewandowski będzie grał z większą aktywnością, Barcelona powinna sobie poradzić. Możemy być świadkami chwili absolutnie historycznej. Kapitan reprezentacji Polski strzelający pierwszego z wielu goli w La Liga. To brzmi dumnie.
TRANSMISJA MECZU REAL SOCIEDAD - BARCELONA DZIŚ, W NIEDZIELĘ 21 SIERPNIA, OD 21:55 W ELEVEN SPORTS 1. START STUDIA PRZEDMECZOWEGO O 20:15. ZAPRASZAMY