Bzdury i wątpliwości wokół Wisły Kraków. "Klub nie spadł z ligi, ale znowu może się tak czuć"
Wisła Kraków nie spadła z ligi, ale może się tak czuć. Drugie lato z rzędu należy do tych sprawdzających wytrzymałość wiślaków. Wokół tego zebrało się wiele bzdurnych ocen, ale i słusznych wątpliwości, czy następny sezon przyniesie Ekstraklasę. I kto ma na nią zapracować…
Od momentu przegranego półfinału barażowego z Puszczą Niepołomice czytam o Wiśle Kraków masę bzdur. Pewnie sam kilka nietrafnych tez rzuciłem, ale ograniczmy dopisywanie ideologii do banałów, tylko dlatego, że jak Wisła przegrała mecz i wyleczyła się z Ekstraklasy, to z pewnością wszystko było robiono źle. A jak nie wszystko, to przynajmniej to co widać na wierzchu.
Narracja brzmi tak, jakby Wisła spadła z ligi. Jasne, bo może się tak czuć. Ale spadek, to zazwyczaj robienie wszystkiego lub prawie wszystkiego błędnie. A Wisła zrobiła od jesieni wielki postęp, wiele można zapisać jej na plus, a przy tym popełniła błędy, cholernie bolesne. Ale to nie Lechia Gdańsk, gdzie nie zgadza się nic. To nie Wisła Płock, która nie potrafiła zareagować na zbliżającą się z każdym tygodniem tragedię.
Wisła Kraków to nie zgliszcza
Tyle można przeczytać… O zagranicznych gargamelach i tym jak można mieć w składzie tylu obcokrajowców. O tym, że trener Sobolewski to kibic z ’’Białą Gwiazdą” w sercu, a nie szkoleniowiec. O piłkarzach mających w nosie awans. O Jarosławie Królewskim, który mydli oczy.
Wisła Kraków wiosną to był pewny marsz po Ekstraklasę i wywalenie się 2 metry przed metą. A nie byle jakie uganianie się za zyskaniem jakiejś tam szansy na awans ligę wyżej jak Arka Gdynia, która ostatecznie nie zagrała nawet w barażach.
Nowi piłkarze zostali zgrani z resztą. Kiko Ramirez ściągnięty z powrotem do Krakowa przez Jarosława Królewskiego podziałał niebywale na rynku transferowym i pokazał, że jego miejsce w Wiśle jest nie na ławce trenerskiej, ale w gabinecie dyrektora sportowego. Czy w klubie jest dużo obcokrajowców? Tak. Ale czy za dużo? Ten skład bardziej hiszpańsko-polski niż polsko-hiszpański był wiosną najlepiej punktującą drużyną 1. ligi.
Radosław Sobolewski kierował się bardziej emocjami niż rozumem? Nie. Dał się ponieść emocjom lub po prostu uważał, że nie powstrzyma ich dłużej jedynie na konferencji po barażu z Puszczą, kiedy opuścił salę. Ale jest szkoleniowcem z chłodną głową, który potrafił bodźcować nawet regularnych rezerwowych tak, że w razie potrzeby grali i robili w meczach różnicę - jak Dawid Szot.
Czy Jarosław Królewski mydli oczy? Moim zdaniem robi coś skrajnie odwrotnego, czyli pokazuje kibicom ten klub prawdziwie. Udostępnia im zobaczenie i uświadomienie sobie więcej niż zazwyczaj widzi i wie przeciętny kibic. Nie jest teraz smutny na siłę, bo jeśli przyjąć taką teorię, to w takim razie na pokaz pracowałby też w pocie czoła, gdy realnie nikt z zewnątrz tego nie widział. Ten klub to sensownie prowadzony przez ostatnie długie miesiące projekt. Do kosza idą uzyskane punkty, ale nie cała włożona w ten klub praca.
Radosław Sobolewski jako (anty)bohater?
Radosław Sobolewski przejął schedę po Jerzym Brzęczku i odmienił Wisłę Kraków. Co za tym poszło? Gra o wiele ładniejsza, wyniki znacznie lepsze i opinie z szatni zgoła odmienne - wreszcie pozytywne. Ale i brak awansu.
Pamiętamy, że zimą poczyniono wzmocnienia i Sobolewski na pewno miał lepszą drużynę niż jego poprzednik. Ale w 6 meczach do końca 2022 oku Sobolewski zdobył punkty remisując z ŁKS-em, Termaliką, Podbeskidziem i Sandecja, wygrał z Zagłębiem Sosnowiec, a przegrał tylko raz - z Górnikiem Łęczna. Natomiast objął zespół, który na poprzednich 7 spotkań przegrał aż 5. ’’Biała Gwiazda” za Sobolewskiego w zestawieniu z tą za Brzęczka to niebo i ziemia. Pytanie tylko, czy były selekcjoner reprezentacji Polski powinien być odnośnikiem.
Inna sprawa, że wiosną Wisła wygrała 12 na 17 meczów. Drużyna została wzmocniona przez piłkarzy z wysokimi umiejętnościami, inna rzecz - na plus obecnego sztabu - że niemal od razu wszystko funkcjonowało i proces zgrywania się trwał nadzwyczaj szybko.
Ale tak to jest - każdy wątek otwiera nową dygresję. Wspomnieliśmy dopiero co o zwyciężaniu w większości meczów, bo to aż 70% spotkań na plus. Tylko, że pozostałe 30 procent to wyłącznie mecze kluczowe dla układu tabeli lub losów w barażach. Puszcza Niepołomice (dwukrotnie), Ruch Chorzów, ŁKS i feralny mecz z Zagłębiem Sosnowiec u siebie, kiedy tylko od Wisły zależało wskoczenie na drugie miejsce w lidze na kolejkę przed końcem sezonu.
Jeśli Radosław Sobolewski będzie miał w sobie autorefleksję - w co nie wątpimy - oraz będzie potrafił przełożyć wnioski na wyniki boiskowe, to po prostu awansuje do Ekstraklasy mając na pracę cały sezon. Bo nawet jeśli nie dostanie tak dobrych piłkarzy jak wiosną, to z pewnością Wisła stworzy mu warunki do awansu. Bez tego nie ma sensu startować do rozgrywek, bo nie ma żadnego celu minimum. Tutaj walka toczyć będzie się wyłącznie o powrót do elity.
Jakiego typu trenera potrzebuje Wisła? Moim zdaniem, po pierwsze: znającego klimat klubu i wokół niego i potrafiącego nad nim zapanować. Po drugie: takiego, który - jak już błąd popełni - to potrafi go naprawić.
Radosław Sobolewski punkt pierwszy spełnia. A ten drugi? Nie wiemy i teraz powinny nadejść miesiące, w których poznamy odpowiedź na to pytanie. Bo to jest właśnie czas nie na zapomnieniu o tym co złe i tworzenie od nowa, tylko na naprawianie błędów. I pójście po Ekstraklasę.