Były gwiazdor Premier League odżył po sensacyjnym transferze. Znów zachwyca. "Kajdany zdjęte"
Manchester United płacił za niego okrągłe 60 mln euro, a on jeszcze jako nastolatek notował prawdziwe wejście smoka do ekipy angielskiego giganta. Z roku na rok Anthony Martial gasł jednak na Old Trafford. Targany kontuzjami, w końcu odrzucony przez klub, kilka miesięcy temu wyruszył do Grecji. Tam powoli odzyskuje dawny blask.
Piłkarzem Manchesteru United był przez dziewięć długich lat. Przychodził z AS Monaco jako wielki talent, wskakiwał na drugie miejsce w zestawieniu najdroższych transferów w klubowej historii, notował wymarzony debiut i świetne pierwsze tygodnie na Old Trafford. Potem związek Anthony’ego Martiala z “Czerwonymi Diabłami” był już pełen wzlotów i upadków. Dominowały, niestety dla Francuza, te drugie.
Kiedy był zdrowy, potrafił zachwycać. Problem w tym, że urazy trzymały się go jak rzep psiego ogona. Nie było żadnego, dosłownie żadnego sezonu, który kończyłby bez kontuzji i przymusowych pauz. Pierwsze trzy lata były jeszcze pod tym względem znośne. Potem, z każdym kolejnym problemem zdrowotnym, irytacja tylko rosła. U Martiala, trenerów, kibiców.
Nadzieja szybko zgasła
Gdzieś między kolejnymi urazami Francuz miał oczywiście przebłyski, a nawet kapitalne okresy, jak w sezonie 2019/20. W samej Premier League strzelił wtedy 17 goli, sześć dorzucił w innych rozgrywkach, zanotował łącznie 10 asyst. Dotarł do niego Ole Gunnar Solskjaer, który na dłużej przesunął go ze skrzydła do środka ataku.
Jak jednak na złość najlepszy okres Francuza był jednocześnie początkiem jego końca w czerwonej części Manchesteru. Przez kolejne cztery sezony wychowanek Olympique’u Lyon znów miał mnóstwo problemów ze zdrowiem, a nawet kiedy był gotowy do gry, rzadko nawiązywał już do swojej najlepszej dyspozycji. Nie pomogło też kilkumiesięczne wypożyczenie do Sevilli.
1 lipca 2024 roku Martial stał się więc piłkarzem bez klubu. Kontrakt z Manchesterem United wygasł, a satysfakcjonujące dla Francuza oferty nie przychodziły przez kilka długich tygodni. Dopiero po niespełna trzech miesiącach w mediach zawrzało. 30-krotny reprezentant “Trójkolorowych” skusił się na kontrakt w… Grecji. Dołączył tam do AEK-u Ateny.
Nieoczywisty transfer
Był to ruch zaskakujący, ale z pewnych względów jak najbardziej zrozumiały. Martial ruszył bowiem do miejsca, gdzie miał stać się gwiazdą i liderem drużyny, a i sama liga grecka w ostatnim czasie robi się coraz silniejsza. Wystarczy wspomnieć, że latem zameldowali się tam również Erik Lamela, Dejan Lovren, Willian, Tiemoue Bakayoko czy Facundo Pellistri, z którym Martial dobrze zna się z szatni Manchesteru United.
Transfer wychowanka Olympique’u Lyon do klubu ze stolicy Grecji wywołał prawdziwą euforię wśród tamtejszych kibiców, a Francuz w szatni spotkał m.in. reprezentanta Polski, Damiana Szymańskiego. Można było mieć natomiast spore wątpliwości, czy 29-latek odbuduje się w Atenach. Przychodził już w trakcie sezonu, po kilku miesiącach na bezrobociu, a w kampanii 2023/24 spędził na murawie tylko nieco ponad 600 minut.
Aktualny wicemistrz Grecji sprowadzał zatem piłkarza o dużym nazwisku i imponującym CV, ale mocno wybrakowanego, po sporych przejściach. Pod względem marketingowym już na starcie można było mówić o prawdziwym hicie. Sporą niewiadomą pozostawała natomiast sportowa forma Martiala.
Odzyskał blask
Dziś, ponad trzy miesiące później, wiemy natomiast, że Francuz nadal sporo potrafi. Omijają go (odpukać) problemy zdrowotne, w większości spotkań gra od deski do deski. Chociaż mamy dopiero luty, już teraz spędził na murawie ponad 1300 minut, czyli dwa razy więcej niż w całym poprzednim sezonie. Złapał regularność, a ta procentuje.
W 19 meczach Martial zanotował póki co bilans dziewięciu goli i dwóch asyst. Chociaż zadebiutował dopiero w ósmej kolejce, a dwa pierwsze spotkania rozegrał jeszcze tylko jako zmiennik, i tak jest już najlepszym strzelcem swojego zespołu i piątym piłkarzem w klasyfikacji najskuteczniejszych graczy greckiej Superligi. Warto dodać, że Francuz wybiega na murawę jako skrzydłowy.
Prawdziwy koncert były gracz “Czerwonych Diabłów” zademonstrował w miniony weekend. W spotkaniu z Panserraikosem ustrzelił swój pierwszy dublet w barwach AEK-u, ale liczby były w tym przypadku tylko wisienką na torcie. Martial był niezwykle aktywny, przyspieszał, szukał gry kombinacyjnej, był też blisko zaliczenia przytomnej asysty.
Ucieczka z United lekiem na zło?
Wydaje się zatem, że Francuz odblokował się po opuszczeniu murów Old Trafford. Co ciekawe, to już kolejny przypadek piłkarza, który odszedł z Manchesteru United, a w nowym klubie radzi sobie przynajmniej solidnie. Antony odżył w Betisie, Scott McTominay bardzo dobrze wygląda w Napoli, Anthony Elanga już drugi sezon z rzędu jest jednym z motorów napędowych Nottingham. Zauważył to nawet legendarny obrońca “Czerwonych Diabłów”, Rio Ferdinand.
- Mamy tych wszystkich piłkarzy, którzy opuszczają klub i wyglądają jak nowi, dynamiczni piłkarze. A to dlatego, że kajdany zostały zdjęte, zniknęła presja związana z grą na Old Trafford, klubowym herbem - stwierdził były defensor na swoim kanale YouTube.
Martial natomiast, jeśli utrzyma tak wysoką dyspozycję i znów nie przegra z kontuzjami, może bardzo szybko wrócić na poziom wyższy niż liga grecka. Umowa z AEK-iem wiąże go do 30 czerwca 2027 roku, ale nie jest powiedziane, że Francuz ją wypełni. 29 lat na karku to jeszcze nie emerytura. Niegdyś genialny nastolatek to co prawda aktualnie już nie młodzieniaszek, natomiast wciąż ma on przed sobą przynajmniej kilka dobrych lat grania.