Chelsea sprzedała drużynę... samej sobie. Kreatywna księgowość wpakuje klub w kłopoty? Jest reakcja UEFA

Już w czwartek Chelsea zmierzy się z Legią Warszawa w ćwierćfinale Ligi Konferencji. Klub, który celuje w powrót do Ligi Mistrzów, podpadł ostatnio w UEFA tym, że sprzedał swój zespół kobiet za 200 milionów funtów... samemu sobie.
To absolutny rekord w kobiecej piłce. Dotychczas najdrożej sprzedanym kobiecym zespołem był niedawno powstały, północnoamerykański Angel City FC. Szefom Chelsea należałoby gratulować świetnego interesu, gdyby nie fakt, że sprzedali go samym sobie. A dokładnie siostrzanej spółce Blueco 22 Midco Limited należącej, tak jak Chelsea FC Holdings Ltd, do grupy Blueco.
To pozwoliło Chelsea zaliczyć zysk za ostatni rok rozliczeniowy (2023/24) w wysokości 128 milionów funtów i wyjść na plus w księgach. Bez tej sprzedaży klub poniósłby stratę przewyższającą limity dozwolone w ramach finansowych zasad Premier League i UEFA. To wiąże się z karami finansowymi, odjęciem punktów lub nawet, w skrajnym przypadku, wycofaniem z rozgrywek. I to właśnie grozi teraz Chelsea. Bo o ile regulamin Premier League pozwala na sprzedaż swoich aktywów siostrzanym spółkom, o tyle UEFA się na to nie godzi.
Przepłacili?
Ale zacznijmy od początku. W sobotę klub ogłosił sprawozdanie finansowe za rok 2023/24. Zaliczył w nim spadek przychodu o dziewięć procent, do 468,5 mln funtów. Spowodowane to było, między innymi, brakiem awansu do europejskich pucharów, pierwszy raz od sezonu 2016/17.
Zaliczył też koszty operacyjne na poziomie 213,3 mln funtów. To nieco mniej niż 218 mln funtów w roku 2022/23, ale nadal zdecydowanie najwięcej w Premier League. Dla porównania, Aston Villa to jedyny pozostały klub w stawce, którego koszty wyniosły ponad 100 mln funtów (145,3 mln).
Mimo tego, w porównaniu ze stratą w wysokości 90,1 mln funtów w roku 2022/23, w kolejnym klub zaliczył zysk - 128,4 mln funtów na plusie. Było to możliwe jednak wyłącznie dzięki sprzedaży żeńskiej drużynie spółce, która należy do tych samych właścicieli co sam klub. Za 198,7 milionów funtów. Mówimy o drużynie, która w roku (albo patrząc z perspektywy sportowej - w sezonie) 2023/24 zanotowała przychód na poziomie 11 mln funtów i stratę 9 mln funtów. Wydaje się to nieco przepłacony zakup.
Jako pierwszy o tym sprytnym pomyśle władz Chelsea napisał Martyn Ziegler z The Times. On też kilka dni później poinformował, że UEFA nie zaakceptuje wpisania tego do rubryki przychodów.
- Zasady finansowe Premier League zezwalają na sprzedaż aktywów siostrzanym spółkom, ale przepisy UEFA - nie. Dlatego obecnie Chelsea prowadzi negocjacje z europejską unią piłkarską i szuka porozumienia. Prawdopodobnie skończy się na karze finansowej i nowym planie finansowym, który będzie miał przedstawić klub. Efekty rozmów spodziewane są w maju. Jeśli Chelsea złamie zasady po raz kolejny, czeka ją zawieszenie w europejskich rozgrywkach - czytamy.
Odkąd amerykańskie konsorcjum Todda Boehly'ego i Behdada Eghbaliego przejęło Chelsea z rąk Romana Abramowicza w 2022 roku, klub podpisał kontrakty z ok. 40 nowymi piłkarzami, na których wydał ponad miliard funtów. To część długofalowej polityki, która docelowo ma sprawić, że Chelsea będzie znakomicie zarabiać na utalentowanych zawodnikach, ale na razie ma najdrożej zbudowaną kadrę na świecie (1,437 mld funtów, drugi Manchester City - ponad 300 mln funtów mniej), a "nie dojeżdża" część sportowa. Dlatego finanse trzeba łatać różnymi zabiegami kreatywnej księgowości, znanymi wcześniej w sporcie amerykańskim, ale nie w Anglii.
Sprytny plan
W części ostatniego Magazynu Premier League w Viaplay poświęconego temu tematowi, Michał Zachodny przypomniał o długich, nawet siedmio- i ośmioletnich kontraktach podpisywanych z zawodnikami (np. z Mychajło Mudrykiem, Enzo Fernandezem czy Nicolasem Jacksonem), w których kwotę odstępnego wydaną na transfer rozkładano na wszystkie lata rozliczeniowe. Spotkało się to z dość szybką reakcją UEFA, która obecnie zezwala na amortyzację kwoty transferu tylko na maksimum pięć lat.
W zeszłym roku Chelsea Holdings sprzedało samym sobie (a dokładnie kolejnej spółce-siostrze Blueco 22 Properties Limited) dwa hotele - Copthorne i Millennium - które znajdują się przy Stamford Bridge za 76,5 mln funtów, co też poprawiło wyniki finansowe. Premier League zgodziła się na to, ale po analizie finansowej obniżyła wartość hoteli o 6 mln. Niewykluczone, że to samo spotka drużynę kobiet.
- Jest jeden drobny szczegół, który nazywa się Fair Market Value - FMV - czyli, mówiąc wprost, nie możesz sobie wymyślić, że sprzedajesz zespół kobiet za 200 mln funtów, bo on nie jest tyle warty. To się musi zgadzać z realiami rynku. Jeżeli Saudyjczycy zapłacili za Newcastle jako klub 300 mln funtów, to nikt nie uwierzy, że drużyna Chelsea kobiet jest warta 200 mln. Jej wartość w tym zeznaniu zawyżono 18-krotnie - zauważa komentator Premier League, Przemysław Pełka.
Tylko dzięki sprzedażom hoteli i zespołu kobiet klub mieści się w limitach PSR (Profit and Sustainability), zgodnie z którymi w trzyletnim okresie nie może przekroczyć 105 mln funtów straty. Za lata 2022-24 wynosi on 83,1 mln funtów. Gdyby nie te dwie sprzedaże, byłoby to 358,3 mln funtów, czyli ponad trzykrotne przekroczenie limitu.
Trzyletni limit w ramach przepisów UEFA jest nieco wyższy (ale za to, jak widać, lepiej pilnowany) i wynosi 170 mln funtów. W Europie obowiązuje też jednak zasada zdrowego stosunku wydatków na pensje do całego przychodu - obecnie płace nie mogą przekraczać 80 proc. obrotu, ale od nowego sezonu będzie to już 70 proc. Tymczasem w Chelsea stanowią one 72 proc. To najwyższy stosunek w klubach z tzw. Big Six. W następnym Liverpoolu wynosi 63 proc.
Co dalej?
- Co tu dużo mówić, Chelsea potrzebuje takich rzeczy, by móc funkcjonować na najbliższe kilka lat. Jak wiele jest takich kruczków? Co jeszcze można sobie sprzedać i za ile, żeby móc dalej wydawać? Na pewno będą dalej sprzedawać wychowanków. Mówimy o rzeczach, które skupiają zainteresowanie wokół Chelsea, ale nie na drużynie, tylko na tym, żeby ta machina finansowa funkcjonowała na zasadach ligi. Bo nie chcę powiedzieć na zdrowych zasadach - skomentował Zachodny.
Chelsea oczekuje na efekty rozmów prawników z UEFA, na wycenę realnej wartości zespołu kobiet przez Premier League, ale przede wszystkim na powrót do Ligi Mistrzów i na występ w Klubowych Mistrzostwach Świata tego lata. Te drugie gwarantują ogromny zastrzyk pieniędzy z FIFA. Ten pierwszy nadal jest realny, ale takie wyniki i takie występy jak niedzielne 0:0 z Brentford nie pomagają. Premie z Ligi Konferencji w tych realiach wystarczą co najwyżej na waciki.