Czas prawdy dla Liverpoolu. Co zrobi Juergen Klopp? "Ten moment musiał wreszcie nadejść"
Wyjazd największych gwiazd na Puchar Narodów Afryki to duży cios dla Liverpoolu w środku sezonu. Jak poradzić sobie z wielkim osłabieniem ofensywy? Juergen Klopp ma niemały orzech do zgryzienia, choć może też mówić o odrobinie szczęścia.
Do Kamerunu, gdzie w niedzielę 9 stycznia startuje PNA, udali już się Mohamed Salah, Sadio Mane i Naby Keita. Wszyscy trzej stanowią ważne części układanki Juergena Kloppa, ale to właśnie absencja pierwszej dwójki może przysporzyć mu największy ból głowy. Niemiec nie będzie mógł bowiem skorzystać z dwóch motorów napędowych ofensywy. Afrykański duet stanowi o sile zespołu od czterech i pół roku. I pomimo okresów słabszej formy Senegalczyka (bo Egipcjanin niemal od samego początku utrzymuje wręcz kosmiczną dyspozycję), nie będzie się z tym kłócił chyba żaden fan 19-krotnych mistrzów Anglii. Dlatego okres, podczas którego nie pomogą zespołowi, zapewne okaże się jednym z trudniejszych w tym sezonie. Nadchodzi czas prawdy dla Juergena Kloppa i jego drużyny.
Wyrwane dwa kły
Nazwanie wyjazdu Salaha i Mane “wielkim osłabieniem” to jak rzucenie czegoś absolutnie oczywistego. Obaj od lat stanowią o sile Liverpoolu. Bramkami i asystami poprowadzili go do mistrzostwa kraju i wygranej w Lidze Mistrzów. W wicemistrzowskim sezonie 2018/19 wraz z Pierrem-Emerickiem Aubameyangiem podzielili się nawet Złotym Butem.
Choć ostatnio Senegalczyk nie zachwycał skutecznością (w spotkaniu z Chelsea zakończył serię dziewięciu meczów bez bramki), nie można zaprzeczyć, że wyjazd tego duetu jest niczym wyrwanie kłów ze szczęki. W trzech z czterech pełnych sezonów spędzonych przez nich razem na Anfield kończyli rozgrywki jako dwaj najskuteczniejsi snajperzy “The Reds”. Od transferu Egipcjanina na Merseyside w 2017 roku nie oglądaliśmy ani jednego meczu 19-krotnych mistrzów Anglii bez choćby jednego z gwiazdorów.
Juergen Klopp ułożył swój zespół w taki sposób, by zmaksymalizować wykorzystanie atutów senegalsko-egipskiego tandemu. Szybkie, dynamiczne ataki, wariant z nominalnym napastnikiem schodzącym niżej i zostawiającym przestrzeń dla ścinających do środka skrzydłowych - to właśnie dzięki temu Liverpool święci sukcesy. Salah i Mane napędzają ofensywę, nawet jeśli w przypadku tego drugiego głowa nie zawsze “dojeżdża”, przez co marnuje dogodne okazje.
Narzekania kibiców na Sadio teraz zapewne ustąpią obawie związanej z jego wyjazdem na Puchar Narodów Afryki. Ktoś musi zastąpić i jego, i Mo Salaha. A jakość ławki rezerwowych to jeden z największych problemów Liverpoolu. I czynnik, który nieraz już pokrzyżował plany Kloppowi.
Alternatywy nie powalają
Oczywiście, w odwodzie wciąż pozostaje długoletni element ofensywnego trójzębu “The Reds” Roberto Firmino oraz rewelacyjny w obecnych rozgrywkach Diogo Jota. Problem w tym, że aktualnie chyba tylko Portugalczyk w podstawowej jedenastce nie niesie ze sobą znaków zapytania.
Firmino bowiem, jeden z ulubionych zawodników Kloppa, po raz pierwszy od przybycia na Anfield stracił miejsce w pierwszym składzie. I trudno się dziwić, bo znajduje się w zdecydowanie gorszej formie niż trzej najpoważniejsi konkurenci do gry w formacji ofensywnej, a do tego zmaga się z urazami. W najbliższym czasie również będzie niedostępny, gdyż izoluje się zgodnie z protokołem antycovidowym. Absencja liderów ataku może jednak potrwać aż miesiąc, więc prędzej czy później “Bobby” pomoże drużynie.
A co mamy dalej? Tak naprawdę są dwie opcje: Divock Origi i Takumi Minamino. Gracze ze zdecydowanie niższej półki. Większe szanse, by zaistnieć, miałby z pewnością Belg. To w końcu piłkarz o wyjątkowej smykałce do strzelania istotnych bramek. Dość powiedzieć, że w tym sezonie na murawach Premier League pojawił się tylko trzy razy, zaliczając ledwie 38 minut, a zdobył dwa gole, w tym zwycięskiego w 94. minucie starcia z Wolverhampton. Niestety, aktualnie ma jednak problemy zdrowotne. Prawdopodobnie wróci do gry jeszcze w styczniu, lecz konkretów jeszcze nie znamy.
Z kolei Japończyk trafił na Anfield już dwa lata temu, a dalej nie wszedł na poziom gwarantujący pełne zaufanie menedżera. Nie błyszczał również podczas wypożyczenia do Southampton i dlatego w istotnych meczach łapie wciąż tylko ogony. To właśnie dla niego nadchodzi największa szansa, choć można mieć uzasadnione wątpliwości, czy jest gotowy, by stanąć na wysokości zadania.
Zaskakiwać może fakt, że poza Salahem wszyscy ofensywni zawodnicy Liverpoolu zaliczają udział przy bramkach w Premier League z podobną częstotliwością. Z tym że to nie mówi całej prawdy. Wyjęcie Egipcjanina oraz Mane z ataku znacznie zmniejsza jego potencjał. Dostępni zawodnicy nie gwarantują jakości umożliwiającej załatanie dziury w stu procentach.
Dodatkowo sprawy utrudniają problemy Firmino i Origiego. Przed sezonem sprzedano Xherdana Shaqiriego, co oznacza, że lista alternatyw się skróciła. Następny w kolejce jest Alex Oxlade-Chamberlain, który w tych rozgrywkach już kilka razy wchodził do pierwszej linii. To jednak opcja absolutnie rezerwowa, a w obliczu braku Keity należy też pamiętać o środku pola. Dalej mamy już tylko młodzież, która również może dostać szansę, tak jak ostatnio dostał ją 19-letni pomocnik Tyler Morton.
Szczęście w nieszczęściu
W całej tej martwiącej sytuacji najbardziej sympatyków Liverpoolu może cieszyć fakt, że wyjazd Salaha i Mane przypada w dość korzystnym okresie. Obaj wypadną na maksymalnie sześć meczów - ominą dwumecz półfinałowy Pucharu Ligi, starcie z trzecioligowym Shrewsbury w Pucharze Anglii, a w razie pokonania rywali również spotkanie w kolejnej rundzie, a także tylko dwa spotkania ligowe. Jak na potencjalnie miesięczny wyjazd brzmi to naprawdę nieźle.
Co więcej, wspomniane dwa spotkania w Premier League zostaną rozegrane przeciwko Brentford i Crystal Palace, czyli drużynom z teoretycznie niższej półki. Kalendarz ułożył się więc dla “The Reds” dosyć przychylnie.
Jeżeli Klopp i spółka marzą wciąż o tytule, to nie mogą pozwolić sobie na najmniejsze potknięcia - a przynajmniej nie przy fenomenalnej formie Manchesteru City. Można wręcz zaryzykować stwierdzenie, że remis z Chelsea niemal wypisał oba kluby z rywalizacji z “Obywatelami”. Dlatego kluczowe jest, by wygrywać wszystko. Brzmi to jak oczywista oczywistość, ale fakt, że w okresie osłabienia przyjdzie rywalizować akurat z niżej notowanymi przeciwnikami, to naprawdę pomyślne zrządzenie losu.
Największy problem może stanowić fakt, że wyjazd kluczowych ogniw przypadł akurat na półfinał rywalizacji o Puchar Ligi. W końcu liczy się każde trofeum, lecz Niemiec lubi rotować w tych rozgrywkach. Tym razem będzie musiał troszkę bardziej poeksperymentować, szczególnie z uwagi na plagę zakażeń koronawirusem w zespole, ale mógł mieć zdecydowanie większy ból głowy.
Ten miesiąc będzie dla Kloppa idealną szansą na znalezienie i sprawdzenie alternatyw. Czas bez Salaha i Mane musiał przecież wreszcie nadejść. Nadchodzi drobna weryfikacja, która w przyszłości może tylko zaprocentować. Albo chociaż dać dowód, że potrzebne są wzmocnienia. A przy “pomyślnych wiatrach” (choć reprezentacje Egiptu i Senegalu z pewnością inaczej patrzą na tę sprawę) obaj piłkarze mogą wrócić wcześniej. Wtedy nie będzie trzeba polegać na zmiennikach zbyt długo.