Były trener Barcelony tworzy potwora. Rewelacja sezonu zasługuje na Ligę Mistrzów. "Zrywa łatki z Camp Nou"

Były trener Barcelony tworzy potwora. Rewelacja sezonu zasługuje na Ligę Mistrzów. "Zrywa łatki z Camp Nou"
Juan Jose Ubeda / pressfocus
Girona nie jest jedyną wielką rewelacją tego sezonu na hiszpańskich boiskach. O czołowe miejsce niespodziewanie walczą również “Lwy” z San Mames. Athletic prowadzony przez Ernesto Valverde przerasta najśmielsze oczekiwania.
Ostatnie sezony w Athletiku były naznaczone cierpieniem i goryczą. Od 2017 roku zespół nie zakończył ligowych zmagań na pozycji wyższej niż siódma. Jedna z najbardziej zasłużonych ekip na Półwyspie Iberyjskim musiała pogodzić się z rolą ligowego średniaka. Teraz walka “Los Leones” o miejsce w pucharach nie jest już tylko marzeniem, a słodką codziennością. I nie można wykluczyć, że podopieczni Ernesto Valverde wrócą do europejskich zmagań jako uczestnicy Ligi Mistrzów. Aktualnie Baskowie plasują się na trzeciej lokacie, a ich forma musi budzić podziw. Od października nie przegrali ani jednego spotkania, pokonując w międzyczasie 11 rywali. Ostatnie zwycięstwo nad Deportivo Alaves pozwoliło im też wywalczyć awans do ćwierćfinału Pucharu Króla. Były trener Barcelony powoli tworzy maszynę, w której wszystkie trybiki funkcjonują bez najmniejszego zarzutu.
Dalsza część tekstu pod wideo

Sztuka przetrwania

- To mecz, który może nam pomóc pod wieloma względami. Naszym celem jest rywalizacja z każdym zespołem. Chcemy, żeby przeciwnicy się nas bali. Niech myślą, że trudno jest nas pokonać. Dziś nie zdobyliśmy punktów, ale myślę, że ta porażka może nam pomóc w przyszłości. Planowaliśmy mecz, w którym nie będziemy odstawać, poszukamy swoich sytuacji, będziemy agresywni. Uważam, że spisaliśmy się dobrze - rzucił Valverde na łamach dziennika AS po porażce z Barceloną.
Katalończycy byli ostatnią drużyną, która znalazła sposób na ekipę z San Mames. Przy czym mecz z 22 października wcale nie był spektakularnym popisem mistrzów Hiszpanii. Zostali oni uratowani w 80. minucie przez debiutującego Marca Guiu, który strzelił gola kilkadziesiąt sekund po wejściu z ławki rezerwowych. Na przestrzeni całego spotkania “Los Leones” zdecydowanie nie odstawali jednak od faworytów. Ernesto Valverde miał pełne prawo wykazywać zadowolenie z postawy swoich podopiecznych. Szkoleniowiec dobrze wiedział, że tamta strata punktów może zapoczątkować coś naprawdę wielkiego.
Ernesto Valverde
Christian Bertrand / Shutterstock.com
Athletic rozegrał 14 meczów od czasu wycieczki na Estadi Montjuic. Zanotował w nich aż 11 zwycięstw i trzy remisy przy imponującym bilansie bramkowym 32:11. Po drodze pokonał Atletico Madryt czy Real Sociedad, zatrzymując nawet Gironę, obecnego lidera La Ligi. Tak dobrej serii mogli nie pamiętać najstarsi Baskowie. Tylko cztery razy zespół ten miał na koncie więcej punktów po 20 kolejkach. Były to lata 1943, 1956, 1983 i 1984. Za każdym razem "Lwy" sięgały wówczas po tytuł mistrzowski. Na San Mames jest dobrze, a przy ambicji trenera może być jeszcze lepiej.
- Jesteśmy szczęśliwi, ale mamy przed sobą bardzo dużo pracy. Chcemy budować zespół, bazując na pewności siebie, którą dają nam kolejne zwycięstwo. Przyjechaliśmy tutaj, żeby rozegrać swój mecz, spróbować zdominować rywali i to nam się udało. Ważne jest, aby utrzymać ten poziom ambicji. Jesteśmy w połowie sezonu i radzimy sobie dobrze, ale teraz nadszedł czas, aby zacząć od zera, pokonać kolejne przeszkody i nie dać ponieść się emocjom - skromnie przyznał Valverde na konferencji po zwycięstwie 2:0 z Sevillą.

Wszystko kliknęło

Wystrzał Athletiku oczywiście nie jest związany z wzmocnieniami kadrowymi. Restrykcyjna polityka transferowa sprawia, klub nadal może korzystać wyłącznie z piłkarskich dóbr Kraju Basków. W ostatnich tygodniach widać jednak, że region ten jest krainą talentem i jakością płynącą. Wystarczy spojrzeć na rozwój Nico Williamsa, który w poprzednich sezonach był dość nierównym zawodnikiem. Znakomite mecze przeplatał kompletnie nieudanymi. Teraz liczba słabszych występów 21-latka została ograniczona do minimum. Skrzydłowy we wszystkich rozgrywkach zanotował już dziesięć asyst, a do tego dołożył kilka naprawdę pięknych goli. Gdyby nie przedłużył kontraktu, biłyby się o niego topowe marki z całej Europy.
- Jesteśmy bardzo ambitnym zespołem. Zrobiliśmy krok do przodu, jeśli chodzi o grę na własnym stadionie. Teraz San Mames z pewnością jest fortecą. Marzymy o europejskich pucharach i mamy nadzieję, że znajdziemy się tam w przyszłym sezonie - powiedział Valverde po meczu z Atletico, cytowany przez portal Athletic.elcorreo.com.
Najlepszą rundę jesienną w karierze rozegrał również brat Nico, Inaki Williams, autor ośmiu goli i trzech asyst w 18 kolejkach ligowych.
inaki williams athletic bilbao grudzień 2023
CAPTURASPORT / pressfocus
Obaj są wolnymi elektronami, które orbitują w ofensywie wokół Gorki Guruzety. 27-latek nie jest mobilnym piłkarzem, brakuje mu szybkości i dynamiki, ale Valverde potrafi skutecznie tuszować jego braki. Gra rosłego napastnika ma ograniczać się jedynie do szukania okazji w polu karnym rywali i tworzenia miejsca dla bardziej przebojowych partnerów. W efekcie ma on na koncie osiem trafień w lidze, tyle samo, co choćby Robert Lewandowski.

Ligowa czołówka

Teoretycznie wszyscy wiedzą, w jaki sposób będzie grał Athletic. Ernesto Valverde nie odchodzi od formacji 4-2-3-1, w której na skrzydłach występują bracia Williams, Oihan Sancet wspiera duet defensywnych pomocników, a liderami obrony pozostaje para Dani Vivian - Aitor Paredes. Trener nie szuka na siłę nowych rozwiązań taktycznych, ponieważ obecny system sprawdza się doskonale. Gra Basków jest bardzo bezpośrednia, co potwierdza, że w liczbie wymienionych podań zajmują dopiero dziesiąte miejsce w La Lidze. W zakresie kluczowych zagrań są jednak na wysokiej czwartej lokacie. Szybko szukają okazji do strzału, potrafią otworzyć boisko w fazie ofensywnej, a ich największą domeną jest wertykalność.
“Los Leones” znakomicie łączą solidną grę w defensywie z niezbędną odwagą w ataku. Według portalu Fbref.com ekipa ta zajmuje trzecie miejsce pod względem oczekiwanych goli w tym sezonie ligi hiszpańskiej z wynikiem 36,2 xG. Lepsze pod tym względem są jedynie Girona (36,6 xG) i FC Barcelona (43,1 xG). Dodatkowo Athletic ma drugi najlepszy wynik w klasyfikacji oczekiwanych goli kreowanych przez rywali. W sześciu ostatnich meczach Unai Simon tylko raz musiał wyciągać piłkę z siatki. Skuteczność w obronie wynika ze zwartego bloku i odpowiedniej struktury pressingowej. Drużyna Valverde jest druga w lidze, jeśli chodzi o dystans pokonany przez piłkarzy na dużej intensywności, czyli powyżej 21 km/h. Zabieganie rywala owocuje wysoką liczbą odzyskanych piłek na poziomie 66 w każdym meczu. Każdy element działa na wspólny cel kolektywu.
- Trener kieruje się zdrowym rozsądkiem, nie jest szalony. Nie musi na ciebie krzyczeć, żebyś czuł do niego szacunek. Jest podstawowym elementem tego zespołu, filarem, naszym szefem. On wie, że bylibyśmy gotowi oddać za niego życie - stwierdził Inaki Williams w rozmowie z dziennikiem AS. - Nie możemy spocząć na laurach, bo żaden rywal nam nie odpuści. Rywalizacja o czołowe miejsca jest duża, więc my też musimy mocno naciskać. W tej chwili wszystko idzie po naszej myśli, nigdy tak bardzo nie cieszyłem się grą w piłkę. Teraz chcę dalej się rozwijać - wtórował Mikel Vesga na antenie stacji DAZN.
Co ważne, Ernesto Valverde skutecznie zrywa łatki, które przylgnęły do niego podczas kadencji w Barcelonie. Z perspektywy czasu trzeba docenić szkoleniowca, który poprowadził Katalończyków do zdobycia dwóch mistrzostw z rzędu. W trakcie jego kadencji na Camp Nou często zarzucano mu jednak zbyt pragmatyczny styl czy niechęć do wprowadzania młodych piłkarzy. Teraz 59-latek obala te mity. Athletic wyprzedza przecież “Blaugranę” w tabeli, mając na koncie więcej strzelonych goli. Jednocześnie w ostatnich miesiącach trener umożliwił debiut wychowankom w osobach Unaia Gomeza, Mikela Jauregizara czy Unaia Eguiluza. Melodia przyszłości współgra z równym rytmem teraźniejszości.
- Ważne jest, aby młodzi piłkarze znaleźli się w dynamice pierwszego zespołu i stopniowo ugruntowali swoją pozycję. Nie jest to łatwe, ponieważ zawodnicy muszą przyzwyczaić się do tego poziomu i presji, ale muszą też dobrze spisywać się na boisku, kiedy dostają szanse. Ale Athletic zawsze będzie wyznaczał drogę zawodnikom z akademii, ale oni sami muszą ją przejść - powiedział niedawno Valverde dla oficjalnej strony klubu.
Na razie wszystko w tym sezonie układa się po myśli byłego opiekuna Barcelony. Przy punktowaniu na obecnym poziomie Athletic może spokojnie zająć miejsce w czołowej czwórce. To z kolei oznaczałoby powrót po dekadzie do rywalizacji w Lidze Mistrzów. Jednocześnie Baskowie są już w najlepszej ósemce Pucharu Króla. Ich gra jest może nieco powtarzalna, ale jednocześnie do bólu efektywna. Od trzech miesięcy żaden rywal nie znalazł sposobu na maszynę z San Mames, która zdaje się jeszcze nabierać rozpędu. “Los Leones” pokazują pazurki i zgłaszają akces do walki o miano króla hiszpańskiej dżungli.
athletic bilbao 2023 grudzień
CAPTURASPORT / pressfocus

Przeczytaj również