Dał solidnie zarobić Rakowowi, teraz zachwyca w mocnej lidze. Co za forma!

Dał solidnie zarobić Rakowowi, teraz zachwyca w mocnej lidze. Co za forma!
IMAGO / pressfocus
Dominik - Budziński
Dominik BudzińskiWczoraj · 13:32
Raków Częstochowa sprowadził go za grosze, a potem solidnie na nim zrobił. David Tijanić już w Polsce pokazywał, że ma spore możliwości. Dziś błyszczy natomiast w znacznie silniejszej lidze tureckiej.
Tijanić trafiał do Rakowa, gdy ten był jeszcze ekstraklasowym beniaminkiem, nie zaś jednym z ligowych gigantów. Słoweński środkowy pomocnik, który do tamtego momentu grał jedynie w swojej ojczyźnie, zimą 2020 roku zameldował się pod Jasną Górą, a “Medaliki” przelały na konto NK Triglav kwotę, która w piłkarskim świecie od dawna nie robi wielkiego wrażenia. Mowa o 85 tysiącach euro.
Dalsza część tekstu pod wideo

Mocny (opóźniony) start

Częstochowski klub wcale nie kupował jednak kota w worku. Urodzony w Lublanie piłkarz, mający wtedy na karku tylko 22 lata, był już po kilku solidnych sezonach rozegranych w słoweńskiej elicie, w której zdążył strzelić 15 goli i zanotować dziewięć asyst. Miał też za sobą wiele występów w młodzieżowych reprezentacjach swojego kraju.
- Jestem kreatywnym piłkarzem z dużą wizją na boisku. Mam nadzieję, że szybko wkomponuję się do drużyny i swoimi występami dam kibicom wiele radości. Czuję się gotowy do gry w Ekstraklasie - tak Tijanić witał się z Rakowem za pośrednictwem oficjalnej witryny klubu.
Na potwierdzenie słów o atutach Słoweńca kibice musieli natomiast trochę poczekać. Chwilę po jego debiucie rozszalała się bowiem pandemia koronawirusa, a ekstraklasowe rozgrywki w Polsce zostały zamrożone na prawie trzy miesiące. Dopiero po tej przymusowej pauzie Tijanić udowodnił, że ma papiery na duże granie. W 10 meczach, które rozegrał wtedy do końca sezonu, zaliczył aż pięć asyst. W starciu z Wisłą Kraków zdobył też swoją premierową bramkę.
Co ciekawe, to właśnie w ekipie “Białej Gwiazdy” Słoweniec mógł wylądować rok przed przenosinami do Rakowa. Zimą 2019 roku spędził nawet tydzień w jednym z krakowskich hoteli, był już po badaniach, ale lekarze, choć dali zielone światło, mieli zasugerować, że zawodnik ze względu na specyficzną budowę ciała może mieć w przyszłości problemy z kręgosłupem. Wisła zrezygnowała z transferu. A potem mogła tego żałować.
Tijanić już podczas pierwszej rundy w Częstochowie zbierał bardzo pochlebne recenzje, ale to na początku kolejnej kampanii pokazał swoją najlepsza wersję. Raków zaliczył co prawda mały falstart, przegrywając w pierwszej kolejce z Legią, natomiast potem złapał rytm i wygrywał w zasadzie mecz za meczem. Słoweniec grał pierwsze skrzypce. Po siedmiu seriach gier miał na koncie cztery trafienia i trzy decydujące podania przy bramkach kolegów. To wtedy zapracował też na pierwszy i jedyny jak do tej pory występ w seniorskiej reprezentacji.

Kapitalny interes Rakowa

Tijanić nie był w stanie utrzymać tak wysokiej formy przez cały sezon, ale miał jeszcze sporo przebłysków, spośród których ten najważniejszy przypadł na wielki finał Pucharu Polski. Słoweński pomocnik początkowo mógł czuć się zawiedziony, bo starcie z Arką Gdynia rozpoczął tylko na ławce rezerwowych. W końcu jednak dostał swoją szansę. W 80. minucie zmienił Marcin Cebulę, a tuż przed rozpoczęciem doliczonego czasu gry trafił na 2:1 i dał “Medalikom” pierwsze trofeum w historii klubu.
Dwa miesiące później Tijanić był jeszcze częścią zespołu, który dołożył do gabloty także krajowy superpuchar. I, jak okazało się niedługo później, była to piękna klamra historii z jednej strony dość krótkiej, bo trwającej półtora roku, z drugiej jednak wyjątkowo intensywnej.
Parol na Słoweńca zagięło wtedy tureckie Goztepe, które wyłożyło na stół 2,5 mln euro. Gdyby kilka tygodni wcześniej Raków nie sprzedał Kamila Piątkowskiego do Red Bulla Salzburg, to właśnie Tijanić zyskałby miano najdrożej wytransferowanego piłkarza w historii “Medalików”. A tak wskoczył w tym zestawieniu na drugie miejsce. Dziś jest czwarty. Wyprzedzili go jeszcze Ante Crnac i Vladan Kovacević.
Warto zestawić tu pieniądze, jakie Raków dostał za Tijanicia, z tymi, które wcześniej za niego zapłacił. Przebitka jest bowiem ogromna i świadczy jedynie o kapitalnym interesie zrobionym przez klub z Limanowskiego.

Odżył po trudnych początkach

Słoweniec z miejsca nie zaczął natomiast podbijać Turcji. Pierwszy sezon w tamtejszej Superlidze miał bardzo przeciętny, by nie powiedzieć słaby. Wcześniej znany z dużej smykałki do notowania asyst, tym razem nie zaliczył choćby jednej. Strzelił co prawda cztery gole, ale nie uchronił zespołu przed spadkiem. Nie zawsze mógł też liczyć na występy w pierwszej jedenastce.
Kampanie 2022/23 i 2023/24 Tijanić spędzał już natomiast na walizkach. Połowicznie w Goztepe, połowicznie w saudyjskim Al-Adalah, do którego dwukrotnie był wypożyczany. Tam, podobnie jak w Turcji, poznał smak gry na różnych szczeblach. I w ekstraklasie, i na jej zapleczu. Radził sobie solidnie. Dziewięć bramek i pięć asyst to może nie dorobek imponujący, ale na pewno przyzwoity.
Najlepszy czas od dawna, a może i od początku kariery, Tijanić przeżywa natomiast w trwającym aktualnie sezonie. To właśnie były gracz Rakowa jest jednym z liderów drużyny, która jako beniaminek tureckiej Superligi radzi sobie zaskakująco dobrze. Goztepe po 17 kolejkach zajmuje wysokie piąte miejsce, wyprzedzając m.in. będące w mniejszym lub większym kryzysie Besiktas czy Trabzonspor. A słoweński pomocnik dokłada naprawdę dużą cegiełkę do świetnych wyników swojego zespołu.

Jak Mertens

W 16 ligowych spotkaniach 27-latek zdobył cztery bramki i zanotował sześć asyst. Pod tym pierwszym względem jest numerem dwa w Goztepe, natomiast pod drugim lideruje nie tylko w swojej drużynie, ale i całej lidze. Ex aequo z Driesem Mertensem (Galatasaray), Dusanem Tadiciem (Fenerbahce) i Muhammedem Chamem (Trabzonspor). Towarzystwo na szczycie rankingu ma więc naprawdę doborowe
Co ciekawe, 27-latek z przeszłością w Ekstraklasie dzieli szatnię m.in. z Mateuszem Lisem. Były bramkarz Wisły Kraków jest podstawowym golkiperem rewelacyjnego beniaminka Superligi. W miniony weekend Polak i Słoweniec nie byli w stanie powstrzymać naszpikowanego gwiazdami Galatasaray, ale na terenie mistrza przegrali tylko 1:2. Tijanić, który przed meczem miał serię trzech spotkań z przynajmniej jednym trafieniem, tym razem nie zapisał się w protokole niczym konkretnym.
Kibice Goztepe mają jednak wciąż w pamięci przedświąteczny koncert Słoweńca, o którego sile boleśnie przekonał się Rizespor. Tijanić brał udział przy wszystkich trzech trafieniach, a jego ekipa wygrała 3:0. Asysta, gol, asysta. I rywal na deskach.
Były gracz Rakowa znalazł się nawet w stworzonej przez Opta najlepszej jedenastce sezonu tureckiej Superligi po 17 kolejkach. Wylądował obok takich postaci jak Victor Osimhen, Krzysztof Piątek czy Dusan Tadić.
Tijanić złapał więc chyba formę życia. Co dalej? Jeśli nie spuści z tonu, być może skusi klub zdecydowanie większy niż Goztepe. Aktualna umowa Słoweńca wygasa 30 czerwca 2026 roku. Jest też spora szansa, że były ekstraklasowicz przykuje w końcu uwagę selekcjonera reprezentacji, bo w niej dawno temu zaliczył jedynie epizod.

Przeczytaj również