Co zrobić z Carlo Ancelottim? Pożegnanie to tylko kwestia czasu, Real ma następcę
Niewykorzystana szansa Realu Madryt w La Liga, poważne problemy w Lidze Mistrzów. Do tego niemoc Kyliana Mbappe, niechęć do zimowych transferów oraz taktyka, która rozczarowuje. Co zrobić z Carlo Ancelottim w trakcie sezonu?
Chociaż jeszcze kilka miesięcy temu wydawało się to niewiarygodne, to w Hiszpanii zaczęto poważnie debatować nad przyszłością Carlo Ancelottiego. Real Madryt Włocha nie tylko nie spełnia obietnic o byciu zespołem niepokonanym, ale wręcz prezentuje się znacznie poniżej swojego potencjału. To rodzi pytania, czy i kiedy powinno dojść do rozstania z Włochem. Wydawać się może, że to tylko kwestia czasu i... honoru.
Oczywiste problemy
Real wygląda źle. Po prostu źle. Chociaż strata punktowa do Barcelony nie jest duża, przy pomyślnych wiatrach wynosi raptem punkt, to względem "Królewskich" kierowanych jest znacznie więcej uwag niż ma to miejsce w przypadku "Blaugrany". Trudno się dziwić. Po sprowadzeniu Kyliana Mbappe ekipa Ancelottiego miała być nie do zatrzymania, tymczasem na wierzch wypłynęły absolutnie wszystkie jej problemy. Tym, który w oczy razi najmocniej, jest oczywiście dyspozycja samego Francuza, przyczyniającego się do niefunkcjonowania ataku. 25-latek gra słabiutko.
Włoch zaś niekoniecznie ma pomysł na swojego nowego gwiazdora. Ustawienie Mbappe na pozycji "dziewiątki" nie zdało egzaminu, o czym szerzej pisaliśmy TUTAJ. Ponadto szkoleniowiec nie zamierza odsuwać Francuza od wykonywania rzutów karnych, chociaż w ostatnich tygodniach zmarnował on dwie bardzo ważne "jedenastki". Nietrudno więc zgadnąć, że o posadzeniu Mbappe na ławce absolutnie nie ma mowy, a być może taka terapia szokowa potrzebna jest zarówno piłkarzowi, jak i całej drużynie.
Bo chociaż Mbappe zawodzi na całej linii, to nie jest tak, że reszta zespołu funkcjonuje znakomicie. Absolutnie. Dobitnie pokazało to starcie z Liverpoolem, które "Królewscy" znów zamierzali wygrać na stojąco, rywale przebiegli przeszło pięć kilometrów więcej. Nie była to pierwszyzna, bo w tym sezonie Ligi Mistrzów jeszcze nie zdarzyło się, aby podopieczni Ancelottiego pokonali większy dystans niż przeciwnicy. Nie jest to statystyka bez znaczenia. Łącznie piłkarze z Madrytu mają w nogach 540 kilometrów w pięciu meczach - tylko dwie drużyny z aktualnego TOP8 przebiegły mniej.
Drążyć należy dalej, nawet w La Liga, gdzie przecież sytuacja "Królewskich" wygląda znacznie lepiej niż w Champions League. Niemniej, w części statystyk Real wypada co najwyżej przeciętnie.
STATYSTYKA | WYNIK | MIEJSCE W LA LIGA |
Odbiory w tercji obronnej przeciwnika | 30 | 12. |
Akcje prowadzące do strzału | 420 | 2. |
Gole/strzały | 0,11 | 8. |
Odzyskane piłki | 620 | 8. |
% strzałów obronionych przez bramkarza | 65,8 | 16. |
Strzały przeciwko | 146 | 5. |
Gołym okiem widać, że ożywienie zespołu jest bezwzględnie koniecznie. Na nie jednak Ancelotti nie potrafi się zdecydować. Włoch bardzo niechętnie rotuje przede wszystkim ofensywnymi zawodnikami. Skala może być jednak porażająca. Arda Guler rozegrał 29% możliwych minut w La Liga i 21% w Lidze Mistrzów. Endrick 4% i 17%. Ceballos 23% i 14%. Brahim Diaz 25% i 30%. Żeby przebić się przez żelbetonową jedenastkę desygnowaną przez Włocha trzeba liczyć na nieszczęście kolegi w postaci poważnej kontuzji. Innej drogi nie widać.
W całym sezonie La Liga "Królewscy" przeprowadzili 58 zmian, to najmniej ze wszystkich drużyn. Przeciętnie rezerwowy dostaje od Ancelottiego 19 minut na boisku, co jest czwartym najkrótszym wynikiem. Zawodnik z pierwszej jedenastki rozgrywa zaś średnio 83 minuty na spotkanie, co również jest najwyższą wartością w La Liga. To statystyki zatrważające - słaba prezencja drużyny to jedno, ale rosnące przemęczenie przyczynia się do większej liczby kontuzji. A z nimi madrytczycy mają niemałe kłopoty.
Linia partii linią obowiązującą
W obecnej sytuacji Realu kibice domagają się zimowych transferów. Wydawało się, że zwolennikiem takiego rozwiązania będzie też sam Ancelotti. Włoch jednak w ostatnim czasie zaczął ucinać wszelakie spekulacje o wzmocnieniach w styczniu, co zgadza się z podejściem Florentino Pereza.
- Transfery w styczniu? Dajmy spokój, rozmowa na ten temat to strata czasu. Mamy miesiąc, skoncentrujmy się na rzeczach bieżących - powiedział szkoleniowiec na jednej z konferencji prasowych.
To, z oczywistych względów, nie spodobało się fanom. Real ma stosunkowo wąską kadrę, sprowadzenie Mbappe oraz Endricka sprawiło, że latem nie poszerzono rywalizacji na większości pozycji. Teraz "Królewscy" płacą frycowe i płacić będą dalej. Trudno wyobrazić sobie dogranie reszty sezonu bez kolejnej poważnej kontuzji. Te zaś z łatwością przyczyniają się do kompletnego zaburzenia siły madrytczyków.
Władze klubu nie widzą w tym jednak większego problemu. Dziwić może to przede wszystkim w wypadku Ancelottiego, który bezpośrednio odpowiada za wyniki osiągane przez zespół. Mimo tego Włoch nieformalnie wyraził poparcie dla planu Pereza, który zakłada zaciśnięcie pasa zimą, wobec czego 65-latkowi coraz częściej zarzuca się kunktatorstwo prowadzące do podważenia i tak już chybotliwej pozycji trenera. "Królewscy" mają zamiar wydawać, ale dopiero latem. Pytanie czy będzie na kogo - Alphonso Davies jest o krok od podpisania nowej umowy z Bayernem Monachium, zaś Liverpool wciąż nie poddał się w sprawie Trenta Alexandra-Arnolda.
Jeśli tak, to kto?
Jednocześnie nie można zapominać, że Real nie nawykł do zmieniania trenerów w trakcie sezonu. W ostatnich dziesięciu przypadkach rozgrywek nie dokończyli jedynie Santiago Solari, Julen Lopetegui oraz Rafael Benitez, ale ich wyniki były zdecydowanie gorsze niż te osiągane przez Ancelottiego. Ponadto tylko jeden z nich - Lopetegui - został zwolniony w pierwszej części sezonu. Hiszpan zostawił "Królewskich" na dziewiątej pozycji w tabeli ze stratą siedmiu punktów do liderującej Barcelony, a na dodatek przegrał z CSKA Moskwa w Lidze Mistrzów.
Był absolutnie skończony, a tego o Ancelottim powiedzieć się nie da.
Szacunek do Włocha może być na tyle duży, że przysłania oczywiste mankamenty zespołu, które wydają się trudne do naprawienia. Niemniej, nie tylko te kwestie wpływają na dalsze trzymanie się posady przez Włocha. Skoro się zwalnia, to trzeba zatrudnić, a to zadanie niełatwe. Rynek trenerski jest dość szczelny, a liczba opcji ograniczona. W kim mógłby więc wybierać Real?
Wydaje się, że najbardziej oczywistą opcją jest Raul. 47-latek od dłuższego czasu czeka na posadę i cierpliwie buduje swoją pozycję w zespołach młodzieżowych. O ławce szkoleniowej "Królewskich" marzy tak bardzo, że odrzucał już oferty z Niemiec oraz Anglii. Jednocześnie postawienie na Raula byłoby opcją szalenie ryzykowną, Hiszpan nie ma żadnego doświadczenia w pracy z pierwszym zespołem, a wątpliwe, aby manewr z Zinedinem Zidanem udało się powtórzyć.
Z tych samych względów kwestionuje się Alvaro Arbeloę. 41-latek jest ceniony za swoje dokonania w drużynach juniorskich, ale ponownie - postawienie na niego wiąże się z testowaniem na żywym organizmie, a gwarancja sukcesu wcale nie jest większa niż w wypadku Ancelottiego, a przecież właśnie na tym zdaje się "Królewskim" najbardziej zależeć. Włoch z kilku kryzysów wyszedł już w trakcie swojej kariery, czego nie da się powiedzieć o żadnym ze wspomnianych Hiszpanów. Efekt nowej miotły na Santiago Bernabeu mógłby po prostu nie zadziałać.
Ciekawie natomiast, przynajmniej na pierwszy rzut oka, wygląda rozwiązanie, o którym sporo dyskutuje się w Hiszpanii. Chodzi o wzmocnienie sztabu szkoleniowego Realu poprzez dorzucenie do niego postaci pokroju Arbeloi. Były gracz Liverpoolu uważany jest za naprawdę skutecznego taktyka, a jego pomysły, w połączeniu z doświadczeniem Ancelottiego, mogłyby zaowocować skuteczną odbudową "Królewskich". Hiszpan miałby też szansę popracować z pierwszym zespołem i przygotować się do poważniejszych wyzwań w przyszłości. Pytanie tylko, czy sam Włoch w ogóle bierze taki scenariusz pod uwagę, skoro prawdopodobnie wiązałby się z ograniczeniem władzy nie tylko jego, ale Davide Ancelottiego, który obecnie pełni rolę asystenta.
Jeśli zaś do zmian nie dojdzie teraz, a Real nie osiągnie znaczącego sukcesu ani w Lidze Mistrzów, ani na krajowym podwórku, to można być pewnym, że "Królewscy" pożegnają Ancelottiego latem. Radio Marca przekazało niedawno, że Włocha ma zastąpić Xabi Alonso. Hiszpan nie ruszy się z Bayeru Leverkusen przed zakończeniem bieżącego sezonu, co sprawia, że klocki pasują do siebie idealnie. Alonso dokończy projekt w Niemczech, Ancelotti uniknie policzka w postaci szybkiego zwolnienia. Real jeden sezon bez trofeów przetrwa. Z bólem, ale przetrwa.