"Czarny dzień dla Anglii". Angielska gazeta oszalała po wyborze Tuchela
W środę Thomas Tuchel został ogłoszony nowym selekcjonerem reprezentacji Anglii. Za tym wyborem przemawia wiele argumentów, ale jest też jeden, który zdaniem niektórych angielskich publicystów go dyskwalifikuje - narodowość.
W ostatniej pracy Thomasa Tuchela wszystko poszło nie tak. Niespodziewanie zatrudniony w miejsce Juliana Nagelsmanna w kwietniu 2023 roku szybko odpadł z Bayernem z Ligi Mistrzów i pogubił punkty w lidze, przez co zdobył raczej wstydliwe mistrzostwo tylko dzięki kompromitacji Borussii Dortmund w ostatniej kolejce.
W kolejnym sezonie było jeszcze gorzej. Nie dostał transferów, które chciał, skonfliktował się z władzami klubu, niektórymi zawodnikami i wieloma ekspertami i dziennikarzami, a Bayern, choć doszedł do półfinału LM, to w Pucharze Niemiec odpadł z trzecioligowym Saarbrucken, a w lidze zajął dopiero trzecie miejsce - najgorsze od 2010 roku.
Tuchel musiał odejść, ale gdy angielska federacja szukała nowego selekcjonera, nadal był jednym z najlepszych, dostępnych szkoleniowców. Numerem jeden na liście życzeń FA był Pep Guardiola, lecz menedżer Manchesteru City, któremu po sezonie wygasa kontrakt, nie zdecydował jeszcze, co dalej z jego karierą. Można zakładać, że Tuchel był numerem dwa.
Trener 2021 roku wg UEFA, który w dwóch z ostatnich trzech lat doprowadzał swoje zespoły (PSG i Chelsea) do finału LM, a z "The Blues" wygrał. Trener, który zna angielskich piłkarzy i angielskie realia. Który niedawno wyznał, że "w Anglii czuje się bardziej doceniany niż w ojczyźnie". Bayern pod jego wodzą zdobywał średnio 1,95 pkt na mecz i był to pierwszy zespół od czasów Mainz, który punktował ze średnią poniżej dwóch punktów (BVB - 2,12, PSG - 2,35, Chelsea - 2,08).
W osobie Tuchela Anglia znalazła "szkoleniowca światowej klasy", o którym mówił niedawno tymczasowy selekcjoner Lee Carsley, jakby zrzucając z siebie odpowiedzialność za ewentualną dalszą pracę. Carsley zgodnie ze swoją wolą wróci do prowadzenia kadry młodzieżowej.
- Na papierze 51-latek spełnia wszystkie kryteria, by rozwinąć bazujący na posiadaniu piłki styl Anglii i pomóc jej realnie w zdobyciu jakiegoś trofeum. Problem w tym, że chyba żadna inna praca nie jest tak podatna na zmienność i irracjonalność. Drugi problem, o którym tak naprawdę, naprawdę w ogóle nie powinniśmy mówić, to fakt, że... jest Niemcem - pisze w Guardianie Barney Ronay.
Choć w swoim felietonie przekonuje, że narodowość selekcjonera tak naprawdę obchodzi tylko garstkę kibiców, to nie ma wątpliwości, że tabloidy będą obserwować każdy jego ruch, a to, czy zaśpiewa "God Save the King", urośnie do rangi kwestii narodowej. Bo chyba śpiewania "Ten German bombers" razem z kibicami nikt nie będzie od niego oczekiwał.
Pośmiewisko świata?
Na razie w najbardziej oburzone tony uderza Daily Mail. Prawicowy brukowiec pisze wprost o "czarnym dniu dla Anglii", a krytyce tego wyboru poświęca pięć stron środowego wydania.
- W piłce reprezentacyjnej chodzi o to, żeby najlepsi nasi mierzyli się z najlepszymi ich. Southgate nie pasował każdemu, ale nadał drużynie narodowej tożsamość i wiarę przed każdym turniejem. Nosił koszulkę z Trzema Lwami dumnie jako piłkarz i przeniósł tę dumę do pracy selekcjonera. Był jednym z nas.
- A teraz mamy Thomasa Tuchela, Niemca z wątpliwą przeszłością i FA, która lata jak kurczak bez głowy byle tylko zatrudnić go przed Manchesterem United. Lee Carsley to nie był odpowiedni człowiek, ale naprawdę tylko na tyle nas stać? Czy niczego nie nauczyliśmy się po kadencjach Fabio Capello i Svena-Goerana Erikssona, których podejściem było 'weź pieniądze i uciekaj'?
- I co to mówi o systemie szkolenia angielskich trenerów? Jak obraźliwa, ignorancka i niewybaczalnie krótkowzroczna jest to decyzja? Czy Hiszpania lub Francja też by się tak zachowały?
- Mogliśmy zrobić wyjątek dla wielkiego Pepa Guardioli, ale teraz mamy gościa, który nic nam nie jest winien, który skończy bez przywiązania do fanów i zespołu za to z wielkim czekiem do wypłacenia. To czarny dzień angielskiej piłki. Jesteśmy pośmiewiskiem świata - czytamy na okładce działu sportowego Daily Mail. A to tylko wstępniak.
Dalej Ian Herbert pisze, że zatrudnienie Tuchela to paniczny ruch w złą stronę, a Jeff Powell w swoim felietonie przekonuje, że selekcjoner reprezentacji Anglii musi być Anglikiem. Na dowód wspomina nieudane kadencje dwóch poprzednich, wysoko opłacanych obcokrajowców - wspomnianych Erikssona i Capello.
- Gdy Eriksson obejmował stanowisko, pisałem, że kraj, który stworzył piłkę, sprzedawał swoją duszę facetowi z kraju biegaczy narciarskich i oszczepników, w którym pół roku spędza się w ciemności. Czas pokazał, że miałem rację. Mimo rozczarowań na mundialach, nasi wspaniali ludzie go polubili i niedawno godnie pożegnali. Niech spoczywa w pokoju, a jego rodzina niech przez kolejne pokolenia korzysta z ogromnej fortuny, którą zapewniła mu FA - pisze na granicy dobrego smaku.
Również w The Telegraph możemy przeczytać, że selekcjonerem Anglików powinien być Anglik, bo "narodowość nadaje cały sens międzynarodowej rywalizacji". - Płacenie za zagraniczny talent zmniejsza futbol reprezentacyjny do imitacji futbolu klubowego - ocenia Sam Wallace.
Nie są jedyni
Dziennikarze podchodzący do tematu bardziej merytorycznie zauważają, że dotychczas wszystkie mundiale w historii wygrywały drużyny, które prowadził trener z tego samego kraju. W historii EURO zdarzył się tylko jeden mistrz prowadzony przez obcokrajowca - Grecja 2004 z Otto Rehagelem u steru. A w Copa America było to tylko Chile 2015 i 2016 pod wodzą Argentyńczyków, Jorge Sampaolego i Juana Antonio Pizziego.
Jednocześnie aż jedna trzecia finalistów ostatnich mistrzostw Europy była prowadzona przez obcokrajowców. Selekcjonerem reprezentacji Austrii jest Niemiec, Belgii, Węgier i Słowacji - Włoch, Gruzji - Francuz, Albanii - Brazylijczyk, a Portugalii - Hiszpan.
W dzisiejszych czasach to nie wstyd postawić na szkoleniowca zza granicy. Również Polska już kilka razy tego próbowała. Decyzja FA więcej mówi o stanie myśli szkoleniowej w kraju, w którym nadal żaden angielski trener nie wygrał Premier League. Tamtejsze kluby stać na zatrudnianie najlepszych fachowców z całej Europy i tym razem w tę samą stronę poszedł krajowy związek.
Spośród Anglików z posadą najczęściej łączeni byli Eddie Howe, obecnie menedżer Newcastle, oraz dwaj inni, byli trenerzy Chelsea, następcy Tuchela: Graham Potter i Frank Lampard. Wybór padł jednak na dużo bardziej doświadczonego i utytułowanego szkoleniowca.
Jednocześnie nawet czytelnicy Daily Mail w komentarzach zwracają uwagę, że ta sama gazeta od tygodni namawiała na zatrudnienie Guardioli (musiałby zarabiać jeszcze dużo więcej), a wcześniej mocno krytykowała Southgate'a.
Rzeczywiście, Tuchel, który pracę zacznie od Nowego Roku, będzie zarabiał dwukrotność pensji poprzednika. Ma też w kontrakcie duży bonus za wygranie mundialu. W 2026 roku przypadnie 60 lat od ostatniego triumfu Anglików na wielkiej imprezie. Southgate dwukrotnie dochodził z nimi do finału mistrzostw Europy, ale oba przegrał.