"Czasami mam naprawdę dosyć". Moskal zdradził kulisy zwolnienia z Wisły Kraków [NASZ WYWIAD]
Chwilę po szokującym zwolnieniu z Wisły Kraków Kazimierz Moskal rozmawiał z Meczyki.pl. Oto zapis rozmowy z byłym już trenerem "Białej Gwiazdy".
Kazimierz Moskal był gościem programu BETCLIC I LIGA RAPORT na kanale Meczyków w poniedziałek tuż po godzinie 13:30, niewiele ponad godzinę po komunikacie klubu o wyrzuceniu go ze stanowiska trenera Wisły. Rozmawiali z nim Samuel Szczygielski i Bartłomiej Kalinkowski.
SAMUEL SZCZYGIELSKI: Jak wyglądał dzisiejszy poranek?
KAZIMIERZ MOSKAL: Normalnie. Przyjechałem do klubu, jako drugi, bo pierwszy z trenerów zawsze jest Kazimierz Kmiecik. Kiedy pojawili się asystenci, przedstawiłem im plan na dzisiejszy dzień, co robimy, przygotowałem wszystko i… przyjechał prezes, który poinformował mnie, że kończymy współpracę.
To była długa rozmowa?
Nie, nie. Krótka.
Nie było już wiary w tym sztabie, chemii, energii, czy w ogóle pan tego tak nie postrzega?
Myślę, że energia była, natomiast nie wiem, co wydarzyło się na przestrzeni - chyba, takie mam wrażenie - wczorajszego dnia, że taka decyzja zapadła. Z mojej strony absolutnie nie było mowy o tym, żeby się poddać w takiej sytuacji. Miałem pewien pomysł, który chciałem prezesowi zasygnalizować, mieliśmy się spotkać, tylko nie było możliwości, bo był w rozjazdach. Jaki to pomysł - myślę, że będę miał jeszcze okazję prezesowi powiedzieć, nie chcę tutaj tego mówić. Jeśli chodzi o sztab, też nie chcę się zbytnio rozwodzić na ten temat, to ja byłem szefem i podejmowałem decyzje.
Wiemy, że dziś odbył się trening, który poprowadzili trenerzy Jop i Siewierski. Rozumiem, że te kolejne zwolnienia to jest decyzja klubu? Oczywiście, z tego co wiem, cały sztab wstawił się za panem, ale to klub zwalniał np. Jarosława Krzoskę, który 14 lat był w Wiśle.
Nie wiem, czy ktokolwiek się za mną wstawiał, bo to się stało tak szybko, że trudno mi cokolwiek powiedzieć. Chyba że ktoś wiedział coś wcześniej.
To jest taki dzień, w którym pan jest smutny czy bardziej zdenerwowany po tej decyzji Jarosława Królewskiego?
Powiem to szczerze i po raz pierwszy. Byłem wiele razy w takich sytuacjach, ale w takich chwilach to czasami mam naprawdę dosyć. Zająć się może czymś innym, wyjechać w Bieszczady, bo naprawdę czasami ciężko cokolwiek próbować zrobić. Bo jeśli patrzymy na tę Wisłę przez pryzmat trzech miesięcy, to wydaje mi się, że to jest słabe. Trzeba patrzeć trochę szerzej, jak ta sytuacja w ogóle wyglądała, jaka sytuacja jest. Ja rozumiem, że najłatwiej jest wziąć i potrząsnąć “wierzchołkiem”. To nie jest problem, to jest najłatwiejsze rozwiązanie, natomiast nie uważam, że najlepsze.
BARTŁOMIEJ KALINKOWSKI: Czy po tym meczu z ŁKS-em byliście z prezesem w stałym kontakcie, rozmawialiście o tym spotkaniu, może o tym, co was czeka, co przed wami? I czy tam wtedy nie dało się wyczuć dozy niepewności ze strony prezesa?
Wymieniliśmy między sobą SMS-y i jeśli chodzi o prezesa, nie było absolutnie żadnego tonu, który szedłby w tym kierunku.
SAMUEL SZCZYGIELSKI: 10 dni temu Jarosław Królewski napisał, że w 100% wierzy w ten sztab i trzeba dać wam jeszcze więcej czasu, by wygenerować jakość piłkarską. My podkreślaliśmy, że pan i pana sztab mieliście tylko dwa sparingi w okresie przygotowawczym, bo od razu było granie w pucharach, niepełny skład, robienie transferów jednak na kolanie. Moim zdaniem ten skład jest gorszy niż rok temu, a ten rok temu był gorszy niż dwa lata temu. Nie wiem, czego się tutaj spodziewano, dziś w Wiśle jest jedna absolutnie skandaliczna decyzja za drugą…
Dlatego mówię, że jeśli patrzymy na Wisłę przez pryzmat ostatnich tygodni czy miesięcy, to wydaje mi się, że to jest za mało. I tyle.
Tak zarządzana Wisła Kraków jak w ostatnich tygodniach ma szansę na awans do Ekstraklasy czy bardziej powinna się martwić o tu i teraz, o strefę spadkową?
Skoro nie jestem już trenerem, to mogę to powiedzieć. Nie chodzi o to, czy ta obecna Wisła ma jeszcze szanse włączyć się do walki o, nie wiem, baraże. Oczywiście, że takie szanse są. Są trzy mecze zaległe, jeśli się złapie serię wygranych, spokojnie można iść w górę tabeli. Natomiast to, czy Wisła będzie w barażach, awansuje czy nie awansuje, nie jest jej największym problemem. Trzeba mieć zbudowane podstawy, żeby w przypadku braku awansu budować ten zespół, budować klub na zdrowych fundamentach. A takie zmiany “u góry” są najłatwiejsze do wykonania. Oczywiście, biorę na siebie odpowiedzialność, nigdy od niej nie uciekałem. Nawet gdzieś tam jestem w stanie zrozumieć, że coś tam pewnie, nie wiem, lekko już ktoś się zaniepokoił i miał jakiś wpływ na podjęcie takiej decyzji.
“Lekko zaniepokoił” - w porządku, natomiast w sobotę popołudniem dowiedzieliście się, że niedzielny mecz z Chrobrym Głogów został odwołany. Rozumiem, że po prostu odbyliście trening i nic na zwolnienie nie wskazywało?
Dowiedzieliśmy się o odwołaniu meczu będąc w autobusie, w Gliwicach. Wróciliśmy do Krakowa, zmieniliśmy lekko plan, bo pierwotnie po meczu w Głogowie poniedziałek miał być wolny i mieliśmy zacząć od wtorku, ale ponieważ sytuacja się zmieniła, mieliśmy niedzielę wolną i dzisiaj chcieliśmy zacząć, by mieć jak najlepiej skonstruowany mikrocykl przed Odrą Opole (piątek 20.30 - przyp. red.).
Jeszcze zapytam - myślę, że nie będzie to niestosowne. Pana dużo łączy z klubem. Czy dzisiaj jest ostateczny koniec z Wisłą Kraków w pana karierze?
Myślę, że tak.
***
Cała rozmowa z Kazimierzem Moskalem oraz program BETCLIC I LIGA RAPORT do odsłuchania poniżej (wywiad od 13:23).