Chaos z wyborem nowego trenera FC Barcelony. Nierealne wymagania Xaviego, Laporta gubi się w zeznaniach
Wciąż nie wiemy, kto w przyszłym sezonie poprowadzi FC Barcelonę. Wygląda na to, że nawet sam klub nie posiada sprawdzonej informacji na ten temat. Casting na “nowego” trenera zaczyna przypominać komedię.
Już od kilku tygodni wiadomo, że Xavi Hernandez planuje opuścić Barcelonę 30 czerwca. Trener parę miesięcy wcześniej przedłużył kontrakt o kolejny sezon, ale stracił cierpliwość po serii fatalnych wyników. Wydawało się, że priorytetem “Blaugrany” będzie znalezienie najlepszego możliwego następcy. Swego czasu w mediach przewijała się lista mniej lub bardziej atrakcyjnych kandydatur. Od niedawna w stolicy Katalonii króluje jednak temat potencjalnego zwrotu akcji i pozostawienia obecnego szkoleniowca na stanowisku. Sam ten pomysł pokazuje, w jak absurdalnym kierunku skręciła dyskusja na temat tego, kto powinien podjąć się wyzwania wyprowadzenia mistrzów Hiszpanii na prostą.
Zaufanie za nazwisko
27 stycznia Xavi oficjalnie ogłosił, że odejdzie z Barcelony po zakończeniu sezonu. Przy czym nie było to oświadczenie na miarę Juergena Kloppa, który po latach sukcesów w Liverpoolu zgłosił konieczność odpoczynku. Z kolei były pomocnik poinformował o tym na konferencji prasowej po kolejnej kompromitacji swoich podopiecznych. Katalończycy przegrali wówczas 3:5 z Villarrealem, po raz pierwszy od lat 60. stracili pięć goli w ligowym meczu domowym. Chwilę wcześniej odpadli jeszcze z Copa del Rey i dostali lanie 1:4 od Realu Madryt w krajowym Superpucharze.
Warto przypomnieć o tych wszystkich wynikach, ponieważ zdaje się, że sami włodarze “Barcy” mogli o nich zapomnieć. W ostatnich tygodniach faktycznie zespół zanotował widoczny progres. Od 11 meczów pozostaje niepokonany, notując bilans ośmiu zwycięstw i trzech remisów. Po wpadce z Villarrealem zdobył 23 na 27 możliwych punktów w lidze i awansował do ćwierćfinału Champions League. Ogłoszenie Xaviego widocznie zmobilizowało piłkarzy do wskoczenia na wyższe obroty. Czy to jednak wystarczający powód, aby zaufać mu na kolejny sezon?
- Gdyby to nie był Xavi, już bym go zwolnił. Wcześniej nie poruszaliśmy tematu odejścia. Ani razu nie przyszło mi do głowy zwolnienie Xaviego. Po meczu z Villarrealem uważnie go wysłuchałem, ponieważ to uczciwy człowiek, który absolutnie kocha Barcelonę. Powiedział mi, że wiele o tym myślał, znajduje się pod dużą presją i uważa, że taka decyzja będzie najlepsza, ponieważ pozwoli uwolnić zawodników. W przypadku innego trenera nie zaakceptowałbym jednak modelu pozostania do końca sezonu - powiedział na początku lutego Laporta na antenie RAC 1.
- Chciałbym, aby Xavi kontynuował pracę w Barcelonie. On już to wie, mówiłem mu o tym. Zapytałem nawet, czy mógłby w jakiś sposób zmienić swoją decyzję, ale widziałem, że jest do niej przekonany. Ciągle powtarza, że pod koniec sezonu odejdzie tak, jak to ustaliliśmy, ale zobaczymy. Nie wywierajmy na siebie presji, bo na chwilę obecną taka formuła działa - to już słowa prezesa z 22 marca.
Skreślenie lepszych trenerów
Można odnieść wrażenie, że Barcelona chyba nieco zachłysnęła się pierwszym udanym okresem w tym sezonie. Wystarczyło kilka tygodni, aby Xavi, który zasługiwał na zwolnienie, nagle znów był uważany za najlepszego kandydata do prowadzenia zespołu. Katalońska prasa od początku marca powtarza, że działacze opowiadają się za kontynuowaniem współpracy z 44-latkiem. Jednocześnie punktuje się potencjalne wady u trenerów, którzy teoretycznie mogliby być zatrudnieni.
- Nazwisko Roberto De Zerbiego notuje spadki na trenerskiej giełdzie Barcelony. Jego brak doświadczenia w klubach z najwyższej półki i klauzula wynosząca od 10 do 25 mln euro grają przeciwko niemu. Kolejnym, który stracił w tym wyścigu, jest Mikel Arteta. W Barcelonie chcą bardziej doświadczonego trenera. W przypadku Tuchela przeciwnościami są jego nieregularność i nieprzewidywalność oraz porywczy charakter. Z kolei Julian Nagelsmann to świetny trener pod względem taktycznym, ale jego problemem jest stabilizacja, po mniej produktywnym okresie w Bayernie, przygotowuje teraz Niemców do EURO - opisał Fernando Polo z Mundo Deportivo.
Obserwując sytuację z boku, wygląda to tak, jakby nikt nie był godzien przejąć schedy po Xavi. Tym samym szkoleniowcu który tak naprawdę utrzymał stanowisko głównie przez wzgląd na wybitną karierę piłkarską. Oczywiście, że można chwalić 44-latka za bardziej udaną passę w lutym i w marcu. Ale nie należy przy tym wszystkim zapominać o pierwszej połowie rozgrywek, która była po prostu fatalna. “Barca” szybko wypisała się z realnej walki o mistrzostwo, gubiąc punkty przeciwko takim ekipom, jak Granada, Mallorca, Getafe czy Rayo Vallecano. Na arenie europejskiej nie uniknęła wstydliwych porażek z Szachtarem Donieck i Antwerpią. Potrafiła tracić po minimum cztery gole z Gironą, Realem Madryt, Athletikiem i Villarrealem. To wszystko są fakty.
Trudno nagle odsunąć wszystkie wpadki na boczny tor, patrząc krótkowzrocznie na kilka poprzednich meczów. Zwłaszcza, że praktycznie obowiązkiem Barcelony było uporanie się z mizernym w tym sezonie Napoli i ustabilizowanie formy punktowej przeciwko niżej notowanym rywalom na krajowym podwórku. Xavi nagle nie stał się zatem żadnym wielkim cudotwórcą. Po prostu wraz z całą drużyną zaczął robić swoje.
Nierealne wymagania
- Nie chciałbym, żeby Xavi odszedł, przedłużyliśmy z nim kontrakt, ponieważ wierzyliśmy w długoterminowy projekt. On miał swoje powody, ale ja mam taką samą opinię, jak prezes, chcę, żeby Xavi został. To była decyzja trenera i jeśli będzie chciał ją zmienić, to musi wyjść od niego - podkreślił ostatnio Deco w wywiadzie dla Catalunya Radio. - Zobaczymy, co się wydarzy. Wiecie, co ja myślę na ten temat, bardzo lubię Xaviego - wtórował po rewanżu z Napoli Rafa Yuste, wiceprezes "Barcy".
Teraz właściwie na każdym kroku włodarze Barcelony podkreślają zaufanie do Xaviego. Kilka lepszych meczów sprawiło, że Joan Laporta i jego świta nagle nie mówią czegoś na zasadzie: “Jako trener w sumie zasługujesz na zwolnienie, ale byłeś dobrym piłkarzem, więc zrobimy jak uważasz”. Po ostatnich doniesieniach widać, że sam trener poczuł zmianę. Teraz to on rozdaje karty i chce to maksymalnie wykorzystać.
- Xavi chce projektu. Nie chce rozmawiać z czterema czy pięcioma piłkarzami, z których żaden nie przyjdzie, jak z Bernardo Silvą, Martinem Zubimendim etc. Xavi nie zaakceptuje sytuacji i będzie chciał gwarancji, jeśli ponownie rozważyłby decyzję o pozostaniu w przyszłym sezonie na stanowisku trenera - opowiedział David Bernabeu Reverter z dziennika Sport.
Oczywiście wiadomo, że obecna sytuacja finansowa Barcelony raczej nie pozwala myśleć o transferach Bernardo Silvy, Martina Zubimendiego czy Joshuy Kimmicha. Przypomnijmy, że w poprzednim letnim okienku klub sprzedał piłkarzy za ponad 100 mln euro i mógł sobie pozwolić tylko na wydatek w wysokości 3,4 mln euro na Oriola Romeu. Pozostałe wzmocnienia nie obciążyły budżetu, ponieważ Joao Cancelo i Joao Felix zostali wypożyczeni, a Ilkay Guendogan oraz Inigo Martinez przyszli na zasadzie wolnych transferów. W najbliższym mercato raczej również można spodziewać się wypożyczeń i polowania na rynkowe okazje, a nie rozbijania banku na najbardziej rozchwytywanych zawodników.
Załóżmy jednak, że “Barca” w magicznych okolicznościach dokonuje wielkich zakupów. Jej wyjściowy skład wygląda następująco: Ter Stegen - Kounde, Araujo, Cubarsi, Cancelo - Zubimendi, Bernardo Silva, Guendogan, Pedri/Gavi - Yamal, Lewandowski. Nie oszukujmy się, mocne zestawienie. Według katalońskich mediów właśnie taką drużynę Xavi chciałby mieć do dyspozycji. Pozostaje jednak zastanowić się nad tym, czy najlepszym pomysłem byłoby powierzenie tak jakościowej ekipy akurat temu trenerowi.
Skoro Katalończyków teoretycznie stać byłoby na kilka transferów, to tym bardziej mogłaby sobie pozwolić na zatrudnienie menedżera z wyższej półki. Takiego, który znajdzie przepis na wygrywanie wcześniej niż w lutym, tracąc po drodze szanse na trzy krajowe trofea. Takiego, który szybciej poukłada defensywę, opracuje odpowiednią strukturę pressingu i ograniczy element przypadku w funkcjonowaniu linii ataku. Bolączki te przez wiele miesięcy niszczyły Barcelonę od środka. I jedną z głównych osób odpowiedzialnych za kryzys był nie kto inny, ale właśnie Xavi. Wydaje się zatem, że chwilowe wyjście z dołka, to wciąż za mało, aby oczekiwać zbudowania dream-teamu. Chociaż włodarze widocznie myślą inaczej.
Czas nieubłaganie ucieka
Kwestia obsady trenera powinna zajmować pierwsze miejsce na liście obowiązków Barcelony. Tymczasem w tej sprawie zapanował impas. Xavi niemal na każdej konferencji prasowej podkreśla, że nie zmieni decyzji, ale cieszy się z poprawy wyników. Laporta co rusz udziela wywiadów, chwaląc trenera, którego jeszcze dwa miesiące temu chciał zwolnić. Z kolei grono kandydatów maleje w coraz szybszym tempie.
Według źródeł z Hiszpanii “Barca” zamierza do końca sezonu próbować przekonać Xaviego do pozostania w klubie. Do tego czasu mogą jednak zniknąć opcje, które na papierze byłyby korzystniejsze. Florian Plettenberg ze stacji Sky Sports informował, że już w kwietniu Bayern Monachium chciałby dojść do porozumienia z nowym trenerem, a jednym z głównych kandydatów pozostaje Roberto De Zerbi. Według The Times Liverpool szykuje się do ofensywy po Rubena Amorima. W międzyczasie niemiecka federacja pracuje nad przedłużeniem kontraktu z Julianem Nagelsmannem. Toni Juanmarti ze Sportu sugerował, że Hansi Flick jest gotów czekać na Barcelonę, ale w końcu na jego stół również powinny spłynąć oferty z innych klubów. Trenerska karuzela pędzi, a “Blaugrana” jakby zupełnie się tym nie przejmowała.
Prawda jest taka, że dopiero teraz Barcelona przejdzie prawdziwy egzamin. Dwumecz przeciwko PSG i nadchodzące El Clasico pozwolą realnie ocenić poziom tej ekipy. Teraz w Katalonii zapanowała chwilowa sielanka, ale najbliższe wyniki mogą obrócić sytuację o 180 stopni. Jeśli Katalończycy wyeliminowaliby paryżan i zmniejszyli w lidze stratę do Realu Madryt, wtedy rzeczywiście pojawiłyby się argumenty za zatrzymaniem obecnego trenera. Na razie klub nie powinien jednak ustępować w poszukiwaniach. Na Xavim świat się nie kończy. Chociaż można by dojść do takiego wniosku, obserwując chaotyczne i nietrwałe wypowiedzi Joana Laporty.