Cracovia Probierza - czarna owca Ekstraklasy. Piach, Wieża Babel i projekt, który zmierza donikąd

Mimo wielkich piłkarskich tradycji, Cracovia od pewnego czasu staje się czarną owcą Ekstraklasy. Sposób konstruowania kadry “Pasów” jest skandaliczny, styl gry istnieje tylko teoretycznie, a z każdym tygodniem regres nabiera na sile. Wszystko pod okiem wiceprezesa, trenera, krakowskiej alfy i omegi - Michała Probierza. To wszakże on odpowiada za małopolskie pandemonium przy ulicy Kałuży.
Słowacja, Czechy, Niemcy, Rumunia, Kosowo, Portugalia, Chorwacja, Holandia, Gruzja, Bośnia, Dania i Polska. Wbrew pozorom nie jest to uproszczona wersja gry w państwa i miasta, ale narodowości zawodników, którzy wybiegali na boisko w trzech ostatnich spotkaniach “Pasów”. Jeśli ktoś oczekuje, że w polskiej lidze może liczyć na luksus oglądania polskich piłkarzy, to raczej powinien unikać meczów Cracovii jak ognia. Zwłaszcza, że szkoleniowiec nie zamierza zrobić nic, aby odwrócić ten trend. Niedawno obecność tylko jednego Polaka w składzie krakowian skrytykował Roman Kołtoń. Dziennikarz otrzymał od Probierza taką odpowiedź na ostatniej konferencji prasowej:
- Romkowi nikt nie zabrania, żeby poszedł do klubu i zobaczył jak to jest. Najprościej oceniać z boku. Jeśli 16- i 17-latkowie wyjeżdżają za granicę, to trudno żebyśmy wyciągali ich z kapelusza - stwierdził Probierz.
Najwyraźniej z kapelusza da się wyciągać jedynie kolejnych Słowaków i innych stranierich z każdego zakątka świata. Poza Polską oczywiście.
Wieża Babel
71 - dokładnie przez tyle minut w trzech pierwszych kolejkach Ekstraklasy w składzie “Pasów” na boisku przebywał więcej niż jeden Polak. W meczu z Górnikiem Łęczna Probierz wystawił Patryka Zauchę, aby drużyna w ogóle mogła przystąpić do rywalizacji ze względu na przepis o młodzieżowcu. 21-latka w trakcie spotkania zmienił kolejny młody gracz, Karol Knap. Przełom nastąpił w starciu ze Śląskiem Wrocław, kiedy na boisku przez pewien okres przebywali jednocześnie zarówno Zaucha, jak i Kamil Ogorzały. Z Lechem Poznań menedżer zaskoczył wszystkich, posyłając w bój aż trzech biało-czerwonych. Prędko się jednak opamiętał i wrócił do starych, sprawdzonych sposobów.
W Biblii Bóg pomieszał języki, aby ludzie nie dokończyli budowy Wieży Babel. W Krakowie za pomieszanie z poplątaniem odpowiada nie kto inny, ale Michał Probierz. Gdy trener debiutował w Cracovii spotkaniem z Piastem Gliwice, w kadrze znalazło się jedenastu Polaków i siedmiu obcokrajowców. Po czterech latach proporcje kompletnie się odwróciły - w meczowej osiemnastce na starcie z Lechem było zaledwie sześciu zawodników z naszego kraju.
Probierz może się cieszyć, ponieważ tak prezentują się owoce jego konsekwentnej polityki transferowej. Gdy 48-latek przybył do Krakowa, zastał ciekawą ekipę z obiecującą młodzieżą i przyszłymi reprezentantami biało-czerwonych. Od tego czasu do klubu sprowadzono 38 obcokrajowców w ciągu czterech lat. Wygląda to tak, jakby Probierz co roku kontraktował prawie cały nowy skład, żeby pod żadnym pozorem nie wystawić przypadkiem jednego Polaka więcej niż potrzeba. Prawdopodobnie, gdyby nie przepis o młodzieżowcu, to nawet Zaucha i Knap zaraz zostaliby zastąpieni przez słynny zaciąg ze Słowacji czy Gruzji. Ktoś by mógł powiedzieć, że Probierz zbiera teraz frycowe swoich decyzji na rynku transferowym. Sęk w tym, że on sam nie widzi w tym żadnego błędu.
- Zaczyna mnie to bawić. Ma grać ktoś dobry czy Polacy? W innych klubach Polacy też mało grają. Wiem, że kiedyś mówiłem coś innego o młodzieży, ale czasy się zmieniły. Dawniej można było sprowadzić Świderskiego z SMS-a, teraz każdy młody chłopak od razu jest oferowany za granicę - stwierdził Probierz w rozmowie z “Przeglądem Sportowym”.
Dziwnym trafem, w żadnym innym klubie z Ekstraklasy nikt nie narzeka na drenaż młodzieży. Trudno uwierzyć, że akurat pod akademią Cracovii ustawiają się kolejki chętnych, którzy gdy tylko produkt z akademii kopnie prosto piłkę, zaraz zabierają go na Zachód. Może to nie czasy się zmieniły, bo każdy młody gracz chce jedynie wyjechać z Polski, ale dlatego, że musi. Inaczej pozostanie mu siedzenie na ławce kosztem Pelle van Amersfoorta i Lukasa Hrosso.
To jest kraj dla starych ludzi
Probierz może narzekać na nastoletnich zawodników, lecz to on swymi decyzjami doprowadza do tego, że kibice z lupą muszą szukać Polaka w wyjściowych jedenastkach “Pasów”. Przed tym sezonem status młodzieżowca stracił Karol Niemczycki i dziwnym trafem zbiegło się to w czasie z odsunięciem go od składu. 22-latek, który w ubiegłym sezonie był jedną z najjaśniejszych postaci Cracovii, musiał z wysokości ławki rezerwowych obserwować poczynania 34-letniego Lukasa Hrosso ze Słowacji przeciwko Górnikowi i Śląskowi. Można sobie wyobrazić lepsze podsumowanie polityki transferowej tego klubu? Dopiero z Lechem Polak otrzymał zasłużoną szansę.
Ten sam zawodnik, który na zakończenie minionych rozgrywek został nominowany do nagrody Młodzieżowca Sezonu. Poza nim zostali wyróżnieni Kacper Kozłowski, który z każdym kolejnym występem zwiększa swoją wartość, a także Kamil Piątkowski, kupiony przez RB Salzburg za 5 mln euro. Żaden z nich musiał drżeć o skład, rywalizując z leciwymi Słowakami. Probierzowi nie podoba się, że utalentowani gracze prędko opuszczają mury naszej ligi, jednak przecież tak skonstruowany jest świat piłki. Mniejsi muszą ustąpić większemu, a Ekstraklasa raczej nie może się pochwalić mocną pozycją w transferowym łańcuchu pokarmowym. Chodzi jednak o to, aby wykorzystać to, że większe marki pilnie obserwują nasz rynek. Na kim więcej można zarobić - młodym, uzdolnionym Niemczyckim, który został nawet dostrzeżony przez selekcjonera czy 34-letnim Hrosso, który pobroni strzały Roberta Lewandowskiego, jeśli odpali grę komputerową na najniższym poziomie trudności?
Ostatnie lata pokazują, że jeśli Cracovia na kimś zarabia, to na wyróżniających się piłkarzach z Polski. Podczas urzędowania Probierza w Krakowie gigantyczny zastrzyk klubowego budżetu zapewnili Krzysztof Piątek, Michał Helik czy Paweł Jaroszyński. Z kolei spośród prawie 40 sprowadzonych obcokrajowców zarobiono na jednym - Rafie Lopesu. Ale po drodze więcej było Datkoviciów, Dytjatjewów i Serderowów.
Obserwując poczynania Cracovii z Probierzem u sterów, trudno nie odnieść wrażenia, że to polscy zawodnicy są ciągle na cenzurowanym. To oni muszą walczyć o to, aby wygryźć zaciąg z zagranicy, chociaż w teorii powinno być odwrotnie. W 2019 roku Kamil Pestka został wybrany przez portal “Goal.com” do najlepszej XI młodzieżowych mistrzostw Europy. Na początku kolejnego sezonu przegrywał rywalizację z Sergiu Hancą i Michalem Siplakiem, aż w końcu trener odesłał go na urlop w trakcie trwania rozgrywek. Czy gdyby obrońca teraz był zdrowy, to miałby pewny plac, a może jednak przyszłoby mu zadowolić się ławką rezerwowych kosztem Siplaka czy Luisa Rochy? Można snuć pewne podejrzenia.
Droga donikąd
Nie chodzi też o to, aby piętnować każdy transfer zawodnika spoza granic Polski. Pewnie, że czasem warto zainwestować w obcokrajowca, ale model transferów powinien wyglądać tak, że na zagraniczne poszukiwania rusza się, jeśli na miejscu nie znaleziono już nikogo lepszego. Tymczasem w Cracovii jakby wszystko stanęło na głowie. Po meczu ze Śląskiem Probierz obwinił o porażkę Mateja Rodina. W przerwie ściągnął z boiska Rochę i Marcosa Alvareza. W pierwszej kolejce podobny zabieg dotknął Sergiu Hancę, Otara Kakabadze i Mathiasa Rasmussena. To są te wielkie nazwiska? To są ci, dla których warto zarzynać kadrę i odsuwać od składu każdego piłkarza, bo pech chciał, że w paszporcie ma biało-czerwoną flagę? Przed przyjściem Probierza Cracovia znajdowała się w czołówce, jeśli chodzi o gole strzelane przez Polaków. W ubiegłym sezonie nasi zawodnicy zdobyli łącznie trzy gole w Ekstraklasie. Ich autorami byli Filip Piszczek i Dawid Szymonowicz. W pierwszej drużynie “Pasów” nie ma już żadnego z nich.
- Nic nie mam do zagranicznych trenerów, niech właściciele klubów zatrudniają, kogo chcą. Śmieszy mnie tylko to nabożne podejście do tego, co zagraniczne - mówił przed laty Probierz na łamach “Przeglądu Sportowego”.
- Nie będę już tego komentował. Śmieszy mnie to - stwierdził trener, gdy został ostatnio zapytany o maksymalną liczbę zawodników z zagranicy w składzie.
Do śmiechu jednak może nie być kibicom, którzy od kilku miesięcy obserwują powolny rozkład niegdyś porządnie prosperującej drużyny. W ubiegłym sezonie Cracovia balansowała na granicy utrzymania. Po trzech kolejkach bieżących rozgrywek mniej punktów od “Pasów” ma jedynie Wisła Płock. Na horyzoncie krakowskiego zespołu czają się wymagające spotkania z Lechią Gdańsk czy Jagiellonią Białystok. Chyba jedynym, który w tej sytuacji nie widzi żadnego problemu, pozostaje Michał Probierz.
Cracovia “grała” w pucharach. Tak zostały nazwane porażki w pierwszych rundach eliminacji z Malmoe i Dunajską Stredą. Na tej samej zasadzie w barwach “Pasów” grają Rivaldinho, Hrosso czy Rodin. Dziesięciu obcokrajowców w składzie, dolna połówka tabeli i mydlenie oczu wszystkim dookoła - oto obraz Cracovii Michała Probierza. 48-latek ma to szczęście, że zarząd raczej stanie za nim murem. Wiceprezes na razie nie zgłosił zastrzeżeń do pracy trenera.