Czapki z głów. Lech Poznań jak ojciec z synem. "Ten piłkarz wyglądał doskonale, świetna organizacja"

Czapki z głów. Lech jak ojciec z synem. "Ten piłkarz wyglądał doskonale, świetna organizacja"
Foto Bildbyran / PressFocus
Wszystko zaczęło się 5 lipca od meczu z Karabachem. Były trudne momenty, jak rewanż w Azerbejdżanie czy porażka na Islandii, jednak Lech Poznań będzie grał w europejskich pucharach co najmniej do 20 kwietnia. Piękny sen “Kolejorza” trwa. Lechici nie pozostawili złudzeń, kto w dwumeczu z Djurgårdens IF był zdecydowanie lepszy, ustalając wynik na 5:0. Wicemistrz Szwecji został rozbity w starciu z mistrzem Polski.
Ze Szwecji - Dawid Dobrasz
Dalsza część tekstu pod wideo
Doping na Tele2 Arena robił wrażenie. I trzeba przyznać, że na trybunach Szwedzi wyglądali dużo lepiej niż na boisku. Kibicom miejscowych wystarczyło, że gospodarze przeszli połowę Lecha, a wstawał praktycznie cały stadion. Działo się to jednak rzadko.
Rywale zaczęli energicznie. Próbowali szybko zepchnąć Lecha do defensywy. Szukali punktu zaczepienia, a takim był nowy mecz, nowa szansa i to przed własną publicznością.
Było bardzo głośno, niezbyt wiele widzieliśmy przez odpalenie rac przez gospodarzy, ale dla miejscowych kibiców może to było nawet lepsze, bo nie musieli oglądać nieporadności swojego zespołu. Już w10. minucie Mikael Ishak mógł załatwić sprawę, ale trafił w słupek.
Lech po pierwszym kwadransie opanował nerwy. Zaczął grać "swoje", o czym mówił dzień wcześniej John van den Brom, który jednak nie użył - nomen omen - zasłony dymnej i jego podopieczni faktycznie próbowali odsuwać rywali od własnej bramki. Nie bronili się kurczowo, tylko dzięki dobrej organizacji gry potrafili neutralizować nieudane ataki gospodarzy. Trener Lecha cały czas pokazywał, żeby wychodzić wysoko i pozwalać grać Szwedom tylko na swojej połowie.

Świetny Lech

"Kolejorz" prezentował to, co do tej pory mogliśmy oglądać w meczach europejskich pucharów. Mamy na myśli świetną organizację gry, pozamykanie bocznych sektorów boiska. Doskonale wyglądał Rebocho, który właściwie zamknął lewą stronę boiska. Warto też wspomnieć, że miejsce grającego bardzo dobrze w pierwszym meczu Dagerstala zajął Salamon. Szwed w tygodniu narzekał na problemy zdrowotne związane z chorobą, ale jeśli w jego miejsce wchodzi najlepszy obrońca zeszłego sezonu w ekstraklasie, to nie możemy tu mówić o stracie, a o równorzędnej wymianie. Zresztą "kapitan bez opaski", jak nazywany jest "Sali", spisał się w tym meczu bez zarzutu.
A rywale? Sami przekombinowali. W miejsce zawieszonego Edvardsena na środek ataku powędrował Asoro - najlepszy piłkarz gospodarzy - który nie miał szans w starciu z mistrzowską obroną "Kolejorza", bo na boisku mieliśmy żelazne ustawienie z czasów kadencji Macieja Skorży, które nie pozwoliło gospodarzom na nic.
I nie mówimy tu o byle czym, bo Filip Bednarek jest obecnie najdłużej niepokonanym (!) bramkarzem w historii Ligi Konferencji. Było to jego piąte czyste konto z rzędu, a łącznie szóste w całych rozgrywkach na dziesięć meczów. Trzeba w tym miejscu wspomnieć, że w poprzednim sezonie najlepszym golkiperem pod tym kątem był Rui Patricio, który w 12 meczach także zanotował sześć czystych kont, a mówimy o zwycięzcy zeszłorocznej Ligi Konferencji w barwach Romy.
Tak jak przed meczem było blisko awansu, tak po pierwszej połowie - mimo wyniku 0:0 - było jeszcze bliżej, mając na myśli czerwoną kartkę po faulu na Afonso Sousie. To był właściwie jedyny moment tego dwumeczu, kiedy rywale Lecha zapisali się konkretnie w protokole meczowym.

Po przerwie - aluminium i deklasacja

Na drugą połowę gospodarze musieli wyjść nieco ostrożniej, a Lech, podobnie jak na początku pierwszej połowy, obił "aluminium", tylko w tym wypadku był i słupek i poprzeczka w dwóch różnych sytuacjach. Cały czas czegoś brakowało, ale wyjątkowo "Kolejorz" nie musiał się martwić, że w tym przypadku zabrakło szczęścia. Tym bardziej mając na myśli późniejsze wydarzenia boiskowe.
Mecz się wyrównał, a Lech grał bezpieczniej. John van den Brom zaczął zmieniać i do boju posłał Filipa Marchwińskiego. A ten odpłacił mu się za zaufanie, jakim trener obdarzył go w tym sezonie. Sam "Marchewa" spokojnie może stwierdzić, że Tele2 Arena to jeden z jego ulubionych stadionów, bo trzy lata temu - na tym samym obiekcie - przeciwko Hammarby dobił rywala na 3:0. Teraz zrobił podobnie, tylko jeszcze jego koledzy, Kwekweskiri i Skóraś, dołożyli po golu i ustalili wynik dwumeczu na 5:0.
Jak brzmi jedna z najpopularniejszych przyśpiewek kibiców "Kolejorza" - "za Lechem przemierzamy cały świat". Zanosi się na to, że zwiedzania dla fanów ciąg dalszy, bo “Kolejorz” będzie kontynuował piękną przygodę w Europie, rozpoczętą 5 lipca 2022 r. Potrwa ona przynajmniej do 20 kwietnia. Będzie to minimum 289 dni w jednym, pucharowym sezonie. Czas na mecz 19. i 20., ale najpierw piątkowe, ostatnie losowanie Ligi Konferencji, gdzie poznamy drabinkę do końca turnieju. Lech brał więc udział we wszystkich możliwych losowaniach w europejskich pucharach w tym sezonie. To piękny prezent dla kibiców na 101. urodziny klubu.
Czapki z głów przed mistrzem Polski, którego spokojnie można nazwać rewelacją tegorocznej Ligi Konferencji. Cieszy się też admin oficjalnego konta tego europejskiego pucharu, który dalej będzie mógł budować zasięgi na bazie Lecha Poznań ;)
A my od 13.30 losujemy kolejnego rywala Lecha Poznań.

Przeczytaj również