Co dalej z Thomasem Muellerem? Media piszą o możliwym odejściu z Bayernu. Tuchel daje pretekst
Thomas Mueller może odejść z Bayernu - alarmował ostatnio “Bild”. I choć sam Niemiec dał do zrozumienia, że raczej nigdzie się nie wybiera, to jego przyszłość faktycznie może stać pod znakiem zapytania. Szczególnie, że jego imiennik Tuchel nie waha się odstawić legendę klubu od składu.
W każdym niemieckim klubie funkcjonuje wśród kibiców instytucja tak zwanego “Fussballgotta”, czyli “Boga piłki”. Najczęściej chodzi tu o najbardziej zasłużonego dla klubu piłkarza, czasem o tego, który może i nie jest najlepszy, ale ma po prostu najdłuższy staż w drużynie (jak na przykład Tony Jantschke w Borussii Moenchengladbach). Czasem też wszyscy są “Fussballgottami”, jak na przykład w Unionie Berlin. Kiedy spiker stadionowy Christian Arbeit wyczytuje nazwiska zawodników znajdujących się w kadrze meczowej na dane spotkanie, cały stadion, po każdym nazwisku, wykrzykuje tenże właśnie predykat. Ale to wyjątek. Z reguły na to określenie trzeba sobie jakoś zasłużyć.
Klubowa legenda
Za takiego “Fussballgotta” w Bayernie można z całą pewnością uznać Thomasa Muellera. To ulubieniec nie tylko kibiców, ale i reporterów. Miałem przyjemność przeprowadzać z nim kilka pomeczowych rozmówek. Każdorazowo odniosłem wrażenie, że jest zainteresowany tym, by możliwie wyczerpująco i niesztampowo odpowiedzieć na pytanie. Mueller nie wydaje z siebie oklepanych formułek, po przefiltrowaniu których właściwie nic już z wypowiedzi nie zostaje. Odpowiadając na pytania, patrzy rozmówcy w oczy, żywo gestykuluje, szuka w głowie odpowiednich słów. Jest absolutnie naturalny i nie wytwarza wokół siebie aury człowieka zniecierpliwionego, który musi odbębnić przykry obowiązek.
Dla kibiców Bayernu Mueller to ucieleśnienie “Mia san mia”. To ktoś, kto ma status absolutnej i niekwestionowanej legendy. To pomnikowa postać, człowiek stamtąd, co w erze globalizacji piłki też ma dla kibiców duże znaczenie. Tak jak Marco Reus jest uosobieniem porażek Borussii Dortmund w minionej dekadzie, tak Thomas Mueller to twarz sukcesów Bayernu w tym okresie. Bawarczyk z krwi i kości, który na niwie klubowej i reprezentacyjnej wygrał wszystko, co było do wygrania.
Łamańce Nagelsmanna
Louis van Gaal rzucił kiedyś od niechcenia w eter, że “Mueller spielt immer!”, czyli “Mueller gra zawsze!”. Zdanie to przez lata urosło do rangi sentencji i smagało niczym bicz kolejnych trenerów Bayernu, którzy nie potrafili się do niego zastosować. Wszyscy ci, którzy próbowali układać sobie zespół bez Muellera, kończyli swoją przygodę z Bayernem jako przegrani. Niko Kovacowi do dziś wypomina się wypowiedź, w której stwierdził, że Mueller, owszem, może i zagra jeszcze w Bayernie pod jego wodzą, o ile będą braki w ludziach. Carlo Ancelottiemu też nie zawsze było po drodze z Niemcem, zwłaszcza w meczach Ligi Mistrzów, i też odszedł z Bayernu w niesławie. Nagelsmann? Także próbował kwestionować Muellera, ale szybko zrozumiał, że nie tędy droga. I być może stąd wzięły się te wszystkie łamańce taktyczne w Bayernie, czyli systemy hybrydowe i asymetryczne, w których próbował pomieścić na boisku i Musialę, i Muellera. Thomas Tuchel najwyraźniej nie chce iść tą samą drogą.
Przed dwumeczem z Manchesterem City Tuchel stwierdził, że nie są to spotkania pod Thomasa Muellera. Zapewne spodziewał się, że to City będzie prowadzić grę, a Bayern będzie czekał na kontry, w których liczy się przede wszystkim tempo biegu, a tego Mueller akurat do gry zespołu nie wnosi. Oba mecze potoczyły się zgoła inaczej. To zespół z Monachium trzymał przez większość czasu piłkę przy nodze, a City czekało na swoje momenty. Ponadto, Bayern Tuchela gra w sposób bardziej wyważony niż Bayern Nagelsmanna. Nie rzuca się wściekle na przeciwnika już na jego przedpolu. Czeka na właściwy moment, kiedy należy ruszyć do pressingu. Mueller był zawsze tym piłkarzem, który dawał reszcie drużyny sygnały, w którym momencie trzeba w sposób zorganizowany doskoczyć do rywala. Trudno było oczekiwać, by przeciwko City Bawarczycy często sięgali po wysoki pressing. O ile więc dało radę zrozumieć tok myślenia Tuchela w sprawie Muellera w kontekście tej rywalizacji, o tyle później okazało się, że starcia z Herthą i Werderem też nie były pod Thomasa Muellera. Tuchel tłumaczył, że wybrał Musialę, bo ten lepiej radzi sobie z dryblingiem w tłoku. No i w porządku, Ale jeśli mecze z City, z Herthą i z Werderem nie były meczami pod Thomasa Muellera, to jakie takimi są lub będą w przyszłości?
Języczek u wagi
Co ciekawe, analiza statystyczna wykazuje, że wartości osiągane w tym sezonie przez Muellera są bardzo zbliżone do tych, które miał choćby w poprzednim sezonie. Przebiega w meczu niemal identyczny dystans (11,3 km przy 11,2 w poprzednim roku), wygrywa taki sam procent pojedynków (45), zagrywa niemal tyle samo celnych podań w pole karne i kreuje bardzo podobne sytuacje strzeleckie swoim kolegom (współczynnik asyst oczekiwanych na 90 minut wynosi 0,39 przy 0,41 w poprzedni sezonie). Drastycznie spadła liczba asyst (tylko 7, przy 18 w poprzednim sezonie), ale to oczywiście ma większy związek z tym, że Mueller gra mniej niż w poprzednim sezonie, no i nie ma u swojego boku Roberta Lewandowskiego, z którym rozumiał się na boisku doskonale i który finalizował wiele dograń Thomasa.
No i tutaj dochodzimy do sedna sprawy. Nie jest tajemnicą, że Mueller najlepiej czuje się na boisku w roli drugiego napastnika, mając u swojego boku typową “dziewiątkę”, która ściąga na siebie uwagę obrońców. To wtedy jego zalety, czyli czytanie gry, piłkarska inteligencja, rozpoznawanie przestrzeni, są dla zespołu najbardziej przydatne. Paradoksalnie więc, wydaje się, że łatwiej byłoby Tuchelowi zmieścić Muellera w składzie, gdyby miał do dyspozycji Choupo-Motinga. To jedyny ofensywny gracz Bayernu mogący grać tyłem do bramki i potrafiący zagrać “na ścianę” z pomocnikami, z obrońcami na plecach. Ten jest jednak kontuzjowany, w związku z czym trener Bayernu szuka z przodu innych rozwiązań i innego typu napastników niż Mueller. Próbuje postawić na dynamikę i eksplozywność, przy czym - jak widzimy po ostatnich meczach - niełatwo uwypuklić te atuty przy drużynach stojących bardzo głęboko i kompaktowo w okolicach własnego pola karnego.
“Sport Bild” poinformował w środę, że Thomas Mueller myśli o odejściu z klubu. Chce jeszcze co najmniej przez rok pograć na najwyższym poziomie i rywalizować o trofea.
Abstrahując od tego, czy to prawda, czy nie - Oliver Kahn twierdzi, że do tego nie dojdzie i będzie próbował przekonać Muellera, że nadal jest on Bayernowi bardzo potrzebny. Bo faktycznie jest, zwłaszcza… szefom klubu. Kahn i Hasan Salihamidzic są u kibiców na cenzurowanym po wydarzeniach z bieżącego sezonu. Nie wszyscy rozumieli zasadność zwolnienia Nagelsmanna, a nawet jeśli zgadzali się z decyzją bossów, to załamywali ręce nad stylem przeprowadzenia tej roszady. Co rusz słychać w Niemczech głosy, że pod przywództwem obu panów to bayernowe “Mia san mia” traci na znaczeniu i wartości. Nie wszystkim jest po drodze z flagowym projektem Kahna o nazwie Bayern AHEAD, który w opinii wielu przekształca Bayern w bezduszną korporację. Thomas Mueller to więc dla klubowych macherów wizerunkowy języczek u wagi. Nie mogą sobie pozwolić na to, by zaognić kolejny front (o ile oczywiście obaj pozostaną na stanowiskach po posiedzeniu rady nadzorczej 30 maja).
Oczekiwania a rzeczywistość
Inna sprawa, że Mueller wciąż jeszcze broni się sportowo, przynajmniej na poziomie Bundesligi. Zalicza gola lub asystę co 109 minut, to niezmiennie bardzo dobry wynik. W kolejnym sezonie nadal może być bardzo przydatnym zawodnikiem w Bayernie. Nie będzie już jednak lokomotywą ciągnącą drużynę w tych największych meczach. Do tego brakuje mu już na tym poziomie nieco fizyczności. Mueller nie jest ani na tyle silny, by przepychać się z obrońcami, ani na tyle szybki (w najszybszym sprincie w tym sezonie osiągnął tylko 31,7 km/h, a przecież najlepsi zawodnicy osiągają nawet i 36 km/h), by im uciec. Nie jest też tak brylantowym technikiem, jak chociażby Mario Goetze, ale za to piłkarzem, który może jeszcze nieźle funkcjonować w odpowiednim systemie i na odpowiedniej pozycji.
Pytanie, czego tak naprawdę Thomas Mueller oczekuje. W jego wieku i przy jego parametrach ze świecą szukać klubu w Europie, który gwarantowałby mu walkę o tytuły, a jednocześnie dałby mu przybliżone zarobki do tych, które ma w Monachium (szacunkowo to nawet 20 mln euro brutto). Albo więc musiałby mocno ograniczyć swoje wymagania finansowe, albo pogodzić się w Bayernie z taką samą rolą, jaką pełni Marco Reus w Dortmundzie, a więc piłkarza o statusie absolutnej legendy, który nie jest już jednak graczem pierwszego planu i musi czekać na swoje momenty.
I gdybym miał typować, obstawiałbym, że tak właśnie się stanie. Mueller w swoim stylu skomentował te wszystkie doniesienia prasowe. Wstawił na swój Instagram zdjęcie z jednym ze swoich koni (prowadzi w Monachium stadninę, a jego żona Lisa zawodowo zajmuje się jeździectwem) i dopisał: “Gdybyś tylko umiał czytać gazety…”. Kibice Bayernu zwrócili jednak baczniejszą uwagę na jeszcze jeden dopisek - #nurderfcb, a więc #tylkofcb. O FC Barcelonę Muellerowi raczej nie chodziło…