Cichy bohater Barcelony. ”Wiązał ich niczym krawaty”. To przesądziło o zwycięstwie
Jaki sposób FC Barcelona znalazła na Bayern? Jak ocenimy występ Roberta Lewandowskiego? Analiza meczu udowadnia, że w przypadku tej dyscypliny sportu czasem mniej znaczy więcej.
Krok w przód czy wykrok?
Przed szlagierowym starciem fazy ligowej Ligi Mistrzów w przestrzeni publicznej zaczęło pojawiać się coraz więcej głosów dotyczących słuszności gry wysoko ustawioną linią obrony po stronie Barcelony. Do tej pory podopieczni Hansiego Flicka słynęli z zastawiania największej liczby pułapek ofsajdowych w europejskiej piłce, lecz mierzyli się głównie z rywalami klasy średnio-niskiej. Tym razem stanęli naprzeciwko Bayernu Monachium, którego ofensywa oparta jest na dynamice skrzydłowych, takich jak Serge Gnabry, Michael Olise, Kingsley Coman czy Leroy Sane. Wobec tego zewsząd zastanawiano się nad tym, czy nie lepiej obniżyć nieco blok obronny i wyjątkowo zagrać wbrew własnym zasadom, lecz Vincent Kompany nie spodziewał się jakiejkolwiek zmiany nastawienia po stronie “Barcy”.
Od początku meczu w stolicy Katalonii wydarzenia zaczęły układać się dokładnie tak, jak przewidział belgijski trener oraz do czego przyzwyczajeni byli miejscowi kibice. FC Barcelona pressowała Bayern możliwie jak najczęściej i jak najwyżej, kryjąc indywidualnie, a uwagę mogło przykuć ustawienie piłkarzy Flicka. Niemiec od początku obecnego sezonu wprowadził w grze obronnej kilka korekt, spośród których główna dotyczy pozycji skrzydłowych. Obecnie w pierwszej linii znajdują się Raphinha i Lamine Yamal, doskakujący do środkowych obrońców i bramkarza, a dotąd najbardziej wysunięty gracz, Robert Lewandowski, schodzi piętro niżej do defensywnego pomocnika rywali. W ten sposób Barcelona zamyka wszystkie opcje podania przez środek i prowokuje przeciwników do niekontrolowanych długich podań. Po tak założonym pressingu Yamal w 26. minucie niemal zmusił do błędu Manuela Neuera wewnątrz pola bramkowego, co mogłoby zakończyć się spektakularnym golem po pułapce pressingowej.
Jak każdy system, również i ten barceloński ma jednak swoje wady. W związku z tym, że skrzydłowi podchodzą tak wysoko w pobliże światła bramki, wyżej w boczne sektory muszą podążyć za rywalami boczni obrońcy (na obrazku Kounde). To powoduje, że cała linia obrony rozciąga się wzdłuż i wszerz, i także środkowi obrońcy zmuszeni są do opuszczenia swoich stref (Cubarsi). Bayern mógł wykorzystać to całkiem bezpośrednio, wyciągając stoperów do przodu i wbiegając za ich plecy - szczególnie właśnie Pau Cubarsiego, który spośród wszystkich obrońców “Barcy” najczęściej łamie linię defensywną i póki co najsłabiej orientuje się w przestrzeni. Wicemistrz Niemiec nie wykorzystywał jednak tej sposobności i miał inny pomysł na grę.
Tak, jak na poprzedniej grafice między linie po lewej stronie schodził Harry Kane, tak po prawej podobne miejsce zajmował Thomas Muller. Poprzez ustawienie tej dwójki Bayern chciał zmieniać stronę gry jednym podaniem na przeciwległą flankę, gdzie miał przewagę liczebną. Wielokrotnie dochodziło do sytuacji, że lewy obrońca Barcelony, Alejandro Balde, przeciwstawiał się dwóm rywalom, Raphaelowi Guerreiro i Michaelowi Olise. Wszystko jednak zaczynało się od tego, że Bayern wbiegał za plecy wysoko ustawionego Raphinhi.
Dzięki tak zapoczątkowanym akcjom Harry Kane strzelił dwa gole, z których jeden został uznany. W 18. minucie Michael Olise otrzymał piłkę na prawym skrzydle i jako lewonożny zawodnik mógł łatwo dokonać kolejnej zmiany strony. Na drugim skrzydle czekał już niepilnowany Serge Gnabry, po którego podaniu Kane zdobył bramkę z piątego metra. Portal FotMob wycenił tę szansę na 0.5 gola oczekiwanego, co było najlepszą okazją strzelecką Bayernu w tym spotkaniu.
Warto dodać, że gdy goście osiągali przewagę z piłką i Barcelona schodziła do (teoretycznie) nieco niższej defensywy, jej linia obrony wciąż ustawiona była na 45-50 metrze od własnej bramki. Owszem, wszyscy piłkarze gospodarzy zajmowali pozycje wręcz ekstremalnie blisko siebie, w odległości zaledwie kilkunastu metrów, lecz wciąż pozostawiali mnóstwo wolnej przestrzeni przed i za ostatnią linią. W takich sytuacjach brak presji na rywalu z piłką mógł skończyć się bardzo źle. Defensorzy wówczas powinni ustawiać się bokiem, by być gotowym na szybką reakcję w kierunku własnej bramki po podaniu za plecy. Mimo tego Bayern rzadko próbował bezpośrednio dostać się za linię Barcelony i wolał najpierw rozciągnąć grę do skrzydła.
Dopiero stamtąd najczęściej następowało podanie do zawodnika atakującego przestrzeń, na co gotowy był już bramkarz “Barcy”, Inaki Pena. Hiszpan w ostatnim spotkaniu z Sevillą zanotował aż trzy takie interwencje w pierwszym kwadransie, co w dużej mierze zapewnia mu pierwszeństwo w rywalizacji z Wojciechem Szczęsnym. Jak zauważył TUTAJ w Programie Piłkarskim na kanale Meczyki.pl Michał Zachodny, Pena notuje w tym sezonie średnio pięć takich zagrań na mecz, zaś Szczęsny w ani jednych rozgrywkach nie zaliczył wyższej średniej niż dwa na spotkanie.
W momentach, kiedy Barcelona zaczynała ”odpadać” w kierunku własnej bramki, nieocenione okazywało się wsparcie w defensywie Marca Casado. 21-latek wypełniał wszystkie luki pomiędzy obrońcami (tzw. półprzestrzenie), pozwalając im zarazem bez obaw doskakiwać do przeciwników bliżej linii bocznej. Takie ustawienie jest zresztą stałym punktem w grze obronnej Barcelony. Jeśli ”linia frontu” z wysoko ustawionymi skrzydłowymi zostanie minięta, defensorów zawsze ubezpieczają Casado i Pedri jako dwaj defensywni pomocnicy.
Wyciągnięci ze strefy komfortu
Pomimo ogromnego ryzyka podejmowanego przez obronę Barcelony, nie przełożyło się to na tak wiele klarownych okazji bramkowych rywali - w przeciwieństwie do defensywy Bayernu. Piłkarze z Katalonii w najniższej linii starali się zachowywać możliwie równe ustawienie strefowe, zaś monachijczycy kompletnie się do tego nie stosowali. W wysokiej obronie koncentrowali się niemal tylko na kryciu jeden na jednego, w związku z czym każdy z czterech defensorów (od prawej: Guerreiro, Upamecano, Kim Min-jae i Davies) mógł zostać wyprowadzony przez rywala nawet na drugą stronę boiska. ”Blaugrana” korzystała z tej taktyki bezlitośnie, a kluczową rolę odgrywał w tych momentach Robert Lewandowski.
Kapitan reprezentacji Polski wyciągał stoperów Bayernu ze stref i wiązał ich z dala od bramki niczym długie krawaty. Należy jednak dodać, że jego gra opierała się głównie na działaniach bez piłki, a jeśli futbolówka docierała do ”Lewego”, Barca korzystała z tego jako ”wabik” na obrońców gości. Obniżenia pozycji przez RL9 tworzyły mnóstwo przestrzeni skrzydłowym, którzy co rusz wbiegali za linię obrony. W ten sposób swojego pierwszego z trzech goli zdobył Raphinha…
…który również w 36. minucie - podobnie jak Lewandowski - skupił uwagę Kima i pozwolił Ferminowi Lopezowi wbiec za linię przy golu na 2:1.
Bramka na 3:1 to kolejna sytuacja typu ”chodź za mną”. Po opanowaniu piłki po wrzucie z autu, Casado wykonał bezpośredni przerzut do Raphinhi w nieco monachijskim stylu. Brazylijczyk przeciwstawiał się w tej sytuacji tylko Raphaelowi Guerreiro, który nie mógł liczyć na wsparcie, ponieważ zwykle najbliżej ustawiony Dayot Upamecano został… skupiony przez ”Lewego”. Francuskiemu stoperowi w interwencji powrotnej zabrakło dosłownie jednego-dwóch kroków, by zablokować strzał Raphinhi, który ostatecznie znalazł drogę do siatki. Duża w tym zasługa Roberta Lewandowskiego.
Dzieła zniszczenia Bayernu dokonał sam Brazylijczyk po szybkim przejściu do ataku po rzucie wolnym Bayernu. Podstawą sukcesu tej akcji było najpierw pierwsze podanie do przodu do Lamine’a Yamala, a następnie ponowna zmiana strony do Raphinhi. Warto zaznaczyć, że w każdej z sytuacji bramkowych pojedynkował się on z zaledwie jednym rywalem ustawionym pod piłką. W takich momentach jakość indywidualna zawodnika daje o sobie znać w największym stopniu, dzięki czemu reprezentant Brazylii wracał do domu ze statuetką piłkarza meczu i futbolówką po zdobyciu hat-tricka.
”Lewy” pomocnikiem?
Między niedawnymi meczami polskiej kadry przeciwko Portugalii i Chorwacji szerokim echem odbiły się słowa Roberta Lewandowskiego dotyczące jego pozycji na boisku:
Tymczasem w meczu z Bayernem kapitan reprezentacji Polski również cofał się na własną połowę, lecz nie było to desperackie branie gry na siebie, gdy pozostali zawodnicy nie tworzyli linii podania, tylko część zaplanowanej strategii meczowej - i to głównie bez piłki.
Według danych markstats ”Lewy” wykonał zaledwie 15 podań w całym meczu i tylko Fermin Lopez zaliczył mniej zagrań, dziewięć. Jak wynika również ze średnich pozycji na boisku, numer "9" Lewandowskiego w niebieskim zespole był dopiero trzecim najwyżej ustawionym, po ww. Lopezie i Raphinhi. Mogłoby się wydawać, że wobec tych liczb wpływ RL9 na grę był mniejszy niż w poprzednich meczach ligowych, lecz wcale tak nie było. Robert świetnie tworzył miejsce na boisku swoim partnerom i w tym przypadku należy przyznać rację słowom Johanna Cruijffa:
- W meczu jesteś w posiadaniu piłki średnio tylko przez dwie minuty, dlatego najważniejsze jest to, co robisz przez pozostałe 88.
Wydarzenia w meczu Barcelony z Bayernem celnie oddaje jeszcze jedna statystyka. W ostatnich meczach ligowych oba zespoły zaliczyły kolejno 23 i 33 sekwencje w ataku z co najmniej dziesięcioma celnymi podaniami pod rząd, zaś w bezpośrednim starciu Ligi Mistrzów mieliśmy do czynienia z jedynie 11 i 15 takimi seriami, czyli było ich ponad dwa razy mniej. Stało się tak ze względu na intensywniejszy pressing przeciwników, który zespoły chciały ominąć bardziej bezpośrednio:
a) wyciągając obrońców ze stref i wbiegając za plecy - Barcelona,
b) oraz przenosząc grę z jednego skrzydła na drugie i dopiero potem zagrywając za linię obrony - Bayern.
Nie ulega wątpliwości, że mecz na wzgórzu Montjuic stanowił doskonały przykład nowoczesnego futbolu opartego na grze pressingiem, kryciu jeden na jednego i napędzaniu ataków skrzydłami, by ostatecznie zaatakować spomiędzy. Po trzybramkowych zwycięstwach Barcelony i Realu Madryt w Lidze Mistrzów, odniesionych w określony sposób, sobotnie El Clasico zapowiada się doprawdy frapująco.