Co za wyczyn Legii Warszawa. Pod tym względem jest najlepsza w Europie

Co za wyczyn Legii Warszawa. Pod tym względem jest najlepsza w Europie
Pawel Bejnarowicz / pressfocus
Dominik - Budziński
Dominik Budziński04 Aug · 12:30
Legia Warszawa z wysokiego c rozpoczęła sezon 2024/25. Podopieczni Goncalo Feio nie tylko wygrali dwa pierwsze ligowe mecze, ale też rozgromili w dwumeczu eliminacji Ligi Konferencji walijskie Caernarfon aż 11:0. Tym samym “Wojskowi” dokonali czegoś, co w obecnej kampanii nie udało się jeszcze nikomu w Europie.
Warszawska Legia przystępowała do rywalizacji z walijskim rywalem jako wyraźny faworyt, ale chyba nikt nie spodziewał się, że piłkarze ze stolicy urządzą rywalowi aż taką masakrę. Caernarfon to oczywiście drużyna mocno przeciętna, by nie powiedzieć słaba, ale nie takich “ananasów” można oglądać w eliminacjach europejskich pucharów. Zresztą, czwartkowy rywal Legii wcześniej przedarł się przecież przez jedną rundę, eliminując Crusaders z Irlandii Północnej.
Dalsza część tekstu pod wideo
Tym bardziej docenić trzeba fakt, że Legia wygrała ten dwumecz aż tak przekonująco. U siebie 6:0, na wyjeździe, choć jeszcze do przerwy na tablicy wyników widniał bezbramkowy remis, ostatecznie 5:0. Łącznie 11:0 w dwumeczu. To nie tylko wyczyn robiący spore wrażenie, ale też pod wieloma względami rekordowy.
Legia zepchnęła m.in. ze stołka Amicę Wronki i Widzew Łódź w nieformalnym rankingu najwyższych zwycięstw polskich klubów w eliminacjach europejskich pucharów. Wspomniane dwa zespoły potrafiły pokonywać swoich rywali różnicą dziesięciu trafień. “Wojskowi” poszli o krok dalej. Dla formalności warto dodać, że Legia już kiedyś wygrywała 11:0, natomiast nie były to kwalifikacje, a dwumecz 1/16 finału Pucharu Zdobywców Pucharów przeciwko Vikingurowi Reykjavik.
Klub z Łazienkowskiej dokonał jednak sporego wyczynu nie tylko w skali naszego kraju. Nie ma bowiem żadnego zespołu, który w sezonie 2024/25 wygrałby w dwumeczu któregokolwiek z europejskich pucharów wyżej.
W obecnej kampanii za nami już 116 dwumeczów na arenach eliminacji Ligi Mistrzów (28), Ligi Europy (15) oraz Ligi Konferencji (73). W wielu z nich oglądaliśmy starcia zdecydowanych faworytów z kopciuszkami i drużynami na pewno jeszcze słabszymi niż Caernarfon. To jednak Legia wygrała najwyżej. Aż 11:0. Kilku rywali było blisko podobnego wyczynu, ale ostatecznie musiało obejść się smakiem.
Oto czołówka zestawienia:

3. Basaksehir - La Fiorita 10:1 (6:1, 4:0)

Na najniższym stopniu podium Basaksehir, czyli klub Krzysztofa Piątka. Polak dołożył zresztą sporą cegiełkę do obu wysokich zwycięstw, bo w pierwszym ze spotkań trafił do siatki, a w drugim ustrzelił nawet dublet. Turecka ekipa solidnie przejechała się po rywalu, choć trzeba podkreślić, że chyba z najsłabszego piłkarsko kraju w Europie. Kluby reprezentujące San Marino może i sprawiły kilka niespodzianek na starcie tej kampanii pucharów, natomiast ogólnie rzecz biorąc są po prostu bardzo, ale to bardzo słabe. Na pewno słabsze niż walijski przeciwnik Legii, któremu ta sprawiła jeszcze większe lanie.

2. FCSB - Virtus 11:1 (7:1, 4:0)

A skoro kilka słów poświęciliśmy już poziomowi piłki nożnej w San Marino, to wracamy do tematu, bo solidny oklep dostał też inny klub z tego kraju - Virtus. Miało to miejsce już kilka tygodni temu, w pierwszej rundzie eliminacji Ligi Mistrzów. Mistrz ostatniej, 55. federacji w rankingu UEFA, trafił na rumuńskie FCSB i zdecydowanie nie został potraktowany ulgowo. U siebie przegrał aż 1:7 i wydawało się, że w rewanżu, rozgrywanym na terenie rywala, może być jeszcze gorzej. Tym razem jednak Virtus zagrał nieco szczelniej w defensywie, co przełożyło się na “tylko” cztery gole dla rywali. Efekt? 11:1 w dwumeczu.

1. Legia Warszawa - Caernarfon 11:0 (6:0, 5:0)

Pogromców sanmarińskich ekip pogodziła jednak Legia Warszawa, która postanowiła iść o krok dalej i bez żadnej łaski potraktowała walijskie Caernarfon. Podopieczni Goncalo Feio od pierwszej do ostatniej minuty dwumeczu nie zadowalali się i tak ogromnym już prowadzeniem, dążąc do kolejnych trafień ze sporą pasją. U siebie wrzucili rywalowi szóstkę, a wynik mógł być wyższy, bo poza kilkoma niewykorzystanymi sytuacjami z gry, “Wojskowi” zaliczyli też zmarnowany rzut karny. Chociaż kwestia awansu już po rywalizacji w Warszawie była w zasadzie rozstrzygnięta, w rewanżu legioniści też walczyli o kolejne gole. I strzelili ich kolejne pięć. Wszystkie w drugiej połowie.
Nikt nie przyznaje oczywiście Legii medali za rozmiar zwycięstw, zwłaszcza na takim etapie rozgrywek, bo przejście Walijczyków było absolutnym obowiązkiem, ale to zawsze miłe oglądać polski zespół, który tak wysoko i zdecydowanie pokonuje rywali z innych krajów. Byle “Wojskowi” jakość potwierdzali teraz w starciach z już bardziej wymagającymi przeciwnikami.

Przeczytaj również